Moderator
- No nic musi mi starczyć to co mam. Jak sytuacja w Lyrii?
Właściciel
-Po za Bezkostem to wciąż nie za dobrze. Królowa wariuje. Niektórzy osadzają ją o czary i związek z bezkostem - powiedział rycerz - Zabicie go pokaźe że to nie królowa stoi za tym wszystkim i jej przeciwnicy stracą władzę
Moderator
- Szykuje się jakiś bunt?
Właściciel
-Rivowie sà drażliwi. Boją się że potwór ich zje, a królową o czary podejrzewają od dawna - splunął spod hełmu- jak to wieśniacy. Paru Lyrijskich hrabiów z chęcią sadzałoby tyłki na tronie, ale dopóki nie było potwora nie mieli "dowodów". Teraz podburzają Rivów, a nawet konstruja własną armię. Zaje*iecie potwora i udowodnicie, że to bujdy
Moderator
- Od jak dawna owy beskost zabija?
Właściciel
-Od roku. Najpierw grasował na bagnach i zjadła rybaków, więc wzięliśmy go za utopce. Teraz zabił już grubo ponad tysiąc chłopa
Moderator
- Sporo, ile z nich to osoby, które próbowały go zabić?
Właściciel
- Z połową. Magowie, najemnicy,wojsko no i wasz kolega wiedźmin
Moderator
- On nie zabija, bo potrzebuje. Wampiry piją krew dlatego, że to dla nich jak alkohol. Przynajmniej dla wampirów wyższych, one sobie imprezują na ludzkiej krwii
Właściciel
-To dla niego podstawowy pokarm - wtrącił się Vaastrad- Jeden z jego przydomków to "Ten który bulgocze opity krwią"
hellgrind
// a skąd on to wie? Geralt dowiedział się chyba dopiero od Regisa.
Właściciel
//wielu starszych wiedźminów mogło mieć taką wiedzę. Chociażby Eskel odkrył to po zabiciu wampira Graddena
hellgrind
//W sumie racja, nie pomyślałem.
Moderator
- Możliwe i tak wkrótce wymrą, a my albo im pomożemy albo one pomogą wiedźminom. To będzie ciekawy wyścig.
Właściciel
-Mag mówił że ostatni był widziany 100 lat temu - powiedział rycerz- To naprawdę rzadki sku*wiel
Moderator
//sorry
- 100 lat? Oj długo się sku*wiel ukrywał.- wiedźmin chciał nabić fajkę od nowa, ale przypomniało mu się o ograniczonych zasobach tytoniu, zamiast tego wziął łyka wódki z manierki- Czy ten mag też próbował go zabić?
Właściciel
-Został w zamku i podobno studiuje tego stwora. Nie ruzył z nim walczyć
Moderator
- Typowe dla większości czarodziei. Twierdzą, że magia to ich własność i że dzięki niej mogą rządzić
Właściciel
Vaastrad uśmiechnął się lekko
Kolejne noce minęły im spokojnie, gdy dotarli pod Orkiszowo
Moderator
- Pójdę poszukać tytoniu, za chwilę wrócę- powiedział Yartell i nabijał fajkę ostatnią dawką tytoniu po czym podpalił go znakiem
Właściciel
Vaastrad został z Waslavem. Po chwili siedzenia zagadal
-Królowa ci ufa, co nie?
//przenosimy się na nowy temat Orkiszowo
Waldemir jechał na złamanie karku do Baan Aard. Jajo się co chwilę ruszało a on nie wiedział nawet co jest w środku. Liczył na pomoc czarodziejów.
Właściciel
Zauważył dwóch ludzi przy drodze. Zauważyli miecz na jego plecach i krzyczeli aby zatrzymał się
Waldemir nie miał najmniejszej ochoty stawać, lecz przystanął na moment bo przejechanie obok mogłoby przynieść jeszcze więcej kłopotów
Właściciel
Wieśniacy wykonali jakieś gesty dziękczynne do swoich bogów. Jeden z nich skończył i rzekł zę łzami w oczach
-Panie wiedźmin - wpatrywał się z zachwytem w medalion na szyi Waldemira- Pan nam z niebios spadł, Panie wiedźmin. Bo widzi Pan panie wiedźmin, my każdą sumę i kaźde dziecko oddamy, Panie wiedźmin. Tu już nawet nie o nas chodzi, ale o ochronę dla całej ludzkości, Panie Wiedźmin. Bo to jest wasza robota, prawda Panie wiedźmin?
