Właściciel
Scotty
Może będzie miał okazję ją jeszcze spotkać. Póki co trzeba znaleźć drogę do wyjścia. Może tą samą drogą, jaką tu się dostał?
Scotty
Dotarł do zamkniętej bramy.
Stała przy niej ta hycel, co go tu przywiozła.
- A pan to kto i jak się tu dostał? - zapytała.
Nie poznała go, to dobrze, nawet bardzo!
Właściciel
Scotty
Szybko, wymyśl jakąś wymówkę!
- eee... Jestem Scott i umawiałem się tu na spotkanie z Rayem. Dosyć długo łaziłem po tym ośrodku szukając tego typa. Nie widziała go może pani? - Błagam kup ten blef i już sobie idę
Scotty
Uniosła wymownie jedną brew.
- Kto ci powiedział, że mógłby tutaj być?
Właściciel
Scotty
- jej znajoma - co ja gadam? - podobno miał adoptować sobie pokemona czy coś w tym stylu. Pewnie Flygon czy inny Noivern jak go znam - zaśmiał się. - Zachowuj się naturalnie, ona nic nie wie
Scotty
- Próżne poszukiwania, jego noga nigdy tu nie postanie - stwierdziła sucho - Kto cię tu wpuścił i kiedy? Jeszcze mamy zamknięte.
- Ja go wpuściłam - usłyszał znajomy głos.
To znowu ta pielęniarka, która mu wcześniej pomogła. Nadal tak samo upiorna i cicha. Nawet nie zauważył, jak do nich podeszła. Jakby stała tu od zawsze.
- Ty go tutaj wpuściłaś? - pani hycel spojrzała na kobietę krytycznie - Dlaczego?
- Miał dobrą aurę i wydawał się zagubiony.
- Ty i te twoje dobre przeczucia, wykończysz mnie kiedyś - białowłosa wywróciła oczami i otworzyła przed Scotty'm furtkę zniecierpliwionym szarpnięciem - Dobra, niech się pan wynosi, jak ma pan sprawę do tego kretyna, co w obecnej linii czasowej nawet nie wie, że ma córkę, to idź go szukać gdzie indziej, tutaj nigdy nie bywa - wywaliła go na zewnątrz.
Właściciel
Scotty
- No to fajnie - westchnął. Powolnym krokiem poszedł w kierunku parku, który zamierzał odwiedzić wcześniej.
Scotty
Po chwili dotarł na miejsce.
//Zrobię ci temat parku or something.
//Bo chyba żadnego nie ma jeszcze, nie?
Właściciel
Zder
Poczułeś gwałtowne zderzenie z ziemią. Hycel głośno westchnął, rozciągając swoje stare kości.
- młody jesteś to pójdziesz na własnych nogach, dobra?
niemamnietu
Zder
- Nie. - nie będzie szedł do własnego więzienia, nie ma mowy!
Właściciel
Zder
Oczy hycla jakby zabłysły. Wtedy dostrzegłeś w jego rękach masywny młot wyburzeniowy. Wziął spory zamach i uderzył wyjątkowo blisko twojej nogi.
- następnym razem nie spudłuję - przeszedł cię zimny dreszcz.
niemamnietu
Zder
- Tobie też zrobiło się zimno? No, ale fakt faktem to chyba jednak pójdę. - wstaje i idzie, guzdrając się jak małe dziecko. Malutkie kroczki na długość stopy
Właściciel
Zder
- szybciej - głos hycla był chłodny, mrożący krew w żyłach, niczym nie przypominający człowieka.
niemamnietu
Zder
Przyspiesza. Teraz robi kroki o długości 1,5 stopy.
Właściciel
Zder
Byłeś coraz bliżej schroniska. Było otoczone siatką nawet na suficie, oraz na pilnie strzeżone. Masz przeczucie, że nie będzie łatwo się stąd wydostać. Hycel dotrzymywał ci kroku, będąc tuż za tobą. Czułeś jego gorący oddech na karku.
niemamnietu
Zder
- Przytulne miejsce. Przygarniemy jakiegoś pieska? - zgrywanie głupa mode on
Właściciel
Zder
Hycel nie odpowiedział tylko popchnął cię do przodu.
niemamnietu
Zder
- Tatooo, nogi mnie bolą! - ooo tak, on potrafi udawać głupiego. A może wcale nie udaje?
