Właścicielka
Wbrew pozorom nie jest to żaden cyrk, a stary i mały blok mieszkalny w slumsach Miami. Został tak nazwany przez lidera kręcącego się tu gangu. Jest ich tu kilku, a całe sześć mieszkań jest zajęte przez nich.
Właścicielka
Killer:
Po paru minutach łażenia po rynsztokach trafiłeś do znajomego ci domu.
Wszedł do środka i zaciągnął się powietrzem.
Ah...zapach zabawy czuć jak nic!
Właścicielka
W ten oto sposób znalazłeś się na klatce schodowej, malutkiej. Na parterze były trzy pokoje, na piętrze też trzy, z czego w szóstym było wasze tak zwane centrum dowodzenia. W pozostałych pomieszczeniach musieli być twoi ludzie.
Udał się do "centrum" i po przybyciu pod drzwi wszedł do pokoju.
Właścicielka
Trafiłeś tam szybko i sprawnie. Drzwi były otwarte a w środku spotkałeś jednego z twoich ludzi, Logana. Młody brunet, nieco walnięty jak większość z was. Polerował swojego
Colta Pythona, siedząc na twoim krześle, przy twoim biurku.
-No no no, Logan...pucujemy gnata? -zagadał do bruneta, opierając się o ścianę.
-Tylko żeby ci palec się nie poślizgnął.
Właścicielka
- Mhm. - Mruknął, nie przestał czyścić broni.
-Ej, co powiesz na jakiś napad? Nie napad na jakiegoś bogacza...ale coś większego. Wiesz...napad na jubilera, i tym podobne.
Właścicielka
- Ta... Brzmi nieźle, ale masz jakiś plan? Albo konkrety? - Zapytał w końcu przestając polerować gnata, schował go do kieszeni i zakrył bluzą.
-Co do konkretów to jeszcze nie wiem, ale co do planu to mam dwie opcje: na głośno i na cicho. Na cicho to najpierw, wchodząc od tyłu, kasujemy typa w pokoju ochroniarskim, a potem wbijamy, szybko zabezpieczamy guziki alarmowe i ograbiamy zawartość. A na głośno? Wbijamy, napi**dalamy w wszystko co żywe, bierzemy biżuterię i spieprzamy.
Właścicielka
- Mówisz to jakbyś znał już plany budynku... - Westchnął, zapewne chodziło mu o pokój ochroniarski i guziki alarmowe. - Nie nadaję się do skradania, ty zresztą też. Większość jubilerów jest w centrum miasta, więc policja przyjedzie szybko w ciągu dnia. W nocy będą zamknięte... Więc co nam pozostaje? Chociaż... Gdybyśmy mieli jakiegoś specjalistę od alarmów, co by opóźnił policję na parę minut... To by mogło się udać. No, jest też sprawa wozu.
-Wóz można ukraść, a co do napadu to zamiast jubilera możemy obrabować parę reustaracji. Każda reustaracja ma pokój szefa, który idąc na logikę ma sejf z mamoną. Rozdzielimy po 1 człowieka na poszczególny obszar tak by zachować kontakt wzrokowy, na mój znak rozpczynamy napad i bingo, hajs nasz. Brzmi nieźle, nie?
Właścicielka
- No... Nie do końca, szefie. Nie ma takiej dzielnicy gdzie byłoby tak dużo restauracji obok siebie. Poza tym, nie każda ma w środku sejf. Daj mi dzień, dwa a poszukam nam czegoś obiecującego i bezpiecznego i się jeszcze obłowimy.
-Mam taką nadzieję, Logan. Nie zawiedź mnie. -odparł, po czym udał się do jednej z "kwater".
Właścicielka
Otworzywszy drzwi ujrzałeś leżącą na łóżku atrakcyjną kobietę, przykrytą kołdrą do brzucha. Była rozebrana, a na pościeli były jeszcze widoczne białe plamy. Spała, ale nie musiałeś długo się zastanawiać kto ją tu sprowadził. Billy, jeden z twoich ludzi robił to już kilka razy...
