Baturaj pisze:
Argument, dlaczego Konfederacja jest lepsza dla gospodarki.
Trzeba patrzeć DŁUGOFALOWO. Nie na to, co w czasie tylko następnego roku czy dwóch od wprowadzenia ewentualnej ustawy.
To prawda, trzeba.
Baturaj pisze:
Bo konfederacja proponuje coś, co ewentualnie nagle popsuje gospodarkę, tak na maks kilkanaście-dwadzieścia parę miesięcy, ale po tym czasie w końcu sytuacja się ustabilizuje i będzie lepiej niż teraz.
Skąd pewność, że to będzie maks kilkanaście-dwadzieścia parę miesięcy, a potem wszystko będzie cacy?
Nigdy nie mamy pewności, że doktryna szokowa zadziała w ekonomii. W wielu krajach (patrz Gruzja, Chile) gwałtowne zmiany w gospodarce (nawet jeśli zasadniczo były dobre) przez sam fakt, że były gwałtowne bardzo pogorszyły sytuacje w kraju i dobrobyt obywateli.
I też teoretycznie miało być kilkanaście miesięcy kryzysu, a potem cacy. Ale nie wyszło.
Gwałtowne, rewolucyjne zmiany niosą ze sobą spore ryzyko.
Jasne, można je popierać mimo to. Nikt nie mówi, że musi nie wyjść. Ale pomimo tego, że nie jestem konserwatystą obyczajowym to w ekonomii jestem za powolnymi, stopniowymi zmianami, a nie rewolucyjnymi. Bo uważam, że sam fakt, że w gospodarce coś się zmienia sprawia, że gospodarka gorzej działa. Bo rynek lubi stabilność.
Baturaj pisze:
Dlaczego? Mniej niesprawiedliwych podatków. Teraz istnieją podatki, które często istnieją w obrębie tego samego obszaru. Opodatkowanie tej samej rzeczy kilka razy jest niesprawiedliwe.
Zgodzę się, że wiele podatków jest niesprawiedliwych.
Zgodzę się też, że takie na przykład 500+ jest niesprawiedliwe.
Ale to argument etyczny, a nie argument gospodarczy.
Baturaj pisze:
Tania benzyna - wiesz, że większość obecnej ceny benzyny, a przynajmniej połowa, to narzuty podatkowe od państwa?
Ano wiem.
Baturaj pisze:
Gdyby państwo rzeczywiście zrzekło się większości z nich i benzyna kosztowałaby 3 zł, to faktycznie, przez pierwsze kilka-kilkanaście miesięcy sprawa wyglądałaby nieciekawie, bo do skabu państwa wpływałoby miesięcznie pewnie o kilka miliardów mniej (nie liczyłem, strzelam)
Ile? Kilkanaście miesięcy?
W życiu. To byłoby permanentne zmniejszenie budżetu państwa. No chyba, że po kilkunastu miesiącach przywrócono by akcyzę.
Trzeba byłoby trwale zmniejszyć budżet państwa.
A żeby nie doprowadzić do kryzysu trzeba by najpierw zmniejszyć budżet państwa, a potem znieść tę akcyzę.
Baturaj pisze:
ale po tym czasie Polska przeżyła by boom gospodarczy. Na przykład dlatego, że przedsiębiorcom prowadzącym działalności związane z transportem samochodowym byłoby dużo łatwiej i opłacalniej, przez co pracowaliby więcej i byłoby ich więcej, wobec czego płaciliby państwu w podatkach dochodowych i innych związanych z ich typem działalności. Pokazują to przykłady państw, które właśnie tak zrobiły.
I przykłady tych samych państw pokazują, że o ile gospodarka może się rozruszać pod wpływem niższych podatków (ale nie musi), o tyle państwo wciąż dostaje mniejsze przychody z podatków.
Pamiętajmy, że niższe przychody państwa to niższe wydatki państwa. A państwo również jest inwestorem i twórcą miejsc pracy.
Można uważać, że złotówka wydana przez państwo jest mniej wydajna, niż złotówka wydana przez przedsiębiorce. Ale nie można zapominać, że złotówka zapłacona w podatkach nie znika, tylko jest transferowana na inwestycje państwowe. Jeśli zmniejszymy podatki to ograniczymy inwestycje państwowe i będziemy liczyli na to, że w zamian za nie nastąpi wzrost inwestycji prywatnych.