Właściciel
Zder
- idź - warknął niezadowolony, podnosząc młot do góry. - albo inaczej pogadamy
niemamnietu
Zder
Idzie, stawiając kroki na długość dwóch stóp.
- Kiedy wrócimy do domu? Tęsknię za mamą.
Właściciel
Zder
Hycel wziął głęboki wdech.
- gdyby nie to, że kazali mi cię nie zabijać to już zostałaby z ciebie miazga... Ale... - jednym uderzeniem powalił cię na ziemię. Twoja lewa noga zaczęła okropnie boleć, nie byłeś w stanie ją ruszyć. Ból był wręcz nie do zniesienia. Hycel kucnął przy tobie z niepokojącym uśmiechem na twarzy. - ...nic nie mówili o krzywdzie
niemamnietu
Zder
- A mogę mullermilcha? Proszę...
Właściciel
Zder
Hycel przygniótł twoją głowę młotem. Na jego twarzy malował się uśmiech... Wyjątkowo nieludzki uśmiech...
- jeszcze jedno słowo a złamię drugą
niemamnietu
Zder
- A czy jęki agonii zaliczają się do słów? Bo to piekielnie boli...
Właściciel
Zder
Hycel głośno westchnął. - nawet cię lubię, ale niestety... - przygotował się do zamachu młotem. - obietnica to obietnica - wykonał uderzenie łamiąc ci drugą nogę. Ból był tak silny, że zacząłeś tracić przytomność, ale nie na tyle, aby całkowicie odlecieć.
Właściciel
Zder
- ładne ząbki - skomentował hycel ciągnąć cię po ziemi. - lepiej siedź cicho bo sępy się zlecą
niemamnietu
Zder
- Ała, moje nogi! - wrzeszczy głośno
Właściciel
Zder
- jak tak bardzo ci przeszkadzają, to może je uciąć? - zapytał szyderczym tonem.
niemamnietu
Zder
- Lepiej nie. Głupie pytanie, ale myślał pan może kiedyś o założeniu własnego państwa?
Właściciel
Zder
- nie - odparł chłodno. - lepiej się zamknij bo ci język utnę
niemamnietu
Zder
- Dobrze, za chwilę. Chciałem powiedzieć, że ja myślałem nad tym wiele razy i chętnie bym to zrobił. Brakuje mi tylko obywateli. Więc chciałem się zapytać czy chciałby pan dołączyć do Wielkiej Komunistycznej Republiki Greferbergeństańskiej. Byłby pan idealnym katem. Co pan na to?
Właściciel
Zder
- czyli jednak rzeźnia - podniósł młot do góry, szykując się do uderzenia.
niemamnietu
Zder
- PAINKILLER! - wykrzyczał głośno, może się uda, w GTA V się udało
Właściciel
Zder
Hycel już miał uderzyć ale zatrzymał go kobiecy głos.
- co ty właśnie próbujesz zrobić?
niemamnietu
Zder
- Zadziałało! Może nie tak jak chciałem, ale udało się! - spojrzał w stronę głosu - Wybawicielka!
Właściciel
Zder
To była dziewczyna która, gdyby nie jej chłodne spojrzenie, mogłaby ujść za naprawdę piękną.
- co ty próbujesz zrobić? - ponowiła pytanie.
niemamnietu
Zder
- Aktualnie przeżyć. A z kim mam do czynienia, jeśli można spytać? Ja jestem Zder. Zder Tyhnijkol. Wstrząśnięte, nie zmieszane. Złap je wszystkie. Mściciele, łączmy się.
Właściciel
Zder
Hycel tylko spuścił wzrok. Kobieta pochyliła się nad tobą.
- dasz radę iść sam?
niemamnietu
Zder
- Mam połamane obie nogi, ale chyba dam radę. - próbuje wstać
//Pewien kurier miał złamane obie nogi i zawoził paczki, więc ty raczej dasz radę.\\
Właściciel
Zder
Przeszkodził ci w tym palący ból w nogach. Odniosłeś wrażenie, jakby miały całkowicie zmasakrowane kości.
niemamnietu
Zder
- Jednak nie. Pomocy.
Właściciel
Zder
Dziewczyna westchnęła i wzięła cię na ramiona, cicho nucąc jakąś piosenkę. Z jakiegoś powodu będąc na jej ciepłych ramionach i słysząc tę przyjemną dla ucha kołysankę poczułeś się, jakbyś był niemowlęciem na rękach kochającej matki.