- Oczywiście, że to nie zwierzę, młody człowieku. To Leszy, potwór przyzwany przez Shee'Nah. Potężna istota, która zwykle gnieździ się w lasach takich jak ten. Rzadko są wzywane siłą, tak jak teraz. W niektórych lasach po prostu żyją jak inne zwierzęta, lecz nadal są śmiertelnie niebezpieczne. - Starzec nie bał się twoich gróźb, ani nie czuł się urażony. - Dobrze, chodźmy więc. - Mężczyzna zabrał swój zwój i wróciliście pod zdewastowany pomnik. Staruszek otworzył zwój szeroko i zaczął go czytać.
- Maith dara leor, fineail, nil, ganiw, da maith, kanir do ghno Shee'Nah! - Krzyczał w niezrozumiałym dla ciebie języku. Ziemia pod waszymi stopami zaczęła się trząść. Usłyszałeś ryk, ponownie. Zbliżał się. Nim zdążyłeś się obejrzeć był przed wami. Wielki na dwa metry, humanoidalny stwór ze skórą jakby z drzewa. Zamiast głowy miał czaszkę jelenia z majestatycznym porożem.
Stanął niedaleko ciebie i włożył ręce w ziemię a po chwili spod twoich stóp wyłoniły się korzenie, które zaplątały ci nogi i owijały cię coraz dalej w górę... Lada chwila upadniesz na ziemię. Starzec nie przerywał rytuału.