Dzielnica Portowa

Avatar maxmaxi123
Właściciel
Najbardziej wysunięta na północ dzielnica Dazan. Jako jedyna posiada też dostęp do morza Tiss. Sama Dzielnica jest najludniejszą ze wszystkich, co nie pokrywa się z wielkością i ilością mieszkań. 1/4 mieszkańców jest bezdomna, a większość mieszkań zamieszkuje parę rodzin. Ze względu na wszechobecną biedę, przestępczość jest tu wysoka, a same porty często niebezpieczne. Nie tyczy się to jednak doków Gredoty, które są pod stałą strażą. Dzielnica jest z jednej strony piękna i paskudna, z czego jedno oblicze objawia się w mieszkańcach, drugie w infrastrukturze, co jest niecodziennym zjawiskiem.
Miejsce to jest też pełne swego piękna. Zabytkowy kościół z czasów pogańskich, stary żuraw portowy, nieużywany ze względu na możliwość nagłego zawalenia. Budynki administracyjne też są wiekowe, co dodaje im uroku. Koszary wojskowe wyglądają jak wyjęte z egzotycznego kraju. Rynki i stragany zawsze są żywe i wypełnione ludźmi . Zależnie od pory można tu znaleźć wiele różnorakich rzeczy, nawet wieczorem kwitnie handel (mniej legalny, ale zawsze jakiś).
Przez sam port przepływa kanał z rzeką Sewra. Sam kanał jest dość często miejscem spotkań różnych grup przestępczych. Ujście rzeki znajduje się pośrodku dzielnicy i wylewa się bezpośrednio na plażę, przez co piasek w tamtej części jest bardzo wilgotny. Miejscami jest to małe, zabójcze bagienko, ulubione miejsce pochówku zamordowanych osób.
Hugo próbował coś zrobić ze złą sytuacją w tej części miasta, więc przeniósł tu główny oddział milicji, który sprawdza się średnio. Przestępcy łączą się w groźne gangi, a wpływy Bractwa na tym terenie wyraźnie rosną. Codziennie dochodzi tu do wielu bójek, w których udział biorą też członkowie innych organizacji, aby pod byle pretekstem zabić konkurencję. Wśród milicji miejsce to jest nazywane "Kotłem Dazańskim". Spekuluje się, że w niedalekiej przyszłości dojdzie tu do wielkich zamieszek.

Avatar maxmaxi123
Właściciel
Dan wraz z Bobem dotarli do portu, nieco po kwadransie drogi. Szczyt dalej trwał, toteż ludzie ciągle energicznie przemierzali te rejony i to nie dlatego, że im się spieszyło. Zwyczajnie nie chcieli skończyć z nożem w brzuchu. A skoro już o tym mowa... widzieli wokół parę ciał, co było dobrym znakiem, bo aż tak ich szukać nie musieli. Problemem zaś stało się znalezienie jakichś świeższych - te tutaj miały już parę dni. Niby to nic wielkiego, jednak tutejszy brud i gryzonie znacznie przyspieszają proces rozkładu.
Ze strony cmentarza nikt nie nadchodził, więc póki co nie musieli obawiać się o swoje pieniądze, bo i tłumów wokół nich nie było. Pozostaje więc tylko znaleźć jakieś niedawno zmarłe osoby.

Avatar Vader0PL
Lub też takowe uśmie...a nie, Szefuncio zabronił, bo lepiej szukać, niż samemu do tego doprowadzić... Kroczył z szefem dalej obserwując okolicę. Miał przy sobie skradzioną sakiewkę, którą trzymał pod ubraniami, by nie kusiła dzieciaków. To nie tak, że bał się, że może zostać okradziony. Po prostu nie chciał nikomu odcinać ręki za kradzież jego własności. Oprócz męstwa był przecież również litościwy.

Avatar Kuba1001
Przesądnie schował sakiewkę głębiej pod fałdy ubrania, a bardziej wyeksponował noszony przy pasku sztylet, co powinno być dość wymownym znakiem dla wszelkiej maści kieszonkowców. Następnie ruszył na dalsze poszukiwania, wiedząc, że na głównej ulicy nie ma co szukać świeżych trupów, więc skierował się w jedną z bocznych uliczek, mając oczy i uszy szeroko otwarte.

