Witamy spowrotem. Przeglądałem sobie testy polityczne i postanowiłem zarzucić wam te dwa pytania pod dyskusję.
Nie pozostawiajcie żadnych soczystych szczegółów. Zgadzacie się, nie zgadzacie się? Podzielcie się swoimi opiniami.
Kobza pisze:
Bo popieranie bezkrytyczne własnego kraju jest głupie, ale nie uważam również, że głupia jest duma narodowa
jacek1s pisze:
Z racji, że popieram prawdę bez względu na konsekwencje, to w pierwszym wybór jest oczywisty.
jacek1s pisze:
Co do drugiego, to zależy czym objawia się ta duma - czy duma wynika z tego, że np. Zespół reprezentujący Twój kraj wygra mecz i dlatego jesteś dumny, czy to duma związana z historią. Jeśli to pierwsze, to rozumiem, a jeśli drugie, to zależy. Czy duma z tego jak potoczyła się historii państwa wynika z zadowolenia i satysfakcji czy z tego, że ktoś uważa, że jest częścią tego zwycięstwa. Jeśli to pierwsze to rozumiem, a jeśli drugie to nie. Dlatego co do drugiego pytania, to ciężko dojść do tego co autor miał na myśli, ale gdybym musiał cokolwiek zaznaczyć, to zaznaczyłbym, że się nie zgadzam.
Aarteek pisze:
Popieranie swojego państwa, niezależnie jakie jest i co robi jest co najmniej kretyńskie i śmiało mogę to nazwać sztucznym patriotyzmem.
Aarteek pisze:
Może zabrzmi to głupio, ale państwo musi "zasłużyć" na dumę. Jako obywatel ZSRS, III Rzeszy, Chin lub innych państw znanych ze swojej najdelikatniej mówiąc "kontrowersji i głupoty" wiadomo, że nie byłbym dumny ze swojego państwa. Rzecz jasna nie mówię, że tak samo myślałby każdy inny obywatel, przecież tyle osób ślepo wierzyło w ideologię Hitlera i Stalina. Zdrowi obywatele mający własne zdanie zaś powinni myśleć 2 kroki do przodu. W taki sposób np. Hitler i tak nie zyskał pełnego poparcia, że tak powiem mądrzejsi (choć nie wszyscy) nie wierzyli w jego pozytywne zamiary.
Aarteek pisze:
Duma ze swojego państwa jest głupia, bo nikt przecież go nie wybiera...? Dzieci też sobie nie wybierasz, dostajesz jakie dostajesz a twoim zadaniem jest ich szlif do zasad moralnych i dobrego wychowania. Jak A mimo to, gdy osiągną sukces jesteś z nich dumny. Co z tego, że nie wybieramy państwa? Rzekłbym raczej, że to państwo nie wybiera nas, niż my nie wybieramy państwa. Jako obywatele danego kraju mamy prawo do dumy.
BartekM47 pisze:
Och, Jack, nigdy nie wiedziałem, że jesteś taki szlachetny.
Czy możesz być dumny ze swojej rodziny? Jesteś? Ja sam nie jestem, ale nie dlatego, że ich nienawidzę, ale to wydaje się złe. Nie w sensie moralnym. Mam na myśli, że bardziej identyfikuję się ze stroną indywidualistyczną. Dlatego kraj jako kolektyw jest czymś zagrażającym mojej tożsamości. Nie mam dobrego doświadczenia z patriotyzmem, ale rozumiem, dlaczego ktoś mógłby zgodzić się z drugim.
BartekM47 pisze:
Jasne, Jack.
