[Gra]Edgewater[Chicago]

Avatar Angel_Kubixarius
Właściciel
Dostępna lokacja startowa
Nadmorska dzielnica Chicago stojąca nierządem, przemytem i degradacją społeczną, zderza się tu rzeczywistość wiecznie dzikich sił przyrody z nowoczesnymi slumsami i realiami życia w biedzie. Edgewater szczyci się dużą tolerancją, niskim współczynnikiem interwencji policji, a także walczącym o powrót do dwudziestowiecznych i starszych wartości kultem panteistycznym, którego działaczami często bywają nadludzie posiadający moc do użytkowania naturalnych żywiołów przeciw nowoczesnym siłom gangsterskich organizacji przemytniczych. Przemytnicy choć nie należą do żadnej familii mają swoją autonomię i zyski, a także oddzielną organizację wewnątrz gangów, są jednak przeważnie współpracownikami dużych Familii co daje im źródło utrzymania. Co ciekawe jednak to nie familie, a właśnie gangi przemytnicze są uzbrojone w najnowszy, najlepszy sprzęt militarny, toteż ich działania są wysoce niebezpieczne. A więc w skrócie Edgewater to slamsy, gangi i kulty. A wszystko to okraszone nadludźmi i ich mocami.

Avatar Angel_Kubixarius
Właściciel
Taras, Franek i Mirjana w końcu po kilku godzinach rejsu dopłynęli do wybrzeży upragnionej wolności - Stanów Zjednoczonych - pomyśleć, że jakimś cudem udało im się zebrać na ową podróż w warunkach Nowych Bałkan jest wysoce nieprawdopodobne, wszak w ich wieku musieli albo być genialni i zapracować albo tak jak zrobili to oni zdobyć pieniądze w sposób nielegalny. Grunt jednak, że w końcu dobili do brzegu, koniec z klaustrofobicznymi kajutami, koniec z poczuciem uwięzienia na pływającej kupie złomu, koniec jakichkolwiek ograniczeń waszej dzikiej, nastoletniej fantazji. Teraz to wy będziecie kowalami swego losu i od was będzie zależało co zrobicie z wolnością, którą zyskaliście.

Znajdujecie się w dzielnicy portowej Edgewater, gdzie rzadko przybijają statki pasażerskie, zanim zeszliście z pokładu na ląd przeszliście klasyczną proceduję sprawdzenia waszego mienia oraz drobne formalności związane z planowanym pobytem w Stanach. Na szczęście żadem policjant nie robił problemów mimo waszego dość podejrzanego wyglądu. Tak też zeszliście na ląd i otworzyła się przed wami przestrzeń ulicy portiwej ciągnąca się wzdłóż całego Edgewater, drobne łodzie prawdoppdobnie rybackie szykujące się do wypłynięcia, wielkie magazyny na wszelkie towary, stocznia z jednej strony portu oraz oczywiście domy mieszkalne.

Co rzucało się w oczy, oprócz normalnie ubranych marynarzy, a także nieco gorzej ubranych pracowników fizycznych pracujących w magazynach raz po raz ulicą szedł jakiś odziany w długi czarny płaszcz snob w cylindrze i z fajką w ustach, z faktu że krzyczał na magazynierów łatwo wywnioskować, że musiał być lokalną szychą. Oprócz niego zdarzali się nieco bardziej eleganccy mieszkańcy często podpierający ściany budynków, obserwujący jak radzi sobie ów 'szef' i palących papierosy w spokoju; były również skąpo ubrane ladacznice, które próbowały tych gentlemanów skusić swoim ciałem do oddania im pieniędzy niezbędnych do przeżycia w Edgewater. Trzeba przyznać, że dzielnica ta była brudna i śmierdziała, śmierdziała rybami, moczem i zgnilizną, tak mocno że nawet smród Franka został całkiem bez echa wokół. Pytanie więc brzmi - co robicie ?

