Właściciel
Zdecydowanie, od teraz musisz za każdym razem iść za nosem w wypadku wątpliwości, bowiem trafiłeś na stołówkę, gdzie pożywiała się służba, strażnicy, szlachcic ze świtą, Rivert i najemnicy, a więc wszyscy mieszkańcy posiadłości, którzy zasiedli przy wielu osobnych stołach, gdzie gościły różne polewki, warzywa, owoce, grzyby, chleb, ale przede wszystkim smażona jajecznica z wielką ilością boczku, która była w centrum zainteresowania jedzących.
Mógł się dosiąść do Riverta i spółki? Czy może grzeczniej byłoby zabrać trochę jedzenia? Tak właściwie, to nigdy nie jadł w posiadłości, a najbardziej dostojny posiłek zjadł podczas swoich osiemnastych urodzin u Zielarza.
Właściciel
Ach... Piękne, piękne czasy, które już nie wrócą... Pomyślałbyś wtedy, że będziesz najemnikiem i skrytobójcą takiego formatu oraz uzurpatorem na tron czarnego Słońca?
Tak, zdecydowanie lepiej byłoby przysiąść się do nich już z jedzeniem, żeby nie odchodzić w tym celu od stołu, przy którym miejsc nie brakuje.
Nigdy w życiu, ale po to się żyje, by sięgać po więcej. I tak miał wielkie szczęście, że nie był wieśniakiem, lecz... no właśnie, kim? Odludkiem? Pomocnikiem Zielarza? Chłopcem na posyłki? Myśliwym? A może... nikim?
Zbliżył się do zdołu, z którego chętnie przygarnął na talerz małą porcję jedzenia, a później dołączył do znajomych.
-I jak tam dzionek mija?
Właściciel
Właściwie to gdyby nie bycie chłopcem na posyłki najpewniej nigdy byś tu nie trafił, a przynajmniej nigdy nie dowiedziałbyś się tak wiele o swoim ojcu...
Najemnicy przy stole odpowiedzieli w różny sposób, ale na ogół wyszło to samo, czyli że jakoś leci.
- Kiedy ku*wa idziem się napi**dalać? - zapytał Ork, który jako jedyny oderwał się na dłużej od talerza, żeby zacząć rozmowę z Tobą. - Pie**olca idzie tu dostać, tak tu ku*wa spokojnie jest.
-Już niedługo, w chwili otrzymania odpowiedniego wsparcia.
Właściciel
- A my co, ku*wa, że wsparcia potrzebujemy? Tak ciężko obciąć łeb jemu i jego przydupasom, hę?
-Lepiej skorzystać. I nie chodzi tu tylko o przejęcie władzy, ale również o otworzenie sobie drogi do rozwoju organizacji. W końcu, Gilgasz i Nowe Gilgasz to w miarę podobne miejsca, a nie chcemy, by chętni do dołączenia do nas weszli do miasta, w którym nas nie ma, prawda?
Właściciel
Skutecznie zatrzymałeś jakiekolwiek inne pytania z jego strony, głównie dlatego, że nie miał pojęcia, o czym do niego gadasz. Reszta również nie miała pytań i po skończeniu posiłku zaczęła się powoli rozchodzić.
Sam również dokończył posiłek. Plan na dzisiaj to pierścień, pierścień i pierścień.
Właściciel
Inni raczej planowali odpoczywać lub trenować najemnicze rzemiosło, tak więc raczej nikt nie będzie przeszkadzać w Twoich planach... Co wymyślisz dla pierścienia tym razem?
Ćwiczenia znanych umiejętności.
Właściciel
Nie wniosło to nic nowego do zasobu Twoich mocy, ale przynajmniej utrwaliło wszelkiej maści zaklęcia i inne właściwości pierścienia oraz pozwoliło na zebranie wokół siebie (rzecz jasna, w bezpiecznej odległości) sporej grupki widzów, zarówno służby, jak i żołnierzy z samym Fulko na czele, oraz najemników z Twojej i Riverta bandy.
Na tyle dobrze. Ponownie obrał kamień za cel i popuścił trochę fantazji, by sprawdzić, czy może siłą rozdzielić kamień na dwoje. I tylko kamień.
Właściciel
Widać, że i pierścień próbował, a kamień trząsł się w posadach, ale nie dało to żadnego innego efektu.
