- Czyli to on?! - wykrzyknęła podekscytowana. - Wow!
Właściciel
Miranda
Smok cicho się zaśmiał.
- nie podniecaj się tak bo... Ray, nie wyrażaj się tak! - Ray ziewnął i położył głowę tuż obok twoich kolan. Siłą rzeczy łóżko ugięło się pod jego ciężarem i przewróciłaś się na niego.
Podniosła kubek w górę.
- Hej. Uważaj trochę z tym kalfasem. - zaśmiała się, siadając prosto i popijając czekoladę. - To przez ten projekt jest smokiem?
Właściciel
Miranda
4SYST3M wystraszył się i zaczął tłumaczyć jak seria z karabinu.
- co? Ja?! Nie!? Skądże znowu ja niemamzniminicwspólne- nagle na ekranie wyskoczył bluescreen. Smok jęknął niezadowolony. - to naturalne - powiedziała w zwolnionym tempie. Na ekranie pojawił się napis. "Tryb awaryjny. Narrator włączony" zamiast uroczego głosiku odezwał się stereotypowy narrator którego można usłyszeć w meksykańskich serialach.
- Nie jestem wynikiem eksperymentu. Sprawa jest nieco bardziej skomplikowana i wymagałaby zajrzenia do mojego rodzinnego drzewa genealogicznego. Asystent zaraz go przyniesie, tylko daj mu chwilkę, dostał zadyszki.
- Ok... - trochę było jej przykro, bo to przez nią wyskoczył błąd w 4SYST3M'ie. W ciszy popijała swoją czekoladę.
Właściciel
Miranda
4SYST3M powoli wyjechał z pokoju. Smok zaczął cicho mruczeć. Dziwne uczucie. Siedzieć w jednym pokoju żywym miotaczem ognia który zachowuje jak typowe zwierzątko domowe.
Było jej trochę niezręcznie, więc siedziała cicho. Chyba poraz pierwszy w życiu.
Właściciel
Miranda
Minęło kilka minut. 4SYST3M'u wciąż nie widać a smok bez przerwy patrzy na ciebie maślanymi oczami. W dodatku skończyła ci się czekolada.
Wstała.
- To ja... Pójdę po więcej czekolady. - i wróciła do kuchni.
Właściciel
Miranda
W kuchni 4SYST3M gapił się na ścianę a lodówka, która jak się okazało też potrafiła mówić, nawijała jak szalona.
- no i ja na to "że niby smokiem?" A on na to "no ba, jest takich z pięć!" No to ja mu na to "ale że na świecie?" O, cześć nieznajoma dziewczyno... Na czym to ja... No i on na to "nie no, pięć to jest smoków, ale on jest pół!" No i... Czekaj, co ta dziewczyna tu robi?
- Cześć. - przywitała się i pomachała, uśmiechając się. - Porwali mnie. Żeby nie iść na eksperymenty.
Właściciel
Miranda
- a przyszłaś do kuchni bo?
- Bo chciałam coś do picia. - odstawiła pusty kubek do zlewu.
Właściciel
Miranda
- niewolnik ma aktualnie jakiś kryzys tożsamości, a ja jestem lodówką. Poradzisz sobie? To nie będzie łatwe zadanie, sama nalać sobie napój.
- Nie musisz być taka "oziębła". - zaakcentowała ostatnie słowo, trochę się śmiejąc. - Już mi się odechciało. Spotkamy się potem. - wyszła z kuchni i wróciła do miejsca, gdzie leżał smok. Wejrzała do środka.
Właściciel
Miranda
W pokoju był już Ray.
- hej. Możemy o tym zapomnieć? Proszę?
Właściciel
Miranda
- czasami zachowuje się jak dziecko, nie zwróciłem uwagi na to jak niezręcznie się czułaś - odparł. - po prostu udawajmy, że to nie miało miejsca.
- No dobrze... A o co chodzi z tym zmienianiem się w smoka? Czy to wynik tego projektu, przez który mnie porwałeś?
Właściciel
Miranda
Ray westchnął.
- to nie ma związku z tym projektem. Ponieważ... Ja nie jestem do końca człowiekiem. To dość skomplikowane. Moi rodzice byli... No wiesz - zaczął wymachiwać rękami, chyba próbując coś ci zaprezentować. - no nie?
- Aha. Czyli twoja matka przeleciała smoka, czy na odwrót i wypadłeś ze smoczycy? Czy może oboje byli smokami, ale zmiennokształtnymi? Tylko że wtedy zmiany miałbyś opanowane do perfekcji...
Właściciel
Miranda
- właśnie w tym rzecz. Moja matka spotkała smoka. Poznali się. Polubili. Może nawet za bardzo. I efektem tego jestem ja czyli jedna wielka pomyłka wszechświata. Nie sądzili, że to możliwe. Nie spodziewali się, że z jajka wykluje się człowiek. Bardziej niż tego, że ich berbeć umiał na zawołanie zmieniać formy to już chyba oczekiwali hiszpańskiej inkwizycji. Byłem swego rodzaju nietypowym eksperymentem dwójki rodziców którzy nie wiedzieli co stworzyli. Byłem kochany, ale również problematyczny. Ojciec chciał abym był dobrym smokiem, zabierał mnie na wulkany, uczył jak polować. Z kolei mama tłumaczyła mi zasady mechaniki kwantowej i zabierała na wycieczki do laboratorium. Miałem swego rodzaju podwójne życie. I co do jajka... Bardzo podobne do porodu, nie chcesz sobie tego wyobrażać.
- To racja, nie chcę. Więc... Co teraz? Znaczy się, porwałeś mnie przez ludźmi od eksperymentów. No ale jak długo będziesz mnie tu trzymał? Nie żebym narzekała, chcę po prostu wiedzieć.
Właściciel
Miranda
- zobaczmy kiedy sobie odpuszczą - twój kapelusz zachichotał. - za sześć tysięcy lat? - zapytał.
- pewnie tak - odparł Ray. - tyle powinni wystarczyć.
- Sześć tysięcy? Przecież ja tyle nie przeżyje. Po osiemdziesięciu dadzą sobie spokój. Przecież za truchłem nie będą biegać. - zaśmiała się.
Właściciel
Miranda
Raymond spojrzał na ciebie przez chwilę ze zdziwieniem po czym wraz z Cylindrem wybuchli głośnym śmiechem.
- o ludzie, ona serio myśli, że?
- tak, dokładnie. Heheh... Wybacz. - poklepał cię po ramieniu. - chyba nie sądziłaś, że faktycznie tyle przeczekamy? Skorzystamy z wehikułu czasu!
- Chwila, co? Wehikuł czasu? Coś takiego nie istnieje.
Właściciel
Miranda
- a kto ci to powiedział? - zapytał złośliwie.
Właściciel
Miranda
- a więc najwyższy czas nauczyć cię, że jest inaczej. Proszę za mną - Ray poszedł w kierunku drzwi nad którymi widniał zielony napis "Exit"
//Niedługo przenoszę Afterworld 2 na Discorda. W razie czego wyślę link
Trochę niepewnie poszła za nim.
//Ray, wyślij jej ten link