Avatar maxmaxi123
Właściciel
Kiedy tylko obaj weszli w ciasne zaułki między obskurnymi budynkami, od razu poczuli odór śmierci i rozkładu. Tak im znany, tutaj występował w niepokojąco wielkich dawkach - na cmentarzu nie była ona tak wyczuwalna. Wszędzie potykali się o ciała w różnym stopniu rozkładu, lecz żadne nie było dostatecznie świeże. Wychodzi na to, że trzeba szukać głębiej.
Dan widział też na swojej drodze sporo uśmiechniętych osób. Jednak uśmiechy te nie zwiastowały nic dobrego: były kłamliwe, pełne fałszerstwa i wypatrywania okazji, aby wbić nóż w żebra. Szybko też rzedły, kiedy dostrzegali u boku broń i od razu odwracali wzrok udając, że go nie widzą.
Do Boba zaś przypałętał się wychudzony psiak. Wąchał koło niego. Po chwili zaś spojrzał się błagalnie na nogę. Uniósł pysk ku jego masce, aby potem zrobić słodkie oczka. Wyrażały biedę i nędzę jaka tu panowała. Były też pełne błagania, błagania o jakikolwiek pokarm, lepszy niż ciała tych ludzi. Nie ma co, prosił o jego nogę.

Avatar Vader0PL
-Ah, odejdź poczwarko.
Wzruszający widok, przy którym uroniłby łzę. Na szczęście nie miał w sobie żadnych płynów, przez co zignorował psa w takim stopniu, że nie dał się skłonić jego prośbom. Jednakże uważał na swoje kości.

Avatar Kuba1001
- Nie daj mu się, Bob, i chodź rozruszać trochę te stare kości. - powiedział, szukając innego miejsca, w którym znalazłyby się inne zwłoki, rzecz jasna z zachowaniem tych samych środków ostrożności.

Avatar maxmaxi123
Właściciel
Kawałek dalej ujrzeli paru osiłków. Dwóch nachylało się nad jakimś ledwo żywym jegomościem, a trzeci podrzynał gardło innemu. Ogólnie ciał było cztery, wszystkie świeże i jeszcze jeden wykrwawiający się. Cała trójka bandziorów była przy tym dosyć sporych rozmiarów. Kiedy tylko ujrzeli zamaskowanego Boba i Dana, przerwali pastwienie się nad nimi.
- Zgubiliście się, cyrkowcy? - spytał się jeden, nieprzyjemnie przy tym skrzecząc. Reszta zawtórowała mu śmiechem, zapewne uznając to za niezły żart. - Dawać sto imperialików, to może Was tam odprowadzimy... w jednym kawałku. - I znów wybuch głośnego, teraz już nawet trochę maniakalnego śmiechu. W ich dłoniach błyszczały noże.

Avatar Vader0PL
Nachylił się do szefa.
-Jak chcesz, mogę to załatwić.

Avatar Kuba1001
//Pisałem we wcześniejszych postach, że mam sztylet przy pasku, ale przy tworzeniu postaci zapomniałem wpisać go do ekwipunku. Dopiszesz w Statusie i będziemy kwita czy mam im rozwalać łby łopatą?//
-

Avatar maxmaxi123
Właściciel
//Dopiszę, chociaż rozwalanie Łopatą też byłoby ciekawe.

Avatar Kuba1001
- Jest ich trzech. - odparł, przeczesując bródkę palcami. - Załatw dwóch cieci, przywódca jest mój. - dodał, równie cicho jak poprzednio i ruszył na spotkanie temu worowi mięcha, szeroko się uśmiechając i rozkładając ręce.
- Pewnie, że zapłacimy... Z nieba nam spadliście, chłopaki, bo szukaliśmy dokładnie takich jak Wy... Stówa, tak? - dodał po krótkiej przerwie, odpinając od pasa sakiewkę, do której zajrzał i przeliczył monety. Potem podszedł kilka kroków, rzucając przywódcy osiłków mieszek z imperialikami. - Nie chcecie zarobić jeszcze następnej stówy? - powiedział, chcąc skupić na sobie jego uwagę, odwracając ją od sakiewki, w której przecież nie było żądanej sumy, i Boba, który powinien teraz szykować się do walki.

