Sztuki Walki a Samoobrona w ogóle

Avatar Baturaj
Daję ten temat do Zderzacza, ponieważ uważam go za bardzo ważny i poważny temat.

W ogóle sam nie wiem, dlaczego wcześniej nie napisałem tego tematu.
Będzie miał on trzy (a właściwie cztery) cele:
Po pierwsze: uświadomić Was w kwestii skuteczności sztuk walki w samoobronie ulicznej (m.in. zburzyć mit o nazwie "Karate nic ci nie da na ulicy") na przykładzie karate.
Po drugie: uświadomić Was w temacie dzisiejszych "profesjonalnych lekcji" samoobrony, m.in. przestrzec przed sposobami nauczania samoobrony, które nic Wam nie dadzą i tylko sprowadzą na Was śmierć.
Po trzecie: pomóc w doborze odpowiedniego klubu samoobrony lub sztuk walki.
No i po czwarte: dowartościować mnie napisaniem tematu na Zderzaczu. Bo to takie przyjemne.

Na wstępie powiem, że sporo już na ten temat wiem, gromadzę wiedzę o tym oraz sam jestem osobą praktykującą zarówno prawdziwe sposoby nauki samoobrony jak i karate. Długo.
No więc. Będą 3 główne tematy:
1. Samoobrona dzisiaj i jej skuteczny trening.
2. Karate i jego skuteczność w samoobronie, a także inne sztuki walki. Sporty walki także.
3. Podsumowanie.

1. Samoobrona.
Na czym polega samoobrona? Polega ona na obronie, czyli uniknięciu obrażeń. Błędem jest nazywanie samoobrony sposobem na wydostanie się z opresji. Samoobrona polega na uniknięciu krzywdy, jaka mogłaby się nam stać.
Do nauki samoobrony powinno się więc podchodzić najpierw od strony unikania zagrożenia, nie odpowiadania na niego. I tutaj wychodzi nam pierwszy błąd popełniany w wielu szkołach samoobrony. Nauczyciel każe ćwiczyć uczniom sposoby odpowiedzi na ataki, np. uderzenia, kopnięcia czy, co gorsza, duszenia lub nawet trzymania w parterze. Zapomina jednak o tym, od czego powinien był zacząć, czyli od nauki unikania zagrożenia. Czyli jak zwiększać dystans między sobą a napastnikiem, żeby nie zdołał nas złapać czy uderzyć, jak utrzymać czujność czy nawet gdzie parkować samochód, żeby trudniej było nam go ukraść podczas wsiadania lub wysiadania.
Ale nauczyciel od razu przechodzi do najbardziej niebezpiecznych dla użytkującego umiejętności, czyli odpowiedzi na już istniejące zagrożenie. Bo w istocie nie powinniśmy w ogóle dopuścić, by powstało. Przez takie sposoby nauki wykształcamy w sobie przyzwolenie na rozpoczęcie ataku przez przeciwnika, co potem, na prawdziwej ulicy, jest często katastrofalne w skutkach. Dowodem są chociażby przeróżne filmiki na YT pokazujące, że kiedy ktoś czeka na atak przeciwnika zamiast zwiększać dystans bądź atakować, najczęściej dostaje srogi wpie**ol.

Druga rzecz:
Najlepszą obroną jest atak. Nie mylił się ten, kto to powiedział. Zwróćmy uwagę na to, że kiedy widzimy, że ktoś chce nas uderzyć, złapać czy kopnąć to my już wtedy jesteśmy w niebezpieczeństwie. I jeśli zatakujemy "pierwsi" to tak naprawdę zareagujemy na JEGO atak. Czyli nie będzie to atak, a obrona. Na ulicy najczęściej nie udadzą się żadne techniki rodem z filmów karate czy kung-fu, że on cię uderzy, ale ty się uchylisz, zablokujesz jego rękę, przewrócisz go i dobijesz. Nie uda się. Pokazują to już wspomniane filmiki na YT, których jest naprawdę sporo. Nie tak działa prawdziwa walka. Jeśli widzisz, że chce cię atakować, to uderz go pierwszy. Potem drugi raz, trzeci, dopiero wtedy będziesz mógł go przewrócić (o ile od trzech uderzeń nie przewróci się sam) i przytrzymać. Robienie dźwigni nie działa jak na treningu aikido, że wystarczy zgiąć mu rękę, a on się kładzie. Na ulicy będzie stawiał zaciekły opór i dlatego bezsensownym jest próbowanie dźwigni z w pełni świadomym i przytomnym przeciwnikiem. Dźwignie są przydatne na ulicę, ale tylko wtedy, kiedy napastnik został już zamroczony waszym uderzeniem, a nie kiedy jest w pełni przytomny.
Dlatego pamiętajcie: nauczyciel, który uczy bloków i dźwigni w odpowiedzi na uderzenia i kopnięcia to zły nauczyciel samoobrony. Nauczyciel który uczy pierwszego atakowania, rozbijania struktury przeciwnika i dopiero wtedy dźwigni to dobry nauczyciel samoobrony. A blokować też nie warto. Uwierzcie mi, wiem z doświadczenia :|

Trzecia rzecz to "czysta" walka. Walka ma być czysta tylko na zawodach. Na ulicy walczymy o życie i zdrowie. Dlatego nie istnieje takie coś jak "honorowe" lub "niehonorowe" zagrania na ulicy. Na ulicy istnieją tylko "wszelkie zagrania, które doprowadzą cię do zażegnania niebezpieczeństwa". Nieważne, jakie by były. Walczymy o życie, nie o medal. Nie zważa na ułożenie swojej prawej nogi? Kopnij z całej siły w kolano i uciekaj. Trzyma ręce wysoko w gardzie, chcąc cię przestraszyć umiejętnościami sztuk walki? Kopnij go w jaja. I tak dalej.

Czwarta rzecz to użycie przedmiotów. Wielu instruktorów wciąż tego nie uczy, choć już zaczyna się to poprawiać. Nauczyciel powinien uczyć także jak reagować, kiedy jesteśmy zaskoczeni i mamy obok siebie narzędzia codziennego użytku. Klucze, telefon, nawet gazeta są bardzo skutecznymi brońmi. Tak naprawdę wszystko jest bronią, trzeba tylko zacząć tak myśleć o wszystkim, co widzicie na codzień: "Jak wykorzystałbym to jako broń?".

Piąta rzecz. I tutaj mamy moją ulubioną szpilę w większość polskich szkół samoobrony i jednocześnie najbardziej kontrowersyjny temat wśród tego środowiska.
Otóż chodzi o "gotowce", czyli sposoby nauki samoobrony polegające na ustalonych r*chach lub zestawach ruchów w odpowiedzi na atak przeciwnika (wiecie: "Jak on atakuje sierpowym to NIC PROSTSZEGO, po prostu blokujecie tak, a potem przerzucacie go tak").
A tu tak naprawdę nie ma żadnej kontrowersji. Niech zwolennicy "gotowców" pójdą sobie do dowolnego byłego członka służb specjalnych, najlepiej GROMu i niech spyta, co jedni z najlepszych komandosów świata o tym myślą.
Prawda jest taka, że gotowce zawodzą. Zabijają ludzi. W sensie tych, którzy je stosują. Większość nauczycieli gotowców powinna iść do pierdla na parę miesięcy za takie wprowadzanie ludzi w błąd.
Ja znam argumenty zwolenników gotowców, dlatego tutaj rozprawię się z najczęstszym: "NO ALE PRZECIEŻ JAK KTOŚ CIĘ ZAATAKUJE TO AUTOMATYCZNIE BĘDZIESZ MIAŁ REAKCJĘ, DZIĘKI KTÓREJ NIE BĘDZIESZ MUSIAŁ MYŚLEĆ, CO ZROBIĆ". Błąd, zwolennicy (w sumie zwolennicy gotowców to w większości tacy płaskoziemcy, tylko że ich odpowiedniki w środowisku nauczycieli i uczniów samoobrony). Myślicie, że automatyczne, wyuczone reakcje są zawsze skuteczne ze swojej natury. Nieprawda. Bo wasze gotowce są po prostu nieskuteczne. Na ulicy jest tak wiele wariantów zachowania się przeciwnika, że jakbyśmy mieli się nauczyć wszystkich gotowców na wszystkie możliwe reakcje przeciwnika to nie starczyłoby nam pamięci ani życia. Nie na takich rzeczach powinien skupiać się trening. Więc jakie są te skuteczne automatyczne i wyuczone reakcje? Odpowiedź brzmi: najmniej skomplikowane. Naprawdę chciałbym powiedzieć "najłatwiejsze", ale to niestety nieprawda. Czasem trzeba poświęcić więcej czasu na naukę jakiegoś odruchu, bo to nie łatwość ich wykonywania się liczy, tylko prostota ruchów. Na przykład taki przerzut przez ramię wymaga kilku dni treningu, żeby go opanować, a kilku tygodni, żeby robić go bez zastanowienia. Czyli nie jest łatwy. Ale czy jest skomplikowany? No nie, bo wystarczy złapać rękę przeciwnika, obrócić się do niego tyłem, wybić go biodrem i przerzucić. Ale należy uwzględnić także to, że przeciwnik będzie się ruszał, może nam nie pozwolić, a wtedy automatycznie użyjemy innego wyuczonego ruchu (nie zestawu ruchów, gotownicy), którego wcale nie nauczyliśmy się w tej oto idealnie pozycji i w tej idealnie sytuacji, tylko nasze ciało samo wie, na co kiedy reagować. Dzięki nieustannej praktyce. Tak trenują komandosi. Mało skomplikowane, czyli proste ruchy, najpierw podstawy, czyli jak wykonać dany ruch na sucho, a potem lecimy ze sparingiem (czyli nie jest ustalone, kto atakuje, tylko jest wolna walka, gotownicy). I komandosi umieją po takim trzymiesięcznym treningu nieskończenie więcej, niż uczeń takiej samoobrony po trzech latach. Tak. Wiem, że bolesna prawda, ale tak jest.