To znaczy, wiem że nie wierzysz w Boga. Ale czy jesteś przeciwko tradycji? Ponieważ nie mogę sobie wyobrazić, dlaczego ktoś miałby mieć tak krytyczne poglądy na religię i nadal uważałby patriotyzm za coś ważnego. A więc jaka jest twoja postawa polityczna? Czy jesteś bardziej prawicowy czy lewicowy? Antyklerykalizm wydaje mi się bardziej lewicowy. A propos, co sądzisz o apostazji? Rozważasz ją? Ja sam zastanawiałem się nad nią. Słyszałem historie, że księża próbują ją utrudnić mocno.
jacek1s pisze:
To zależy o jakich tradycjach mówisz, potrzebowałbym konkretów. Ja nie jestem patriotą, ale wcale nie widzę łącznika między religią, a patriotyzmem
Baturaj pisze:
Religia katolicka chociażby nakazuje patriotyzm, także...
Jest pewien związek.
jacek1s pisze:^
Doszukiwanie się kawałka ziemi jako matka, to trochę interpretacja przekoloryzowana moim zdaniem.
Baturaj pisze:
Nie chodzi o kawałek ziemi i dobrze o tym wiesz.
CzarnyGoniec pisze:
^
trochę to mało powiedziane
Zwłaszcza, że katolicyzm jest raczej kosmopolityczną religią
Baturaj pisze:Nie trzeba.
Mam znowu pisać, dlaczego można być kosmopolitą i patriotą jednocześnie?
Baturaj pisze:
Tak naucza Kościół Katolicki i jest to element naszej wiary. I to, że ojczyzna nie jest "kawałkiem ziemi" wie chyba każdy kto skończył choćby 6 klas podstawówki, więc nie widzę potrzeby tłumaczenia tego.
I czy to jest metafora? Nie za bardzo. To jest na tej samej zasadzie, kiedy będąc adoptowanym nazywamy swojego adopcyjnego ojca po prostu tatą. Bo rodzina to coś więcej niż więzy krwi. Ojczyzna nas wychowała.
Baturaj pisze:To, że Twoja interpretacja Kościoła tak mówi to już wiem. Ale na przykład wielu moich znajomych wierzących jednak wciąż traktuje to również jako metaforę. I ja sam tak robiłem gdy byłem wierzący.
Tak naucza Kościół Katolicki i jest to element naszej wiary.
Baturaj pisze:Hę? Nie przypominam sobie żeby mnie wychowywała "Polska".
Ojczyzna nas wychowała.
opliko95 pisze:Ewentualnie można by próbować definiować "ojczyznę" nie przez teren/ kraj, a przez wspólnotę - naród.
To potwierdzają w zasadzie wszystkie definicje ojczyzny jakie znalazłem.
CzarnyGoniec pisze:Naród nie jest częścią ojczyzny. Jeśli już to ojczyzna, jako właśnie ten zwykły kawałek ziemi, jest jedną z części narodu (i ma dla niego znaczenie przez historię i kulturę narodu)
Ewentualnie można by próbować definiować "ojczyznę" nie przez teren/ kraj, a przez wspólnotę - naród.
CzarnyGoniec pisze:
^
trochę to mało powiedziane
Zwłaszcza, że katolicyzm jest raczej kosmopolityczną religią
Baturaj pisze:Nie, skąd masz tę definicję?
Ojczyzna to nie kawałek ziemi, tylko całe otoczenie, w jakim żyłeś od dziecka. I które Cię wychowywało, bo, czy chcesz czy nie, kształtowało twój światopogląd.
Jastrzab03 pisze:w sensie chcesz mi powiedzieć, że katolicyzm NIE jest kosmopolityczny?
Jak jw uwielbiam takie osoby, które nie znają się, q próbują komuś wmówić że jego poglądy są takie a takie
Baturaj pisze:
O którym nie wiesz widocznie wszystkiego. Katolicyzm jest kosmopolityczny, ale jednocześnie nawołuje do miłości do ojczyzny. I tyle. Po prostu.
Baturaj pisze:Ty również nie, co sprawia że możemy dyskutować.
O którym nie wiesz widocznie wszystkiego.
jacek1s pisze:
Nadal nie dałeś żadnego argumentu potwierdzającego Twoją tezę.