Avatar maxmaxi123
Właściciel
//Teraz mam dylemat. Czekać na post Vadera, bo zazwyczaj czekam na reakcję wszystkich biorących udział w jednej akcji, czy odpisać na twój, aby lepiej znał sytuację i wiedział, jak poszło to odwrócenie uwagi...

Avatar Kuba1001
//I tak mam zamiar jeszcze wbić tamtemu sztylet w gardło i na dobrą sprawę Vader powinien zareagować dopiero wtedy.//

Avatar maxmaxi123
Właściciel
//Oki, rozumie.
Z początku byli dość zmieszani jego zachowaniem. Chyba pierwszy raz ktoś tak spokojnie do nich podszedł. Zaraz po złapaniu sakiewki, złoczyńca otworzył ją i zaczął liczyć monety. Jego mina stawała się coraz to bardziej czerwona z gniewu i można by było przypuszczać, że zaatakuje, kiedy nagle...
- Ku**a! Dwain, weź ty policz, tobie to szybciej idzie. - Podał mieszek swojemu kumplowi, który był od teraz zajęty liczeniem. Sam lider znów spojrzał się na Dana, uśmiechając się przy tym. - Jak masz to dawaj. Zapewnimy Wam przy tym ochronę w tej dzielnicy. Nigdy w końcu nie wiadomo... - trzeci osiłek podszedł do dana i przystawił mu sztylet między żebra, uśmiechając się przy tym tępo - kiedy dostaniecie nożem w żebra... - . Cała trójca znów ryknęła śmiechem.

Avatar Kuba1001
- Jeśli chcecie mnie zabić, to nie dostaniecie z tego nic, może poza przyjemnością. A jeśli zabierzecie te noże i posłuchacie, co mam do powiedzenia, możecie zarobić i nigdy więcej się już nie spotkamy.

Avatar maxmaxi123
Właściciel
Mina szefa natychmiast spoważniała. Machnął ręką i sztylet przestał już niepokoić przestrzeń osobistą Dana.
- Mów, słuchamy. - Ponaglił ręką.

Avatar Kuba1001
- To dość specyficzna prośba, ale jak tak na Was patrzę, to wiem, że sobie poradzicie, pewnie robiliście o wiele trudniejsze rzeczy, więc to musi być dla Was pestka. Chodzi o to, że potrzebny mi jest sztylet, ale nie jakiś tam zwykły sztylet. Ten konkretny, którego szukam, wykuł podobno sam wielki kowalski mistrz z naszego miasta, a przecież wszyscy dobrze wiemy, jak cenne są jego wyroby, a do tego jak trwałe i zdobione! Problem jest tylko taki, że nie mogę go od niego kupić. Dlatego wkraczacie Wy. Wątpię, żebym musiał rozdrabniać się nad szczegółami, sami doskonale wiecie, co zrobić. Dla jasności, ten sztylet wygląda podobnie do tego, który mam przy sobie, ale to tylko replika. Mimo to, przyjrzyjcie mu się dobrze, abyście wiedzieli, co mi dostarczyć. - powiedział, specjalnie lejąc wodę, aby ich znudzić i uśpić czujność. Gdy doszedł do ostatniego zdania, wyjął swój sztylet i pokazał im, obracając w dłoniach, aby kontynuować swoją wypowiedź. Teraz rozwodził się nad ich wypłatą, nad tym, że mogą dodatkowo zabrać tyle broni od kowala, ile uniosą, bo on zadba o to, żeby ich nikt o to nie winił, tuszując ślady. Potem wspomniał coś o zabezpieczeniach, a gdy uznał, że byli odpowiednio zaabsorbowani jego słowami, za pomocą wciąż trzymanego w dłoni sztyletu spróbował pozbawić życia szefa osiłków, szybkim ruchem wbijając mu go w samo gardło. Niezależnie od wyniku tej akcji, wycofał się jak najszybciej, licząc, że Bob załapie, że teraz jego kolej.

