Właściciel
Cóż, nie każdy Ork należał do Wolnych Orków, a więc w sumie nie takie dziwne, wielu było przecież niezależnych najemników, sam miałeś kilku takich w składzie obrony swej rezydencji.
Otrzymałeś piwo i najpewniej zapłaciłeś, a później przysiadłeś. Teraz pozostaje uzbroić się w cierpliwość i czekać.
//To mogłeś mi to powiedzieć nieco wcześniej.//
Cedric:
To zmienia postać rzeczy, już znacząco mniej interesował go ten ork, ale i tak lepiej mieć go na oku, kto wie jakie on ma kontakty.
Stalvar:
Cierpliwość była tym czego miał, aż nadto. Czekał więc w międzyczasie popijając złocisty trunek.
Właściciel
//Ty też mi nie mówisz o wszystkim od razu :V//
Ciężko było mieć go na oku, gdy wszedł do domu handlarza, ale po chwili go opuścił, a z nim jego przydupasi, warto dodać, że całe trio jest dość wku*wione.
Opróżniłeś kufel akurat w momencie, gdy się zjawiła.
Cedric:
O ile zniknęli z zasięgu wzroku strażnikom przed domem to postanowił podejść do nich i zacząć rozmowę.
-Przepraszam panów, mógłbym wiedzieć czemu wyszliście stamtąd tacy zdenerwowani?
Stalvar:
Niegrzecznie byłoby iść właśnie teraz po piwo, dlatego też czekał i jeszcze posłał jej gest dłonią, by wiedziała gdzie konkretniej jest.
Właściciel
- Bo ch*j mnie ku*wa okłamał, a ja nie lubię, jak się mnie ku*wa okłamuje. - powiedział i splunął na bok. Po chwili jednak wściekłość ustąpiła miejsca zaciekawieniu. - A w ogóle to co Cię to obchodzi?
Zauważyła Cię i się przysiadła, zamawiając coś do picia po drodze.
Cedric:
-Cóż, też mam pewną sprawę do właściciela domu, z którego wyszliście... A w czym was niby okłamał?
Stalvar:
-Zgaduję, że takiego obrotu spraw raczej wszyscy się spodziewali?
Właściciel
- A to już, ku*wa, nieważne. A jaką tym masz sprawę?
- No właśnie nie. - powiedziała i upiła łyk miodu z kufla dostarczonego przez karczmarza.
Cedric:
-Otóż upolowałem pewną skórę, największe bydle w okolicy. Chciałem kilkaset sztuk złota za nią, ale jemu to było nie w smak po tym jak zaoferowałem swoją cenę, to wziąłem i opchnąłem ją komu innemu, a on zaraz od tej osoby już odkupił po mojej proponowanej cenie.
Stalvar:
-Trochę ciężko mieć nadzieję na pokój między wolnymi orkami, a ludźmi. A przynajmniej na etapie, gdy ci pierwsi mają się jeszcze gdzie bronić... Wypisałaś się już?
Właściciel
- No to trochę ch*jnia, faktycznie. - powiedział Ork. - I co? Chcesz to złoto odzyskać, czy jak?
- Właśnie miała to zrobić, ale dowództwo jest zajęte, więc przyszłam tutaj i spróbuję później.
Cedric:
-Bardziej po prostu wolałbym się dowiedzieć czemu mnie tak wych*jał... No to może powiecie co tam zaszło, ja w końcu powiedziałem jaki problem mam z właścicielem.
Stalvar:
-Nie ma co się dziwić, straciliście oficera czy jak u was te rangi idą... Muszą najpewniej znaleźć kogoś nowego i wgłębić się w sprawę tego czemu doszło do takiej wymiany.
Właściciel
- Dał nam złoto za to... no... pozbycie się konkurencji. A właściwie miał nam dać.
- Ale to już nie ze mną. Przynajmniej taką mam nadzieję.
