Moderator
Nie ma przybliżonej lokalizacji, po prostu miejsce pomiędzy innymi.
Właściciel
-Grosza daj wiedzminowi...cholerstwo wpada w ucho - Vaastrad zaczął nucic piosenkę Jaskra
Jechali wzdłuż prostej drogi przecinającej suchy step
Moderator
// wciąż się przeprawiają, miałem pomysł
Yartell palił fajkę, byli w połowie drogi, patrzył na konia, którego zostawił na tamtym brzegu, żeby go nie stresować. W wodzie coś się poruszyło. Wtedy wyskoczył z niej potwór, Yartell nie widział takiego nigdy w życiu ani w księgach, wciągnął jednego konia i przewoźnika. Krążył wokół statku po chwili w dół rzeki popłynęły zwłoki, zabijał dla przyjęmności i wyciągał po kolejnych, Yartell wyjął miecz i odciął mackę stwora, ale to go aby wkurzyło
Właściciel
Vaastradowi oczy zaszły mgłą i padł na deski trzęsąc się w spazmach przerażenia. Parę kropel spadło mu na twarz
Moderator
- Ogarnij się Vaastrad- wrzasnął Yartell paląc igni pokrytej o dziwo morskimi glonami mackę sięgającą po Vaastrada i tnąc kolejną
-wrzuć petardy do wody, może się sku*wiel pokarze!
Właściciel
Z przerażeniem w oczach Vaastrad wykonał polecenie, jednocześnie rzygajac za burtę
Moderator
Z trzęsącego się promu wyleciał wóz, który by wciągnął i konia gdyby nie szybki cios Yartella, żal mu było zwierzęcia, w tej samej chwili Maćka chwyciła Vaastrada i rzuciła go na brzeg Jarugi, na który płynęli, przez co powąźnie uszkodził wóz w tej samej chwili wciągneła jednego kupca w wodę
- Szykujcie kusze! Za chwilę może wyjść
W tej chwili na prom wgramoliła się masa o wielkiej paszczy, przypominająca suma z mackami na plecach i płetwami przeistoczomi coś podobnego do nóg, ale nie pozwalającymi na poruszanie się po lądzie. Yartell uniknął ciosu macki, ale ten sam cios zerwał linę po której był ciągnięty prom.
Właściciel
Vaasttad starał się zapanować nad sobą. Nie mógł wejść do wody, ale Yartell może nie dać sobie samemu rady z tym stworem. Wypił Mewę i czekał na pojawienie się stwora
Moderator
Yartell skoczył zwinnie unikając macek i tnął z półobrotu, bestia się na chwilę cofnęła trzęsąc promem, na pokładzie został tylko on i koń oraz bestia. Wyjął petardę i rzucił bestii w paszczę po czym spróbował ciąć z góry
-Vaastrad, ku*wa wracaj na brzeg prąd cię zniesie i nie wrócisz- krzyknął z trudem utrzymując równowagę
Właściciel
Vaastrad nie posłuchał polecenia. Wykonał znak Aard jaki potrafił i na stwora poleciały drzazgi i belki z rozwalonego wozu
Moderator
Yartell wykorzystał okazję i wbił miecz głęboko w głowę, bestia się zaczęła miotać na wszystkie strony przewracając prom zanim Vaastrad do niego dopłynął. Yartell z koniem i bestią zniknęli pod wodą, jakakolwiek próba szukania ich skończyłaby się śmiercią, a wiedźmin miał ostatnią szansę by zawrócić do brzegu
Właściciel
Zawrócił. Nie mógł ryzykować, a jeden martwy wiedźmin jest lepszy niż dwóch martwych wiedźminów. Przy odrobinie szczęścia Yartell da sobie radę. Oby...
Moderator
- Przykro mi z powodu przyjaciela. - powiedział dowódca karawany- Sigi daj no tu jego konia, to chyba teraz będzie twoje.