Avatar Saskia421
Mirjana wreszcie stanęła na suchym ludzie, rozglądając się po porcie. - Ej, Franek, tu śmierdzi bardziej niż od ciebie, jakiś ku*wa cud. - Nie czekając na odpowiedź żadnego z kolegów, Mirjana wyciągnęła papierosa i zapaliła. Jej uwagę przykuł jakiś wariat wyglądający jakby wyrwał się ze schyłku XIX wieku. - Patrzcie jaka pokraka, ten w płaszczu. - Mirjana pokazała w stronę "szefa". - Jakaś ku*wa burżuazja. - splunęła na ziemię. - Idziemy stąd, zanim nas jeszcze dalej w czasie rzuci. - Odwróciła się do swoich towarzyszy, czekając.

Avatar Kormormoran
-Do tego właśnie ku*wa prowadzi nieokiełznany kapitalizm.- Skwitował Taras, zapalając własnego papierosa. - Masz rację, idźmy gdzie indziej, zanim wezmę się za konflikt klasowy. Trzeba znaleźć jakiś klub i ogarnąć plan działania. - Taras rozejrzał się dookoła z wyrazem pogardy skierowanej ogólnie do świata a szczególnie do anachronicznego snoba. Tak naprawdę okolica podobała mu się. Przypominała fragmenty Neo-Sarajewa gdzie czasami odwiedzał rodzinę. Poza tym stukrotnie wolał autentyczną, szczerą biedę tego miejsca od obrzydliwych, zakłamanych willi superbogaczy zbudowane na nieszczęściu uciskanych przez system o których wiedział że istnieją gdzie indziej w Chicago.

Avatar Saskia421
- Dobra, tylko czekamy aż Franek się wytoczy ze statku. - Mirjana usiadła i spojrzała w stronę Jeziora Michigan. - Ty, jak ten się statek tu dostał?

Avatar Kormormoran
-Też się zastanawiam. Nie mogliśmy polecieć suborbitalnym jak normalni ludzie?- Taras spokojnie dopala papierosa oparty plecami o ścianę.

Avatar PieknaDziewoja
Franek zszedł na ląd za swymi towarzyszami, jednak nie wydawał się skupiać zbyt dużej uwagi na ich rozmowie. W rękach trzymał swój plecak, który był aktualnie otwarty i sprawdzał, jak aktualnie czują się Barnaba i Basia. Podróż statkiem była dla Franka wymagająca, gdyż stale martwił się o to, by jego kochani szczurzy przyjaciele nie zgubili się, gdyż skończyłoby się to pewnie ich śmiercią ze strony marynarzy. Po ocenieniu stanu Barbary i Barnaby, zwrócił swą uwagę ku swym mniej sympatycznym towarzydzom podróży.
-Jestem głodny. Weźcie poszukajcie jakieś miejsce z dobrym żarłem czy co - podkreślił swe słowa sięgając po tarty ser z kieszeni i wkładając całą jego garść do ust.

Avatar Saskia421
- Ku*wa, obrzydliwy jesteś z tym serem. Ale w sumie powinniśmy coś znaleźć. Co oni robią w tym Chicago. Pierogi? - Mirjana wstała i spojrzała się na Tarasa, jakby on to miał wiedzieć.

Avatar PieknaDziewoja
-Ku*wa, ale bym sobie teraz oje**ł takiego pieroga. Najlepiej z kapustką i grzybami, tak jak tata gotował - powiedział napychając usta kolejną, nieco mniejszą garścią sera. Zapasy były ograniczone i nie chciał zjeść wszystkiego od razu.

Avatar Kormormoran
-Dobra szukamy pierogarni. Jak nie mają pierogów może być kebab. Przy okazji dowiemy się kto jest największym koksem w tej okolicy. - Wziął ostatniego, długiego macha ze swojego papierosa i zdeptał peta butem. - Żebyśmy mogli mu wpie**olić.

Avatar Saskia421
- Słuchajcie, to plan jest taki. - Mirjana zaczęła mówić jakby Taras się nie odezwał. - Szukamy czegoś to żarcia a potem idziemy wpie**olić jakiemuś burakowi. - wrzuciła swojego papierosa do wody, obwiesiła Franka swoją torbą i poszła przed siebie.

Avatar Kormormoran
Taras tylko bez przekonania pokazał jej wała, jest mniej więcej przyzwyczajony do jej zachowania.

