Przy uśmiechu splunął ci w twarz, twoi ludzie go zabrali . Inni nie chcieli nic mówić .

Ściera ślinę z obrzydzeniem.
- Ech... mówcie moje dzieci.
Mówi ostrzegającym tonem.

Wszyscy oprócz jednej kobiety patrzyli na ciebie hardo, drugi natomiast przełamał się i coś powiedział

- Zabij mnie tym mieczem bo pod tyranem nie mam zamiaru żyć !

- Dobrze.
Zabije go szybkim cięciem.
- Królestwo Niebieskie osądzi czyś Nasz czy wróg.
Robi znak krzyża.
- Nikt się nie podda i nie wróci do swego życia, do rodzin?
Patrzy po nich po czym oczyszcza miecz.

Tylko jeden był bliski przełamania się, reszta patrzyła na ciebie hardo, w końcu czwarty z szeregu stwierdził .

- Mego brata ubiłeś to zróbże ze mną to samo .

- Dobrze moje dziecko.
Szybko i bezboleśnie zabija go mieczem.
- Tego i jego brata pochować normalnie, liczę, że to wyznawcy Pana. A teraz, reszta odpowiadać, inaczej uznam was za heretyków i spalę na stosie.
Mówi teraz zimno i przerażająco, jak przystało na wiekowego wampira.

Została tylko dwójka, jeden z nich w końcu pękł .

- Poddaje się -. powiedział ze łzami w oczach -.

- Dobrze synu, wracaj do rodziny.
Głaszcze go lekko po głowie po czym rozkazuje wypuścić.
- My nie jesteśmy tyranami lecz psami Bożymi.
Mów z powagą.
- A ty się poddajesz?
//To do tej kobiety bo tylko ona została ;-;//

Kobieta stała ze spuszczonymi oczyma, nie mogła się zdobyć na zrobienie niczego . Miała zamiar coś powiedzieć gdy.. obok ciebie pojawiła się Kordiana . Znikąd .

- Coś mnie ominęło ?

- Ta, paliliśmy i tym podobne, mówiłem, nie używaj przy mnie od tak magi. Wiesz, że tego nie lubię.
Kuca przy kobiecie i głaszcze ją.
- Powiedź mi dziecko, poddajesz się woli Pana?

Kobieta spojrzała ci prosto w oczy, po jej twarzy spływały łzy .

- Zabij mnie..

- Jeśli tego pragniesz.
Zabija ją bezboleśnie.
- Ją też pochować.

Ciała zabrano, Kordiana znowu gdzieś zniknęła .

Modli się z resztą Inkwizytorów.

Jeśli chodzi o Inkwizytorów zostałeś tylko ty, twoje wojska nie były aż tak wierzące, zaczęli przygotowywać plac na ewentualny bunt mieszkańców .

Kończy słowami łaciny.
- Dobrze, niedługo przybędą rycerze Zakonu.

Podszedł do ciebie jeden z oficerów twojej piechoty .

- Panie, nastroje w mieście są straszliwie burzliwe, chociaż jeden z naszych musi powiadomić rycerzy o możliwym niebezpieczeństwie .

- Niech tak będzie, dodatkowo, każdy kto z nami sympatuzyje ma wstąpić do armii, oczywiście, jeśli bardzo nie chce albo nie może to wtedy nie. Ważniejszych symptyków nas przyprowadź do mnie.

Kiwnął głową i odszedł, po chwili zobaczyłeś jeźdźca który pędził niczym burza w stronę bramy .

- Zatrzymać go. Ma być żywy.
Zlizuje krew i chowa miecz do pochwy.

Twoi ludzie zatrzymali twojego człowieka według rozkazu przyprowadzając go przed ciebie .