Właściciel
- To idziesz się teraz napić z władcami miast?
Właściciel
- To idziesz się teraz napić z nami?
-Ta, może być.
//Niziołek już, czy później?
Właściciel
//To zależy czy zamierzasz coś jeszcze działać z władzami miasta i czy do nich miał się udać, czy do Nordów.//
Usatysfakcjonowane Krasnale opuściły pokój, aby udać się na dół, do karczmy, i tak spożyć odpowiednią dawkę alkoholu.
//Do Nordów bardziej.
Ruszył za nimi.
Właściciel
I tak nasz wcale nie taki Niziołek dotarł na miejsce. Zimno.
Gdy dotarłeś na dół, oni już byli w trakcie zamawiania trunków, a także zatrzymali karczmarza, żebyś i Ty mógł coś wybrać.
Bardzo zimno. Niziołek od razu ruszył na ostatnią znaną pozycję Nordów.
-To samo, co oni.
Właściciel
Czyli do tundry, a tutaj masz już szerokie pole do popisu. A właściwie to szeroki pas terenu do przeszukania.
Skinął głową, a że oni zapłacili, to od razu odszedł i po chwili wrócił z trzema kuflami ciepłego piwa z miodem i malinami, na rozgrzanie.
Niziołek
Ciężko będzie nie zauważyć gigantycznego sku*wola wędrującego tym terenem.
Krasnoludek
Zasiadł do swoich.
Właściciel
Zauważenie to jedno, ale równie dobrze mogą pozwolić Ci iść dalej i Cię oleją.
Swoi byli bardziej zajęci swoimi kuflami, co zamanifestowali w dość dosadny i oczywisty sposób.
Niziołek
Jakoś to będzie, najpierw trzeba wpaść na jakiś trop.
Krasnoludek
Sam łyknął ten trunek.
Właściciel
Tropów akurat jest tu masa, ale przeważnie różnorakiej zwierzyny.
Było dobre, słodkie i przede wszystkim - rozgrzewające, co stanowiło przyjemną odmianę od aury panującej na zewnątrz, skąd wróciłeś. Po chwili karczmarz dostarczył Wam też po kieliszku, butelce wódki i kuflu piwa.
Niziołek
No cóż, trzeba wędrować i szukać.
Krasnolud
-Jeżeli miałbym kiedyś zostać przez wichurę uwięziony w jakimś budynku, to byłaby ta karczma...
Właściciel
- Jakbym mógł, to bym stąd w ogóle nie wychodził. - powiedział Grollo.
- Ale przecież nie wychodzisz. - odrzekł Drollo, zaś później obaj zaśmiali się i wzięli za piwo.
Na ślady może i nie trafiłeś, ale na namiot ze skóry reniferów już jak najbardziej. A w okolicy tylko jedna banda popie**oleńców mieszka w taki sposób.
Sam również kontynuował.
NIe miał jak zapukać w namiot, więc zapukał w swój pancerz.
Właściciel
Poły namiotu rozdzieliły się, gdy ktoś najpierw włożył tam ostrze topora, a później wyjrzał. Był to definitywnie Nord, z pewnością zdziwiony Twoim widokiem i gotów do walki, gdybyś okazał jakieś wrogie zamiary.
Obaliliście piwa, co było właściwie rozgrzewką: Teraz wzięliście się za coś mocniejszego.
Niziołek
-Bądź pozdrowiony, przybywam jako przyjaciel, nie wróg. Czy możesz mi powiedzieć, gdzie znajdę Wulfgara, lub jego sojuszników?
Krasnolud
Jak oni pili, to on też.
Właściciel
Ano pili, a skończyli, gdy i alkoholu zabrakło.
- A kim Ty, ku*wa, w ogóle jesteś, hę? - spytał. Widać, że Nordowie nie należeli do tych ufnych.
Niziołek
-Posłaniec. Żadnych powiązań z Dekapolis i resztą tych miast.
Krasnolud
-To ten, to może mały konkurs?
Właściciel
Popatrzyli na Ciebie, chcąc abyś rozwinął tę myśl, która z pewnością ich zainteresowała.
- Jak nie od nich to niby czyim jesteś posłańcem?
-Mam kuszę, a obok rozciągają się tereny pełne dzikiej zwierzyny...
Niziołek
-Jestem posłańcem IMP i Profesora. Jestem tym, który chce wręczyć Wulfgarowi zaproszenie bezpośrednio do jego rąk.
Właściciel
- Przejdź, ku*wa, do konkretów, a nie pie**olisz. - warknął Drollo, nie chcąc czekać zbyt długo na kolejny alkohol.