Cedric:
-I niby czemu wam go nie dał? No i czemu też jakoś się tam nie postawiliście, postawne z was chłopy.
Stalvar:
-To prawda... Czyli wojna dalej będzie trwać, między wolnymi orkami, a ludźmi...
Właściciel
- Jak jest pięciu na jednego i też takich... postawnych, to trochę lipa. Dolicz do tego kuszników.
- Niestety, nic na to nie poradzę. Może gdy Nieumarli bardziej dobiorą im się do dupy, to wrócą do nas z podkulonym ogonem.
Cedric:
-Co on się taką armią otacza? Ma jakieś powody ku temu? Zrozumiałbym jeszcze tylko tę dwójkę drabów przed bramą.
Stalvar:
-Nie uważam, że wtedy należy im dawać szanse, prędzej czy później znowu zechcą coś odpie**olić.
Właściciel
- Cholera go wie, mówi że czasy niespokojne i Nieumarłych pełno.
- Mimo wszystko najpierw trzeba się będzie pozbyć Nieumarłych, Orkowie, Bandyci i cała reszta mogą zaczekać.
Cedric:
-Oczywiście, że pełno. Nagle pojawiła się spora grupa w środku dzielnicy, jak tego mogli nie zauważyć...
Stalvar:
-To raczej oczywiste, nieumarli biją się, aż do ostatniego. Ci ostatni tylko do pewnego czasu.
Właściciel
- Czekaj.. Że co? Jak ku*wa w środku Dzielnicy?
- Gdy już się wypiszę... Cóż, chciałam opuścić miasto, ale jednak zostanę.
Cedric:
-Przed domem jednej z kupieckich rodzin. Gromada kilkudziesięciu nieumarłych od tak sobie paradowała, raczej nie jest to coś normalnego...
Stalvar:
-A gdzie w ogóle chciałabyś się udać? Ja tutaj wielu perspektyw nie widzę.
Właściciel
- No nie, zawsze tutaj kręciło się kilku, kilkunastu maks.
- Właśnie dlatego zostaję.
Cedric:
-No i to jest właśnie ten problem, skąd się tu tyle ich wzięło bez jakiegoś wcześniejszego zatrzymania ich? Pewnie ktoś ich komuś nasłał...
Stalvar:
-Zawsze to jakoś raźniej będzie się walczyło.
Właściciel
- Ale niby jak można nasłać na kogoś Nieumarłych? Przecież to debile. Ktoś ich niby tresował?
- To samo pomyślałam.
Cedric:
-Właśnie nad tym się nadal zastanawiam. Są głupsze od zwierząt, ale może jak rzuci się im gdzieś mięso to tam pójdą.
Stalvar:
-No to teraz tylko czekam na to, aż dołączysz do nas, zobaczysz sporą zmianę w twoim życiu.
Właściciel
- Ale ktoś by przecież podniósł raban na widok jednego, a co dopiero kilkudziesięciu.
- A gdzie dokładnie mogę dołączyć?
Cedric:
-No właśnie, dlatego pojawienie się od tak kilkudziesięciu jest tutaj od kogoś zależne.
Stalvar:
-Do Wolnych Strzelców, rzecz jasna. Mamy swoje stanowiska rekrutacyjne w różnych miejscach.
Właściciel
- Masz jakiś trop?
- Więc gdzie jest najbliższe?
Cedric:
-Sprawa jest taka, że go brak. Najwyżej mogli być to jacyś wrogowie tej rodziny...
Stalvar:
//No właśnie Kuba, gdzie jest najbliższa?//
Właściciel
- Jak masz złoto, to możemy się tym zająć, w sumie to zawsze zarobek, zajęcie i okazja do napi**dalanki.
//A co? Ja tu jestem Wolnym Strzelcem?
Północne obrzeża tej Dzielnicy.//
Cedric:
-No wolałbym nikogo nie wskazywać palcem nie mając dowodów, w dodatku ze złotem też u mnie dosyć topornie.