A co do samego budżetu:
Niższe podatki = niższe przychody z podatków. Tak to działa, tego się nie ominie.
Nie znaczy to, że zmniejszanie podatków jest złe. Ale trzeba pamiętać, że ono po prostu łączy się z mniejszym budżetem.
Nie można zmniejszyć podatków licząc na nagły cud, boom gospodarczy, który sprawi, że nagle pomimo zmniejszenia podatków budżet będzie mógł być na podobnym poziomie.
Liczenie na cud to NIE jest dobra strategia gospodarcza.
Tutaj wspomnę, że w programie konfederacji jest zanotowane, że zamierzają zmniejszyć budżet państwa o świadczenia socjalne.
Tyle, że świadczenia socjalne to całkiem mała część budżetu. Zdecydowanie niewystarczająca na pokrycie takich wielkich cięć podatkowych.
Choć z drugiej strony w programie konfederacji jest wzrost wydatków na wojsko...
Również w ich programie znajduje się sporo dodatkowych wydatków państwowych - związanych choćby z promowaniem przez państwo sportu w szkołach i na uniwersytetach, czy podniesienie jakości publicznej służby zdrowia.
Jest jeszcze Narodowa Polityka Rolna. Nie wczytywałem się w to głęboko, ale przeglądając mniej-więcej o co w tym chodzi również odniosłem wrażenie, że są do dodatkowe wydatki rządu.
Nie chce tu krytykować wolnego rynku, bo jest to pewna opcja alternatywna względem tego, co mamy teraz. I ma ona zalety i wady. I pewne podążanie w stronę wolniejszego rynku może być spoko strategią.
ALE
Konfederacja dąży w stronę wolnego rynku na poziomie ideowym. To nie jest ugrupowanie, które przeprowadza analizy ekonomiczne i tworzy kosztorysy tego ile będzie kosztowało budżet zmniejszenie podatków i czy wyrówna się to z cięciami w wydatkach państwowych.
Nie mówię, że to jednoznacznie źle - ledwo weszli do sejmu, nie ma potrzeby robić takich analiz.
(choć taka na przykład Nowoczesna przedstawiła kosztorys zmniejszenia podatków do 15% i był on całkiem spoko, choć mocno uderzał w ubogich).
Ale jako, że Konfederacja nie przeprowadza analiz i nie dokonuje wyliczeń tego ile co będzie kosztowało to nie ma powodów by sądzić, że ich pomysły uzdrowią gospodarkę. To myślenie życzeniowe.
Podsumowując:
Uważam 500+ za niesprawiedliwy i raczej nienajlepszy dla gospodarki program, który jednak w praktyce dobrze spełnia swoją funkcje. Nie obciąża aż tak budżetu i skutecznie zmniejsza ubóstwo.
Program Konfederacji natomiast uważam za bardzo ryzykowny, rewolucyjny i zawierający wiele niewiadomych. Ma w sobie wiele punktów w których coś może pójść nie tak. Aby został wprowadzony potrzebuje jeszcze wielu korekt i - przede wszystkim - analiz ekonomiczny zysków i kosztów.
Również w mojej opinii zakłada wprowadzenie zbyt dużych zmian. A jeżeli dodatkwo Konfederaci zakładają, że te zmiany można osiągnąć przy niewielkim zmniejszaniu budżetu (przypominam, że w ich programie są również dodatkowe obciążenia wydatków państwa. Nie tylko cięcia) - to jest to w mojej opinii projekt gospodarczej tragedii.
W związku z tym myślę, że są podstawy do tego, by móc uważać program Konfederacji za program bardziej szkodliwy dla gospodarki, niż program 500+.
Baturaj pisze:
Parę innych spraw, takich jak większa swoboda obywatelska i wolność, także ma sens, bo to zwiększa komfort życia w Polsce, dzięki czemu zmiast sztucznie próbować zatrzymać ludzi w Polsce, żeby nie wyjeżdżali za pracą, oni naturalnie chcą zostać. Więcej z nich.
Wciąż mówimy o Konfederacji? Tej samej, której lider chce poprzeć PiS w ustawie antyLGBT? Ta sama, która jest antyaborcyjna i antyżydowska? I ta w której są nacjonaliści?