Właściciel
Tak więc ruszyłeś, a ona udała się prosto na targ.
Zatrzymał ją na chwilę nim ta jakoś zdołała tam dojść, a przynajmniej spróbował.
Właściciel
//Złapał ją, zawołał, czy coś jeszcze innego?//
//Opcja numer jeden. Położył jej dłoń na ramieniu.//
Właściciel
Lekko podskoczyła, ale po chwili uspokoiła się i odwróciła do Ciebie.
- Tak? - spytała, mierząc Cię wzrokiem. - Ja chyba pana nie znam.
-To nawet lepiej. Pragnę pani zadać kilka pytań dotyczących pani pracy.
Właściciel
- Ale... o co chodzi? - spytała, najwidoczniej nie pojmując. - Czy przysłał Cię mój pan?
-Pana nie obchodzi najpewniej nawet to co się z tobą dzieje poza jego domostwem, więc nie. Jestem tajnym agentem straży królewskiej i obecnie badam sprawę, która dotyczy twojego pana. Także oczekuję od ciebie prawdomówności oraz nie rozpowiadania nikomu o tej rozmowie.
Właściciel
- Tajny agent? Nie brzmi to przekonująco.
-Pani pewnie najwięcej wie o takich sprawach, woli pani odpowiadać czy kiedyś przypadkiem zniknąć?
Właściciel
- Zniknąć...? - spytała, a na jej twarzy odmalował się wyraz autentycznego przerażenia. - Co to znaczy?
-Wiesz, w tym świecie zdarza się dużo przypadków, czasem ktoś bez słowa może zniknąć i nie wrócić, tak to już bywa... To co, zamierzasz mówić prawdę?
Właściciel
Nie odpowiedziała, lecz ochoczo pokiwała głową.
-No widzisz, to nie było takie trudne. Anonimowe źródło powiedziało mi, że został dokonany atak nieumarłych na pewno miejsce w centrum tej dzielnicy, brzmi to niewiarygodnie, co?
Właściciel
- Wcale. - odparła. - Przecież Nieumarłych jest tu sporo, czasem kilku zaatakuje jakiś mniejszy domek, to się zdarza.
-To nie był mniejszy domek, a duży budynek otoczony strażą. Przejdźmy do rzeczy, czym zajmuje się twój pracodawca?
-Wiadomo czemu opuścił swoje stanowisko wyjątkowo wcześnie? Mnóstwo nadal sprzedaje swoje towary.
Właściciel
- Dziś podobno ubił transakcję, która miała mu zrekompensować cały dzień, więc wrócił do domu.
-Wiesz może co to za transakcja, najpewniej chwalił się tym w swoim domu.
Właściciel
- Jakaś skóra, mówił że dobrze kupił i jeszcze lepiej sprzeda.
-Wiesz coś na temat sprzedawcy tej skóry?
-Hmm... A wiesz czym zajmuje się twój pan, gdy wraca do domu?
Właściciel
- Jego komnaty są niedostępne dla służby.
-No dobrze... A nie skarżysz się na nic w pracy? Nawet na najmniejszy szczegół?
Właściciel
Wzruszyła ramionami.
- Nie, raczej nie.
-Czyli jest tam w pełni pięknie i kolorowo, rzeki płyną mlekiem i miodem?
Właściciel
- Nie powiedziałabym tak, ale jest dobrze.
-Czyli wasz pan po prostu się u siebie zamyka i nie wiadomo co tam robi? Jako służka na pewno nic nie słyszałaś dziwnego z środka? Czy twój pracodawca też robi coś innego poza przychodzeniem na targ i sprzedażą skór?
Właściciel
- Czasem chodzi do znajomych, czasem oni przychodzą do niego.
-A jacy to są znajomi? Niech zgadnę, kupcy?
Właściciel
- Większość na takich wygląda.
-Czyli rzeczywiście nic ciekawego się tam nie dzieje... To chyba będzie koniec tej rozmowy, możesz odejść. Rzecz jasna zapomnij o niej, dla własnego dobra.
Właściciel
Skinęła głową, odwróciła się i odeszła w tym kierunku, w którym szła wcześniej.
Ten jedynie ciężej odetchnął przez nos i spróbował jakoś zebrać myśli, dalej uważał, że taki atak nie byłby przypadkowy.
Właściciel
Może i nie był, ale służka sama powiedziała, że większość gości handlarza też na takich wyglądała. Przejęzyczenie, czy rzeczywiście miał on kontakty z innymi osobami?
Teraz tylko jak się dowiedzieć z kim tam rzeczywiście się przyjaźnił, przecież byle służka tego nawet nie wie, może zostaje dalej obserwować w ukryciu kto wchodzi do jego domu, a kto z niego wychodzi.
Właściciel
//"może zostaje"?
To zostaje czy nie?//
Właściciel
Niezbyt jak masz się tu ukryć, co najmniej możesz wrócić na rynek by schować się w tłumie.
Skoro nie ma lepszej metody, to może przynajmniej taka przyniesie jakiś efekt.
Właściciel
Schowałeś się więc w tłumie, a do domu handlarza zawitał, póki co, jedynie inny kupiec oraz służka, którą wcześniej zaczepiłeś.
Na pewno jeszcze ktoś spróbuje tam wejść, ale spróbował sobie na obecną chwilę przypomnieć kim mógł być ten wchodzący kupiec, może miał tutaj swój stragan.
Właściciel
To był ten, z którym wcześniej rozmawiałeś.
Czyli nikt ważny, ale pewnie powie mu o tym, że go szuka. Lepiej patrzeć dalej.
Właściciel
W końcu zauważyłeś Orka w okazałej zbroi i z wielkim mieczem dwuręcznym oraz dwóch innych, idących po jego bokach. Na ich widok strażnicy odsunęli się, a nawet otworzyli bramę.
-Orkowie w środku dzielnicy, kto tu w ogóle ich wpuścił...? To nie może być normalne...
Właściciel
I rzeczywiście nie było, jednakże nikt się tym nie zainteresował. No, oczywiście poza Tobą.
Cedric:
Dziwiła go otwarta akceptacja orka, nawet milicja nie kiwa palcem, przecież to nie jest normalne.
Stalvar:
Wreszcie, gdy już trafił na dzielnicę, a stamtąd do karczmy, gdzie widywał elfkę postanowił zakupić sobie w środku jakieś piwo i przysiąść z nim do wolnego stolika czekając na kobietę.