Ostatnia rzecz w tym temacie: niektórzy instruktorzy samoobrony są zwykłymi ślepcami bądź ignorantami w tej kwestii i uczą totalnego bullshitu. Patrz: Zbigniew Syc. Na YouTube jest. Polecam jego obronę przed nożem, jeśli chcecie się pośmiać.
On powinien mieć zakaz nauczania samoobrony.

Jeszcze jedno: nawet, kiedy trenujemy jakieś gotowce, to musimy wtedy mieć silną świadomość tego, że nie ćwiczymy ich jako całości, tylko trenujemy ich poszczególne, najbardziej fundamentalne ruchy, które potem możemy użyć osobno. Istnieje wtedy szansa, że nasz mózg nie da się oszukać w pełnym stopniu "magii" gotowców.

Po tych wszystkich uwagach dla niektórych z Was może być czas na zmianę klubu bądź rozpoczęcie treningu samemu, jeśli w waszej okolicy jest tylko ten jeden, ch*jowy.


2. Sztuki i sporty walki w walce ulicznej, na przykładzie karate i boksu.
Pierwsza rzecz: Sztuki Walki.
"Czy sztuki walki mogą być skuteczne w samoobronie?" - niektórzy zadają takie pytanie. Odpowiedź brzmi: Oczywiście, że tak, po to zostały stworzone, żeby umieć walczyć na śmierć i życie! Dlaczego więc w ostatnich czasach karatecy z dziesięcioletnim stażem treningu zostają pobici przez Sebików spod Biedry, albo czarne pasy obrywają kosę od szesnastolatka, który kupił scyzoryk na bazarze poprzedniego dnia?
Odpowiedź jest dokładnie taka sama, jak w przypadku samoobrony: przez nauczycieli ignorantów, którzy nie umieją uczyć prawdziwego karate. I uczą albo sportowego karate, czyli tylko na zawody, albo "efektownego" karate, nie mającego za wiele wspólnego z walką wręcz, a mającego więcej wspólnego ze wspomnianymi gotowcami.
Jakie jest prawdziwe karate więc? Odpowiedź brzmi: szybkie, brutalne i intuicyjne. "Ale Baturaj, jak to??? Widziałem..." STOP! To, co widziałeś, to nie było prawdziwe, stworzone przez Okinawczyków karate. Tylko zwykły bullshit.
Prawdziwe karate polega na zrozumieniu swojego ciała i przystosowaniu go tak, żeby jak najlepiej służyło nam w walce wręcz. Musimy za pomocą treningu najprostszych i najmniej skomplikowanych technik poznać swój własny styl walki, żeby go potem udoskonalać. Jak mówił sam Musashi Miyamoto (Księga Pięciu Kręgów): "Możesz jeździć po Świecie i uczyć się różnorakich stylów czy form. To na pewno będzie pomocne. Nie jest to jednak idealna droga wojownika, który chce zgłębić ją do końca. Bo ostatecznie wszystkie te style, wszystkie formy, jakich się nauczysz prowadzić będą do jedynego, idealnego stylu, który jest ci przeznaczony".
Karate jest według mnie najbardziej wszechstronną, a dlatego najlepszą do wyboru sztuką walki na świecie. Jak to? Tak to, że karate nie tworzy sztucznych limitów swoich technik, jak inne style. Owszem, w dzisiejszym karate niby też są techniki wykonywane konretnie tak, a nie śmak. Ale jest to błąd, który jest i był stosowany przez poszczególnych mistrzów Karate, którzy chcieli udoskonalać karate ("przy okazji" tworząc własne style), ale zapominając przy tym, czym jest istota karate. A jest nią wygrać za wszelką cenę, wszelkimi środkami.
Dlatego karate może być twarde, miękkie, długie, krótkie, kontaktowe, dalekodystansowe itd itd itd Ale zawsze ma to prowadzić do poznania swojego idealnego stylu, pasującego do tej jednej osoby - nas, a nie do wszystkich na świecie. Bo tak się nie da. Każdy ma inne ułożenie kości i mięśni w ciele, jest niższy, wyższy, grubszy, chudszy itd. I dla każdego jest karate.
Kolejnym argumentem na to, że karate jest najbardziej wszechstronne jest fakt, że w karate zawierają się wszystkie lub niemal wszystkie sztuki i systemy walki z całego świata. Aikido? W całości jest w karate. Wing Chun? Ta samo. Krav Maga (ta prawdziwa, nie ta gotowcowa)? Też. Judo. Ju jutsu (ju-jitsu). Nawet Keysi. Wszystko zależy od tego, czy trening karate jest właściwy, czyli czy pozostawia uczniowi pole do własnej interpretacji każdego ruchu, każdej techniki i do wymyślania nowych. Bo kluczem jest nie technika, a wolność umysłu od schematów.
Prawdziwe karate przeważnie wygrywa na ulicy, bo jest morderczo skuteczne. Niestety, w dzisiejszych czasach 95% szkół karate na świecie nie uczy prawdziwego karate. Zamiast tego uczą, jak walczyć na zawodach i jak robić kata na turniej, ale już nie wyjaśniając im, do czego kata naprawdę służą. Bo medale przecież muszą się zgadzać.
A właśnie, kata:

Druga rzecz to kata. Dla laików są to niemal nic nieznaczące układy z niewidzialnym przeciwnikiem, traktowane raczej jako tradycja i okazja do zawodów. "Bo przecież w prawdziwej walce na ulicy ruchy tak nie wyglądają".
Poważny błąd. Kata są esencją karate. Tak jak karate służy do walki na ulicy, tak kata służy do nauki walki na ulicy, kiedy akurat nie masz partnera do treningów.
Jak powstało kata?
W pewnym momencie samozwańczy król Okinawy wprowadził zakaz nie tylko posiadania broni, ale i spotykania się na treningach walki. I wtedy zaczęto spotykać się potajemnie. No ale wiadomo - trening potajemny nie daje nawet ułamka możliwości, jakie daje trening jawny, codzienny. Więc Okinawczycy wymyślili układy walki "z wyimaginowanym przeciwnikiem", żeby Mistrz np. podczas cotygodniowego tajnego treningu pokazał uczniowi jedno kata, a uczeń miał przez tydzień robić to w domu, w nocy i interpretować każdy ruch. A zawsze można było wytłumaczyć się władzom, że są to choreografie taneczne. W rzeczywistości każdy ruch w kata ma olbrzymią ilość możliwych interpretacji, które każdy sobie sam odkrywa, na drodze do poznania swojego własnego stylu walki.
Tak naprawdę kata nie uczy takiej statycznej walki, z przechodzeniem i dziwnymi blokami, jak to wygląda z zewnątrz. Każdy ruch w kata może mieć dowolną, morderczą i skuteczną interpretację, którą właśnie mamy odkryć przez refleksyjny trening kata. Jakie na przykład interpretacje? Proszę:
youtu.be/ExCbjLqnQb0
Polecam Damiana. On mówi prawdę, a nie to, co ludzie chcą słyszeć. I za to go lubię.