- Nie mam pojęcia o kim, na Tempusa, mówisz. - odparł, gdyż zapewne wiedza o tej organizacji i jej twórcy nigdy tu nie dotarła.
-Nie musisz o tym wiedzieć, gdyż i tak nie ujawniam szczegółów. Proszę jedynie o wskazanie drogi do tego Norda.
Krasnolud
-Spokojnie Drollo. Trzeba budować napięcie.
Odchrząknął.
-Polowanie ekstremalne. Kto więcej zabije i więcej na tym zarobi, przegrani przez tydzień stawiają mu kolejki.
Właściciel
Przyjęli ten pomysł ze sporem entuzjazmem, dopóki nie uświadomili sobie jednego:
- Chcesz nas, ku*wa, orżnąć, bo my wojownicy, a nie myśliwi! - krzyknął Grollo.
- Ta, jasne. Jak na moje to przysłali Cię ci z Dekapolis, pewnie na przeszpiegi. - odparł, wracając do namiotu.
Krasnolud
-Dlatego po pierwszę piję na równi z wami. Po drugie, to ja się zajmuję potworami, nie drapieżnikami.
Niziołek
-Nigdy wcześniej nie byłem w Dekapolis. Tak samo nigdy wcześniej nie sądziłem, że Nordowie się czegoś obawiają.
Właściciel
Te argumenty przemówiły do obu, w związku z czym zgodzili się na Twoją propozycję.
- Kiedy zaczynamy?
Werbalny cios ugodził prosto w czuły punkt, czyli dumę Norda, który opuścił namiot z toporem w dłoni.
- Nordowie nikogo i niczego się nie boją. - warknął w Twoim kierunku napinając muskuły.
Posłaniec
-To dlaczego odmawiają pokazania drogi posłańcowi, który nawet nie przychodzi z kierunku Dekapolis?
Przygotował własny topór, ale chyba coś zauważył.
-Przepraszam bardzo, ale czy to na ostrzu topora to wizerunek Tempusa, Waszego boga wojny?
Krasnolud
-Teraz, to idziemy kupić wam kusze.
Właściciel
Choć Grollo pokiwał głową, jego brodaty towarzysz popatrzył na Ciebie ze zdziwieniem.
- Po kiego? - spytał, poklepując trzonek wiszącego przy pasie toporzyska.
Zmieszany Nord pokiwał tylko ledwie zauważalnie głową.
- A co ma to do rzeczy?
Niziołek
-Takie mniejsze zainteresowanie. Sam miałem jednorożca na klindze swojego miecza gdy byłem Elfem.
Krasnolud
-Oh, nie zapominaj o Yeti.
Właściciel
- Sku*wiałe Yeti. - powiedział i dopił alkohol, aby później wyjść wraz z drugim Krasnoludem, zapewne po kusze czy jakąkolwiek inną broń.
- Elf? Widziałem kiedyś Elfa. Nie był imponujący. - burknął i zmierzył Cię ponownie wzrokiem. - Ale nie myśl sobie, że Ty jesteś. - dodał jeszcze pospiesznie.
Niziołek
-Nie przejmuję się tym zbytnio. Przy was jesteśmy doprawdę słabi, nie licząc Tancerzy. Ci wyrównują szanse swoją zwinnością. Jednak Tancerze nie stanowią całego Narodu, jak u was, a dodatkowo mają słabą nazwę.
Krasnolud
Poszedł za nimi.
Właściciel
Zgubiłeś ich w sporym tłumie, acz pewnie wystarczy kierować się mniej więcej tam, gdzie sam wyposażyłeś się w nową broń do polowań.
- Lepiej skończ mielić jęzorem i przeproś za zniewagę lub chwyć za swoją broń.
Niziołek.
-Dobrze. Wybacz za urazę swojej rasy.
Po chwili dodał.
-Też chciałbym walczyć, ale mam być pokojowym posłańcem.
Krasnolud
Tam też się udał.
Właściciel
I rzeczywiście, znalazłeś ich przy tym samym stoisku, przy którym sam kupiłeś sobie kuszę i bełty do niej.
- Masz jakiś dowód, poza słowem, żeś posłaniec, a nie szpieg?
Niziołek
-Pochodzę z miejsca, którego nie znasz. Pracuję dla osoby, której nie znasz. Znasz Dekapolis i ludzi tam żyjących. Czy dysponowali oni kiedyś elfem w zbroi sięgającej dwa metry, a na dodatek walczącym toporem i przybywającym z zupełnie innej strony?
Krasnolud
-No, czyli wolicie mieć własne. Dobry pomysł.
Mrugnął do sprzedawcy. Fajnie jest czasem zwiększyć biznes swojego ziomka krasnoluda.