Avatar Vader0PL
A i Bob załapał, wyciągając po tej akcji miecz i atakując, wykonując cięcie z góry na dół przez twarz jednego z przeciwników.

Avatar maxmaxi123
Właściciel
Wysłuchiwali go wyraźnie pochłonięci, zapewne snując plany ataku na ten jeden budyneczek. Już drab liczący pieniądze miał się odezwać, kiedy niespodziewany ruch Dana zmusił go jedynie do krzyku przerażenia. Zaatakowany mężczyzna jęknął żałośnie, złapał się za ranę i padł na ziemię nieruchomo. Cięcie Boba też się udało. Osiłek nawet się nie zorientował co zaszło, kiedy już leżał na ziemi. Jedyny żywy, zamiast walczyć, zaczął uciekać krzycząc "Rzezimieszki! Pomocy!". Można go jeszcze było dogonić i zabić. No, albo efektownie rzucić sztyletem w głowę. Ewentualnie silić się na inny, efektowniejszy sposób zabicia.

Avatar Vader0PL
-Dogonię do szefie!
Ruszył w pościg za nim, starając się go dogonić, zanim ten ucieknie gdzieś w tłum, lub do budynku. Pewna zaleta, jaką Bob posiadał nad uciekającym? Kości się nie męczą.

Avatar Kuba1001
Skinął jedynie głową, wiedział że Bob sobie z tym poradzi. Wyciągnął sztylet ze zwłok tamtego bandziora, a potem podszedł do jednego z napadniętych przez nich wcześniej ludzi, który jeszcze żył, kiedy tu weszli, ale się wykrwawiał. Nie potrzebował świadków, ale pieniędzy, a zawsze lepiej było mieć te jedne zwłoki, niż ich nie mieć.

Avatar maxmaxi123
Właściciel
W dodatku Bob był dużo sprawniejszym biegaczem za życia, niż jego ofiara. To też była jego przewagą. Dobitnie udowodnił to fakt, że dość szybko skrócił dystans, bo na dystansie stu metrów od miejsca zbrodni.

Kiedy tylko Dan podszedł do konającego, ten już nie żył. Po ubraniu mógł zobaczyć, że był to bezdomny, podobnie co i reszta. Czyli cel jakiego szukał - ludzie, po których nikt nie będzie rozpaczać. No, może poza szczurami, toż to ich pożywka.

Avatar Kuba1001
Skoro nie było już żadnych świadków, odebrał trupowi bandyty swoją sakiewkę i przeszukał kieszenie wszystkich innych zdechlaków, w końcu im już nie będą potrzebne, a jemu jak najbardziej. No i Mag wspominał tylko o zwłokach, nie mówił nic o zawartości ich kieszeni.

Avatar Vader0PL
Gdy tylko był już odpowiednio blisko, to wbił mu miecz w plecy.

Avatar maxmaxi123
Właściciel
Łącznie w kieszeniach było pięćdziesiąt monet. Niby nie tak wiele, ale jak na stan majątkowy tutejszej społeczności, jest to nie mały majątek. No, wykluczając subtelniejszych złodziei, którzy mieli więcej pieniędzy. Teraz tylko zadbać o transport ciał, albo brać je po kolei. Do wyboru, do koloru.

Bob w tym czasie dość elegancko wbił miecz: nie zawadził nim o kręgosłup lub inne kości i elegancko wyszedł z drugiej strony, przebijając uciekiniera. Ten jęknął jeszcze żałośnie nim skonał. Okoliczni żebracy nie przejęli się tym ani trochę. Uroki tego miejsca? Możesz robić co chcesz, ludzi i tak to nie ruszy i nie pobiegną po pomoc, albo nie będą krzyczeć jak głupi na widok krwi i paru martwiaków.

