Moderator
"Mości panowie krasnoludowie, honor zwracamy. Prosimy wjeżdżać i życzymy pomyślnego wojowania z, ha tfu, drowami." - powiedział i dał sygnał Elbertowi by otwierał bramę.
Właściciel
Elbert otworzył bramę, a krasnoludy z radości wyjęli butelczynę spirytusu i zaczęli sobie podawać biorąc po łyku, jedynie sam kusznik na czele nie wziął bo akurat dbał o to by nie przywalić w bramę.
Moderator
"Ciekawe rzeczy się muszą w tej polityce dziać, nie?" - Ralph rzekł do Ziętka gdy Bruhninowie przejechali. - "No, ale jak sam nasz miłościwy imperator krasnoludy wynajął to muszą być zacne ludy te krasnoludy. Ja wiedziałem, że z pośród nieludzi krasnale najprawilniejsze, nie to co te elfy czy, o zgrozo, kotołaki."
Właściciel
- A dajcie spokój, kotołaki skaranie boskie, albo choćby wilkołaki... czy inne zwierzoludy... no może oprócz tych lisiczek zza morza, one są akurat urocze, no le tak to zwierzoludzie to skaranie boskie, tak samo parszywe elfy sabotażyści co wyżej srają niż dupy mają...no chyba, ze te zza morza, te są honorowe i nawet ponoć do delfinatu dostarczali sporo broni na idący konflikt, no i krasnoludy, może i wywrotowcy, może i naiwni ideowcy wierzący we wpływ ludu na władze, ale jednak co od czego to całkiem swojscy i godni zaufania. Sporo obecnie można czytać w gazetach, toteż wiem co nieco, tak samo jak to, że nasz imperator nie chce by ludzie ginęli na marne na froncie stąd najemnicy. - Rozgadał sie młody.
Moderator
"To ty w wielkim świecie oczytany widzę. Dobrze. Nam te nasze slumsy jak widać choć jednego inteligenta przyniosły. No, ale jeszcze chyba jeden petencik i nas Elbert zmieni to pogadamy na spokojnie."
Właściciel
Po chwili podjeżdża stereotypowy szlachcic gołota z dzikich pól na południu, ma przy pasie szabelkę, na sobie nieco nadszarpany, poplamiony, lecz nadal dumnie noszony kontusz, a na głowie czapkę z piórkiem, ma przytroczone do konia dwa drobne kuferki.
- Niech matka dominusowska Aurelia błogosławi, jam jest Onufry Atanazy Korzeb, szlachcic, wierny sługa jego imperatorskiej mości i pan na ziemiach Truflinem zwanych, przybywam z drobnym interesem, związanym z leczniczymi właściwościami relikwii kultów imperialnych oraz nabytymi w sanktuariach czy to wodami zdrowotnymi, czy fiolkami krwi leczniczej, czy innymi tego ot boskimi metodami przeciwdziałania kruchości ludzkiego życia. Pozwolenie na handel mam, mogę okazać jeśli trzeba.
Moderator
"Pozwolenie pokażcie, mości panie, temu tu młodemu. A mnie powiedzcie jakich dokładnie kultów relikwiami handlujecie."
Właściciel
-Już podaje dobry panie.
Onufry podał Zientkowi swoje pozwolenie, ten chwile czytał i pokiwał głową, że jest w porządku
- A różne różniste, Dominusa, Aurelii, Sevtra, Fenrisa, Thormunda, Cantopherii, Melissy, Frei, Teimlad i Calipssosa, a czemu pytacie ? Mam też właśnie krew leczniczą z Katedry Blasku Księżyca, bo to tradycyjny, stary dobry sprawdzony sposób na to, iżby leczyć najgorsze choroby w naszych stronach. Czy to jakiś problem dobrodzieju ?
Moderator
"A ta Katedra Blasku Księżyca to jakiego bóstwa, że jakąś krew leczniczą tam mają?" - Spytał Ralph robiąc minę jakby próbował sobie coś przypomnieć.