Trzecia rzecz: podstawy. Podstawy są najważniejsze w samoobronie i w konsekwencji w sztukach walki również. Musimy umieć uderzać, żeby umieć kogoś uderzyć, musimy umieć łapać, żeby kogoś złapać i przewrócić itd itd. Dobrym dowodem jest boks: cały boks składa się z samych podstaw. Uderzenia proste, sierpowe, z boków, z przodu, z góry i z dołu. I tyle. I właśnie dlatego to bokserzy (boks przecież wywodzi się ze zwykłych walk na pięści, mordobicia) są jednymi z najlepszych ulicznych zabijaków. Bo oni ciągle maksują podstawy. Trenują cały czas to samo. Jak powiedział Bruce Lee: "Nie boję się człowieka, który zna tysiąc uderzeń. Boję się człowieka, który wykonał tysiąc razy jedno uderzenie".
Nie ma sensu stale uczyć się nowych technik, jak robią niektórzy "karatecy" (w konsekwencji kiedy dochodzi do sytuacji na ulicy, przegrywają), bo jeśli nie wymaksujesz sobie podstaw, tamte superduperkopnięciazwyskoku nic ci nie dadzą, kiedy dostaniesz strzała w ryj od boksera. Tak szybkiego strzała, że nawet nie zauważysz.
Dlaczego ja po dziesięciu latach treningu karate podczas sparingu z kolegą używam tylko około dziesięciu technik (i to jest wszystko razem, nogi i ręce)? Bo najczęściej bez sensu jest używać głupich efektownych technik. Dobrze pokazują to pojedynki capoeiry z MMA. MMA to też podstawy (tak btw to zerknijcie na Liyoto Mashidę. Same karate i BJJ. A jaki koks). Jedno uderzenie i capoeira leży.


3. Podsumowanie.
Czy powyższy tekst zainspirował cię do zmiany dotychczasowego spojrzenia na walkę wręcz? Czy chciałbyś może zacząć chodzić na zajęcia z samoobrony bądź zmienić klub? Oto więc podsumowanie przydatne w wyborze klubu:
- samoobrona to unikanie zagrożenia, nie odpowiedź na nie;
- samoobrona powinna skupiać się na podstawach;
- samoobrona powinna mieć mało skomplikowane (proste) techniki, co nie znaczy, że mają być od początku łatwe w wykonaniu;
- trening samoobrony powinien zawierać sparingi, podczas których sami będziecie mogli sprawdzić skuteczność poznanych technik i nauczyć się łączenia ich w serie. Ta umiejętność jest serio potrzebna na ulicy;
- dobre umiejętności samoobrony to dobre umiejętnoścj walki wręcz, po prostu. Dlatego bokserzy i prawdziwi karatecy wygrywają na ulicy.
- jeszcze raz: PODSTAWY!!! Nie tylko boskerzy i karatecy, ale i Sebki spod Biedry właśnie dlatego wygrywają na ulicy - bo wymaksowali sobie trzy techniki, a nie poznali ich sto, nie maksując ani jednej;
- prawdziwe sztuki i systemy walki (prawdziwe karate, prawdziwa krav maga) są bardzo dobrym sposobem nauki walki. Jeśli więc interesuje Cię oprócz nauki walki także piękna filozofia życiowa, karate może być idealnym wyborem;
- PRECZ Z GOTOWCAMI!!!
- atakuj PIERWSZY!
- walcz nieczysto;
- jeśli możesz, ćwicz sparing walki wręcz z partnerem;
- walka wręcz wymaga pewności siebie. Którą możesz sam w sobie wyćwiczyć, tak samo jak mięśnie i techniki karate


Koniec. Dziękuję za uwagę i mam nadzieję, że okazałem się pomocny. Piszcie, jeśli macie jakiekolwiek opinie o tym tekście. Tylko błagam, gotownicy, przynieście tym razem coś innego niż "HURR DURR BĘDZIESZ MIAŁ GOTOWĄ REAKCJĘ, HURR DURR".
Bo już na to odpowiedziałem.

Avatar Baturaj
Jeśli nie jest to sarkazm spowodowany jego długością to dzięki :)
Pisałem go 2,5 godziny.

Avatar Mijak
Właściciel
Bardzo dobry tekst, ale mam kilka pytań i zastrzeżeń:

1) Czy naprawdę aż tak miało jest nauczycieli prawdziwego karate? Wydaje mi się, że przedstawione przez ciebie rzeczy to takie podstawy, że prawie każdy nauczyciel sztuk walki powinien je znać i starać się przekazywać swoim uczniom, a problemem może być raczej to, że nie każdy uczeń chce się tych filozoficznych podstaw uczyć.
Ale ty trochę bardziej siedzisz w tym środowisku, więc twoje doświadczenie jest więcej warte od mojego wrażenia. Po prostu pytam.

2) Nie każda walka na ulicy jest walką na śmierć i życie i nie każda powinna być w ten sposób traktowana. Zasad "czystej walki", rozumianych jako unikanie wyrządzania nadmiernej krzywdy, powinno się zazwyczaj przestrzegać także podczas prawdziwej walki, z przyczyn moralnych, prawnych, no i żeby nie narobić sobie wrogów.
Umiejętność wyzbycia się tych hamulców jest, rzecz jasna, przydatna, ale trzeba też umieć trafnie ocenić, kiedy warto walczyć z pełną brutalnością, a kiedy lepiej się wstrzymać.

3) Dobrze byłoby też powiedzieć coś o tym, jakie znaczenie podczas walki i samoobrony ma siła fizyczna oraz masa ciała. Te czynniki często są przeceniane albo niedoceniane i mało kto potrafi trafnie ocenić ich rzeczywistą wartość.

Avatar pan_hejter
A ile walk ulicznych stoczyłeś moge zapytać? Skoro tak się w nich specjalizujesz?

Bo doświadczenie z 2 wpie**oli jakie otrzymałem "Moje miasto takie piękne" Trochę koliduje z twoim naukami.

A i dorzucam jeden z moich ulubionych wykresów. Zdjęcie użytkownika pan_hejter w temacie Sztuki Walki a Samoobrona w ogóle

Avatar Pobozny
Zgadzam sie z Baturajem, chociaż jako tako walki ulicznej nie stoczyłem, tylko bójki samoobronne w szkole, w których skopałem typowego szkolnego grubasa,którego każdy się broni, a to wszystko dzięki taekwon-do, na które uczęszczałem 5 lat i skończyłem 2 lata temu.

Avatar pan_hejter
Ogólnie zacznijmy od tego że "walki uliczne" to nie 1v1. Jeżeli jesteś spokojnym i nieagresywnym człowiekiem to walki uliczne to z reguły. 5 naje**mych sebków vs ty. Dlaczego? Bo ci ludzie to nie są idioci, oni wiedzą czego szukają, szukają łatwego celu, bo chcą po prostu komuś wpie**olić. Uwierz mi możesz uczyć się karate czy taekwondo. Ale jedynym sposobem na nie dostanie wpie**olu jest tego wpie**olu 100% unikanie. Właśnie problem polega na ludziach którzy trenowali i wierzą, że to daje im przewage i są zbyt pewni siebie. Tzn ten problem istnieje, do pierwszego wpie**olu od kilku osób, wtedy zdajesz sobie sprawę, jak ten świat jest pod tym względem ułożony.

Avatar Mijak
Właściciel
Ale Baturaj właśnie o tym mówił, żeby w pierwszej kolejności właśnie unikać niebezpieczeństw i nie dać się ponieść nadmiernej pewności siebie, a do walki właściwej przejść dopiero wtedy, gdy ucieczka jest niemożliwa. I także wtedy starać się raczej wywalczyć sobie drogę wyjścia, a nie stać w miejscu dopóki nie pobije się wszystkich napastników.

Avatar pan_hejter
Ja tylko widze żeby atakowac pierwszy i robić to w prosty sposób a nie żeby zwyczajnie spi***alać.

Te unikanie zagrożenia to opis tylko działań przed walką "Jak zmniejszyć dystans itp." A nie jak się przebić czy uciec.

Avatar Nanook
Jeżeli ktoś chce się nauczyć najlepszej, najbardziej efektywnej i najbardziej realnej sztuki walki to zapraszam na bieżnię albo na dwór pobiegać.

Bo nie ma lepszej obrony przed walką uliczną niż zwyczajne spi***alanie. Szczegolnie, że najczęściej napastników jest kilka jak zauważył hejter i często się zdarza, że mają nóż, scyzoryk albo tulipana.


Gorzej jest jak jesteś z kimś bliskim, kto niekoniecznie jest tak szybki jak ty. Jeżeli ktoś się takiego scenariusza obawia to może się zaopatrzyć w gaz pieprzowy. Sama groźba psiknięcia przeciwników w twarz powinna ich odstraszyć.

Avatar Mijak
Właściciel
pan_hejter pisze:
Te unikanie zagrożenia to opis tylko działań przed walką "Jak zmniejszyć dystans itp." A nie jak się przebić czy uciec.

Zwiększyć dystans, nie zmniejszyć. Pierwszy punkt jest właśnie o tym, co zrobić, żeby zminimalizować szanse, że do walki w ogóle dojdzie. Nazywanie tego "działaniami przed walką" tworzy błędne wrażenie, że chodzi o coś w stylu "jak się przygotować, żeby spuścić przeciwnikowi maksymalny wpie**ol", a nie o to tu chodzi.