Corbin miał obecnie na widelcu grubą rybę. Najwyraźniej jakiś przemysłowiec zabłądził, gdyż stał na głównej ulicy od strony Portowej. Wokół mało ludzi, jak zawsze o tych godzinach. Nie wyglądał też na jakiegoś skupionego, co bardziej rozkojarzonego. Pewnie za szybko się nie zorientuje, że ktoś mu ukradł pieniądze. Z dachu podstarzałego domu, złodziej miał dobry widok na okolice. Przez najbliższy czas nikt nie podejdzie,a wozy gnały za szybko, aby cokolwiek zauważyć, tudzież ich pasażerowie za bardzo się tym nie przejmowali.
Ale Corbin musi się też spieszyć. Ów przemysłowiec często spoglądał na kieszonkowy zegarek, po czym rozglądał się nerwowo. Najwidoczniej na kogoś czeka, a jak wiadomo, łatwiej okraść samotną osobę. Już nie chodzi o to, że Cor mógłby sobie nie poradzić. Zwyczajnie tak bezpieczniej. No, chyba że lubi ryzyko i ewentualne powiększenie kiesy, kiedy tą oczekiwaną osobą okaże się drugi biznesmen. Byłyby to iście dobre łowy, lecz nie wiadomo czy warte świeczki, bo zawsze gościem może być ktoś inny. Do niego należy dalszy przebieg akcji.

Avatar CheekiBreekiPL
Corbin

Szybciej będzie go okraść na miejscu i gdy on jest w pojedynkę... przynajmniej pałować nie będę musiał któregoś z tych dwóch.

Przed zejściem z dachu, Cor sprawdza swoimi oczami stan oświetlenia tej ulicy, no bo im ciemniej tym lepiej dla jego akcji. Szczególnie byłoby dobrze, jeżeli nie byłoby za dużo gazowych lub, o zgrozo, elektrycznych... choć te raczej występują w rezydencjach wielkich rekinów biznesu lub "hrabiów" niż publicznie pokazane w jakimś anonimowym zadupiu.

Avatar Vader0PL
Pamiętając, że potrzebowali ciał zabrał przestępcę i ruszył z jego ciałem do swojego Szefa.

Avatar Kuba1001
Zabrał pieniądze i schował je do swojego mieszka.
- Bob, ukryj jakoś te ciała i pilnuj je, ja w tym czasie poszukam transportu. - powiedział i udał się znów na główną ulicę, gdzie szukał jakiegoś powozu czy furmanki z woźnicą.

Avatar maxmaxi123
Właściciel
Bob dość szybko dotarł na miejsce, zastając tam rzecz jasna grobową ciszę, przerwaną poleceniami Szefuńcia.

Na ulicy głównej ruch już zelżał, godziny szczytu właśnie się kończyły. Znalazł też miejsce, gdzie zazwyczaj czekali taryfiarze, chętni na przewózkę czegokolwiek, jeżeli rzecz jasna odpowiednio dopłacą. Były trzy wolne wozy.

Elektrycznych jeszcze nie wynaleziono, więc mogą się co najwyżej kryć w laboratoriach wynalazców, jako prototypy (jeżeli gdzieś podałem elektryczne, to mnie popraw).
Zaś co do oświetlenia, to mógł być problem, bo był obecnie dzień. Nawet cień nie padał na bogatego jegomościa.

Avatar Kuba1001
A więc podszedł do najbliższego z nich i kiwnął mu głową.
- Chcesz zarobić trochę grosza? - zapytał, a że odpowiedź powinna być raczej oczywista, to kontynuował: - Jestem grabarzem i mam zlecenie, żeby trochę oczyść tę część dzielnicy. Potrzeba mi kogoś do transportu zwłok na cmentarz. Płacę dziesięć imperialików za kurs w jedną stronę.

Avatar Vader0PL
Wiernie wykonując rozkazy swojego pana, stworzył tron z martwych ciał (bez ich cięcia, po prostu jak worki z piaskiem) i na nim zasiadł, niebezpiecznie patrząc na każdego, kto by się pojawił w okolicy i nie był jego Szefunciem.

Avatar CheekiBreekiPL
Jeżeli tak, to czy są straże nie opodal tego jegomościa ?
Zaczął się przybliżać, ale na tyle, aby mieć nadal obraz na całą sytuację.

Avatar maxmaxi123
Właściciel
- Dla grabarza transport ciał to za darmo - powiedział od razu. Kiedy zaczął się ładować na wóz, coś go najwyraźniej tknęło i zatrzymał się w połowie. - Nie za wcześnie oby? Pełnia dopiero jutro. Przed nią aż takich masakr zazwyczaj nie ma. Kto wystawił zlecenie, jeśli można wiedzieć?