W jukach była gorzałka, trochę tytoniu, 500 koron i stary płaszcz z wilczej skóry, a do siodła był przytroczony stalowy miecz i topór
- Miało być 1000 koron na głowę, ale jego zapłatę potraktujmy jako polisę na życie plus 500 koron za to paskudztwo, zgoda?
Właściciel
-Mógł to przeżyć - warknał Vaastrad- Jest wiedzminem. Może tam być. A jeżeli odjedziemy pozostawiamy go samego na śmierć z wychłodzenia i ran. Poczekajmy tu, niech ktoś wyśle jakichś ludzi w łodziach
Moderator
- Nie ma sensu czekać, przy tym nurcie i tak już byłby daleko jakieś dobre 200 stajań- stwierdził gnom- musimy ruszać, ale faktycznie może jeszcze żyć.
Właściciel
Vaastrad ruszył za kupcami nie mówiąc nic więcej. Yartell był skazany na łaskę i niełaskę bogów
Moderator
Po jakimś czasie kupcy dotarli to Tousaint i zapłacili Vaastradowi zgodnie z umową. Na pożegnanie dali mu butelkę wina
Właściciel
Vaastrad usiadł na murku przy jednej z winnic. Słońce grzało mocno więc pociągnął łyka z butelki. Postanowił tu poczekać. Podobno w Touissant stałe są problemy z potworami ze składów pod ziemią
Moderator
Obok niego przejechało dwóch błędnych rycerzy ewidentnie zmierzających do Beuclair, jeden z nich spojrzał na wiedźmina z dwoma końmi, ale nic nie powiedział, może Vaastrad spotka kiedyś swojego nauczyciela jeśli przeżył.
Właściciel
Dalej sziedział i pił. Mógł tutaj poczekać do wieczora, a potem przenocować w jakimś dobrym zajeździe. W ten sposób uda mu się może znaleźć zlecenie. Mógł też sobie pozwolić na suty posiłek. Pieniądze za ochronę karawany i reszta z Wąpierza to całkiem sporo
Moderator
Na końcu ulicy stała tawerna i to całkiem dobra, wiedźmin mógł tam iść. Jakieś dziecko mu się przyglądało z zaciekawieniem. Gdzieś dalej kot pożerał szczura. Słońce powoli zachodziło, zbliżała się noc.
Właściciel
Poszedł do karczmy. Zamówił ciepłą jagniecine i kasze z miodem. Dosiadł się do grupki krasnoludów w kącie karczmy
Moderator
-Gdzie jest ten gówniarz?
-Pojechał się zaciągnąć do błędnych do Tousaint, daleko to, jakieś marzenie chciał spełnić
-Mam po drodze, dziękuję za informacje
Wiedźmin pojechał na nieosiodłanym wierzchowcu w kierunku wskazanym przez krasnoludy
Właściciel
Cała trójka usiadła wieczorem przy ognisku. Ćma kotłowaly się ponad nimi. Rycerz wyjął harmonijkę
Moderator
Wiedźmin zapalił fajkę, ktoś mógł pomyśleć, że robi to za często, ale wiedźmini nie mieliby z tym problemów.
Właściciel
Rycerz dalej grał smutną melodię. W końcu przestał i zapytał
-Walczyliście kiedyś z bezkostem?
Moderator
- Kiedyś widziałem trupa bezkosta. Są one pozostałością po koniunkcji już prawie się nie rozmnażają, ale są groźne. Mimo to wyginą w ciągu 100 lat, może nawet tego dożyję.
Puścił kółko z dymu
Właściciel
-Chyba że Cię zabije - zauważył Vaastrad- Tuż obok lisicy i strzygi to jedyny stwór który nie ma problemu z zabiciem wiedźmina.
Moderator
- Jak zabije mnie to jest wysokie prawdopodobieństwo, że i ciebie, długo jeszcze będzie się gotować ta pieczeń?
