Właściciel
Jeśli miasto jest organizmem to ulice są swoistymi żyłami i tętnicami. Dzielą się one na setki różnych typów, od brudnych uliczek dzielnicy portowej, do zadbanych alei Kapitolu. To dzięki nim pijaczkowie są w stanie trafić do baru, a cenne towary mogą się dostać do portu skąd mogą ruszyć dalej w świat.
Właściciel
Post Startowy
Johnatan właśnie wychodził z baru niedaleko baraków. Ulica była pełna żołnierzy, niektótych nawet rozpoznawał a od czasu do czasu przejeżdzała dorożka. Można by rzec, sielanka! Choć te szmery wydobywające się z włazu do kanałów były nieco podejrzane...
Konto usunięte
Spojrzał na właz
- Ehhh dlaczego mam wrażenie że to się źle skończy ?
Podszedł do włazu i przyłożył niego ucho
Właściciel
Z włazu dobywały się dziwne dźwięki jakby...łódki. Dało się też usłyszeć gorzkie przekleństwa pod adresem niejakiego "Łysego".
Konto usunięte
Zaczął powoli uchylać właz tak żeby mógł mniej więcej zobaczyć co się tam dzieje
Pewno rebelianci, biedne dzieciaki ale im się nie dziwie
Właściciel
Było ciemno jak to w kanałach. Oprócz pasków słońca wydobywających ze studzienek, jedynym źródłem światła była lampa oświetlająca małą barkę i dwie stojące na niej postacie.
Konto usunięte
Wstał na nogi i szybko się rozejrzał za jakimś innym żołnierzem
Właściciel
Akurat kilku przechadzało się ulicami jak to w dzielnicach wojskowych bywa.
Konto usunięte
Nie no to tylko dwóch gości
Odsuwa właz na tyle że mógł tam wejść, co robi , a przed tym gotuje swoją strzelbę
Właściciel
Wejście nie sprawiło ci wiele kłopotu głównie dzięki drabinie w poblizu włazu.
Bulbul Zmiana Lokacji!
Właściciel
Na szczęście chłopak nie był zbyt ciężki i udało ci się sprawnie go wyciągnąć na ulice, a drugi dzieciak wyszedł zaraz za tobą.
Zaraz po waszym wyjściu tajemniczy czarny kształ przepłynął pod ich nogami miażdząc swym cielskiem barkę.
Konto usunięte
- Jasna cholera , zbyt blisko ,stanowczo zbyt blisko
Właściciel
- Mi pan to mówisz? Ja mogłem być w tej barce! - Zakrzyknął cicho Frankly, siedząc na jezdni.
Konto usunięte
- No ale teraz mógłbyś mi powiedzieć co tam do cholery robiłeś, wiesz wielu na moim miejscu by was tam po prostu zostawiło mutantom na pożarcie, więc przy najmniej tyle mi się należy
Właściciel
- Racja... - Odetchnął głęboko i spojrzał na swego kompana. - Jestem Frankly a to Mort, spławiamy towary rzeką, najczęściej która tu niedaleko przechodzi w kanał. Wczoraj przyjechał do nas jakiś łysy gość w kapeluszu i okularach i zapytał czy nie przewieźliśmy by paru towarów na nabrzeże. Miałem co do tego wątpliwości, ale on płacił grubym szmalem.
- Kupiłem więc od sąsiada stary karabin, - dodał Mort. - poczytałem trochę o bestiach z miasta i popłyneliśmy z towarem.
Konto usunięte
- Okej , rozumiem tylko teraz jest pewien problem
Właściciel
- Pójdziemy za to siedzieć? Ale przecież, nic nie udało się dostarczyć, a cały towar gnije właśnie w ściekach! - Zakrzyknał przerażony Mort.
Konto usunięte
-Szlag by to....... słuchajcie gdy byśmy byli gdzie indziej to bym was puścił, problem w tym że jesteśmy w dzielnicy wojskowej,
Właściciel
- Zawsze mogłeś powiedzieć, że zgubiliśmy się w kanałach. Błagam, matka mnie zabije jeśli się dowie. - Powiedził na skraju płaczu.
Konto usunięte
- Okej okej, tylko się połatajcie zanim pójdziecie
Właściciel
- Och dziękuje! - Powiedział Frankly z nieskrywaną ulgą. - Zaraz zabiorę Morta do doktora. Jeśli pan chce może pan wziąść trochę tamtego towaru, chyba nie wszystko zatonęło. - Powiedział wskazując na studzienkę. - My nie chcemy mieć z tym nic wspólnego.