Właściciel
- A ja nie wiem, ponoć dawniej kapłani-doktorzy ubrani w białe szaty tam chodzili i leczyli chorych tą krwią skapującą w katedrze, może najświętszej panienki skoro białe szaty i leczenie ? Tak by zdrowy rozsądek podpowiadał.
Moderator
"Ale, że krew? Mało jakieś aureliańskie takieś... była kiedyś taka bogini od krwii... ale ona nielegalna i jej nikt nie wyznaje." - rzekł w zadumie Ralph.
Właściciel
- Ja nie wiem, nie znam, nie kojarzę takich rzeczy, ja się dobrem ludzi zajmuje, a nie teologicznymi zatargami kultów dobry człowieku. Z resztą mam zgodę to chyba by nie dali jakbym czym nielegalnym obracał, czyż nie ?
Moderator
"No w sumie racja, zgody by nie dali. Ale pójdźcie z tym, mości panie, do kościółka Aurelii, dobrze radzę. Niech na to Aurelianki rzucą okiem tak dla pewności."
Właściciel
- Spokojnie, zajdę i do nich by sie z tymi sprawy naradzić, ale pierwej musze wjechać dobrodzieju.
Moderator
Ralph nakazał otworzyć bramę Elbertowi.
Właściciel
Elbert otworzył wpuszczając pana Onufrego Atanazego Korzebe, a ten wjechał ze swym dobytkiem pierwej odbierając swoje pozwolenie od Zientka.
Słońce było w zenicie. To chyba koniec zmiany dla ciebie lub Zientka.
Właściciel
Skowronek
Budzisz się na zapleczu aureliańskiej kaplicy w dzielnicy biedoty Gryphonholdu.
Precyzując budzisz się jedynie obwiązana bandażami nasączonymi leczniczymi olejami, leżysz na łóżku szpitalnym na sali z wieloma tego typu łóżkami wypełnionymi mniej lub bardziej chorymi, widzisz kilku weteranów z brakami w kończynach, widzisz młodego chłopaka z rozciętą na ukos twarzą, a także kilku staruszków kaszlących w niebogłosy.
Po sali plączą się trzy aureliańskie siostry piastunki zajmujące się chorymi, ciebie raczej niespecjalnie doglądają. Widzisz, że w drzwiach sali oparty o futrynę stoi człowiek w ciemnych szatach i z chustką na twarzy w kolorze zielonym. Masz wrażenie, że spogląda to na ciebie, to na chłopaka z przeciętą twarzą, to na jedną z sióstr piastunek. Przy bliższym wpatrzeniu weń dostrzegasz, ze mężczyzna ten ma co najmniej jeden sztylet, jedną szpadę i krótki pistolet skałkowy przytroczone do pasa wraz z mieszkiem i jeszcze dwoma woreczkami.
Co robisz ?
Moderator
Na początku rozejrzała się dookoła, a następnie niuchęła te bandaże, którymi jest otoczona. Znając Aurelian to pewnie czysty olej. Od Krwawej damy przynajmniej jakoś się starają i infuzują jakieś zapachy, a to róże a to coś. Ale przede wszystkim, co to za chłopak. Powinna zacząć śpiewać czy coś? Co jak co, ale nie wie, jak inni zareagują. Choć szkoda staruszków i weteranów.. Możnaby osłodzić by im jakoś te chwile życia.
Moderator
Ralph
- To jak, młody? Chcesz na przerwkę czy wolisz jeszcze popracować? Mnie tam wszystko jedno.
Właściciel
Ralph
- Nie, ja moge jeszcze popracować dobry panie. Nie ma co pana tutaj dłużej w tym skwarze trzymać.
Moderator
- "No to ja się tylko piwerka chłodnego napiję, bo ten skwar bezlitosny dzisiaj i będę wam bramę otwierać tak jak Elbert do tej pory." - Rzekł Ralph po czym podszedł do beczułki zimnego lagera i wziął łyka orzeźwiającej substancji.