Daję ten temat do Zderzacza, ponieważ uważam go za bardzo ważny i poważny temat.
W ogóle sam nie wiem, dlaczego wcześniej nie napisałem tego tematu.
Będzie miał on trzy (a właściwie cztery) cele:
Po pierwsze: uświadomić Was w kwestii skuteczności sztuk walki w samoobronie ulicznej (m.in. zburzyć mit o nazwie "Karate nic ci nie da na ulicy") na przykładzie karate.
Po drugie: uświadomić Was w temacie dzisiejszych "profesjonalnych lekcji" samoobrony, m.in. przestrzec przed sposobami nauczania samoobrony, które nic Wam nie dadzą i tylko sprowadzą na Was śmierć.
Po trzecie: pomóc w doborze odpowiedniego klubu samoobrony lub sztuk walki.
No i po czwarte: dowartościować mnie napisaniem tematu na Zderzaczu. Bo to takie przyjemne.
Na wstępie powiem, że sporo już na ten temat wiem, gromadzę wiedzę o tym oraz sam jestem osobą praktykującą zarówno prawdziwe sposoby nauki samoobrony jak i karate. Długo.
No więc. Będą 3 główne tematy:
1. Samoobrona dzisiaj i jej skuteczny trening.
2. Karate i jego skuteczność w samoobronie, a także inne sztuki walki. Sporty walki także.
3. Podsumowanie.
1. Samoobrona.
Na czym polega samoobrona? Polega ona na obronie, czyli uniknięciu obrażeń. Błędem jest nazywanie samoobrony sposobem na wydostanie się z opresji. Samoobrona polega na uniknięciu krzywdy, jaka mogłaby się nam stać.
Do nauki samoobrony powinno się więc podchodzić najpierw od strony unikania zagrożenia, nie odpowiadania na niego. I tutaj wychodzi nam pierwszy błąd popełniany w wielu szkołach samoobrony. Nauczyciel każe ćwiczyć uczniom sposoby odpowiedzi na ataki, np. uderzenia, kopnięcia czy, co gorsza, duszenia lub nawet trzymania w parterze. Zapomina jednak o tym, od czego powinien był zacząć, czyli od nauki unikania zagrożenia. Czyli jak zwiększać dystans między sobą a napastnikiem, żeby nie zdołał nas złapać czy uderzyć, jak utrzymać czujność czy nawet gdzie parkować samochód, żeby trudniej było nam go ukraść podczas wsiadania lub wysiadania.
Ale nauczyciel od razu przechodzi do najbardziej niebezpiecznych dla użytkującego umiejętności, czyli odpowiedzi na już istniejące zagrożenie. Bo w istocie nie powinniśmy w ogóle dopuścić, by powstało. Przez takie sposoby nauki wykształcamy w sobie przyzwolenie na rozpoczęcie ataku przez przeciwnika, co potem, na prawdziwej ulicy, jest często katastrofalne w skutkach. Dowodem są chociażby przeróżne filmiki na YT pokazujące, że kiedy ktoś czeka na atak przeciwnika zamiast zwiększać dystans bądź atakować, najczęściej dostaje srogi wpie**ol.
Druga rzecz:
Najlepszą obroną jest atak. Nie mylił się ten, kto to powiedział. Zwróćmy uwagę na to, że kiedy widzimy, że ktoś chce nas uderzyć, złapać czy kopnąć to my już wtedy jesteśmy w niebezpieczeństwie. I jeśli zatakujemy "pierwsi" to tak naprawdę zareagujemy na JEGO atak. Czyli nie będzie to atak, a obrona. Na ulicy najczęściej nie udadzą się żadne techniki rodem z filmów karate czy kung-fu, że on cię uderzy, ale ty się uchylisz, zablokujesz jego rękę, przewrócisz go i dobijesz. Nie uda się. Pokazują to już wspomniane filmiki na YT, których jest naprawdę sporo. Nie tak działa prawdziwa walka. Jeśli widzisz, że chce cię atakować, to uderz go pierwszy. Potem drugi raz, trzeci, dopiero wtedy będziesz mógł go przewrócić (o ile od trzech uderzeń nie przewróci się sam) i przytrzymać. Robienie dźwigni nie działa jak na treningu aikido, że wystarczy zgiąć mu rękę, a on się kładzie. Na ulicy będzie stawiał zaciekły opór i dlatego bezsensownym jest próbowanie dźwigni z w pełni świadomym i przytomnym przeciwnikiem. Dźwignie są przydatne na ulicę, ale tylko wtedy, kiedy napastnik został już zamroczony waszym uderzeniem, a nie kiedy jest w pełni przytomny.