No i są sytuacje, w których próba unieszkodliwiania napastnika daje większą szansę wyjścia cało z opresji, niż ucieczka. Nie zawsze, ale częściej, niż by się mogło zdawać. Zwłaszcza gdy trzeba chronić nie tylko siebie, ale też inne osoby.
A w takiej sytuacji najlepiej jest mieć i broń typu gaz pieprzowy lub paralizator, i umieć się dobrze bić.

Avatar ZnawcaLiteraturyPolskiej
Jak dla mnie najlepszą sztuką samoobrony jest szybkie bieganie :v

Tak sobie teraz myślę, że parkour może być naprawdę dobrym pomysłem

Avatar opliko95
Zgadzam się z Nanookiem: najlepszą obroną nie jest atak, najlepszą obroną jest bycie zbyt daleko od atakującego by mógł ci cokolwiek zrobić.

Tak, na pewno znajomość sztuk walki zwiększa twoje szanse. Ale w walkach ulicznych nie ma miejsca na elegancką walkę. Więc tak jak wspomniał Baturaj: wyuczone ruchy i sportowe sztuki walki niewiele pomogą. Nie ma tu zasad i wykorzysta się wszystko by wygrać.

Ale to co napisałem i tak zakłada na razie walkę, którą możesz realistycznie wygrać. A zwykle napastnicy będą się starali by wszystko było przeciwko tobie: atakowanie w większych liczbach (gangi sebixów), broń (niezależnie od tego czy palna czy zwykły nóż - nawet jeśli wygrasz to jest duża szansa że wyjdziesz z tego ranny), czy atak z zaskoczenia (jeśli nie mówimy o grupie goniącej za szybkim zarobkiem, a kimś po prostu chcącym zabijać. Tak, zdarzało się coś takiego).
Tutaj bardzo trudno o zwycięską opcję inną niż ucieczka. Najpewniej skończysz przynajmniej ranny.

Kojarzę zresztą historię (poszukam później,.więc na razie jest to z mojej pamięci i mogłem coś przekręcić) weterana, który powstrzymał atak z bronią. Nie był on wymierzony w niego, a chyba w maszynistę pociągu w którym jechał. To on miał więc inicjatywę - nie osoba z bronią. Mimo tego i mimo, że znał się na sztukach walki, skończył dość ciężko ranny (nie śmiertelnie, ale musiał trochę czasu spędzić w szpitalu). Być może wtedy uratował czyjeś życie, ale później miał jeszcze problemy z rozpoznaniem tego co zrobił i dosteniem pieniędzy na pokrycie leczenia (jak się okazało na napastnika czekało 2 policjantów, którzy jednak wyszli robić "swoje" dopiero gdy napastnik już leżał i to im przypisano zasługi.... Ale to nie o tym :)

Dodam to tego coś, co miałem na szkoleniu o zachowaniu w wypadku ataku terrorystycznego na szkołę, a konkretniej do tej dyskusji pasuje co należy zrobić w przypadku ataku z active-shooterem, jeśli nie można uciec przez okna.
Pomijając zajmowanie się paniką, odpowiednią kolejniść działań itp. - klasa ma stanąć przy ścianie przy której są drzwi, z kilkoma najsilniejszymi osobami stojącymi tuż przy drzwiach. Drzwi mają być zamknięte, światła wyłączone i wszyscy mają być cicho. Jeśli ma się szczęście - napastnik uzna klasę za pustą.
Jeśli jednak postanowi wyłamać drzwi, to gdy tylko je otworzy jedną z osób z przodu na wyrwać mu broń, a inną go przewrócić.
Reszta ma w tym czasie jak najszybciej uciekać.
Nie ma tu niestety dużych szans na wygraną - jest tylko desperacka próba ucieczki.
A do tego jeśli napastnik ma nóż, to w ogóle robi nam się problem i niemal na pewno kilka osób zginie.
Tym bardziej jeśli strzelec nie przejmuje się bardzo oszczędzaniem amunicji i zacznie strzelać od razu po otworzeniu drzwi.
Bo niestety, ale nawet dobrze wyszkolona osoba ma małe szanse bez broni walcząc przeciw uzbrojonemu człowiekowi na śmierć i życie. Nawet jeśli czasami coś takiego się udaje.

Avatar Baturaj
Więc najpierw Mijak:
1) W dzisiejszych czasach niestety tak. Sensei nawet jeśli sami znają prawdziwe karate (w sensie ćwiczą je), to niestety nie umieją uczyć go innych, albo po prostu nie chcą tego robić. Z tego, co wiem to dzisiaj nauczyciele lrawdziwego karate skupiają się w Japonii (głównie na Okinawie), trochę w USA i trochę w Rosji. Tak z grubsza.
2) Masz rację, ale możliwość "wybierania" poszczególnych ruchów podczas walki tak, żeby kogoś nie zabić wymaga trochę lepszego, dłuższego treningu.
3) Dobry pomysł! Napiszę to tutaj w najbliższym czasie.


Hejter:
Nie trzeba stoczyć walki ulicznej, żeby móc się wypowiadać, bo swoje zdanie opieram na wypowiedziach doświadczonych ludzi, którzy już to przeżyli oraz trochę na własnych doświadczeniach. Jak to mówią, "ucz się na błędach innych, żebyś nie umiał uczyć się na swoich". Ale dobra, powiem Ci że tak, raz dostałem w ryj na ulicy. To o tym pisałem w drugim podpunkcie 1 tematu.
I z tego, co piszesz to nic w moim tekście z Twoimi słowami tu nie koliduje. Wyraźnie napisałem, że przede wszystkim powinniśmy unikać zagrożenia, nie na nie reagować. Ale niestety nader często zdarzają się sytuacje, kiedy nie możemy uniknąć niebezpieczeństwa. I na takie sytuacje są umiejętności samoobrony. Czyli walki wręcz.
To, że Ty dostałeś wpie**ol nie oznacza, że ktoś inny by sobie z tymi Sebkami (jak przeczuwam), nie poradził.
Poza tym "wysokie ryzyko wpie**olu nawet z umiejętnościami karate" nie jest argumentem, że nauka karate czy teakwondo jest bezzasadna. Bo tak jak mówiłem: one też działają. Takie są fakty.
Pewność siebie jest bardzo ważna. Ty traktujesz pewność siebie ogólnie, jak coś stałego i pojedynczego. To nieprawda, bo pewność siebie można świadomie regulować. Poza tym w większym niebezpieczeństwie są ci, którzy noszą gaz lub pałkę przy sobie "dla obrony" bo to oni są bardzo narażeni na zbytnią pewność siebie ("no przecież mam pałkę teleskopową, nawet nóż mi nie straszny").

I w ogóle to zdaje mi się, jakbyś nie przeczytał całego tekstu. Wnioskuję z wypowiedzi do Mijaka, który dla odmiany chyba przeczytał cały.



I jeszcze jedno do wszystkich:
Mówicie, że najlepszą obroną jest ucieczka. Faktem jest jednak, że jest to olbrzymie uproszczenie i powiedzenie tak ogólnie, że "ucieczka jest najlepszą obroną na ulicy" jest nieprawdą.
Obejrzyjcie proszę ten filmik, zrozumiecie.

Avatar opliko95
Nie widziałem jeszcze filmiku, ale tutaj chyba tyle zdań ile ekspertów. Widziałem kilka mówiących, że konfrontacja jest gorszą niż ucieczka zawsze gdy nic nie blokuje ci drogi ucieczki.
Bo jak wspomniałeś sam: nie ma jednej sytuacji. Próbujemy tu uogólnić samoobronę, a każdy przypadek jest inny. Różni są napastnicy, różni są atakowani, różne jest otoczenie.

Avatar opliko95
Ok. Obejrzałem. Ma rację i jej nie ma.
Ucieczka jest złym pomysłem jeśli nie ma się jak uciec - tu ma rację.
Jeśli napastnik jest blisko ciebie, jesteś w zamkniętej przestrzeni, lub atak następuje z zaskoczenia, to rzeczywiście nie masz szansy na ucieczkę.
Ale jeśli zakładamy zwykły napad, to raczej albo napastnik będzie na tyle daleko by dało się uciec, albo na tyle blisko by obrona była bardzo trudna.
Natomiast atak z zaskoczenia: zakładając, że napastnik jest inteligentny, to jesteś martwy. I tyle.
Nie masz zwyczajnie czasu na obronę, bo moment w którym dowiadujesz się o istnieniu napastnika to w najlepszym wypadku moment w którym ma już broń w ręce i wymierza cios nożem. W gorszym - kiedy już się dźgnął. Nie masz czasu na jakąkolwiek reakcję, a po dźgnięciu jest jeszcze gorzej, bo natychmiast nadchodzi następne i następne, i następne... A przy każdym kolejnym jesteś coraz bardziej ranny i coraz mniej zdolny do obrony.

Ale rzeczywiście - jeśli nie możesz uciec, a możesz walczyć, to walcz. Innej opcji nie masz (jeśli negocjacja nie działa).

