Co sądzicie o tym stwierdzeniu? Chodzi o używanie go w kontekście moralności ludzi żyjących w dawnych czasach, gdy rasizm, szowinizm, przemoc i niewolnictwo były normą. Bezwartościowa, bezmyślnie powtarzana formułka, czy dobre, ale niewystarczająco szczegółowe wyjaśnienie?
Moim zdaniem rozwój moralności jest ściśle powiązany z rozwojem technologicznym. Wiele obowiązujących dzisiaj praw człowieka, wolności i standardów społecznych jest luksusem, na który ludzie w dawnych czasach po prostu nie mogli sobie pozwolić.
I choć wiele było okrucieństwa naprawdę bezsensownego, nie wszystkie niesprawiedliwości na przestrzeni dziejów można usprawiedliwić niższym stopniem rozwoju technologicznego - w większości przypadków uważam to za wyjaśnienie wystarczające.
Choć ludzie w takim na przykład średniowieczu biologicznie byli niemal identyczni z nami, dla mnie ich życia i wolność są warte wielokrotnie mniej z tej prostej przyczyny, że podczas takiego życia pojedynczy człowiek był w stanie osiągnąć wielokrotnie mniej niż współczesny, a także doświadczyć wielokrotnie mniej przyjemności i zrozumieć świat w wielokrotnie niższym stopniu. Dlatego też śmierć, kalectwo lub niewola dla kogoś takiego byłoby znacznie mniejszą stratą, niż dla człowieka żyjącego współcześnie, w wysoko rozwiniętych częściach świata.
Ale rozumiem, że dla wielu taki punkt widzenia będzie trochę zbyt "okrutny". Jakie jest wasze zdanie na ten temat?