Tron się udał i najwyraźniej dodawał Bobowi majestatu, gdyż nikt nie próbował się do niego zbliżać. Niektórzy co najwyżej przeszli koło, przyspieszając kroku po uświadomieniu sobie, że to on mógł ich wszystkich wykończyć. Tak, nikt go na pewno nie tknie. No, z ludzi. Jakiś kot zaczął skubać jednego, a szczury kręciły się po przeciwnej stronie sterty.

Milicji brak .Co najwyżej jeden znużony spoglądał na drogę gdzieś z boku, ale on tylko ludzi przeprowadza, kiedy się zbierze za dużo, albo będą za długo czekać. Poza nim czysto.
Zaś do co zbliżania, to już nie miał za bardzo jak, bo stał na krawędzi dachu. Co prawda dalej pozostawał nieco daleko od niego, ale mało kto spogląda na dach. W takim też wypadku nie utracił go z widoku, jak i całej okolicy.

Avatar CheekiBreekiPL
Corbin szybko schodzi z dachu i po fakcie dokonanym, powoli podchodzi do dżentelmena od tyłu.

Avatar Kuba1001
- Jakiś miejski urzędnik, to przecież im zależy na tym, żeby to miasto chociaż udawało czyste. prawda? Zresztą, też sądziłem, że to raczej bezsensowna robota, a w pierwszej lepszej uliczce natknąłem się na kilka trupów, więc najwidoczniej jest potrzeba, aby się nimi zająć.

Avatar maxmaxi123
Właściciel
Oby tylko nie podchodził na klęczkach. Fakt faktem, że mało kto zwróciłby na niego uwagę, ale jak już, to ostrzegłby dżentelmena. Samo zbliżanie jednak szło sprawnie - szybko skracał dzielący ich dystans. Ofiara dalej się nie zorientowała i coraz to energiczniej rozglądał się po jezdni.

- Miejski urzędnik? A co im zależy na tej ruinie? Chociaż urzędnicy to dziwni są... Dobra. Da mi na chwilę. Zmienią naczepę i ruszam. - Zsiadł z konia i zaczął odczepiać powóz, mocując tam odpowiednią, zdolną pomieścić wiele ciał. - Jeśli to nie jest daleko, proszę mnie zaprowadzić, ja będę powoli ruszał.

Avatar CheekiBreekiPL
Wyciągnął rękę po mieszek i go ukradł, a potem równie szybko zaczął uciekać z tego miejsca (oczywiście, że na "kucaka").

Avatar Kuba1001
Pokiwał głową i udał się do miejsca, w którym znajdowały się zwłoki.

Avatar maxmaxi123
Właściciel
Udało mu się wziąć mieszek. Dalsza ucieczka nie była raczej potrzebna, bo burżuj dalej rozglądał się po ulicy. Pora więc zobaczyć, ile udało mu się ukraść.

Za Danodirem podążał woźnica w wozie. Dość szybko trafili na miejsce i zastali tam Boba siedzącego na stercie trupów. Woźnica zaczął czegoś szukać pod nogami.
- On jest z Panem, czy... - szepnął do grabarza, nie przestając grzebać ręką i nie odrywając zdziwionego wzroku od zamaskowanego.

Avatar Vader0PL
Wstał i wytarł miecz od krwi tak, żeby woźnica nie zauważył.
-Wybaczcie brak poszanowania dla zwłok, ale nie miałem gdzie usiąść, a po drugie to kręci się tutaj mnóstwo podejrzanych typów, których było trzeba odstraszyć, żeby zachować bezpieczeństwo pracy. Nie mówiąc już o tym, że raz widziałem, jak jakieś dziecko zjadało wnętrzności trupa.

Avatar CheekiBreekiPL
Corbin
Jakie to było łatwe, no cóż, teraz trzeba zwijać się do mojego "apartamentu".

Avatar Kuba1001
- Tak, to mój pomocnik. Jeszcze jakieś pytania czy możemy zacząć ładować te zwłoki?

Avatar maxmaxi123
Właściciel
- A sądziłem, że wszystko widziałem... - szepnął do siebie, jednak dość szybko się otrząsnął. - Yhm. Tak, ładujcie. Na jaki cmentarz?

