Myśląc sobie, że to wcale nie głupi pomysł i warto sprawdzić, ruszyła kanałami do owego szpitala.
Właściciel
Kanały tutaj nie różniły się od tych w innych częściach miasta. Mniej więcej w połowie drogi napotkałaś na nogi. Same nogi. Bez tłowia.
Nie zwracając uwagi na ten widok ruszyła dalej.
Właściciel
Kilka kroków później usłyszałaś nad głową syrenę odjeżdżającej karetki. Najpewniej byłaś już nad szpitalem.
Postanowiła więc poszukać jakiegoś włazu i sprawdzić, gdzie uda jej się dostać.
Właściciel
Zauważyłaś jedną studzienkę, ale najpewniej prowadziła na ulicę. Po lewo od ciebie był tunel który prowadził bezpośrednio pod budynek szpitala.
Właściciel
Zauważyłaś światło dobywające się z wilgotnej dziury we włazie nad tobą.
Postanowiła więc zajrzeć do dziury, celem sprawdzenia co tam tak świeci.
Właściciel
To było zwykłe światło słoneczne wychodzące z okna.
Wyważyła więc właz i ruszyła na powierzchnię.
Właściciel
Właz ten prowadził do pryszniców dla chorych. Nad pokrytym kafelkami pomieszczeniu wisiały rury i deszczownice uruchamiane rączką na łańcuchu. Na przeciwko ciebie były dwie pary drzwi, a po twojej prawej była przebieralnia. Pomieszczenie na szczęście było puste.
Postanowiła ruszyć przez najbliższe drzwi. Oprócz, oczywiście, tych do przebieralni.
Właściciel
Te drzwi prowadziły akurat do toalety. Z pisuaru naprzeciwko ciebie korzystał jakiś wątły mężczyzna.
- Hej, ty! - Rzekła, chcąc zwrócić na siebie jego uwagę.
Właściciel
Gdy cie zobaczył wzdrygnął się z przerażeniem i pośpiesznie chowając swoje przyrodzenie do spodni. Gdy się obrócił spostrzegłaś że to nikt inny jak dr. Wostok. - Co ty tu robisz!? -
///Po skrócie 'dr' nie stawia się kropki :v///
- Moje dokumenty. Mów gdzie są, albo wyrwę ci tego mikrusa. - Zażądała, podchodząc nieco bliżej i strzelając stawami w palcach w charakterystyczny sposób.
Właściciel
- A na cholerę ci one? - Zapytał podnosząc ręcę do góry. - Zmiany w twoim ciele są nieodwracalne!
- Zła odpowiedź... - Mruknęła, doskoczyła do niego i złapała go za klejnoty rodowe. Ścisnęła tak mocno, żeby poczuł, ale nie na tyle, żeby się zesrał z bólu. - Gadaj, albo dziś na kolację zjesz własne jaja na miękko. - Prychnęła.
Właściciel
Doktor był widocznie przerażony. - W kostnicy! Są w kostnicy. - Odpowiedział.
Poluźniła uścisk. - Doskonale. Teraz mnie tam zaprowadzisz. - Rozkazała.
Właściciel
- Ale na korytarzu jest pełno ludzi, ktoś może cię zobaczyć. - Odpowiedział wciąż roztrzęsiony.
Pokręciła głową, ponownie zacieśniając uścisk. - To nie jest oczekiwana przeze mnie odpowiedź... - Mruknęła, zbliżając swą twarz odzianą w maskę do fizjonomii doktora. Mógł on poczuć chłodny powiew wydobywający się z filtrów...
Właściciel
Jęknął przerażony. - No dobrze, tylko mnie puść!
Puściła i odsunęła się. - Zagęszczaj ruchy. - Syknęła.
Właściciel
- T-tak jest. -- Odpowiedział i wyszedł z łazienki, a następnie przeszedł przez drugie drzwi przy prysznicach.
Miała być od razu po wyjściu z kanału, ale no cóż. Zmiana Lokacji!
Właściciel
Westchnęła i ruszyła w kierunku wejścia do kanałów, z którego tu przybyła.