Stalvar:
//No ja to mogę zmyślać :v//
-Jeden z punktów znajduje się na północy tej dzielnicy.
Właściciel
- No to problem, za coś musimy żyć, nie?
- W takim razie udam się tam jutro, dziękuję.
Cedric:
-Niestety taka prawda, zatem niezbyt wam mogę tutaj zaoferować pracę.
Stalvar:
-Proszę bardzo.- Rzekł patrząc się teraz już w pusty kufel z piwem.
Właściciel
- No to bywaj i powodzenia. - odparł Ork, a następnie odszedł, rzecz jasna z dwójką kompanów.
On również wypiła swój trunek, więc zamówiła kolejną kolejkę.
Cedric:
-Ta, dzięki... Bywaj.- Powiedział jeszcze, gdy ci odchodzili, a następnie spoglądał jeszcze bez wyrazu w stronę domu handlarza, a następnie ocenił porę dnia.
Stalvar:
No i on starał się nie odstawać i zamówił sobie piwo.
-Jak to w ogóle jest w milicji?
Właściciel
Niedługo będzie wieczór.
- W jakim sensie. - spytała, gdy karczmarz wręczył Wam już piwo.
Cedric:
Westchnął jeszcze ciężko, a następnie ruszył do swojego domostwa.
Stalvar:
-No ogólnie co tam robicie całe dnie, czy nie przeszkadza ci tam nic i takie tam...- Powiedział zabierając się od razu za picie.
Właściciel
//Zmiana tematu. Zaczynasz.//
- Przede wszystkim wyłapujemy Zombie, przynajmniej ja się tym zajmowałam, bo na wyższym szczeblu jest inna robota.
-Czyli w sumie będąc tam dość nisko to nie można liczyć na za wiele frajdy... A masz jakieś perspektywy związane z tą nową pracą u Wolnych Strzelców?
Właściciel
- Na początek zarobić na życie, a później... Kto wie?
-Tutaj to zarobisz nawet nie tylko na swoje, zarobki potrafią być naprawdę owocne.
Właściciel
- A ile Tobie udało się najwięcej zarobić za jednym zleceniem?
-Na obecną chwilę to chyba właśnie te 500 sztuk złota, a z takimi pieniędzmi mogę sobie przez jakiś czas odpocząć.
Właściciel
- A właściwie na co wydajesz te pieniądze?
-Przeważnie na sprzęt, ale poza tym jeszcze zwyczajnie na życie.
Właściciel
- A jakie zadania wykonują najczęściej Wolni Strzelcy?
-A zależy od tego jakie problemy mają wszyscy inni. Przeważnie jednak uwzględnia się w to pozbywanie nieumarłych czy też ochrona jakichś osób.
Właściciel
- Czyli niewiele będzie się to różniło od pracy w Milicji, co najmniej zarobki nieco lepsze.
-To na pewno, ale o ile dobrze wiem u was zawsze pracujecie jak tylko jakiś sierżant wam zleci zadanie. Tutaj na dobrą sprawę wykonasz jedno, dobrze zarobisz i możesz odpoczywać przez jakiś czas.
Właściciel
- A macie jakąś stałą siedzibę? Jakąś kwaterę główną?
-Można uznać te punkty rekrutacyjne za coś takiego, ale przeważnie i tak każdy siedzi u siebie w domu czy też żyje w karczmie. No, a przynajmniej ja tak robię.
Właściciel
Elfka kiwnęła głową i dopiła swe piwo. Następnie dała karczmarzowi nieco złota i skierowała swe kroki do wyjścia.
- Do zobaczenia jutro. - powiedziała jeszcze do Ciebie.
-Oczywiście, do zobaczenia.- Powiedział odprowadzając ją jeszcze wzrokiem do wyjścia, a następnie przystąpił do picia najpewniej w samotności.