Wstał i biorąc przyjaciela pod ramie udali się w kierunku wyjścia z miasta.
Konto usunięte
- Ech i życie toczy się własnym torem dalej
Idzie w stronę baraku w którym śpi z oddziałem
Właściciel
Cholera jestem zmęczony , ale najpierw muszę się czegoś napić
Wychodzi ze swojego mieszkania i idzie do baru.
Od baru dzieliło cię kilka przecznic. Dookoła kłębili się żołnierze i cywile zajęci własnymi sprawami.
Konto usunięte
Szedł dalej w stronę baru
- Nie mam zamiaru spotkać tej kobiety znowu w moim życiu, dlaczego wszyscy oficerowie, poza Andersem, muszą tacy być, nie dość że po prostu nie przepadam za Armią to jeszcze, muszę się użerać z tymi ćwokami
Właściciel
W końcu trafiłeś do baru w którym zazwyczaj piłeś. - Na twój widok otyły barman zakrzyknął. - O witam sierżanta, to co zwykle?
Konto usunięte
- Ta to co zwykle
Zdjął hełm i maskę
Właściciel
Postawił przed tobą szklankę i nalał do niej szkockiej, tak do połowy .
Konto usunięte
Wziął ją do ręki i natychmiastowo opróżnił
Właściciel
- O, a co ty taki zdenerwowany? - Skomentował barman.
Konto usunięte
- Prawie byłem postrzelony, przez pijaną i napaloną panią oficer, panią oficer której dupsko taszczyłem pod jej dom
Właściciel
- A tak, coś słyszałem. - Zaśmiał się gromko. - I nie skorzystałeś z okazji?
Konto usunięte
- Bez urazy ale czy ciebie aby nie posrało, ona była w stanie kiedy jasno nie myślała, wyobraź sobie co by się ku*wa stało następnego dnia rano, powiem tyle afera by była duża,nie mówiąc już an co by ona wpadła w czasie stosunku
Właściciel
- Ale byś się zabawił! - Zaśmiał się. - A z resztą, myslisz że takie sytuacje się nie zdarzają? Otóż dzieją się na okrągło, tylko nikt o nich nie mówi.
Konto usunięte
- No ale wiesz ktoś w tej armii musi być przyzwoity
Właściciel
- Bierzesz na siebie zbyt dużą odpowiedzialność. - Przychnąl cicho.
Konto usunięte
- Moje życie nie jest twoim interesem, a teraz polewaj
Właściciel
Polał zgodnie z poleceniem i zajął się innymi kilentami.
Konto usunięte
Tym razem pił wolniej , nie po to by się delektować, w końcu jest tylko mieszkańcem klasy średniej, pił to wolno bo tak,
Całe szczęście że ją zgubiłem, no ale jutro muszę poprosić żeby mnie przenieśli,
Właściciel
Szkocka była całkiem dobra, lecz wszystko co dobre kiedyś się kończy.
Właściciel
- Dziesięć dolców. - Rzucił nalewając piwo innemu klientowi.
Konto usunięte
Wyjął z kieszeni pieniądze i zostawił je na blacie a potem wyszedł z baru i ruszył w stronę domu, potrzebował pójść w kimę
Właściciel
Hokus pokus, Persepolis, twoja stara, alkoholizm. Zmiana Lokacji!
Właściciel
Ruszył w kierunku baru mając nadzieję na rozpie**ol.
W pobliskmi barze było spokojnie, tylko kilka osób popijało w spokoju piwo.
Usiadł przy barze.
- Whiskey.
Warknął.
Właściciel
Stary barman bez słowa położył przed tobą szklankę i nalał do niej alkoholu.
Podał mu pieniądze i powoli wypił całą szklankę.
- Je**ne wolne. Po ch*j mi to? Jestem cholernym Zelianinem, nie wiem co to wolne. Ja muszę ku*wa pracować cały czas...
Warknął głośno i poskrobał po strzelbie.
Właściciel
- Cóż znam wielu Zielian. - Stwierdził barman. - Większość nie przegapi okazji by się narąbać lub podupczyć. A ty się jeszcze zdąrzysz nazabijać. - Profilaktycznie uzupełnił ci szklankę.
- Znasz ich, ale tych nie z wiosek, w których szkolą ich do zabijania. Mnie z takiej wyrzucili za zbyt duży "potworyzm". Barbarzyńcy wyrzucili mnie bo się bali. Po za tym ja nie dupczę i nie piję dużo. To nie potrzebne. Jestem zabójcą i ku*wa niedługo rzucam tą robotę, spi***alam jak najdalej od tej pie**olonej cywilizacji.