Sherwoodziak pisze:
Niektórzy recenzenci typu Angry Joe(Który przy ocenianiu connora odjął mu punkty bo ten był ZBYT POWAŻNY I MAŁO GADAŁ) myślą tylko o tym aby postać była śmieszna. Ezio też stracił ojca, Braci i fakt została mu Matka i Siostra i może to dlatego jeszcze miał jakiegoś w środku tam ,,Ducha" odpowiedzialnego za śmiech, etc. Co do Connora to on stracił swoją Matkę którą bardzo kochał a Ojciec.. OJCA PRAKTYCZNIE NIE ZNAŁ. Jego ojciec zamiast bawić się z nim, wychodzić gdzieś razem z nim, etc. zabawiał się pewnie z panienkami i innymi templariuszami.. Wg. mnie Connor miał prawo zachowywać się poważnie i ogólnie być małomównym bo stracił wszystko co kochał. O ojcu nie będę mówił.. bo już powiedziałem i tak o nim zbyt wiele.... Chociaż czasami widać było uśmiech na twarzy Connora w jakichś misjach ale to było prawie nie osiągalne. Ci którzy myślą że Connor to lipna postać bo jest małomówna i ogólnie jest mało śmieszny(Mało ma śmiesznych dialogów itd.) są kompletnymi idiotami. Ubi wcale nie potraktowało go okrutnie. Myślę że ten temat jest nawet oklepany, tak samo jak... [MEGA TŁUSTY SPOILER] Śmierć Edwarda Kenwaya.[MEGA TŁUSTY SPOILER]. Nie wiem czy w pełni odpowiedziałem na twoje pytania czy coś źle zrozumiałem, ale to tyle na ten temat.
Niech mi ktoś tutaj napisze że to tylko gra i to tylko tyle to znajdę i zabiję :X.
Wiesz co, tak sobie czytam twojego posta i wodząc wzrokiem po ostatnim zdaniu, uśmiecham się szeroko kiwając przytakująco głową. Masz rację. Chociaż każdy ma prawo do własnego zdania. Ale nie sądzę, że jakikolwiek członek tej grupy traktuje AC jak "zwykłą grę". Tak po prostu się nie da; może z pozoru wygląda ona na bestseller jeden z wielu (och i ach), jednak po zagraniu w jedną czy dwie, ewentualnie wszystkie części Assassin's Creed, gracz zagłębia się bardziej w filozofię Asasynów i Templariuszy. Przynajmniej miałam tak ja. Więc nie ma, po prostu nie ma bata, że któryś z graczy ma AC tylko za
GRĘ.
Zboczyłam z tematu. Wróćmy więc do Connora.
Ubi nie było w stosunku do niego zbyt łaskawe. Owszem, Haytham (pozwolę sobie do niego nawiązać) [SPOJLEROWO} stracił w dzieciństwie ojca, porwano mu siostrę, a niedługi czas potem umarła jego matka, która w jednej sekundzie uznała go za potwora i maszynę do zabijania [SPOJLEROWO], to jednak miał kogoś. Miał to
COŚ. Miał ten status, posiadał umiejętności. Connor nie miał niczego. Do wszystkiego dążył sam. Nie ćwiczył szermierki pod okiem ojca, nie miał służby, nie miał majątku. Właśnie to uczyniło go tak cichym i poważnym człowiekiem, co graczy miast nudzić, powinno pociągać. Asasyn był bohaterem tyleż tajemniczym, co urokliwym; ten charakter powinien ciągnąć do niego graczy, a nie odpychać.
Stwierdziłeś, że cierpienie i "dola" Connora to temat oklepany. Dla mnie tematem oklepanym, zaklepanym i wszystko z czym to się wiąże, jest Ezio. Za dużo go było. Zbyt dużo. Przyszedł czas na innych.