Westchnął, lekko zły. Mówił Billy'emu by nie sprowadzał dz*wek z powodu tego, by w razie czegoś nikt nie znał ich lokacji - nie, zjeb jak na złość przyprowadzał kolejne. No cóż, kolejna prostytutka do wręczenia uśmiechu...
Zamknął za sobą drzwi na zamek, po czym podszedł do prostytutki i palcem u dłoni pozostałego ramiona nieco postukał w jej policzek w celu obudzenia jej. Tasak w gotowości, więc czemu by się nie pobawić?
Właścicielka
Kobieta ocknęła się.
- Hę...? Jezu Chryste! - Krzyknęła przestraszona w reakcji na twój brak ręki oraz makijaż. Usiadła w kącie łóżka i przykryła się kołdrą, przykrywając wszelkie części ciała. - Czego chcesz? Gdzie jest Billy?
Podszedł nieco do kobiett
-Billy na chwilę gdzieś się udał. Dodatkowo, on należy do mojej "bandy", więc zrobi co zechcę i to bez grymaszenia. A, gdzie moje maniery, hehe! Jestem Richard, ale możesz mi mówić Joker albo Klaun. A ty?
Właścicielka
- Eee... Claire. - Przedstawiła się niepewnie. - Po co nosisz ten makijaż?
-Wiesz, kucharz nie zdradza tajnego składnika swojego specjalnego dania. I...skoro jesteś panienką lekkich obyczajów to powiedz mi Claire, należysz do kogoś? Wiesz, burdele pokroju "Valkyria" i tym podobne...
Właścicielka
Dziewczyna wydawała się oburzona po tym jak nazwałeś ją panią lekkich obyczajów.
- Nie należę do nikogo. - Burknęła. - Ale tak, pracuję w Valkyrii. Jak chcesz się bzykać to płać, jeśli nie, to odsuń się. Nie mam całego dnia.
-Oh, mamy cięty język, hm? Spokojnie ptaszyno...-oddalił się do drzwi by ta nie nawiała i tu wyjął swój tasak z zaschniętą krwią.
-Jak nie nauczysz się pokory to ja cię jej nauczę.
Właścicielka
- Poje**ło cię?! - Krzyknęła, wyraźnie przestraszona. - Niech mi ktoś pomoże, pomocy! - Krzyknęła głośno, powtórzyła krzyk jeszcze parę razy. Skuliła się w kącie łóżka. Zaczęła płakać. - P-proszę... Nie rób mi krzywdy...
-Powiedziałem MORDA! -zamachnął się by trafić koło prostytutki tasakiem by ją nastraszyć i zachęcić do zamknięcia jadaczki.
Właścicielka
Kiwnęła parę razy głową, nerwowo. Schowała głowę pod kolana i łkała po cichutku...
Usiadł obok niej.
-Słuchaj kochana, z tego co mi się obiło o uszy to Valkyria nie traktuje za dobrze swoich pracownic. Wiesz, poniżanie i tym podobne...no, i tu mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia. Jesteś zainteresowana, Clairie?
Właścicielka
- J-jaka propozycja? - Delikatnie wysunęła głowę spod kolan.
-Mianowicie, proponuję ci dołączenie do naszej zgrai. Fakt faktem, budowla wygląda nie najlepiej, ale natomiast będziesz miała dobre traktowanie I ochronę, by klienteria przypadkiem nie zrobiła ci...wiesz... -i tu lekko przejechał tasakiem po swojej szyi.
-Haczyk jest taki, że 20% zysku dajesz nam, ale reszta kasy jest twoja. Co ty na to, złotko?
Właścicielka
Skinęła lekko głową.
- D-dobrze... Mogę już iść?
-Pierwsze, bez ciuchów daleko nie zajdziesz. Drugie, gdzie?
Właścicielka
- Do domu... Ubrania leżą tu, obok. - Wskazała na rozrzucone ubrania przy łóżku.
-Dobrze. Jak mówisz, mała. Dam ci nieco prywatności. -odparł, po czym.wstał I udał się do wyjścia z pokoju, po czym...wyszedł I zamknął za sobą drzwi.