EDIT: plus w zasadzie można by tu dodać, że można ewentualnie brać ze sobą własne narzędzia jeśli się żyje w złym sąsiedztwie. I nie mówię tu o własnych nożach, a o kamizelce odpornej na cięcia (albo ponoć kolczugi działają też świetnie :), małej, mocnej latarce (ponoć niektóre mogą oślepić nawet na kilka do kilkunastu sekund), jakimś gazie pieprzowym czy czymś podobnym. To ułatwi ci znacznie ucieczkę.

Avatar pan_hejter
Czekaj czy ty zakładasz że dałbyś rade kilku sebkom po 10 lat nauki katrate?

I przy okazji że mimo 95% karateków (twoje słowa) ucz źle, a większość tych dobrych skupia się w japoni. To ty kwiatku nasz należysz do tego marginesu który nauczany jest dobrze?

Wow dostać w ryj, ty to masz doświadczenie. Polecam zostać przy okazji powalonym i skopanym bo tak działają sebki. Dopóki nie padniesz doputy nie podejdą.

Czytałem cały zresztą o tym niebezpieczeństwie napisałeś na początku. Oczywiście trochę mnie czytanie bolało w oczy bo wszędzie widziałem aluzje do wspaniałości swojek osoby jako karateka. Szczerze to uwierzyłbym bardziej osobie która żadnych sztuk walki nie trenuje.

Avatar Nanook
Baturaj pisze:
I jeszcze jedno do wszystkich:
Mówicie, że najlepszą obroną jest ucieczka. Faktem jest jednak, że jest to olbrzymie uproszczenie i powiedzenie tak ogólnie, że "ucieczka jest najlepszą obroną na ulicy" jest nieprawdą.
Obejrzyjcie proszę ten filmik, zrozumiecie.


Olbrzymim uproszczeniem jest to jak potraktowałeś ten filmik. Gość stoi dosłownie pół metra od przeciwnika. Tu nie ma znaczenia czy facet się odwróci, zacznie uciekać, czy spróbuje wyrwać ten nóż, albo wyprowadzi sierpowego, bo każdy gwałtowny ruch spowoduje natychmiastową reakcję człowieka z nożem, głównie spowodowanego paniką, a ta panika będzie się wiązała z włożeniem nam noża w brzuch.

Sam pisałeś o tym, że ważne jest o tym, żeby zachować dystans. Jeżeli widzisz, że nadchodzący napastnik ma nóż, od razu spi***alasz. Jeżeli wyjął nóż dopiero jak jest metr od ciebie to kurna nie robisz żadnego fikumiku na patyku, żeby mu wyrwać ten nóż, bo z nożem, a tym bardziej z wieloma nożami przegrasz tylko się cofasz i próbujesz zyskać dystans.

Avatar CzarnyGoniec
pan_hejter pisze:
Czekaj czy ty zakładasz że dałbyś rade kilku sebkom po 10 lat nauki katrate?
Może krzywo czytam, ale Baturaj nic takiego nie napisał

Te 95% pewnie było ze strony Baturaja przesadzone, ale mnie jakoś nie dziwi, że jest duża ilość nauczycieli uczących pod zawody, a nie pod prawdziwą walkę. Sam trafiłem głównie na takich

Avatar Baturaj
pan_hejter pisze:
Czekaj czy ty zakładasz że dałbyś rade kilku sebkom po 10 lat nauki katrate?

Nie powiedziałem nic takiego, ale teraz odpowiem na to pytanie: tak. Jeśli bym musiał, jakby nie było innej możliwości złagodzenia konfliktu lub ucieczki, dałbym radę.
I zanim powiesz "SKĄD MOŻESZ BYĆ PEWNYM???" to Cię zastopuję: Jestem pewny, bo w takich sytuacjach nie ma innej możliwości niż pewność siebie. I to nie jest zbytnia pewność siebie, mimo, że tak pewnie pomyślisz. Nie jest. Byłaby zbytnia, gdybym powiedział: Zawsze i wszędzie poradzę sobie z Sebkami na ulicy bo jestem koksem. A ja mówię: Jeśli nie byłoby innej możliwości, niż walka, wtedy sobie poradzę, a przynajmniej zrobię wszystko, żeby wygrać.
Pewność siebie jest koniecznym elementem walki. Może gdybyś trenował tyle co ja, przeżył tyle sparingów z dwa razy cięższymi gośćmi od Ciebie co ja, to może być zrozumiał.
To nie są gołe słowa z mojej strony. W czasie, kiedy te Sebki siedziały pod monopolowym i piły piwo, ja trenowałem. Kiedy oni byli na imprezie u kolegi, upijając się, ja się sparowałem. Oczywiście, może być tak, że jeden z tych Sebków też trenuje karate 10 lat. Ale to i tak różnica. Być Sebkiem trenującym karate, a być introwertykiem ze zbyt dużą ilością wolnego czasu trenującym karate, wykorzystującym ten czas, by trenować.

I przy okazji że mimo 95% karateków (twoje słowa) ucz źle, a większość tych dobrych skupia się w japoni. To ty kwiatku nasz należysz do tego marginesu który nauczany jest dobrze?

Odpowiem Ci szczerze: nie. W moim klubie także nie uczą prawdziwego karate. Co prawda nie jest źle jak w niektórych klubach w Polsce, w porównaniu z nimi jest nawet bardzo dobrze, ale wciąż nawet w połowie nie tak dobrze jak powinno być. Jednak nasz Sensei przykłada mimo to dużą wagę do precyzyjnej nauki uderzeń i kopnięć oraz do siły i wytrzymałości potrzebnej w walce.
Natomiast ja uzupełniam swój trening ostrym treningiem w domu, używając do tego zasad prawdziwego karate i innych sztuk walki. Trening na worku plus trening eksplozywny kata jest bardzo skuteczny. Plus bieganie i walka z cieniem. I trening celowania. I utwardzanie powierzchni ciała.
No i dużo czytam i oglądam o prawdziwej walce i treningu niej, refleksyjnie oddzielając bullshit od przydatnych rzeczy.

Wow dostać w ryj, ty to masz doświadczenie. Polecam zostać przy okazji powalonym i skopanym bo tak działają sebki. Dopóki nie padniesz doputy nie podejdą.

Zachowujesz się tak, jakby dwa dostane wpie**ole magicznie uczyniły Cię kimś, kto bardzo dużo wie o realiach walki ulicznej. Tak to nie działa.

Czytałem cały zresztą o tym niebezpieczeństwie napisałeś na początku. Oczywiście trochę mnie czytanie bolało w oczy bo wszędzie widziałem aluzje do wspaniałości swojej osoby jako karateka. Szczerze to uwierzyłbym bardziej osobie która żadnych sztuk walki nie trenuje.

Tutaj się uśmiechnąłem. Ty serio musisz mieć jakiś kompleks lub problem związany z sytuacjami, kiedy ktoś nie jest tak skromny, jak uważasz, że powinien być. Kiedy ktoś słusznie stwierdza, co potrafi.
I uwaga: to prowadzi Cię do widzenia rzeczy, których nie ma. Dowód: ja nie powiedziałem niemal nic o tym, że jestem super, bo trenuję karate. Ja pisałem tylko o wspaniałości KARATE jako sztuki walki. Przestań doszukiwać się wszędzie ukrytych podtekstów, bo to jest naprawdę męczące, i dla Ciebie, i dla tych, którym te podteksty zarzucasz.

Avatar
Konto usunięte
Najlepsza sztuka walki to pistolet

Avatar Pobozny
Najlepsza sztuka walki to umiejętność wytrącenia noża i pistoletu i skopanie tego gościa

Avatar
Konto usunięte
Ha ha, powodzenia

Avatar Baturaj
AdvBioSys pisze:
Najlepsza sztuka walki to pistolet

Olbrzymie uproszczenie i nieprawda. Sztuki Walki, mimo że służą do walki wręcz, nie posiadają jedynie tego. Mają też filozofię, bo inaczej nie byłyby sztuką. Pistolet nie ma ze sobą żadnej filozofii, z tego co wiem.

Avatar pan_hejter
xD Dlatego właśnie wcześniej pisałem że Baturaj jest arogancki. Bo jest w ch*j arogancki, licze że kiedyś życie udowodni ci jak bardzo nie masz racji Czytaj: dostaniesz wpie**ol od kilku sebków.

Kiedy ktoś w internecie pisze mi jaki to nie jest zajebisty naturalnym jest powątpiewanie, bo jestem sceptykiem i wiem jak działa internet. A kiedy ktoś pisze jeszcze to co ty teraz. To mo się chce mu śmiać w twarz. I poraz kolejny załączam wykres.