//Chcesz, żeby przewinąć o te kilka dni do chwili wyprawy? Rzecz jasna, jeśli do tego czasu masz w planach tylko trening.//
//Tak, możesz. Podsumujesz trening?///
Właściciel
//Pewno.//
Minęło tych kilka dni i wreszcie, o świcie, możecie się zbierać. Ty, Rivert, Wasi najemnicy, dwudziestu żołnierzy szlachcica (i pięćset sztuk złota na łapówki i tym podobne akcje) i aż trzydziestu Łaków pod wodzą Bella... Tak, jest to siła, z którą trzeba się liczyć, zwłaszcza że Magia zdaje się być po Waszej stronie, w końcu masz pierścień, a z jego pomocą możesz wchłaniać wrogie czary. Tak zdobytą energię możesz oddać na zewnątrz, w formie mocniejszego pocisku czy czegoś w tym guście, albo wykorzystać do zasilenia pierścienia. Ponadto masz dostęp do takich zdolności jak telekineza w różnych formach, od przenoszenia obiektów, po wywoływanie na nich szkód, na przykład miażdżenie, lub posyłanie niewidzialnej wiązki kinetycznej, aby ta przewróciła przeciwnika lub coś w tym guście. Na pewno pozwala on na jeszcze więcej, ale nie zdołałeś wydrzeć mu wszystkich sekretów.
- No, więc jaki mamy plan? - zapytał Rivert podczas narady z Tobą, dowódcą żołnierzy szlachcica i Bellem, kilkanaście metrów od gotowych do wymarszu sił.
-Szkieletor się bardzo przyda. Mamy dwie drogi do wyboru: cicha i agresywna. Ta pierwsza jest oczywista, czyli dostajemy się do miasta z użyciem łapówek, a następnie zbliżamy się do pałacu Księcia Czarnego Słońca. Wtedy też nasza armia ze Szkieletorem wywołuje atak na bramę, żeby odciągnąć część sił z pałacu. A my wkraczamy i kierujemy się do Viga, by go zgładzić, podobnie jak jego sojuszników. Druga, agresywna. Ta będzie natychmiastowym atakiem na bramę, a następnie na pałac. Trudna droga, gdyż wszyscy będą przeciwko nam, ale Szkieletor jest antymagiczny. Jednakże, jeżeli Vigo spróbuje uciec...
Właściciel
- Problem jest taki, że dywersja przy bramie nic nie da. - powiedział Rivert z przekonaniem. - Może i straż miejska jest na garnuszku Czarnego Słońca, to jednak Vigo ma małą, prywatną armię, która nigdy nie opuści pałacu, nawet jeśli Kartel przyszedłby z oblężeniem. A jeśli już, to wyszliby razem z szefem.
-Czyli przepędzamy słabszych i udrrzamy na armię Viga.
Właściciel
- Łatwiej powiedzieć, niż zrobić, w środku pełno jest pułapek, ukrytych przejść i komnat... Trzeba byłoby go jakoś wywabić na zewnątrz, wtedy szanse byłoby minimalnie wyrównane.
-Sugerujesz oblężenie i powolne przejmowanie kolejnych etapów?
Właściciel
- Mówię przecież, żeby go wywabić na zewnątrz, wtedy byłby tylko on, jego najemnicy i my, żadnych pułapek, przez które moglibyśmy przegrać walkę, nim ta się zacznie.
Spojrzał się z lekką ironią.
-Dobrze. Ten fragment planu załatwiony.
Właściciel
- Uznajmy już, że jakimś cudem zabijemy jego ochronę i sami przeżyjemy to w jakiejś sensownej liczbie. Co dalej? - spytał, tym razem Bell, choć pewnie i innym kołatało się po głowie to pytanie.
-Pewnie zabawimy się w ostatni bastion. Zostawię wam Szkieletora do obrony, a osobiście postaram się dorwać Vigo. Nie chcę nikogo z was narażać na niebezpieczeństwo w tymże pojedynku.
Właściciel
- Czyli postanowione, że zginie. Co później? Każdy z nas chce coś z tego mieć, pamiętaj.
-Nie dzieli się skóry na niedźwiedziu, ale owszem. Każdy z was zyska. Musimy dopilnować, że nie przeżyją sojusznicy Vigo, a reszta zaakceptuje zmiany.
Właściciel
- I nowym Vigiem zostaniesz Ty? - zapytał, tym razem dla odmiany, dowódca zbrojnych z posiadłości.
-Jeżeli się uda, to na chwilę tak. Później zobacyzmy. Rozumiem, że będzie wam to pasowało wtedy, kiedy wyniesiecie z tego równomierne korzyści.
Właściciel
I tym sposobem wszystko zostało ugadane, a Wy ruszyliście w stronę Nowego Gilgasz.
//Zaraz zacznę, skoro minęły cztery dni w naszym świecie, to na miejscu jesteś już dawno.//