Avatar PieknaDziewoja
-Przestań wykorzystywać mnie jako tragarza ty je**na szmato - powiedział Franek, ale nie odrzucił torby Mirjany, gdyż nieraz został już przez nią pobity i wolałby nie doświadczyć tego ponownie. Założył ostrożnie swój plecak, po czym przewiesił otrzymaną torbę przez ramię. Ruszył za swą "przyjaciółką" rozglądając się po okolicy.

Avatar Saskia421
- Na tragarza się nadajesz, grubasie... Czekajcie, mam pomysł. - Stanęła i spojrzała w stronę "szefa". - Franek weź mi szczura daj.

Avatar PieknaDziewoja
Za nic w świecie nie miał planu podawać jej Barbary ani Barnaby, dlatego użył swej mocy, by wykryć, czy w pobliżu znajduje się jakikolwiek inny szczur.
-Po ch*j ci ten szczur? - spytał zatrzymując się niedaleko niej.

Avatar Saskia421
- Rzucę szczurem w tego ważniaka o tam, nawet się nie spostrzeże. - uśmiechnęła się, co jest oznaką tego że naprawdę chce to zrobić. - Dawaj szczura. - powiedziała władczo i straciła uśmiech.

Avatar Angel_Kubixarius
Właściciel
Rzuć Kostką mocy zobaczymy czy znajdziesz jakieś szczurki w okolicy. Im lepiej wyrzucisz, tym więcej szczurków znajdziesz.
A Basia i Barnaba mają się o dziwo dobrze, choć są nieco przestraszone.

Avatar PieknaDziewoja
Rzuciłem moimi dwoma kostkami i wyrzuciłem 6 (4+2).

Avatar Angel_Kubixarius
Właściciel
są trzy obce szczury, które czujesz - dwa przy magazynie, jeden w ściekach.

Avatar PieknaDziewoja
Postanowił przejąć kontrolę nad szczurami przy magazynie, gdyż doprowadzenie ich do Mirjany uznał za prostsze, od wyciągania szczura ze ścieków. W celu jak najdokładniejszej oceny sytuacji, nie tylko spojrzał w kierunku magazynu, ale użył w tym samym czasie swej mocy, by użyć oczu swych szczurów do rozejrzenia się. Dopiero po dokładnym zaplanowaniu drogi, wydał swym podwładnym rozkaz wyruszenia do Mirjany. Każdemu kazał jednak obrać inną drogę, gdyż doszedł do wniosku, że przyciągną wtedy mniej uwagi.

Avatar Saskia421
Zakładając że MG nie chce tutaj dodatkowej kwestii wprowadzić, Mirjana bierze jednego szczurów i bierze zamach, wydłużając swój wektor w czasie zamachu, by szczur dostał odpowiednio szybkie przyśpieszenie.

A, pozwoliłam sobie rzucić kostką, bo zakładam że będzie potrzebna kostka mocy:
3+4 (7)

Avatar Angel_Kubixarius
Właściciel
7/20 to tak powiem no wektor wydłużony, jest ale dużo to nie zrobiło. Szef oberwał po prostu szczurem, który aż go nieco odechnął, tak iż wypadła mu fajka z ust, acz sam szczur zdechł na skutek wstrząsu mózgu po uderzeniu w cel.
Frank mógł doświadczyć strasznej śmierci szczura z perspektywy jego oczu, to był bardzo makabryczne, co zaś jeżeli chodzi o drugiego przeszedł zupełnie oboczną drogą do ciebie, lecz zbyt bał się Mirjany po tym co widział by iść do niej.

Szef zaś po tym czynie odwrócił się w kierunku, z którego nadleciał szczur i widząc was ze szczurami przy sobie rzucił jakimś rozkazem do swoich pracowników i wskazał na was.
Po chwili jeden z 'gentlemanów' podpuerających magazyn plecami strzelił w Mirjanę nieznanym wam promieniem. Nie otrzymała nawet jamniejszych obrażeń, lecz czuła, że coś było nie tak... czuła swoisty zastój mocy.

Ah i sam wektorowy rzut szczurem kosztował 5 pm, a owładnięcie tymi dwoma łącznie 10 pm.

Avatar Saskia421
- Ku*wa, ch*je! - Mirjana odwróciła się - Mam 16 lat, zgłoszę was na policję za napastowanie!

