Właściciel
No więc padł.
//Weź powiedz jaka to postać ;-;//
///Abuiyn ibn Djadir ibn Omar Kalid ben Hadji al Sharidi?
Odpoczywał.
Właściciel
//A, dobra. Już kojarzę.//
Odpoczywasz.
- Kim pan jest? - usłyszałeś nagle głos nad sobą.
Właściciel
Nad tobą stała jakaś kobieta, wieśniaczka.
-Człowiekiem, który nie ma złych zamiarów.
Wstał, otrzepał się i przywitał.
-Nazywam się Abuiyn ibn Djadir ibn Omar Kalid ben Hadji al Sharidi.
Właściciel
- Słucham? - spytała i wytrzeszczyła oczy, a po chwili parsknęła śmiechem.
-Wystarczy mówić mi Abuiyn...
Właściciel
- Aha. - powiedziała i uspokoiła się. - Więc co tu robisz, Abuiynie? Dobrze to wymawiam?
-Tak, tak... Aktualnie podróżuje.
Właściciel
- Gdzie? I po co przybyłeś do naszej wsi? I czemu upadłeś po drodze?
-Podróżuję od morza do morza, od gór do gór. Wszędzie, w skrócie. Wieś była po drodze, nie zamierzałem się zatrzymywać. A upadłem z dwóch powodów- ze zmęczenia, oraz z tego, że macie tutaj taką ładną, zieloną trawę.
Właściciel
- Jest pan zmęczony? To ja może zaprowadzę do chaty?
-Nie trzeba, ale dziękuję za troskę.
Właściciel
- No cóż, to pański wybór. - powiedziała i odeszła w stronę zabudowań wioski.
Abuiyn skorzystał z okazji i odpoczął na siedząco, a następnie ruszył przed siebie.
Tak, ale nie zatrzymywał się na dłużej. Po prostu szedł przez nią, by szybciej ją opuścić. Tak samo jak te okolice.
Właściciel
Udało Ci się. Pytanie teraz, co dalej?
Właściciel
Idziesz.
//Może jakiś konkretny cel?//
//Ten...
Prawdopodobnie idzie bez celu, jednak wynika to z jego obecnych problemów. Nie może wrócić do miast, w których już był, bo ktoś może go rozpoznać. No cóż, czeka go więc jego najdłuższa piesza wędrówka w życiu. Wprost do Ur.
///I na pewien czas nie będziemy słyszeć o tej postaci, by nie wkurzała Kuby.
Właściciel
//W sumie to niedawno wymyśliłem coś dla tej postaci, więc nie będziesz mieć nic przeciwko, jeśli nie trafi do Ur od razu?//
///Zgodzę się. W końcu to postać-przegryw.
Właściciel
//Postaram się to zmienić.//
Maszerujesz więc. Idzie to sprawnie, dopóki nie zauważyłeś jak ktoś biegnie w kierunku przeciwnym do Twojego, czyli wprost na Ciebie.
Jako człowiek prosty musiał sam sobie odpowiedzieć na pytanie- Czy ten biegnący jegomość wygląda groźnie?
Właściciel
Sądząc po wzroście to raczej dziecko, Hobbit lub Krasnolud, więc niezbyt. No, chyba że to Krasnolud.
Szedł dalej, ale wolniej. Przy okazji liczył na to, że go wyminie.
Właściciel
Okazało się, że to rzeczywiście Krasnolud. Dzierżył w dłoniach dwuręczny topór, ale chyba nie miał zamiaru go na Tobie użyć, bo w jego twarzy dostrzegłeś jedynie smutek, rozpacz i strach.
- Panie, ratuj pan! - krzyknął.
-Przed czym mam ratować przyjaciela krasnoluda?! Nie ma czasu do stracenia, co mam robić?
Liczył na to, że to nic poważnego. No ale tak chamsko odmówić pomocy nie mógł.
Właściciel
W odpowiedzi jedynie odwrócił się i pobiegł, dając ręką znak, byś zrobił to samo.
Ruszył za nim, patrząc na broń i zbroję (?) jaką posiadał.
Właściciel
Jedynie topór plus kolczuga.
Auć.
No cóż, musi wystarczyć.
Właściciel
Zaprowadził Cię do wozu stojącego na uboczu drogi. Niedaleko stały dwa kuce, pasąc się na małej polanie. Obok wozu klęczał mężczyzna, a klęczał nad ranną Elfką i innym Krasnoludem.
- Panie, ratuj! - powtórzył Krasnal. - Znasz się pan na lekach?
Wygrzebał z pamięci wszystko, co wiedział na te tematy.
Właściciel
Może i daleko było Ci do profesjonalnego Maga Leczenia lub uzdrowiciela, ale podstawowe zabiegi dasz radę wykonać.
-Podstawy znam, co mam zrobić? I jak powstała ta rana?
Właściciel
- Odpoczywaliśmy na polanie, aż napadł nas w ch*j wielki niedźwiedź! - krzyknął Krasnolud. - Zanim wbiłem mu toporzysko w łeb, zdążył poranić tych dwoje i zabić jednego Elfa, którego pochowaliśmy niedaleko.
Kiwnął głową na znak zrozumienia, a następnie zbliżył się do rannych, próbując ocenić rany.
Właściciel
Krasnolud odniósł spore obrażenia; stracił prawą goleń i stopę w szczękach niedźwiedzia, całe ramiona, przedramiona i klatka piersiowa poorane były śladami po pazurach. Elfka miała się lepiej, bo jedynie trzy wielkie ślady pazurów na plecach i rana na brzuchu, zapewne od ciosu łapą.
Najpierw zapytał się Elfki.
-Dasz radę jeszcze chwilę poczekać? Oraz czy ktoś ma jakieś środki lecznicze?
Właściciel
Była nieprzytomna, tak jak Krasnolud, więc nie odpowiedziała. Tymczasem do tej pory klęczący przy nich człowiek wstał i podał Ci bandaże, leki, maści i zioła.
-Przyda się woda.
Starał się rozpoznać to, co dostał. Na początek również zabandażował starannie to, co pozostało z nogi krasnoluda, a resztę ciała... no cóż, starał się złagodzić mu ból, a następnie owinąć rany bandażami.
Podobnie zrobił z Elfką. Po pierwsze- powstrzymać krwawienie.
///Nie jestem lekarzem, a nigdy również się na tym zawodzie nie skupiałem ;-; Po prostu robił wszystko, by zachować tamtejsze normy w ratowaniu innych po ataku niedźwiedzia. Ja naprawę nie umiem w leki ;-;
Właściciel
W przypadku Krasnoluda sama woda, którą Ci dostarczono, maści przeciwbólowe i bandaże wystarczyły. Rana na plecach Elfki zagoi się prawdopodobnie równie dobrze, ale ta druga cały czas krwawi.
Sprawdził ją. Byleby ostrożnie.
///Dobra, je*ać. Mam otwarty podręcznik pierwszej pomocy.
Postarał się ułożyć ją delikatnie na plecach, trochę ugiął jej nogi w kolanach, obmył i osuszył ranę, a na koniec przykrył nieuciskającym opatrunkiem.