Dlatego pamiętajcie: nauczyciel, który uczy bloków i dźwigni w odpowiedzi na uderzenia i kopnięcia to zły nauczyciel samoobrony. Nauczyciel który uczy pierwszego atakowania, rozbijania struktury przeciwnika i dopiero wtedy dźwigni to dobry nauczyciel samoobrony. A blokować też nie warto. Uwierzcie mi, wiem z doświadczenia :|
Trzecia rzecz to "czysta" walka. Walka ma być czysta tylko na zawodach. Na ulicy walczymy o życie i zdrowie. Dlatego nie istnieje takie coś jak "honorowe" lub "niehonorowe" zagrania na ulicy. Na ulicy istnieją tylko "wszelkie zagrania, które doprowadzą cię do zażegnania niebezpieczeństwa". Nieważne, jakie by były. Walczymy o życie, nie o medal. Nie zważa na ułożenie swojej prawej nogi? Kopnij z całej siły w kolano i uciekaj. Trzyma ręce wysoko w gardzie, chcąc cię przestraszyć umiejętnościami sztuk walki? Kopnij go w jaja. I tak dalej.
Czwarta rzecz to użycie przedmiotów. Wielu instruktorów wciąż tego nie uczy, choć już zaczyna się to poprawiać. Nauczyciel powinien uczyć także jak reagować, kiedy jesteśmy zaskoczeni i mamy obok siebie narzędzia codziennego użytku. Klucze, telefon, nawet gazeta są bardzo skutecznymi brońmi. Tak naprawdę wszystko jest bronią, trzeba tylko zacząć tak myśleć o wszystkim, co widzicie na codzień: "Jak wykorzystałbym to jako broń?".
Piąta rzecz. I tutaj mamy moją ulubioną szpilę w większość polskich szkół samoobrony i jednocześnie najbardziej kontrowersyjny temat wśród tego środowiska.
Otóż chodzi o "gotowce", czyli sposoby nauki samoobrony polegające na ustalonych r*chach lub zestawach ruchów w odpowiedzi na atak przeciwnika (wiecie: "Jak on atakuje sierpowym to NIC PROSTSZEGO, po prostu blokujecie tak, a potem przerzucacie go tak").
A tu tak naprawdę nie ma żadnej kontrowersji. Niech zwolennicy "gotowców" pójdą sobie do dowolnego byłego członka służb specjalnych, najlepiej GROMu i niech spyta, co jedni z najlepszych komandosów świata o tym myślą.
Prawda jest taka, że gotowce zawodzą. Zabijają ludzi. W sensie tych, którzy je stosują. Większość nauczycieli gotowców powinna iść do pierdla na parę miesięcy za takie wprowadzanie ludzi w błąd.