Właściciel
-Już już - Rycerz ściągnął jedzenie z różna
Siedzieli w ciszy jedząc
-Taki już los wiedźmina - szepnął Vaastrad
Moderator
Yartell odkroił spory kawał mięsa i zaczął go jeść, patrząc w gwiazdy
Właściciel
Rycerz spojrzał na wiedźmińskie miecze Yartella
-Mogę zobaczyć? - zapytał- To legendarna broń
Moderator
-Jak nie boisz się uroków i kłątw to śmiało- Yartell lekko się uśmiechnął i wziął sobie jeszcze jeden kawał mięsa
Właściciel
Rycerz ominął srebrny miecz nie okazując mu nawet krztyny zainteresowania. Wziął do ręki żelazny miecz, obrażał go w dłoni i przesunął lekko opuszkami palców po końcówce
-Taaak - uśmiechnął się- To się nazywa broń, nie to co ten badziew z Lyrijskiej armii
Moderator
-Srebny cię nie interesuje? Zazwyczaj to jemu przykładają najwięcej uwagi.- Yartell powoli położył rękę na pasie.
Właściciel
Odłożył żelazną broń i powoli z pewnà ostrożnością wysunął z pochwy srebrny miecz. Wywinął z zachwytem drobnego młynka w powietrzu
-Nie param się zabijaniem potworów - odparł- lekki, dobry
Moderator
- Kuty na zamówienie w Mahakamie, miałem stalowy do zestawu, ale straciłem ten drugi mam od niedawna - powiedział wiedźmin
Właściciel
-Pierwszy potwór? - zapytał z ciekawością rycerz- Bazyliszek, kikimora, zeugl?
Moderator
- Wilkołak, straciłem wtedy też oko- powiedział wiedźmin wskazując na bliznę i zaćmione oko-
To nawet nie było zlecenie tylko mnie napadł. A ty walczyłeś kiedyś z potworem?
Właściciel
-Tylko raz - uśmiechnał sie- Razem z druzyną musiałem pozbyć się kikimory z lokalnego bagna. Załatwiliśmy ją ogniem
Moderator
- Ciekawe, a ty Vaastrad, czemu siedzisz cicho?
Właściciel
-A co mam mówić - zasmial się lekko- Jak zabiłem ochydnego Wisielca nad Pontarem bo inaczej by mnie straż graniczna nie przepuściła? Żyję od nekkera do trupojada, zarabiam grosze i piję tanią wódkę
Moderator
- No późno się robi, dobranoc- wiedźmin jeszcze przejrzał swoje rzeczy, po czym poszedł spać
Właściciel
Vaastrad nie spał. Pilnował ich małego obozu. Około północy coś wrzeszczalo w pobliskim lesie, ale po za tym spokój
Moderator
Yartell rano wstał i poszedł do strumienia opłukać twarz do pobliskiego strumienia. Potem wrócił i napił się gorzałki z manierki.
- Nie spałeś?
Właściciel
-Czy wyglądam jakbym spał - Vaastrad pokazał na czarne wzory pod oczami
Rycerz, imieniem Waslav podszedł do koni i zaczął je przygotowywać
-Na walkę z bezkostem powinieneś być w pełni sił
Moderator
- Przynajmniej ty bo jak mi się zacznie ból w miednicy to mogę paść trupem bez pomocy
Yartell spróbował poczęstować swoich towarzyszy wódką i wyciągał fajkę.
- Pora ruszać
Właściciel
Waslav ruszył do przodu i oznajmił jadącym za nim wiedźminom
-5 dni drogi do Lyrijskiej granicy
Moderator
Wiedźmin jak zwykle puszczał kółka z dymu.
- Tytoń mi się powoli kończy, będzie jakiś targ po drodze?
Poprawił miecz na plecach i drugi przy koniu
Właściciel
-Hmmm - zamyslil się Waslav- ns granicy jest miasteczko Orkiszowo