Nad sobą słyszałaś odgłosy obławy, ale wyglada na to że nikt nie zna tego przejścia.
Nie myśląc za wiele, wraz ze swymi dokumentami ruszyła z powrotem do miejsca zamieszkania doktorka od potworów.
Właściciel
Droga nieco ci się dłużyła, ale w końcu dotarłaś pod laboratorium doktora. Zanim jednak dostałaś się na ściekowy "dziedziniec" placówki, usłyszałaś dźwięk przypominający...chrapanie.
Rozejrzała się za źródłem dźwięku, przyspieszając nieco kroku. Nie miała ochoty wpaść na jakiegoś stwora...
Właściciel
W kanale tuż obok wejścia spał wielki Nemytran, chrapiąc donośnie. Niestety blokował prawie całe przejście zostawiając niewielką szczelinkę.
- Pieprzona glizda... - Mruknęła i zaczęła szukać innego, najbliższego wyjścia. Najwyżej dojdzie na piechotę do doktorka.
Właściciel
Niestety niestety kiego nie zauważyłaś. Szczelina może nie była wielka, ale może dałabyś radę się przecisnąć.
- A pieprzyć to. I tak jestem nieśmiertelna... - Pomyślała i ruszyła do szczeliny, ostrożnie, by nie obudzić stwora.
Właściciel
Ledwie się przecisnęłaś a potwór jęknął przez sen. Zauważyłaś jak Fleisch siedzi przy głowie potwora i delikatnie go głaszcze.
Gdy tylko się przecisnęła, podeszła szybkim krokiem do doktorka. - Co tu się dzieje?... - Zapytała cicho, acz słyszalnie, przepełniona konsternacją.
Właściciel
- To Hawena, matrona. - Odpowiedział lekko się uśmiechając. - Jest w trzecim miesiącu ciąży. - Rzeczywiście zauważyłaś lekko podrygującą wypukłość na jej brzuchu, wyróżniającą się od reszty.
- Doskonale. A czy teraz możemy już pójść na górę i omówić resztę? - Nawet nie próbowała udawać zainteresowania.
Właściciel
- Jeśli chodzi o te dokumenty przypięte do paska to możemy to zrobić tutaj. - Odpowiedział z uśmiechem.
Miała ochotę rzucić jakąś złośliwą uwagą, ale powstrzymała się. Złapała za dokumenty i rzuciła je doktorkowi.
Właściciel
Zabrał się za przeglądanie akt, a z każdą kartką jego uśmiech poszerzał się. - Wspaniale! - Powiedział
- Z tą wiedzą mogę przeprowadzić dowolną modyfikację twojego ciała. I tym razem, to ty będziesz wybierać co chcesz w sobie zmienić!
- Mhmm. A teraz na poważnie proszę. - Rzekła zaplatając ręce, ani trochę nie wierząc w słowa doktorka.
Właściciel
- Odkąd tu jesteś ani razu cię nie okłamałem. - Powiedział. - To jakiego koloru chcesz włosy? Czy wolisz ustalić to po wizycie w Schronisku? -
Pokręciła głową z rezygnacją. - Napraw mi płuca i oczy, to uwierzę. - Syknęła, nadal nie dowierzając.
Właściciel
- Oczywiście moja droga. Choć akurat będziesz musiała na to nieco poczekać aż przygotuje komponenty, zagłębie się w dokumentacje... Jutro będziesz miała pierwszą operacje. Sądzę że nowe płuca ci się bardziej przydadzą, no chyba że wolałabyś oczy.
- To bez znaczenia. - Skomentowała, po czym ruszyła w kierunku swej celi, pokoju, czy gdzie tam była zakwaterowana.
Właściciel
Jeśli możesz wyjść w każdej chwili to nie jest cela. Zmiana Lokacji!
Właściciel
Ruszyła więc do najbliższej studzienki ściekowej.
W kanałach nie miało się co zmienić, nawet woda ze wszystkimi nieczystościami płynęła w tę samą stronę.
Ruszyła więc zapamiętaną już dawno drogą do laboratorium.
Właściciel
Po dość długiej drodze dotarłaś do znajomej zatoczki pod laboratorium.