Właściciel
Biuro Erika Donovana znajduję się na ostatnim piętrze jednej z kamienic na granicy starego miasta z dzielnicą fabryczną. Z okna gabinetu wychodzi widok na zakłady Hollowinga i kręcących się tam niczym mrówki robotników. Samo biuro jest starannie przerobionym mieszkaniem, właściwie nie widać że ktoś tu kiedyś mieszkał.
Właściciel
Erik siedział w swoim niezwykle wygodnym, choć nieco podniszczonym fotelu przy biurku, dzierżąc dogasającego już papierosa między palcami. Już mogło by się zdawać że w tym mieście nikt nie potrzebuje detektywa, lecz po chwili stare drzwi od mieszkania zaskrzypneły ogłaszając przybycie nowego klijenta.
Usiadł prosto i zgasił papierosa w popielniczce.
- Zapraszam! - rzekł, siląc się na przyjemny ton.
Nie miał chęci odstraszyć sobie klienta na dzień dobry.
Właściciel
Do gabinetu wszedła młoda czarnowłosa kobieta w białej bogato zdobionej sukni z lekko zaciśniętym gorsetem. Jej głowę zdobił kapelusz z szerokim rondem, a na palcach i szyji miała piękną biżuterie. Wniosek był prosty, arystokratka. Na twój widok zapytała cicho - Detektyw Donowan?
- Tak, to ja. Witam panią w moim biurze. Proszę usiąść. - odrzekł uprzejmą formułkę, którą zwykle witał nowych klientów Axel. - W jakiej sprawie potrzebuje pani pomocy? - rzekł spokojnie, aczkolwiek nie głośno, widząc, że kobieta zapewne oczekuje dyskrecji.
Właściciel
- Widzi pan, mój mąż Lord Gronaux, ostatnio dziwnie się zachowywuje. Często wychodzi, chodzi podnenerwowany... - Tu umilkła na chwilę. - Nie okazuje mi czułości. Ja podejrzewam, że on ma inną...
- Pani mąż nie posiada może wrogów? Podenerwowanie niekoniecznie wynika z niewierności... - odrzekł spokojnie i ze skupieniem, choć w głębi już znudziła go ta sprawa.
Erik, skup się. Czymś się zajmować trzeba, a bez kasy to nawet sobie nie popalisz...
Właściciel
- Nie nie, Henryk to zwykły pisarz powieści dla pań, właśnie tak mnie uwiódł. - Uśmiechneła się pod nosem, choć widać było że zbiera jej się na płacz.
- Rozumiem. Czego konkretnie pani ode mnie oczekuje? - odrzekł spokojnie, bacznie obserwując kobietę.
Właściciel
- Chce wiedzieć. - Przestała powstrzymywać płacz, a łzy zaczeły rozmazywać jej makijaż. - Chce wiedzieć czy ten cholerny śmieć mnie zdradza!
- Dobrze, zobaczę co da się zrobić, ale potrzebuję pani adresu. - wyjął notatnik i ołówek, którym zastukał w kartkę.
Właściciel
- Falcon Boulevard 45 - Powiedziała zapłakanym głosem wyjmując z torebki której wcześnie nie zauważyłeś śnieżnobiałą kopertę, którą położyła na twoim biurku. - Chce mieć pewność ze dowiedzie pan prawdy.
Zapisał czytelnym pismem adres.
- Może być pani pewna, że porządnie się tym zajmę. Proszę się nie martwić i tylko powiedzieć, w jakich godzinach mąż najczęściej wychodzi?
Właściciel
- Zazwyczaj gdzieś między ósmą a dziesiątą, a raz wyszedł nawet o drugiej w nocy! - Rzekła powoli kontrolując łzy.
//Ale wieczorem czy rano?
- Dziękuję za tę informację. Dziś się tym zajmę i zdobędę dowody dla pani. - odrzekł ze spokojem, starając się nie okazywać irytacji histerią kobiety.
Właściciel
- Bardzo dziękuje panie Donovan, to wiele dla mnie znaczy. - Powiedziała i wolnym krokiem wyszła z gabinetu.
- Do widzenia, - westchnął, po czym spojrzał w sufit, a potem na zegar.
Ileż może być na świecie takich bab?
Właściciel
Zegar nie odpowiedział ci na pytanie, ale za to w fabryce właśnie zatrąbiły gwizdki na fajrant. Była piętnasta.
- Muszę rozprostować nogi przed tym cyrkiem. - westchnął i podniósł się z miejsca.
Następnie rozejrzał się za swoim aparatem, którego ostatnio kładł na pobliskiej półce.
Właściciel
Był tam gdzie go zostawił, duże pudło z chatakterystyczną harmonijką i otworem ze szkiełkiem. Statyw leżał w kącie.
Sprawdził ile zostało mu (kliszy?).
- Chyba się przejdę na jakąś kawę, zamiast się dusić w tej klitce. - jak powiedział, tak też zrobił.