KKK 2199 pisze:
Czwarte przykazanie jest wyraźnie skierowane do dzieci, określając ich relację do ojca i matki, która jest najbardziej powszechna. Dotyczy również związków pokrewieństwa z innymi członkami rodziny. Domaga się okazywania czci, miłości i wdzięczności dziadkom i przodkom. Obejmuje wreszcie obowiązki uczniów względem nauczycieli, pracowników względem pracodawców, podwładnych względem przełożonych, obywateli względem ojczyzny oraz tych, którzy nią rządzą lub kierują.
Przykazanie to wskazuje i obejmuje obowiązki rodziców, opiekunów, nauczycieli, przełożonych, urzędników państwowych, rządzących, wszystkich tych, którzy sprawują władzę nad drugim człowiekiem lub nad wspólnotą osób.
Mijak pisze:ostatnio zacząłem przekonywać się do tezy, że to może nie być prawda.
Ale Katolicyzm to nie nauki Jezusa i Pismo Święte, tylko Katechizm. Jeśli w Katechizmie jest żeby miłować ojczyznę, to katolicyzm nakazuje miłować ojczyznę i koniec dyskusji (choć nie wiem czy w Katechizmie o tym jest, ale zakładam, że Baturaj wie).
Baturaj pisze:
Dałem. To, że do Ciebie nie przemawiają to zupełnie co innego. I to nie teza, tylko fakt, że Kościół Katolicki naucza o miłości do ojczyzny.
KKK 2199 pisze:
:
Czwarte przykazanie jest wyraźnie skierowane do dzieci, określając ich relację do ojca i matki, która jest najbardziej powszechna. Dotyczy również związków pokrewieństwa z innymi członkami rodziny. Domaga się okazywania czci, miłości i wdzięczności dziadkom i przodkom. Obejmuje wreszcie obowiązki uczniów względem nauczycieli, pracowników względem pracodawców, podwładnych względem przełożonych, obywateli względem ojczyzny oraz tych, którzy nią rządzą lub kierują.
Przykazanie to wskazuje i obejmuje obowiązki rodziców, opiekunów, nauczycieli, przełożonych, urzędników państwowych, rządzących, wszystkich tych, którzy sprawują władzę nad drugim człowiekiem lub nad wspólnotą osób.
inne definicje pisze:
„Czcij twego ojca i twoją matkę,
jak ci nakazał Jahwe, twój Bóg,
by długo trwały dni twojego życia
i aby ci się dobrze powodziło
na ziemi, którą daje ci Jahwe, twój Bóg”
(Pwt 5,16).
Wyżej wymienione przykazanie traktują jako czwarte Kościoły rzymsko-katolicki i luterański, a jako piąte przyjmują Kościoły: prawosławny, anglikański, ewangelicko-reformowany oraz Adwentyści Dnia Siódmego i Żydzi.
To przykazanie przypomina „dzieciom już dorosłym o ich odpowiedzialności wobec rodziców. W miarę możności powinny one okazywać im pomoc materialną i moralną w starości, w chorobie, samotności lub potrzebie” (KKK, 2218). Ten szacunek dla rodziców „wynika z wdzięczności wobec tych, którzy przez dar życia, swoją miłość i pracę wydali na świat dzieci i pozwolili im wzrastać w latach, w mądrości i w łasce” (KKK, 2215). Diogenes Laertios uważał taki szacunek za czyn zgodny z naturą, jako coś, co nakazuje rozum (Żywoty i poglądy słynnych filozofów, VII,108). Ten podwójny obowiązek miłości i szacunku istnieje tylko wobec Boga i rodziców. Na pierwszym miejscu czcij Boga, na drugim – rodziców.
Przykazanie to zwraca naszą uwagę na więź międzypokoleniową; na to, że żadne pokolenie nie może się obejść bez innych pokoleń. Z racji swego pochodzenia wszyscy jesteśmy związani z poprzedzającymi nas generacjami, nosimy w sobie ich dziedzictwo, zawdzięczamy im nasze życie, lecz jednocześnie jesteśmy też odpowiedzialni za przyszłe pokolenia, którym musimy zapewnić odpowiednie możliwości życia, ład moralny, przestrzeń życiową i zdrowe dziedzictwo.