-Ej, Billy! Choć no tu! -zawołał sprawcę rezydowania tu prostytutki.
Właścicielka
Z piętra zszedł twój seksoholik i narkoman. Chudy, ubrany w poszarpany garnitur młody brunet.
- O co chodzi szefie?
//Nimfoman, nie seksoholik.
-Co ja ci do cholery mówiłem o sprowadzaniu tutaj prostytutek, co? Mówiłem ci za każdym razem byś nie sprowadzał "pań", a ty dalej to robisz. Ty chcesz nam sprowadzić na kark kłopoty czy jak?
Właścicielka
// Seksoholik też może być.//
- Uspokój się, szefie... Nic się chyba nie stało, nie? Wyluzuj...
-Do czasu. -rzekł, po czym dodał ciszej by Clairie go nie usłyszała:
-Dziunia którą zwołałeś należy teraz do nas. Miała teraz iść do domu, ale że prostytutki są często dwulicowe to posyłam cię za nią, byś sprawdził czy faktycznie idzie do domu czy gdzieś indziej. Masz być w ukryciu, czaisz?
Właścicielka
- Jasne, szefie. Ale... Co zrobić jak pójdzie tam gdzie nie trzeba? - Zapytał.
-Zaciągnij w ciemną uliczkę, zabij, ograb i ucieknij tu.
Właścicielka
- No dobra, idę. - Skinął głową i po chwili ruszył za kobietą w celu szpiegowania jej.
//Czekaj, jak ona chyba jeszcze nie wyszła z pokoju. //
A Joker (znany też jako Richard) udał się do pokoju robiącego za swoisty magazyn narkotyków by sprawdzić, ile ich jest.
Właścicielka
// o cholera...//
Niestety takowego magazynu nie mieliście bo też czymś takim się nie zajmowaliście. Claire w końcu opuściła budynek, a Bill ruszył za nim.
No, trza będzie rozkręcić biznes.
Skoro nie posiadają magazynu narkotyków to skierował się do magazynu broni palnej. Chyba powinni taki mieć...
Właścicielka
Może na taką nazwę to nie zasługuje, ale mieliście pokój na drugim piętrze gdzie szuflady i szafki były wypełnione pistoletami i pistoletami maszynowymi. Logan kiedyś przechwycił vana Taronich i stąd to się wzięło... Na stole jest też pełno amunicji do każdego rodzaju broni.
Jako, iż ostatnimi czasy zapomniał pod "normalną" przykrywką wykupić amunicję do Berrety to podszedł do szafeczki, gdzie powinny być magazynki z nabojami kalibru 9mm i poszukał za nimi, przy okazji szukając też za tłumikiem do swojego "gnata".
Właścicielka
Magazynki do 9mm znalazłeś bez problemu, natomiast tłumików nie posiadaliście.
Trzeba będzie dokupić.
Wziął z 3 magazynki, po czym dwa schował a jednym przeładował Berettę, którą następnie schował. Gdy to uczynił to zamknął szafeczkę z amunicją i rozejrzał się za dwójką z jego zakapiorów, którego by posłał na "przechwycenie" co-nieco narkotyków, wyłączając Logana.
Właścicielka
Znalazłeś ich w pokojach, a oni chętnie ruszyli na ulicę wpierw biorąc broń i amunicję.
Idealnie.
Jako, iż w sumie nie miał nic do roboty to poszedł do ostatniego rzezimieszka (nie licząc Logana ofc), po czym mu wyjaśnił że ten osobiście idzie z nim zakosić nieco narkotyków i udał się z pomocnikiem na "polowanie".
Właścicielka
Był to niezły wybór, gdyż trafiło na Jacka, wysokiego, muskularnego i postawnego mężczyznę. Brunet chętnie poszedł z tobą. Zabrał tylko swojego gnata i wraz z tobą opuścił budynek.
- Eee... Szefie, nie lepiej zmyć ten... Makijaż? Ktoś może zadzwonić na policję, albo coś...