Droga była krótka i, na szczęście dla Teobalda, nie wiodła przez kręte uliczki. Via zatrzymała się przed wielkim, drewnianym budynkiem, bogato zdobiony w symbole rzeźbione na ścianach. Nie znał ich pochodzenia ani znaczenia, dodawały one jednak budynkowi pewnego rodzaju mistycyzmu. Na ulicach był lekki ruch, tym razem kupców i tragarzy, niźli pracowników zakładów przemysłowych.
- No, jesteśmy - rzuciła, lekko dysząc. Zaraz potem otworzyła drzwi i weszła.