Avatar Angel_Kubixarius
Właściciel
Po chwili zobaczyliście, jak w waszą stronę biegnie spora grupa kilkunastu pracowników fizycznych wyraźnie wnerwionych całą akcją ze szczurem. Chyba niezbyt ich obchodziła twoja groźba o policji.

Avatar Saskia421
- Dobra, chłopaki, nie wiem jak nas zauważyli, ale plan B. - Mirjana wzięła swoją torbę od Franka. - Spi***alamy! - I Mirjana zaczęła biec.

Avatar PieknaDziewoja
Franek wzdrygnął się doświadczając śmierci szczura. I tak było lepiej niż kiedyś, bo po pierwszym pojawieniu się mocy śmierć szczura mogła unieruchomić go na długie minuty. I o ile teraz było już nieco lepiej, doświadczanie śmierci w taki sposób wciąż było dość szokujące. Na wszelki wypadek przestał patrzeć przez oczy drugiego szczura, ale zostawił go jako podwładnego. Doszedł do siebie na czas, by zobaczyć, jak w Mirjanę uderza promień. Po chwili ujrzał też zbliżających się pracowników.
-Mieliśmy spuścić wpie**ol jakiemuś ważniakowi, a nie dać się rozje**ć w porcie idiotko - powiedział ruszając za Mirjaną tak szybko, jak tylko mógł z swoimi 130 kilogramami masy. Rozkazał opanowanemu szczurowi, by biegł za nimi.

Avatar Angel_Kubixarius
Właściciel
Poproszę po teście na szybkość ( k100)

Avatar Kormormoran
-I jak zwykle jesteśmy w ciemnej dupie przez Mirjanę.- Syknął Taras biegnąc razem z nimi, choć zapewne przez niezawiązane glany zostając nieco z tyłu (87 na rzucie). -Choć w zasadzie równie dobrze można to uznać za winę tych zdrajców klasowych. - dodał kontemplacyjnie, szykując się do wykorzystania swojej mocy. Jeżeli robotnicy zbytnio się zbliżą Taras postara się w biegu za pomocą osteomancji zablokować ich stawy w kostkach i kolanach żeby się popotykali, a najlepiej poprzewracali na siebie nawzajem.

Avatar Angel_Kubixarius
Właściciel
Wbrew pozorom najszybciej biegł Frank. Nieco zs nim Mirjana, ledwo, ale dawała radę uciec zbirom 'szefa', no i na końcu został Taras, który został pochwycony i obecnie ma szansę jedynie spróbować się wyratować z tej sytuacji.

Avatar Kormormoran
Schwytany i porzucony przez przyjaciół (los każdego partyzanta) Taras nie miał innej możliwości jak użyć swojego nadnaturalnego atutu. Zadziałał swoją mocą na skronie łapiących go robotników wpychając je w głąb czaszki na tyle mocno żeby wywołać ból podobny do mocnej migreny, ale nie na tyle żeby wywołać trwałe obrażenia mózgu (prawdopodobnie). Jednocześnie nadepnął jednemu z nich glanem na stopę i wykorzystując szok bólu próbował wyrwać się z uchwytu. -Ch** wam wszystkim w dupę - mruczał przy tym pod nosem.

Avatar PieknaDziewoja
Franek nie miał dużego doświadczenia w walce, dlatego w tej chwili kierował się w pełni instynktem i swoimi uczuciami. Instynkt mu mówił, żeby spi***alał, a Franek nieco bał się śmierci w minutę po dotarciu do Chicago. Kontynuował więc bieg z dala od robotników w tym samym czasie opłakując nieuniknioną śmierć swego "przyjaciela" Tarasa.

Avatar Angel_Kubixarius
Właściciel
Jak się okazało twoja moc wyrwała się nieco spod twojej kontroli, wszak efekt został powielony na kilku najbliższych pod względem odległości ci robotnikach, lecz miało to też defekt, najwyraźniej zabrakło ci nieco subtelności i tym samym ten pierwszy zginął z nadmiaru użytej mocy mając mózg przebity poziomym stalagnatem wykonanym z kości czaszki nagiętych twoją mocą. Oh ironio u innych nie spowodowało to tak dotkliwych obrażeń, a jedynie planowany efekt. Tak więc wyrwałeś się... i zabiłeś pierwszy chyba raz w swoim życiu innego człowieka, robotnika, chciałoby się rzec towarzysza, fakt zdrajcy klasowego, ale nadal równego tobie i tak samo jak ty czującegi dotychczas i żyjącego człowieka.