Nikt o dziwo nie zaczepił Corbina w drodze do mieszkania. Sam szlak był też dość wyjątkowo pusty. Niedaleko widział też przejeżdżającą woźnicę, którzy rzadko kiedy tu wjeżdżają z innych powodów, niż sprzątnięcie ciał. To w zasadzie może wyjaśniać ten spokój w drodze.
Niemniej, dość szybko znalazł się w swoim pokoju.

Avatar CheekiBreekiPL
Zamknął drzwi, ściągnął swój ubiór roboczy i wszedł do małej kuchni. Z jednej z szafek wyciągnął kiełbasę najwyższej jakości (jak na standardy "Portowej"), obrał ją i zaczął ją konsumować. W czasie owej konsumpcji zaczął powoli rozmyślać:

"Nie no, cholernie łatwa robota. Trzeba jakąś fuchę dla kontaktów jakiś zrobić... albo może dla ... Bazyla ? Cholera, jak się dawno z nim nie widziałem."

Avatar Kuba1001
//Myślałem, że jest tylko jeden, ale wielki.//
Poinstruował go, na jaki cmentarz ma zawieźć zwłoki, a także opisał trasę do swego domu, a potem zajął się ładowaniem trupów na wóz.

Avatar Vader0PL
Również zajął się ładowaniem trupów na wóz. Przy okazji zaczął sobie podśpiewywać piosenkę, którą słyszał w jakiejś karczmie jeszcze przed swoją śmiercią i odrodzeniem.
-Oh, moja baronowa, moja baronowa,
dała dupy lokajowi, dała dupy lokajowi,
Oh, moja baronowa, moja baronowa,
Zdradziła mnie z takim nędznym psem!

W złość popadłem, w nocy nie spałem.
Piwo wypiłem, wszystko wypaliłem.
Do burdelu się udałem i sobie broń naostrzyłem.
Przygotowany i uspokojony, w końcu zasnąłem.

Oh, moja baronowa, moja baronowa,
została zabita, została zabita.
Oh, moja baronowa, moja baronowa,
Lokaj oskarżony o zabójstwo swojej pani!

W radość popadłem, w nocy świetnie spałem!
Piwa nakupowałem, rodzinę pozapraszałem!
Przed prawem zeznawałem, żonę opłakiwałem!
I na lokaja śmierć sprowadziłem!

Ta piosenka praktycznie nie miała żadnego sensu, a i cały układ był tragiczny, jednakże Bobowi się bardzo spodobała, o czym świadczył fakt, że w całości ją zapamiętał, jak i udoskonalił, poprzez zmiany tonu głosu i tempa całego utworu.

Avatar maxmaxi123
Właściciel
//Mniej więcej na początku opisu tematu masz, że jest podzielony i każda dzielnica ma jego część, a całość łączą ścieżki i tunele. Podczas sprawdzania kp o tym zapomniałem, a potem to wiedziałem, że wyjdzie podczas gry. Więc teraz odpiszę, ale zedytuj poprzedni odpis chociażby o dzielnicę.

Załadowali łącznie osiem na wóz. Woźnica już powoli zaczął jechać.
- Jak się nazywa ta piosenka? Nawet mi się spodobała - zagadnął jeszcze Boba.

Dobra kiełbasa jak na jakość Portowej, to taka ze zwykłego mięsa bydła, bez żadnego dodatku mięsa psa, konia, szczura czy nawet ludziny, jaką zazwyczaj sprzedawano tanio na tutejszych targach. Do tego nie była aż tak zepsuta i zgniła. W smaku zaś całkiem dobra.

Avatar Kuba1001
//Wyjdzie na jedno, bo i tak musi jechać pod dom mojej postaci, a tam jest opisane, w której części cmentarza się znajduje.//
A więc jechał wraz z nimi i czekał, nie mając nic do dodania.

Avatar maxmaxi123
Właściciel
I ruszyli ku cmentarzowi.

//Zacznę na cmentarzu.

Odpowiedź

Pokaż znaczniki BBCode, np. pogrubienie tekstu

Dodaj zdjęcie z dysku