Właściciel
Cóż, chyba zauważył gest, więc niezależnie od wyniku konkursu i tak się dziś napijesz.
- Ta... To brzmi... Sensownie. Czy jak to się mówi... - powiedział i ostrzem topora wskazał Ci kierunek, w którym masz się udać.
Krasnolud
Nie jest to konieczne, ale poczekał za kompanami. A jak to z jego bełtami?
Niziołek
-Dziękuję.
Ruszył w tamtym kierunku.
Właściciel
Wystarczająca ilość, żeby upolować dość zwierzyny, aby ich zdyskredytować i wygrać konkurs, a przy okazji coś też jeszcze powinno zostać.
Podróż nie była długa, gdyż po około kwadransie dotarłeś do sporej przesieki w tundrze, którą wokół zabezpieczono prymitywnymi zasiekam, palisadą i wałem ziemnym, a cała zastawiona była namiotami ze skóry różnych zwierząt. Poza tym widziałeś tam też ogniska i liczne zastępy Nordów, w różnym wieku i obu płci, a nawet kilka Lodowych Olbrzymów.
Krasnolud
No i doskonale! Ruszył więc z innymi poza Dekapolis.
Niziołek
Rozejrzał się za jakimś wejściem.
Właściciel
Całą trójką opuściliście miasto, mając głęboko w dupie strażników, którzy Wam to odradzali ze względu na czających się w tundze Nordów, Lodowe Olbrzymy i zwabione wonią świeżych trupów drapieżniki... W końcu o to Wam właśnie chodziło, czyż nie? No, przynajmniej o to ostatnie. Tak czy inaczej, po opuszczeniu bram miasta, każdy Krasnolud skierował się w swoją stronę.
Kilka bram było i właściwie bez różnicy, którą wybierzesz, bo i tak pewnie jacyś wartownicy wyłapią Cię dużo wcześniej.
Krasnolud
Jego towarzysze ruszyli w jakim kierunku?
Niziołek
A więc ruszył przez jedną z nich.
Właściciel
Właściwie jeden prosto jak w mordę strzelił, a drugi odszedł kilkanaście metrów w lewo i także ruszył przed siebie.
Nie dotarłeś nawet do połowy drogi, nim z każdej strony nie otoczyła Cię grupa ośmiu Nordów z trzema tresowanymi wilkami. Nic nie mówili, ale postawa oraz dłonie zaciśnięte na mieczach, młotach, włóczniach i toporach robiły wystarczające wrażenie, aby obyło się bez słów.
Krasnolud
No to on ruszył w prawo i jako prawy krasnolud pomaszerował nucąc jedną z krasnoludzkich piosenek, gdy wyruszały dać komuś wpie**ol.
Niziołek
-Nie jestem wrogiem, ani sojusznikiem miast, które wam sprawiają kłopot. Jestem posłańcem kogoś innego.
Właściciel
Brak jakiegokolwiek ruchu z ich strony oznacza, że chcieliby wiedzieć coś więcej, jak to wartownicy.
Twa krasnoludzka pieśń niosła się po tundrze i odbijała od rozmaitych iglastych drzew, jednakże jak na razie nie widzisz nic do upolowania.
Krasnolud
Dlatego umilkł i rozpoczął wstępne tropienie.
Niziołek
-Jest tutaj Wulfgar?
Właściciel
Śladów na śniegu była istna mnogość, zależy tylko na co chciałeś dziś zapolować.
Jeden ze strażników pokręcił głową.
- Wyjechał niedawno, jest jego zastępca, Behtrag Śmiały.
Niziołek
-Wulfgara nie znajdę wśród ziem, których nie znam, prawda? Więc jeżeli nie stanowi to problemu, to chciałbym przekazać zaproszenie Behtragowi Śmiałemu.
Kuba
Drapieżniki oczywiście.
Właściciel
- Zaproszenie? Od kogo? - spytał wartownik.
- Pewnie od psów z Dekapolis! - dodał drugi i splunął, zaś reszta poszła w jego ślady.
Miałeś ślady niedźwiedzia i watahy wilków, przecinały się co prawda, ale biegły w innych, przeciwnych, kierunkach.
-Żaden z Dekapolis mnie nie wezwał, a również nigdy tam nie byłem. Poza tym... myślicie, że ukrywaliby przez taki okres czasu obecność wojownika mej wielkości i nie wysłali go do walk? A jak już, to dlaczego ja miałbym ruszać samemu na wasze terytoria, zamiast bronić miast? Odpowiedź jest prosta - To nie oni mnie wezwali, tylko ktoś, komu bardzo zależy na tym, żeby wiadomość dotarła do Wulfgara i Behtraga.
Ruszył za niedźwiedziem.