Właściciel
Szło ci całkiem dobrze, gdy uszłyszałeś kroki na klatce. A że w mieszkaniu na przeciwko nikt nie mieszka...
//Napisałem to już koło 12, ale jak widać się nie dodało :/
Westchnął i spojrzał ostatni raz na karty, po czym zebrał je i potasował. Czekał na to, czy to klient, czy włamywacz wybierający się do opuszczonego mieszkania.
//Ach, to wiele tłumaczy
Właściciel
Zamiast do ciebie usłyszałeś dźwięki otwierania drzwi, a raczej ich próby z mieszkania naprzeciwko.
Wstaje i podchodzi do swoich drzwi, spogląda przez wizjer, sprawdzając komu się mylą drzwi bądź się wprowadza.
Właściciel
Jakaś młoda dziewczyna grzebała kluczem w drzwiach, ale jak widać nieskutecznie.
Otwiera drzwi i wychodzi na korytarz.
- Coś się z drzwiami stało, że nie może pani otworzyć? - westchnął spokojnie, spoglądając z lekkim zaciekawieniem na dziewczynę.
Właściciel
Spojrzała na ciebie wielkimi brązowymi oczami. - Och tak, chyba zamek się zaciął! - Powiedziała cichym głosikiem. Miała brązowe włosy zwinięte w kucyk i zwiewną żółtą sukienkę.
Wobec tego wywrócił oczami i sam spróbował się uporać ze starym zamkiem.
Jak nikt nie używał, to się nie ma co dziwić...
Właściciel
Po kilku próbach i niemalże złamaniu klucza udało ci się wejść pokonać nadrdzewiały zamek i wejść do środka.
- Voilá! - uśmiechnął się Erik. - Będzie tu pani mieszkać? - zapytał rozciągając palce.
Właściciel
- Tak, dziękuje bardzo za pomoc! - Pocałowała cię w policzek. - Na szczęście w mieszkaniu są już meble, wystarczy tylko je odkurzyć. - Uśmiechneła się ciepło.
- Cóż, przyjemnie będzie mieć taką miłą sąsiadkę. - uśmiechnął się szelmowsko. - Jestem Erik Donovan, a pani?
A już myślałem, że w tym mieszkaniu zacznie straszyć...
Właściciel
- Esmeralda Blin, ale możesz mi mówić po prostu Esm. - Zachichotała - Miło mieć za sąsiada detektywa, to zawsze trochę bezpieczniej.
Zaśmiał się również.
- Cóż, Esm, chyba zbytnio bardziej nie mogę ci pomóc, więc pójdę do siebie. Miłego dnia. - westchnął, po czym skierował się spowrotem do swego mieszkania.
Właściciel
- Czekaj. Może pomógłbyś mi z kilkoma pudłami które mam na dole? - Zapytała zanim zdąrzyłeś wyjść.
- No dobrze. - mruknął i zakluczył biuro, po czym zszedł z Esm na dół.
Właściciel
W zaparkowanym wozie stały dwie walizki, plecak i cztery kartonowe paczki. Esm założyła plecak i zdjęła z wozu torby.
Erik wziął walizki i w miarę możliwości zaniósł je na górę.
Właściciel
Były trochę ciężkie, lecz już za drugim kursem udało wam się przynieść wszystko do mieszkania. Po pracy usiedliście na kanapie na którą były właściciel położył jakiś stary materiał.
- To najwyraźniej pomogłem ci w najważniejszym, Esm. - westchnął troszkę zziajany. - Potrzebujesz jeszcze pomocy w czymś?
Właściciel
- Nie, to wszystko. - Powiedziała wyglądając przez okno. - Kurcze, to miasto jest większe niż sądziłam!
- Cóż, każdemu w pewnym okresie wydaje się ono niewielkie. Pójdę już do siebie, powodzenia w rozpakowaniu. - następnie ruszył do siebie, zamykając za sobą drzwi.
Właściciel
- Jeszcze raz dzięki. - Rzuciła na pożegnanie.
Wszedł do biura, rozejrzał się czy wszystko jest w miarę ogarnięte, po czym pomyślał o jakimś pójściu na zakupy.
Taaa... muszę się wreszcie nauczyć robić zakupu na dłużej niż trzy godziny.
Właściciel
Już miałeś się zbierać gdy rozległo się pukanie do drzwi.
Wobec tego poszedł je otworzyć.
Ciekawe kogo tu niesie...