- Uspokój się i mów o co chodzi- Rzekł zdenerwowany Waldemir - Na zlecenia nie mam czasu
Właściciel
-Panie wiedźmin błagamy - wieśniak zaplakal- Ja jestem Janko, a ten tam - wskazał na towarzysza- to niemy gacek. Myśmy ludzie prości z wioseczki Żurawska Kępa co to nad Pontarem leżała. Normalne życie wiedliśmy, aż do wisienki z Czarnymi, a potem jeszcze jak Foltesta zabito. Wszystko się sypać zaczęło to i się całą kupą przemieściliśmy, jeno guślarz Westek sostał na miejscu że niby "zgubę tyko znajdziem", ku*wi dziadku miał rację. Po rokach dwóch znaleźliśmy piękne miejsce na nową osadę. Nazywali to Gierszowym Bagnem, u podnórza gór Sinych. Mówili lokalsi "bagnisko nawiedzone, nie ruszajcie go". No a my, twardzi ludzie żeśmy ruszyli hehe. No i ku*wa mać, trzy lata słodko było. Z rybactwa żyliśmy i dobrze nam było, aż tu nagle
Niemy Gacek i Janko spojrzeli po sobie ze strachem. Janko kontynuował
-Zagryzionego rybaka żeśmy znaleźli. Sołtys uradził że to przeno sum duży był i siem martwić nie ma czym. A my się martwili i słusznie zresztą. Halo wiedźminie, słuchacie? Potem gorzej było. Coś Rylo na bagnach. Utopce pod murami widziano. Ostrokół załorzyliśmy i gówno. Baby wodne właziły do wioski, a i ardzawień pożarł wielu rybaków. Panie wiedźmin, my nie możemy uciec z tego miejsca, nie z dobytkiem. To klątwa jest. Wiemc posłaliśmy naszych na zwiad w głąb bagna żeby zbadać sprawę i zdjąć urok. On nam pozwolił, chciał źebyśmy go zobaczyli. Bo pośrodku bagien było uroczysko - głos mu się załamywał - A tam krąg z ludzkich kości i czaszek łosi. A w kręgu płaski kamień wśród pożółkłej trawy, a spod kamienia wyszedł do nas on - przełknął Slinę- Żywiołak
//ale zajebiście się zapowiada
hellgrind
//macie tam jakieś młotki? Bo z mieczem na to raczej nie pójdziecie.
-Żywiołak powiadacie? Jak wyglądał?
Właściciel
-Jako człek zwykły - odparł wieśniak- Jeno cały rosą pokryty z oczami świecącymi jak gwiazdy. Wypelzł spod kamienia jako mgła i powoli ludzkie kształty przybierał
Waldemir zastanowił się chwilę. Opis wieśniaka nie pasował mu do znanych żywiołaków. Z drugiej strony jest już niedaleko Baan Aard, anomalia z udziałem potworów w tym rejonie mogła być dziełem czarodziejów.... Poza tym wiedźmin nie wzgardził by jakimś rynsztunkiem.
- A więc prowadźcie do starosty, panie Janko. W końcu takiż mój fach, potwory zabijać i uroki złe odczyniać.
Właściciel
Wieśniacy wykonali gesty dziękczynne do bogów po raz kolejny i dali wiedźminowi znak aby poszedł za nimi
-Jeno konia w najbliższym zajeździe sostawcie. Bagna to nie miejsce dla niego
- Zrobię jak radzicie. - odpowiedział Waldemir i pociągnął konia za nimi
Właściciel
// nie mam specjalnie pomysłu na jakieś przygody po drodze. Więc po prostu przenosimy się na Żurawską Kępę
Moderator
Troll opuścił Wyzimę i skierował się gdzie go szlak poniesie, trochę dziwny jest widok trolla idącego dosłownie środkiem szlaku.
Właściciel
Nieliczni ludzie odsuwali się od niego. Ktoś nawet się przeżegnał
Moderator
Troll skinął głową, ale szedł dalej nucąc sobie jedną z ballad mistrza Jaskra, a przynajmniej tak myślał. Po chwili zachciało mu się pić więc skręcił do lasu znaleść jakiś strumień.
Właściciel
W lesie stukał dzięcioł, ale strumienia nigdzie nie było widać. Gęste papricie zasłaniały widoczność
Moderator
Troll wyjął miecz, który dostał od kowala i zaczął ścinać przeszkadzające paprocie
Właściciel
Usłyszał szum. Zapewne strumyku. Słyszał też jakieś głosy
Moderator
Troll skierował się w kierunku dźwięku i się rozejrzał
Właściciel
-Nesheve y shedde! -krzyknął ktoś w starszej mowie
Oczom trolla ukazało się komando elfów pojących swoje konie przy strumyku
Moderator
- Przyjaciel, o ile i wy przyjaciele? Jesteście?
Troll nie znał starszej mowy, wychował się wśród ludzi, a czarodziej go jej nie uczył