Zdjęcie użytkownika pan_hejter w temacie Sztuki Walki a Samoobrona w ogóle

P.S fakt że 2 razy brałem udział w "Walkach ulicznych" czytaj dostałem wpie**ol.
Daje mibw sumie kilka razy więcej doświadczenia niż chłoptaś który ma o nich i o sobie tylko wyobrażenia. Ale zrobiłeś mi dzień.

Avatar pan_hejter
Dlaczego jestem sceptykiem? Bo wien jak działa siła. Siła nie potrzebuje dowodów, ona po prostu jest. Ludzie silni z reguły, nie muszą się z nią obnosić tylko przechodzą do działania. Dlatego też dzieciaki zawsze sobie pyskują, bo próbują najpierw sobie werbalnie udowodnić siłę, gdyż się boją zmierzyć z drugą osobą. Dlatego ludzie piszą w internecie, że są silni. Bo nie ma w pobliżu nikogo kto by tą siłe zrewidował. Siłą nie trzeba się chwalić, siłe wida. Dlatego ci którzy się nią chwalą, z reguł kłamią.

Avatar Mijak
Właściciel
Sztuki walki + pistolet > pistolet.

A jeśli dostanie wpie**olu od kilku sebixów daje większą wiedzę niż wiele lat nauki sztuk walki, to zakładam nową szkołę polegającą na tym, żeby jak najczęściej dostawać wpie**ol.

I ogólnie hejter ciągle robi to, na co wskazuje jego nick, co faktycznie bywa bardzo wkurzające.

Avatar pan_hejter
Ej ale czy wpie**ol daje ci pewną faktyczną sytuacje jak wygląda obraz "walki ulicznej"

Czy kilka filmów na youtube daje ci tą przewage? I walki 1v1 ze sparing partnerem.

Słuchaj nawet nie wiesz jakie to uczucie, dostajesz raz w pysk "raz" Bez ostrzeżenia boom. Nawet nie masz szans na unik bo nie spodziewasz się tego po tych gościach. Tracisz na chwile koncentracje... I myk dostajesz drugi raz zanim ta ci wróci, potem 3 i 4 i 5. W końcu nie wiesz co się dzieje czujesz tylko razy. Upadasz i próbujesz tylko się zasłonić.

Wiesz tu nie ma szans na żadną sztuke walki to nie jest jak filmy i nastoletnie wyobrażenia sztuk walki. Kiedy ktoś ci mówi "Ja to bym pokonał 5 na raz" A nigdy nie walczył chociaż z 2 w takiej nie fair walce. No to sory Mijak ale sceptycyzm to minimum.

Ciejawe co jest bardziej wkurzające. Krytyka? Czy to że ktoś ci mówi jaki to on by nie był zarypisty na twoim miejscu, w sytuacji której nigdy nie przeżył, nawet nie liznął minimum.

Avatar Mijak
Właściciel
Jak ktoś będzie nauczony jak należy, nie tylko walki od technicznej strony, ale też filozofii i odpowiedniego sposobu mysy, to jak najbardziej będzie się tego spodziewał po tych gościach.

Avatar pan_hejter
Gadałem z gościem który miał brązowy pas w Krav madze. Sam stwierdził że bardzo wątpliwa byłaby wygrana w takiej sytuacji. Bo jak sam stwierdził "nigdy nie możesz ocenić w 100% wygranej, bo nie wiesz czego się spodziewać"

Baturaj twierdzi że jest inaczej bo trenuje 10 lat...

Avatar Mijak
Właściciel
Baturaj odwołuje się tu do filozofii sztuk walki, która jest słuszna, tylko dla niektórych trudna do zrozumienia, bo wymaga myślenia na kilku poziomach jednocześnie. Polecam poćwiczyć takie myślenie.

Avatar pan_hejter
Polecam myśleć na najprostszym poziomie myślenia. Realnym. Bo nie rozumiem jak "filozofia życia" Pozwala ci być lepszym niż gość który trenuje dostatecznie długo by być uznanym.

Sztuki walki i rzemieślnictwo łączy to że sama wiedza praktyczna jest niewystarczająca. Możesz sobie znać filozofie strugania drewna, ale to nie oznacza że będziesz w tym dobry.

Właśnie o to chodzi rozmawiamy z człowiekiem który ma jedynie założenia i filozofie. A wypowiada się jako ekspert. Gdyby napisał "nwm czy dałbym rade kilku sebkom na raz, ale na pewno miałbym większe szanse niż ty" przytaknąłbym. Ale gdy człowiek z jedynie założeniami powie "na pewno dałbym sobie rade" jest to zwykła arogancja wynikająca z braku doświadczenia. Głupia wiara która jest tyle warta co wszelkie wiary, bez czynów nic nie warta.

A ja polecam poćwiczyć trochę logikę i łatwowierność. Bo jak ktoś się daje na to + na trollowanie Richyarda... No to jest trochę łatwowierny. Ludzie są z reguły gorsi niż się uważają.

Avatar Nanook
Powtarzać te formułki w domu na macie i zastosować tę wspaniałą, słuszną filozofię walki w praktyce to dwie różne rzeczy. Prawda jest taka, że jak walczysz przeciwko kilku gościom na raz nawet jak przez 10 lat ćwiczyłeś to karate w domu jako introwertyk ze zbyt dużą ilością czasu (xD) to nie masz szans. I nawet jak Baturaj myśli, że powali ich wszystkich, bo oni nie trenowali tylko pili, a on trenował i się szanował to wybacz, ale nie takie są realia walk ulicznych.


To znaczy ogólnie mnie cieszy to, że Baturaj jest taki aktywny i że podąża za jakimś celem, ale twierdzenie że pokonasz kilku napastników w walce ulicznej to zwykła arogancja. I po prostu chcę cię Baturaj przestrzec, bo ta zbytnia pewność siebie cię kiedyś zdradzi. Tak że ćwicz dalej, ale miej świadomość, że nie jesteś niezwyciężony.

Avatar Mijak
Właściciel
Mam w głowie dłuższą odpowiedź, ale teraz nie mam czasu jej napisać. Powinna być gotowa na jutro.

Avatar CzarnyGoniec
pan_hejter pisze:
xD Dlatego właśnie wcześniej pisałem że Baturaj jest arogancki. Bo jest w ch*j arogancki.
Jeśli kogoś interesuje moje zdanie to nic takiego w tym temacie nie zauważyłem

Avatar CzarnyGoniec
pan_hejter pisze:
Czy kilka filmów na youtube daje ci tą przewage? I walki 1v1 ze sparing partnerem
No a nie?
No a jeśli sparingi, ćwiczenia i zdobywanie wiedzy nie daje przewagi to co niby daje?

Avatar pan_hejter
Heh zapewne daje, nie zaprzecze trochę mnie poniosło i użyłem złego słowa. Chodziło raczej o zrozumienie sytuacji.

Ale jednego nie daje: Pewności.

Nigdy nie powiedziałem że Baturaj nie miałby większych szans niż ja. Ale rozbawienie wywołuje u mnie ta 100% pewność że by wygrał. Wynika ona ze zwykłej arogancji. Co jesy chyba jednym z moich największych zażutów wibec sztuk walki. Dają ci fałszywą wiarę w twoje umiejętności gdyż ta jest im na ręke ze względu na opłacalność.

Avatar CzarnyGoniec
A tak w ogóle to skąd takie mistyczne podejście do sebków jako do istot, które są z samej swojej istoty potężniejsze od karateki?
No ku*wa bez przesady xD

jeśli sebka nie ćwiczy sztuk walki, albo nie chodzi na siłownię to można mu spuścić wpie**ol w walce 1 vs 1
a jeśli chodzi to kwestia jest taka kto ćwiczy więcej, ciężej i kto ma więcej szczęścia i talentu.
No chyba, że ma pałkę teleskopową, albo stalowy pręt. Ale wtedy to jest kwestia broń>brak broni, a nie seba>karateka

Avatar CzarnyGoniec
pan_hejter pisze:
Nigdy nie powiedziałem że Baturaj nie miałby większych szans niż ja. Ale rozbawienie wywołuje u mnie ta 100% pewność że by wygrał.
A on nie napisał, że wygrałby gdyby trenował 10 lat?

Avatar CzarnyGoniec
pan_hejter pisze:
Przecież on trenował 10 lat
A
to jednak krzywo czytam.

Nie wiem jak tam z siłą Baturaja, ale strzalam, że w takim razie pewnie jednemu sebkowi by spokojnie spuścił wpie**ol w walce 1 na 1

Avatar pan_hejter
Nie powiem że nie ma takiej możliwości, albo że jest ona niska. Ale ważne są tu słowa 1v1 i "pewnie"

Avatar Nanook
CzarnyGoniec pisze:
A
to jednak krzywo czytam.