Avatar Kormormoran
Taras poczuł tknięcie, ale teraz nie było na to czasu. Dogonił swoich "przyjaciół", ponaglił ich gestem i razem z nimi kontynuował ucieczkę na oślep która przy odrobinie szczęścia skończy się w miejscu a) bezpiecznym b)niezbyt oddalonym od pierogarni lub chociaż stoiska z kebabem.

Avatar PieknaDziewoja
Huh, Taras przeżył. No cóż, nowozdobyte miejsce najseksowniejszego męskiego członka drużyny nagle znowu wypadło z rąk Franka. Kontynuując bieg, spojrzał za siebie, by sprawdzić, co stało się z robotnikami.

Avatar Saskia421
Mirjana nawet nie spojrzała się za siebie. Czuła że coś jest nie tak. Co więcej, czuła że to jej wina. Jednak, nie może tego pokazać przed znajomymi.

Avatar Angel_Kubixarius
Właściciel
Frank dostrzegł jednego robotnika który leżał na drodze i z jakichś ośmiu trzymających się za glowy z bólu. Po chwili jeszcze czterech zbirów ruszyli za wami, jednakże wy byliście już w bezpiecznym oddaleniu i po chwili udało wam się znaleźć może nie pierogarnię, ale smażalnię ryb.

Avatar PieknaDziewoja
Ugh. Nagle nieco pożałował, że dostarczył wcześniej Mirjanie tego szczura. Może i planowali po dotarciu do Stanów spuścić jak najszybciej wpie**ol komuś ważnemu, jednakże nigdy nie planowali morderstwa. Zatrzymał się pod smażalnią i rozkazał zrobić to samo szczurowi, którego wciąż zmuszał do biegnięcia za sobą. Zrzucił torbę Mirjany na ziemię i nachylił się lekko próbując złapać oddech po biegu.
-Ku*wa mać... - wydusił z siebie po dłuższej chwili ciężkiego dyszenia.

Avatar Saskia421
Mirjana wepchnęła Franka i Tarasa do środka. Nie czekała aż pojawią się jakiekolwiek inne chłopoty. - Taras, co się tam odpie**oliło? - rzuciła przy tym, nie po angielsku, by nikt się nie przysłuchiwał.

Avatar Kormormoran
Po dłuższej chwili ciężkiego oddychania Taras stanął wyprostowany przed Frankiem. - To za to że mnie zostawiłeś, ch*ju. - Powiedział, po czym bezceremonialnie dał mu w mordę. Zdecydowawszy że niezależnie od sytuacji nie może przywalić dziewczynie wziął torbę Mirjany i wrzucił ją z rozmached do najbliższego śmietnika. - To za to że przez ciebie zaje**łem typa. - Taras oparł się o ścianę, kilka razy bez powodzenia próbował zapalić papierosa. Gdy w końcu mu się udało wziął głębokiego macha patrząc lekko nieobecnymi oczami w ścianę na przeciwko. - Zaje**łem i teraz jest martwy. Na śmierć. Do dupy z tobą, Mirjana, że musiałaś rzucać w tego ważniaka, do dupy z tymi robotnikami że się zaczęli rzucać, do dupy ze światem, i do dupy ze mną. Przy najbliższej okazji idę się naje**ć. - Pod koniec papierosa wziął głęboki oddech, a jego twarz przybrała normalniejszy, ustawicznie wku*wiony wyraz. - Nie płacę ani za żarcie ani za jakąkolwiek ilość dragów wciągnę dziś wieczorem. No. To co robimy? -

Avatar PieknaDziewoja
Franek był bardzo nie ok z tym, że Mirjana też nie dostała w mordę. Zwłaszcza, gdy po krótkim namyśle doszedł do wniosku, że to wszystko stało się przez nią. Widząc jednak stan, w jakim jest Taras po ich ucieczce od robotników, postanowił nie poruszać tego tematu. Złapał się za twarz, jakby sprawdzając, czy niczego sobie nie połamał, po czym ściągnął plecak i sam oparł się o ścianę naprzeciw Tarasa. Kilkukrotnie otworzył usta, by coś powiedzieć, ale ostatecznie nie wyszedł z nich żaden dźwięk. Ku*wa, trochę żałował, że nie wie, co powiedzieć w takiej sytuacji.