Właściciel
Pozostało mu osiem kliszy. Po wyjściu z mieszkania, a później z klatki powitał go, tak mu znajomy zgiełk wielkiego miasta.
Map change!
Właściciel
Cóż, zbyt wiele wyboru nie miał. Wszedł do biura, odłożył aparat (uznając że nie zostawił go w burdelu), po czym poszedł do mieszkania.
Twój dom i jednocześnie biuro było dokładnie takie same jak wtedy gdy je zostawiłaś. Ciche, spokojnie nieposprzątane.
//Ou, zmieniona płeć? Musiałam nie zauważyć
Nie miał chęci na sprzątanie, więc zrzucił z siebie ubrania, rzucił na podłogę z łóżka przeszkadzające mu w śnie rzeczy i rzucił się na łóżko, po czym spróbował zasnąć.
Właściciel
Sen przyszedł szybko. Śniły ci się latające kawałki bekonu strzelające w miasto z melonowych dział.
Zjadłoby się coś porządnego... Śnił dalej, w końcu nie miał nastawionegp budzika.
Właściciel
Sen przeszedł na wyższy poziom gdy bekon przejął władze w mieście a ty dołączyłeś do ruchu oporu dowodzonego przez jednooką sałatę.
Wobec tego razem z dziesiątką wiernych jamników wszedł na najwyższy budynek i zrobił desant na przelatujące bekony i zaczął bekonową ucztę.
Właściciel
Twój oddział został prawie zmiażdzony przez schaboczołgi, lecz odsiecz marchewkokopterów uratowała sytuacje.
Jednak po jakimś czasie się obudził, bo smaczne sny mocno podziałały na pusty żołądek. Podniósł się do siadu i przeciągnął, ogarniając wzrokiem pokój.
Właściciel
Na szczęście nikt nie się nie włamał, lecz nawet jeśli to miałeś mały pistolet na półce obok łóżka.
- Meh, kto by się chciał włamywać do takiego bałaganu? - robi poranną gimnastykę, ubiera się, a następnie ogarnia pokój.
Właściciel
Pośród powszechnego bałaganu znalazłeś ciuchy twojego partnera, pare niedopitych piw i akta jakiejś starej sprawy.
- Axel to by się tak nie opierniczał... - westchnął Erik, dopijając piwa i jako tako składając ubrania.
Akta po częściowym ogarnięciu pokoju zaniósł do biura.
Właściciel
Całe pomieszczenie wyglądało teraz znacznie lepiej. Po chwili zauważyłes jak przez szparę w drzwiach wpada dzisiejsza gazeta.
Podniósł gazetę, po czym położył ją sobie na biurku. Następnie rozejrzał się za jedzeniem, które gdzieś powinno tu być...
Właściciel
Było w lodówce. A konkretniej bekon, melon, sałata, kilka marchewek, małe pęto kiełbasek i nadpsuty schab.
//Aha ;_;
Wobec tego wywalił schab do kosza, wziął marchewkę i kiełbaski, po czym skierował się do biura, gdzie zaczął czytać gazetę, przegryzając prowizoryczne śniadanie.
Właściciel
Pod dom dostarcznono ci Vieille ville indépendante. Na pierwszej stronie była informacja o budowie tzw. "Metra", czyli sieci podziemnych pociągów. Dalej była informacja o morderstwie pod sklepem maskarskim i o szturmie wojska na kryjówkę przemytników. Co ciekawe ukazał się także artykuł o prostytucji!
Sprawdza, kto konkretnie umarł. Pozostałe sprawy niezbyt go interesują. Wyciąga rękę po akta, a po chwili je przegląda.
Właściciel
Zmarł niejaki Lord Howard Zielies. Akta dotyczyły sprawy kradzieży biżuterii z prywatnej kolekcji.
Doszukuje się zgrabnej notki, którą zawsze zostawiał Axel po zakończeniu sprawy. Trochę także pochmurnieje, wspominając przyjaciela.
Spogląda na notkę, spodziewając się jak zwykle krótkiego podsumowania sprawy i ciętego komentarza na temat przebiegu śledztwa. Następnie odłożył kartkę na miejce, tak samo jak pozostałe informacje, a na koniec schował teczkę do szuflady i skończył jeść.
Właściciel
Jedzenie smakowało, a szafka się nie zatrzasnęła. Teraz tylko czekać na nowego klienta.
A teraz nikt się nie odezwie do momentu, aż ja zbiednieję na nowo, a schab zacznie mutować. Mimo pesymistycznego nastawienia, Erik wciąż czekał na dalsze wydarzenia.
Właściciel
Póki co jedyną interesującą rzeczą był pijak wymiotujący do śmietnika z trzeciego piętra.
I kij, dobrze chociaż, że to nie ja tak żygam. Wobec tego wyjął karty z biurka i zaczął układać pasjansa.