Właściciel
Przed drzwiami stał mężczyzna z lekką nadwagą i postępującą łysiną. Ubrany był w spodnie na szelkach, białą koszule i krawat w paski. - Detektyw Donovan? - Zapytał wyraźnie zmartwiony.
- Tak, to ja. Proszę wejść. - tu odsunął się od drzwi. - Jaka sprawa pana tu sprowadza? - zapytał uprzejmie.
Właściciel
- Delikatna prosze pana, delikatna. - Usiadł na krześle w biurze. - Jestem Frank Ecoute, redaktor Vieille ville indépendante, widzę że pan nas czyta. - Uśmiechnął się, lecz wciąż był mocno poddenerwowany.
Zamknął drzwi, po czym usiadł za biurkiem.
- Zamieniam się w słuch, panie Ecoute. - westchnął, spoglądając z klasycznym skupiemiem w oczach.
Właściciel
- Jak pewnie pan wie jesteśmy największą niezależną gazetą w państwie. Oznacza to że wszystkie dochody czerpiemy z reklam i sprzedaży gazet i nie możemy sobie pozwolić na straty jak na przyklad Le Courrier bo nie dostajemy dofinansowania od rządu. - Odetchnął głęboko. - Ostatnio z konta firmy zaczeły znikać pieniądze. Na początku małe sumy, ale potem... - Redaktor wyciągnął z kieszeni kartkę. Byl to wyciąg z konta gazety na kwotę pięciu tysięcy dolarów.
- Rozumiem. Wobec tego, czy podejrzewa pan kogoś? Ile osób ma dostęp do tego konta?
No, zaczyna się coś ciekawego...
Właściciel
- I to jest właśnie najgorsze! Jestem jedyną osobą która ma do konta dostęp, i przez to nie podejrzewam nikogo.O całej sprawie wiedzą tylko dwie osoby, ja i Jacyl Borgov nasz główny księgowy który to sprawę odkrył. Teraz również pan.
- Rozumiem. Podejrzana sprawa. - splótł palce.
Wysuwać podejrzenia przy pierwszej rozmowie to pierwszy krok do skopanej sprawy. Dobrze, że mam pamięć do słów Axela.
- Cóż, proszę mi powiedzieć od jak dawna się to działo.
Właściciel
- Zaczeło się miesiąc temu. Były to bardzo małe sumy, dziesięć dwadzieścia dolców. Brak bardziej poważnej sumy odnotaowaliśmy tydzień temu, trzysta dolców. A potem było gorzej.
- Dlaczego przejął się pan dopiero, gdy chodziło o większe sumy? Poza tym bank powinien wiedzieć, komu odprowadził pańskie pieniądze, prawda?
Właściciel
- Bo o całej aferze dowiedzieliśmy się wczoraj. A co do banku to wszystkie pieniądze były odprowadzane za pomocą czeku podpisanego moim nazwiskiem wystawionego na okaziciela.
- Zna pan kogoś, kto potrafiłby podrobić pański podpis?
Cóż, może być trudno...
Właściciel
- Absolutnie! - Zakrzyknął wyciągając z kieszeni chustkę i przecierając nią spocone czoło.
Erik wyciągnął z szuflady pióro i kartkę.
- Niech się pan podpisze, trzeba sprawdzić, czy mógł to zrobić amator podrabiania, czy konkretna osoba z umiejętnościami.
Właściciel
Chwycił pióro i wysamrował na kartcę swój podpis.
Spojrzał na kartkę ze skupieniem.
Do diaska, Axel był w tym lepszy...
Właściciel
Podpis był stosunkowo prostu, tylko ostatnie dwie litery były szczególnie mocno podkreślone.
- Mhm... co ile czasu pobierano te pieniądze? Poza tym, ma pan ten fałszywy czek?
Właściciel
- Zgodnie z danymi to w każdy wtorek i piątek. I nie, niestety nie mam tego czeku.
- Hmm... powinno się sprawdzić, czy bank ma może którykolwiek z tych czeków. Poza tym, czy w gazecie pojawia się pański podpis?
//Jaki jest dzień?
Właściciel
- Nie, nie ma takiej potrzeby. Tylko imię i nazwisko napisane drukowanymi przy moich własnych artykułach.
//Piątek.
- To zawęża krąg podejrzanych. - mamrotnął pod nosem. - Wobec tego ile osób widuje pański podpis?
Właściciel
- No cóż, każdy komu muszę coś podpisać. Umowy na reklme, umowy o pracę, czeki z wypłatą da pracowników.
- Może być ciężko, ale postaram się panu pomóc, panie Ecoute.