A jak ktoś chce przeczytać całość to o:
Baturaj pisze:
Jak mówiłem, z katolickiego punktu widzenia: Tak, popieranie aborcji jest efektem braku wrażliwości na życie ludzkie
Tak.
Z perspektywy katolickiej.
Nie rozumiem co perspektywa ma tutaj do rzeczy.
Bo to co napisałeś ja rozumiem w ten sposób:
"Według mojej (katolickiej) opinii osoby X cechują się cechami 'brak wrażliwości'. Nie twierdzę, że to jest ich OBIEKTYWNA cecha, ale twierdzę, że jest to ich cecha z mojego punktu widzenia".
Dobrze to zrozumiałem?
Pytam żeby potem nie atakować chochoła.
****
jeśli dobrze zrozumiałem to:
Wydaje mi się, że to podejście jest nieprawidłowe. Ponieważ o ile możemy subiektywnie oceniać jakieś wydarzenia (w mojej opinii X jest niewłaściwe/ z punktu widzenia katolickiego X jest właściwe). O tyle przypisywanie komuś cech nosi jednak znamiona obiektywizmu i powinno w jak najmniejszy sposób zależeć od perspektywy.
Na przykład: Gustaw II Adolf cechował się napadami gniewu. To jest fakt zgodny z danymi historyków.
I moją opinią może być to, czy to było dobre czy złe.
Natomiast kwestia tego czy jego napady gniewu były faktem czy nie nie podlega dyskusji z punktu widzenia opinii i perspektywy.
To znaczy - mogę argumentować, że nie miał napadów gniewu. Mogę też argumentować, że miał. Ale zasadniczo nie można powiedzieć, że "z punktu widzenia X miał, a z punktu widzenia Y nie miał". Wtedy jedna strona jest po prostu w błędzie, bo w rzeczywistości GA miał te napady albo ich nie miał.
CHYBA, że różnica wynika z definicji.
Na przykład - jeśli zdefiniujemy napady gniewu jako "występujące przynajmniej raz dziennie" to ich nie miał, a jeśli zdefiniujemy je jako "występujące przynajmniej raz w tygodniu" to je miał.
Wtedy jednak oba te stanowiska są ze sobą kompatybilne.
*
Wracając jednak do aborcji:
Jeśli mówiąc "z perspektywy katolickiej" masz na myśli:
"Katolicyzm definiuje wrażliwość w sposób X. Jeśli tak zdefiniujemy wrażliwość to ci ludzie są niewrażliwi."
to jedyne co mi pozostaje to zapytać "w jaki sposób rozumiesz wrażliwość?"
Podejrzewam jednak, że nie w tym leży problem.
Wydaje mi się, że powód dla którego nasze stanowiska się różnią leży w tym, że doszło do czegoś podobnego do pierwszego błędu atrybucji.
Ok, Kościół z różnych powodów uważa zarodek za pełnoprawne dziecko nie różniące się niczym istotnym od dojrzałego człowieka. Idąc tą logiką trzeba nie mieć wrażliwości żeby chcieć zabijać to dziecko.
Ale przecież można być absolutnie w pełni empatycznym i wrażliwym i jednocześnie być za aborcją. To w ogóle nie stoi ze sobą w sprzeczności.
Przecież nie jest prawdą, że każda osoba, która jest za aborcją jest jednocześnie za np. zabijaniem dwulatków. A gdyby było tak, że bycie pro-aborcyjnym wynika z braku wrażliwości na ludzkie życie to w jaki sposób wyjaśnić to, że te osoby nie mają problemu z uśmiercaniem zarodka, a mają problem z zabiciem np. dwulatka?
Hipoteza o "niewrażliwości emocjonalnej" w ogóle nie wyjaśnia zachowania tych ludzi. Wydaje mi się wręcz, że jest to po prostu próba dopisania złych intencji w miejscu, gdzie intencje nie występują.
Coś na zasadzie "katolicy są za przeciw aborcji bo lubią torturować kobiety" (cytat autentyczny. Oczywiście uważam go za głupi i absurdalny, jednak szczerze mówiąc nie widzę różnicy pomiędzy tym cytatem, a stwierdzeniem, że "ludzie są za aborcją, bo brak im wrażliwości")