Ja znam argumenty zwolenników gotowców, dlatego tutaj rozprawię się z najczęstszym: "NO ALE PRZECIEŻ JAK KTOŚ CIĘ ZAATAKUJE TO AUTOMATYCZNIE BĘDZIESZ MIAŁ REAKCJĘ, DZIĘKI KTÓREJ NIE BĘDZIESZ MUSIAŁ MYŚLEĆ, CO ZROBIĆ". Błąd, zwolennicy (w sumie zwolennicy gotowców to w większości tacy płaskoziemcy, tylko że ich odpowiedniki w środowisku nauczycieli i uczniów samoobrony). Myślicie, że automatyczne, wyuczone reakcje są zawsze skuteczne ze swojej natury. Nieprawda. Bo wasze gotowce są po prostu nieskuteczne. Na ulicy jest tak wiele wariantów zachowania się przeciwnika, że jakbyśmy mieli się nauczyć wszystkich gotowców na wszystkie możliwe reakcje przeciwnika to nie starczyłoby nam pamięci ani życia. Nie na takich rzeczach powinien skupiać się trening. Więc jakie są te skuteczne automatyczne i wyuczone reakcje? Odpowiedź brzmi: najmniej skomplikowane. Naprawdę chciałbym powiedzieć "najłatwiejsze", ale to niestety nieprawda. Czasem trzeba poświęcić więcej czasu na naukę jakiegoś odruchu, bo to nie łatwość ich wykonywania się liczy, tylko prostota ruchów. Na przykład taki przerzut przez ramię wymaga kilku dni treningu, żeby go opanować, a kilku tygodni, żeby robić go bez zastanowienia. Czyli nie jest łatwy. Ale czy jest skomplikowany? No nie, bo wystarczy złapać rękę przeciwnika, obrócić się do niego tyłem, wybić go biodrem i przerzucić. Ale należy uwzględnić także to, że przeciwnik będzie się ruszał, może nam nie pozwolić, a wtedy automatycznie użyjemy innego wyuczonego ruchu (nie zestawu ruchów, gotownicy), którego wcale nie nauczyliśmy się w tej oto idealnie pozycji i w tej idealnie sytuacji, tylko nasze ciało samo wie, na co kiedy reagować. Dzięki nieustannej praktyce. Tak trenują komandosi. Mało skomplikowane, czyli proste ruchy, najpierw podstawy, czyli jak wykonać dany ruch na sucho, a potem lecimy ze sparingiem (czyli nie jest ustalone, kto atakuje, tylko jest wolna walka, gotownicy). I komandosi umieją po takim trzymiesięcznym treningu nieskończenie więcej, niż uczeń takiej samoobrony po trzech latach. Tak. Wiem, że bolesna prawda, ale tak jest.
Ostatnia rzecz w tym temacie: niektórzy instruktorzy samoobrony są zwykłymi ślepcami bądź ignorantami w tej kwestii i uczą totalnego bullshitu. Patrz: Zbigniew Syc. Na YouTube jest. Polecam jego obronę przed nożem, jeśli chcecie się pośmiać.
On powinien mieć zakaz nauczania samoobrony.
Jeszcze jedno: nawet, kiedy trenujemy jakieś gotowce, to musimy wtedy mieć silną świadomość tego, że nie ćwiczymy ich jako całości, tylko trenujemy ich poszczególne, najbardziej fundamentalne ruchy, które potem możemy użyć osobno. Istnieje wtedy szansa, że nasz mózg nie da się oszukać w pełnym stopniu "magii" gotowców.
Po tych wszystkich uwagach dla niektórych z Was może być czas na zmianę klubu bądź rozpoczęcie treningu samemu, jeśli w waszej okolicy jest tylko ten jeden, ch*jowy.
2. Sztuki i sporty walki w walce ulicznej, na przykładzie karate i boksu.
Pierwsza rzecz: Sztuki Walki.
"Czy sztuki walki mogą być skuteczne w samoobronie?" - niektórzy zadają takie pytanie. Odpowiedź brzmi: Oczywiście, że tak, po to zostały stworzone, żeby umieć walczyć na śmierć i życie! Dlaczego więc w ostatnich czasach karatecy z dziesięcioletnim stażem treningu zostają pobici przez Sebików spod Biedry, albo czarne pasy obrywają kosę od szesnastolatka, który kupił scyzoryk na bazarze poprzedniego dnia?