Nie wiem jak tam z siłą Baturaja, ale strzalam, że w takim razie pewnie jednemu sebkowi by spokojnie spuścił wpie**ol w walce 1 na 1



W to nikt nie wątpi. Ale Baturaj napisał, że spokojnie spuściłby Sebkom wpie**ol w walce on 1 na kilku sebków. Co już jest wątpliwe i trochę aroganckie.

Avatar Pobozny
Zakończę tą dyskusję.



1.Sebki nie będą podbiegały po koleji.

2.Okrążą dosłownie

3.Zaatakują wszyscy naraz

4. Skopią na ziemii

5. Jeśli nie uda im się punkt 4. bo będziesz stawiał opór to zaatakują wszyscy naraz i zadźgają nożami jak Juliusza Cezara.

6. Tylko w filmach akcji możliwe jest wykonanie kopnięcia, które powali dziesięciu przeciwników naraz, kiedy Ci napierają naraz w dziesięciu w pełnej gotowości i mają noże

7. Wiem o czym mówię bo Taekwon-do ma wszystkie ciosy z karate i do tego ćwiczylem kick-boxing opróvz Taekwon-do.

8. NIE JESTEŚ JOJO

Avatar Baturaj
Proszę, Hejter, przeczytaj wszystko, zanim odpiszesz. Całego posta, uważnie.
Po prostu się mylisz. Ale i tak nic Cię do tego nie przekona, niezależnie, co napiszę, bo tak się zakręciłeś w swojej filozofii "PEWNOŚĆ SIEBIE NIEMAL ZAWSZE JEST AROGANCJĄ", że zaczynasz bredzić. Dowód:

Kiedy ktoś w internecie pisze mi jaki to nie jest zajebisty naturalnym jest powątpiewanie, bo jestem sceptykiem i wiem jak działa internet.

Dlatego też dzieciaki zawsze sobie pyskują, bo próbują najpierw sobie werbalnie udowodnić siłę, gdyż się boją zmierzyć z drugą osobą. Dlatego ludzie piszą w internecie, że są silni.


Bo ja nic takiego nie pisałem. Nie próbowałem "udowodnić" nic o swojej sile. Próbowałem udowodnić, jak ważna jest pewność siebie, na własnym przykładzie. To duża różnica. W temacie posta zawarłem może ze 4 zdania o sobie. A reszta to wiedza. Wiedza od ludzi sto razy bardziej obznajomionych w walce ulicznej niż osoba, która dwa razy dostała w niej wpie**ol.

fakt że 2 razy brałem udział w "Walkach ulicznych" czytaj dostałem wpie**ol.
Daje mi w sumie kilka razy więcej doświadczenia niż chłoptaś który ma o nich i o sobie tylko wyobrażenia.

Dlatego właśnie wcześniej pisałem że Baturaj jest arogancki. Bo jest w ch*j arogancki
Ja nie, bo wiem, jak działa siła.


Nie wiem, czy wiesz, ale już mówienie czegoś takiego jest samo w sobie arogancją, hipokryto. Tyle że to, co nazywasz arogancją, arogancją wcale nie jest. Zauważ na tym przykładzie:
Karateka trenuje, żeby być dobrym w walce wręcz, strażak trenuje, żeby być dobrym w ratowaniu ludzi.
Masz znajomego, który dostał się do zawodowej straży. Skończył właśnie kilkutygodniowe, bardzo wymagające szkolenie, które każdy strażak musi przejść przed pierwszą akcją. Ale jeszcze nie brał udziału w żadnej. I pewnego razu, dwa dni przed jego rozpoczęciem pracy idziecie sobie ulicą. Tadada, gadanie o niczym.
W pewnej chwili przechodzicie obok jakiejś randomowej kamienicy. I ty pytasz się go tak: "Ej, stary, a jakby ten budynek się palił, tak do wysokości drugiego piętra, to wyniósłbyś stąd ludzi, uratowałbyś im życie?"
I teraz tak:
Gdyby on był słaby, nieprzygotowany do pracy strażaka, bądź zbyt przestraszony, bądź po prostu zbyt pragmatyczny (w kwestii takich sytuacji nie liczy się pragmatyzm. W ogóle. Tylko nastawienie umysłu), powiedziałby tak:
Wiesz, co, nie wiem. To zależy od tego, i tego, i tego, i tego, jest wiele czynników. Mógłbym uch uratować, bądź nie.
Gdyby był arogancki, powiedziałby tak:
Tak, oczywiście, wyniósłbym wszystkich, bo jestem takim dobrym strażakiem, że nie wiem. Nawet gdyby cały budynek się palił, uratowałbym wszystkich sam
Natomiast gdyby miał odpowiednie nastawienie umysłu i był gotowy, powiedziałby tak:
Tak. Uratowałbym ich. A przynajmniej zrobiłbym wszystko, żeby ich uratować. Wykorzystałbym wszystko, czego nauczyłem się na morderczym szkoleniu i bym ich uratował - widzisz, Ty nazywasz to błędnie arogancją, nadużywając tego słowa. Arogancja to jest zbytnia pewność siebie połączona z butą. A on tylko powiedziałby, że jest pewny siebie, że jeśli wykorzysta wszystko, co umie, to uratuje tych ludzi. Tak samo ja, jestem pewny, że jeśli wykorzystam wszystko, co umiem (łącznie z umiejętnością uciekania i unikania konfliktów), to wygram. Bo w sytuacjach, które grożą śmiercią lub kalectwem, jeśli się nie udadzą, a i tak musisz je zrobić, nie ma miejsca na pragmatyzm. Po prostu nie ma. A ja przecież napisałem tak:
Jeśli nie byłoby innej możliwości, niż walka, wtedy sobie poradzę, a przynajmniej zrobię wszystko, żeby wygrać.

Czyli nie byłem arogancki, a pewny siebie. Tak jak ten hipotetyczny kolega strażak. Między arogancją a pewnością siebie jest cienka granica, ale jednak wyraźna. Rozumiem Twoje myślenie, że powinienem mówić "miałbym większe szanse niż Ty, ale nie wiem, czy bym wygrał". Oczywiście, masz rację. I szczerze podpisuję się pod tymi słowami (zdziwiony?). Ale w chwili, kiedy stanąłbym na przeciw tym pięciu sebkom, kiedy musiałbym ich wszystkich zniszczyć, bo inaczej oni skopaliby mnie i możliwe, że np. przetrącili kręgosłup, to wtedy nie byłoby miejsca na takie myślenie. Wtedy już musiałbym być pewnym, że wygram. Pogadaj sobie z kimś, kto już pokonał kogoś (np. 2 sebków na jego samego) na ulicy. Co najmniej dwa razy to zrobił. Taka osoba powie Ci, że wtedy musisz być pewnym, że każde twoje uderzenie dojdzie do celu tak, jak chcesz, że każdy Twój ruch doprowadzi Cię do zwycięstwa.
Myślę, że po prostu mnie nie zrozumiałeś. Ja nie jestem tak naprawdę pewien, że bym wygrał. Ja nie wiem, czy bym wygrał. Ale mentalnie jestem pewny, że bym wygrał, bo inaczej nie można. Po prostu nie można, jeśli chce się wygrać. Ale tak czysto pragmatycznie to się z Tobą zgadzam.



Jeszcze garstka rzeczy:
Słuchaj nawet nie wiesz jakie to uczucie, dostajesz raz w pysk "raz" Bez ostrzeżenia boom. Nawet nie masz szans na unik bo nie spodziewasz się tego po tych gościach. Tracisz na chwile koncentracje...


Mylisz się. Tak się zapędziłeś w swoim udowodnieniu mi, że się mylę, że zaczynasz snuć teorie, mimo, że nie wiesz, przez co przechodziłem.
Owszem, wiem, jakie to uczucie. Stuprocentowo. Właśnie tak dostałem na ulicy. Za blisko do niego podszedłem. I nawet nie zorientowałem się, jak... BAM... Przez dwie sekundy nie wiedziałem, co się dzieje.
I właśnie dlatego, że to przeżyłem, wiem już, co robić, żeby do czegoś takiego więcej nie dopuścić. Jak unikać ataków. I ćwiczę to. Ćwiczę do walki na ulicy.

Dają ci fałszywą wiarę w twoje umiejętności gdyż ta jest im na rękę ze względu na opłacalność.


Mylisz się. Sztuki Walki nic Ci nie dają. To Ty decydujesz, co sobie z nich weźmiesz. I prawdziwa, nie fałszywa, prawdziwa wiara w swoje umiejętności jest bardzo potrzebnym elementem w walce wręcz. Nieodzownym. Ty tego nie wiesz, bo nigdy tak naprawdę nie walczyłeś. Ty zostałeś od razu pokonany, nie miałeś nawet szansy walczyć. Ja natomiast wiem, czego trzeba, żeby walczyć.