Avatar Saskia421
- Zaje**łeś?! Że co?! - Mirjana krzyknęła na niego. Nie spodziewała się takiego rezultatu tej walki. Zrobiło jej się nawet głupio. Zamknęła usta i ścisnęła wargi. Odwróciła się od nich. Wcale jej się słabo nie robi. Wzięła swoją torbę ze śmietnika, i nie patrząc na nich odpowiedziała. - Siedzimy. Tutaj. Aż to minie. Ja płace za żarcie.

Avatar PieknaDziewoja
Zajął wolne miejsce przy jednym ze stolików i położył sobie na kolanach swój plecak. Otworzył go i zajrzał do środka w celu sprawdzenia, jak mają się Basia oraz Barnaba. Chcąc pomóc im w stresie, który zdecydowanie wywołały turbulencje związane z ucieczką przed robotnikami, pogłaskał je po kolei po główkach.
-Nie lubię ryb. Smakują jak gówno - powiedział po chwili zabawy z swymi zwierzątkami.

Avatar Kormormoran
- Zaczęła się nasza przygoda nieprzyjemnie, ale z pie**olnięciem. Poje**ni ci ludzie jacyś. Przynajmniej będą już wiedzieli żeby się do nas nie dopi***alać. - Powiedział pomiędzy niepochlebnymi uwagami na temat jakości tutejszych ryb. - Znajdźmy jakiś klub. Chcę wiedzieć jak ch*jowe jest tutejsze techno. I pośmiać się z tutejszych pozerów i tryhardów. Już nienawidzę tego miasta. - Taras w widoczny sposób nie czuje się tak swobodnie jak się zachowuje ale nie chce się zajmować tym że kilkanaście minut wcześniej kogoś zabił.

Avatar Saskia421
Chicago pie**olone... Dobra, idziemy. Raczej tak trudno z klubem nie jest. - Mirjana wreszcie się do nich odwróciła. - Wpie**olimy DJowi jak będzie ch*jową muzykę puszczał.

Avatar PieknaDziewoja
-Ja już w NZB nie przepadałem za tymi waszymi rave'ami, a tu w Ameryce to pewnie one kompletnie ch*jowe są - tu zrobił przerwę, by pogłaskać Barnabę - ale możemy iść. Nawet ja mam dzisiaj ochotę na stare dobre techno.
Wstał z swojego miejsca zapinając plecak. Przypomniał sobie także o szczurze, który podążał za nim od rzutu w ważniaka w porcie. Postanowił włożyć go do kieszeni swojej bluzy. Kto wie, może okazać się jeszcze przydatny.

Avatar Kormormoran
- Di-dżej pała. Bij cym-bała. - Taras nucił swobodnie, wychodząc z knajpy żeby razem z Mirjaną zacząć się rozglądać za klubem.

Avatar PieknaDziewoja
Franek, który najwyraźniej nie był częścią grupy szukającej klubu, po prostu szedł za nimi co jakiś czas wkładając do ust garść startego sera.

Avatar Saskia421
Mirjana ruszyła wraz z Taras. - A jak nie, to mam nadzieje że twój bumbox wciąz działa.

Avatar Kormormoran
- Działa, pewnie, ale nie napi**dala jak porządny soundsystem. - Taras poklepał z sympatią swojego odrapanego, pokrytego w 70% naklejkami boomboxa.

Avatar Angel_Kubixarius
Właściciel
No więc szliście nieco w głąb Edgewater gdzie rozpoczął się dużo większy ruch nieco mniej odstających od epoki ludzi, i szliście tak drobnym deptakiem przez dobre kilkanaście minut aż doszliście do centrum dzielnicy, a w niej zastaliście klub 'Doomsday Night Club'

Odpowiedź

Pokaż znaczniki BBCode, np. pogrubienie tekstu

Dodaj zdjęcie z dysku