„Przykazanie to ma znaczenie kluczowe dla tego, jak układają się stosunki między pokoleniami nie tylko w rodzinie, ale w całym społeczeństwie. […] Na tych właśnie najstarszych musimy patrzeć z szacunkiem (czcij!). Im bowiem rodziny zawdzięczają swój byt, wychowanie, utrzymanie za cenę ich ciężkiej pracy, a nieraz wielu cierpień. Nie mogą być tak traktowani, jakby byli niepotrzebni. Chociaż czasem brakuje im już sił, aby spełnić nawet najprostsze czynności, to przecież mają oni doświadczenie życiowe i tę mądrość, której często brak młodym” (Jan Paweł II, Anioł Pański – 31.12.1978).
jacek1s pisze:
Reszty definicji mi się nie chce szukać, ale jak widzisz ilu ludzi, tyle definicji.
Dlatego nie chce mi się krytykować Twojej definicji, bo mnie jak i 90% osób tutaj (tak podejrzewam) uczono w tym przykazaniu, że należy szanować własnych rodziców, a nie kawałek ziemi czy pracownika, pracodawce, nauczyciela, czy prezydenta.
CzarnyGoniec pisze:
Podejrzewam, że linia interpretacji dotyczącą ojczyzny wywodzi się (tak jak pisałem wyżej) od uogólnienia:
Szanuj rodziców -> szanuj rodzinę-> szanuj swój ród -> szanuj swój naród -> szanuj ojczyznę.
I to miałoby sens dla starożytnego Izraelity gdzie rody były podstawa ówczesnego narodu żydowskiego.
Jednak współcześnie jako katolik nie kupowałbym tej interpretacji i zostalbym na "szanuj rodzinę" ew "szanuj swój ród".
Jeszcze inna sprawa jest taka, że argumentowałbym, że jedynym przykazaniem katolickim jest przykazanie miłości, a wszystkie inne nakazy to tylko pochodne, uproszczenia. I jeśli nie są dostatecznie dobrym uproszczeniem przykazania miłości to nie należy brać ich w 100% poważnie, bo to tylko uproszczenia.
Wynika to trochę z mojego oporu przed katolicką deontologia (wolę kantowską). Oraz z tego, że uważam etykę cnót za dojrzalszy system moralny od deontologii.
(Albo mówiąc prościej - nie uważam zasłaniania się regułami za dobry wyznacznik moralności).
I jako ciekawostka: etyka cnót ma swoje korzenie w chrześcijańskich filozofach.
Słowniczek:
Deontologia - system moralny oparty na zbiorze maksym mówiących co jest dobre a co złe. Oparty np. o racjonalne rozumowanie (patrz: imperatyw kategoryczny u Kanta) lub o wnioskowanie "jaka jest wola Boża? Co miał na myśli?" u deontologów katolickich.
Etyka cnót - system moralny oparty o to, że nie ma po prostu "dobrych" i "złych" czynów. Są pewne cechy do których ludzie powinni dążyć (np. być uprzejmym, pełnym miłości, empatycznym) i gdy osiągnie się te cechy to wtedy nasze czyny staną się dobre.
W wypadku katolickiej etyki cnót tą pożądaną cechą będzie miłowanie Boga i bliźniego (patrz: św Augustyn i jego filozofia)
Baturaj pisze:
Jacek, ale my nie rozmawiamy tu o żadnych "innych definicjach" tylko o stanowisku KK w Katechiźmie Kościoła Katolickiego, który ja jako katolik mam obowiązek przestrzegać. Nie jestem ani muzułmaninem ani luteranem.
Baturaj pisze:
No cóż, skoro Wasza edukacja religijna zakończyła się na podstawówce, to nie moja wina. Może wina słabego katechety albo tego, że się zrywaliście z lekcji albo odrabialiście na niej matmę, nie wiem.
Wydaje mi się, że traktujesz KKK jako jakiś dodatek do katolicyzmu. KKK to jest esencja katolicyzmu i KAŻDY katolik ma obowiązek go przestrzegać.