To, co zaraz opiszę, nie jest to co prawda tym samym. co walka na ulicy, ale nie jest też bardzo różne. Jest bardzo podobne wręcz:
kiedy wychodzisz na matę, a z przeciwnej strony wychodzi gostek, który wygląda na bardziej umięśnionego niż Ty, bardziej obeznanego w walce niż Ty, cięższego od Ciebie i bardziej pewnego siebie niż Ty. Kiedy wiesz, że może z całej siły napi**dalać Cię w brzuch lub z całej siły kopnąć Cię w głowę, tak, że stracisz przytomność. Kiedy widzisz, że już szykuje się, żeby Cię znokautować, co nie jest ani trochę pożądane ani przyjemne, a wręcz niebezpieczne. Kiedy jego oczy wyrażają bezbrzeżną chęć wygranej, tak silną, że rzeczywiście będzie kopał z całej siły, że rzeczywiście będzie uderzał Cię w splot słoneczny z całej siły.
I kiedy Ty wiesz, że nie możesz zrobić nic innego, niż z nim walczyć. I wtedy koniecznym jest, żeby zyskać dużą pewność siebie i wiarę w swoje umiejętności. Jest to konieczne, bo inaczej nie będziesz w stanie dobrze walczyć i on rzeczywiście kopnie Cię w głowę tak mocno, że zemdlejesz. Przed tym poczujesz jedynie bardzo silny ból.
Widzisz? To jest po prostu samowypełniająca się przepowiednia, błędne koło. Jeśli w trakcie walki dopuścisz choćby do siebie możliwość, że on Cię pokona, to on Cię na pewno pokona. Po prostu. A jeśli będziesz myślał "dobra, dam radę, dam radę, na pewno dam radę", to masz dużo, dużo większe szanse na wygraną. I akurat ten mechanizm działa dokładnie tak samo w każdej walce, czy to sportowej, czy na ulicy. Walka sportowa i na ulicy różni się naprawdę ogromnie, ale akurat w tej kwestii jest taka sama - musisz być pewny, że wygrasz (w trakcie jej trwania). Bo kiedy siedzisz w domu, to możesz myśleć, co chcesz. I wtedy jest pora na praktyczne myślenie "nie wiem, czy bym wygrał, ale miałbym jakieś szanse". I uwierz mi, ja tak właśnie myślę. Ale w domu. A kiedy już dochodzi do walki, jakakolwiek by ona nie była (na ulicy, na macie, 1vs1, 5vs1, nieważne) to pewność siebie i wiara w umiejętności jest już konieczna. I wtedy już trzeba myśleć tak, jak ja mówiłem.

Gadałem z gościem który miał brązowy pas w Krav madze. Sam stwierdził że bardzo wątpliwa byłaby wygrana w takiej sytuacji. Bo jak sam stwierdził "nigdy nie możesz ocenić w 100% wygranej, bo nie wiesz czego się spodziewać"


Dokładnie, stuprocentowo się zgadzam. Ale ten sam gość, gdyby musiał w obronie swojej rodziny walczyć z 5 Sebkami, to gwarantuję Ci, że nagle włączyłoby mu się w umyśle takie coś: "NA PEWNO ICH ROZPIE**OLĘ!!!" i wpieprzył by się w nich z pełną mocą. O to mi chodzi.

Widzisz teraz? Po prostu się nie zrozumieliśmy. Zgadzam się z Wami, że w praktyce to jest tak, że nigdy nie wiadomo, bo każda walka, nawet 1vs1, nawet karateka vs Sebek, może się obrócić w coś, czego nigdy byśmy nie przewidzieli. Ale mi chodziło jedynie o pewność w znaczeniu mentalnym. Tak jak ten strażak będzie musiał w trakcie akcji włączyć w sobie myślenie "NA PEWNO WSZYSTKICH URATUJĘ, TRENOWAŁEM TO SETKI RAZY", tak ktoś walczący na ulicy będzie musiał włączyć w sobie myślenie "NA PEWNO ICH ROZPIE**OLĘ, A JAK BĘDĘ MÓGŁ UCIEKAĆ, TO OD RAZU SPI***ALAM"
Rozumiecie, nie?
Tak naprawdę ta cała rozmowa okazała się niepotrzebna.
Bo się zgadzamy.

Avatar pan_hejter
A) Masz racje jestem słabeuszem przyznam to każdemu. Z pilęgnowanych słabości wykwitają największe talenta. Ale zakompleksionym rly? Bo jestem sceptykiem!? Pewność siebie nie jest zawsze arogancją. Pewność siebie przy ledwie kilku latach treningu. O tak to już jest arogancją.

Dlaczego uważam większość pewności siebie za arogancje. Bo wszyscy tutaj mają między 12-23 lat. Pewność siebie w jakiejś dziedzinie to zapewne arogancja. Bo nie masz na tyle doświadczenia by być w niej ekspertem a patrząc po wykresie który wstawiłem, albo jesteś po prawej albo po lewej. Nwm ja idę na studia Chemiczne, Nanook i Goniec też studiują. Chyba żaden w nas nie ma nigdy 100% swojej dziedziny bo doszedł do takiego jej opanowania, że rozumie jak ciężko jest się wypowiadać się o niej ze 100% pewnością. Chyba że Panowie to zdementują. Bo ja przynajmniej mam czasami nawet problem jak związki aromatyczne rysować żeby się nauczyciel nie przypie**olil.

B) Nie nazywam niczego błędnie arogancją to ty myślisz że jeżeli pewność siebie jest wymagana w walce, to usprawiedliwia ona pewność siebie w internecie. Bo jestem w stanie zrozumieć dawanie z siebie 100% w prawdziwej walce, ostatecznosci. Więc w momencie gdy żyjesz z takim postanowieniem "Spuszcze wpie**ol 5 gościom" i w tym momencie usprawiedliwasz się tym że "musze tak myśleć podczas walki" to myśl tak podczas walki a nie w życiu normalnym. Bo po co tak myśleć w życiu normalnym, jeżeli będzie to wbrew nauki karate powodowało jedynie więcej konfliktów.

Ale pie**olenie o tym na internecie to już tylko podbijanie swojego ego i zwykła arogancja. Bo jeżeli nie jesteś tego w stanie udowodnić to jaki jest tego cel? Chyba nie jest ta granica aż taja wyraźna bo zdaniem moim i Nanooka ją przekroczyłeś.

C)
Wow dostałeś raz w ryj, na pewno masz porównanie. Nie no czym to się różni od dwukrotnego pobicia. Tylko kilkanaście siniaków, na całym ciele i raz złamane Okulary, ale wiesz jak to jest zostać pobitym bo dostałeś raz w twarz. Pewnie jeszcze z otwartej dłoni(dobra hipotyzuje). Serio nie myśl że wiesz jakie to uczucie leżeć na glebie jak szczute zwierze. I nikomu tego wspaniałego uczucia nie polecam.

Avatar Pobozny
Pobozny pisze:
Zakończę tą dyskusję.



1.Sebki nie będą podbiegały po koleji.

2.Okrążą dosłownie

3.Zaatakują wszyscy naraz

4. Skopią na ziemii

5. Jeśli nie uda im się punkt 4. bo będziesz stawiał opór to zaatakują wszyscy naraz i zadźgają nożami jak Juliusza Cezara.

6. Tylko w filmach akcji możliwe jest wykonanie kopnięcia, które powali dziesięciu przeciwników naraz, kiedy Ci napierają naraz w dziesięciu w pełnej gotowości i mają noże

7. Wiem o czym mówię bo Taekwon-do ma wszystkie ciosy z karate i do tego ćwiczylem kick-boxing opróvz Taekwon-do.

8. NIE JESTEŚ JOJO

Avatar Pobozny
Baturaj umiesz powalić w przeciągu kilku sekund 10 napastników z nożami, którzy zaatakują Cię naraz i z każdej strony ? Wiem, że sztuki walki są dobre. Wiem, że rozwalisz pewnie każdego napastnika w walce 1:1 albo 2:1 czy może nawet 3:1, ale 10 i powyżej, a nawet 9, czy 8 kiedy równocześnie Cię atakują to raczej nke dasz rady wszystkim i w końcu dostaniesz od któregoś nożem albo w tył głowy i leżysz

Avatar Mijak
Właściciel
Chyba nie ma sensu żebym pisał tą dłuższą wypowiedź, bo Baturaj napisał dokładnie to, co ja chciałem. Mógłbym co najwyżej nieco lepiej ubrać to w słowa, ale jeśli hejter teraz uważa to za arogancję, to nadal będzie tak uważał.

Odpowiedź

Pokaż znaczniki BBCode, np. pogrubienie tekstu

Dodaj zdjęcie z dysku

Dodaj nowy temat Dołącz do grupy +
Avatar Mijak
Właściciel: Mijak
Grupa posiada 52095 postów, 1182 tematów i 322 członków

Opcje grupy Wielki Zderz...

Sortowanie grup

Grupy

Popularne

Wyszukiwarka tematów w grupie Wielki Zderzacz Poglądów