Odpowiedź jest dokładnie taka sama, jak w przypadku samoobrony: przez nauczycieli ignorantów, którzy nie umieją uczyć prawdziwego karate. I uczą albo sportowego karate, czyli tylko na zawody, albo "efektownego" karate, nie mającego za wiele wspólnego z walką wręcz, a mającego więcej wspólnego ze wspomnianymi gotowcami.
Jakie jest prawdziwe karate więc? Odpowiedź brzmi: szybkie, brutalne i intuicyjne. "Ale Baturaj, jak to??? Widziałem..." STOP! To, co widziałeś, to nie było prawdziwe, stworzone przez Okinawczyków karate. Tylko zwykły bullshit.
Prawdziwe karate polega na zrozumieniu swojego ciała i przystosowaniu go tak, żeby jak najlepiej służyło nam w walce wręcz. Musimy za pomocą treningu najprostszych i najmniej skomplikowanych technik poznać swój własny styl walki, żeby go potem udoskonalać. Jak mówił sam Musashi Miyamoto (Księga Pięciu Kręgów): "Możesz jeździć po Świecie i uczyć się różnorakich stylów czy form. To na pewno będzie pomocne. Nie jest to jednak idealna droga wojownika, który chce zgłębić ją do końca. Bo ostatecznie wszystkie te style, wszystkie formy, jakich się nauczysz prowadzić będą do jedynego, idealnego stylu, który jest ci przeznaczony".
Karate jest według mnie najbardziej wszechstronną, a dlatego najlepszą do wyboru sztuką walki na świecie. Jak to? Tak to, że karate nie tworzy sztucznych limitów swoich technik, jak inne style. Owszem, w dzisiejszym karate niby też są techniki wykonywane konretnie tak, a nie śmak. Ale jest to błąd, który jest i był stosowany przez poszczególnych mistrzów Karate, którzy chcieli udoskonalać karate ("przy okazji" tworząc własne style), ale zapominając przy tym, czym jest istota karate. A jest nią wygrać za wszelką cenę, wszelkimi środkami.
Dlatego karate może być twarde, miękkie, długie, krótkie, kontaktowe, dalekodystansowe itd itd itd Ale zawsze ma to prowadzić do poznania swojego idealnego stylu, pasującego do tej jednej osoby - nas, a nie do wszystkich na świecie. Bo tak się nie da. Każdy ma inne ułożenie kości i mięśni w ciele, jest niższy, wyższy, grubszy, chudszy itd. I dla każdego jest karate.
Kolejnym argumentem na to, że karate jest najbardziej wszechstronne jest fakt, że w karate zawierają się wszystkie lub niemal wszystkie sztuki i systemy walki z całego świata. Aikido? W całości jest w karate. Wing Chun? Ta samo. Krav Maga (ta prawdziwa, nie ta gotowcowa)? Też. Judo. Ju jutsu (ju-jitsu). Nawet Keysi. Wszystko zależy od tego, czy trening karate jest właściwy, czyli czy pozostawia uczniowi pole do własnej interpretacji każdego ruchu, każdej techniki i do wymyślania nowych. Bo kluczem jest nie technika, a wolność umysłu od schematów.
Prawdziwe karate przeważnie wygrywa na ulicy, bo jest morderczo skuteczne. Niestety, w dzisiejszych czasach 95% szkół karate na świecie nie uczy prawdziwego karate. Zamiast tego uczą, jak walczyć na zawodach i jak robić kata na turniej, ale już nie wyjaśniając im, do czego kata naprawdę służą. Bo medale przecież muszą się zgadzać.
A właśnie, kata:
Druga rzecz to kata. Dla laików są to niemal nic nieznaczące układy z niewidzialnym przeciwnikiem, traktowane raczej jako tradycja i okazja do zawodów. "Bo przecież w prawdziwej walce na ulicy ruchy tak nie wyglądają".
Poważny błąd. Kata są esencją karate. Tak jak karate służy do walki na ulicy, tak kata służy do nauki walki na ulicy, kiedy akurat nie masz partnera do treningów.
Jak powstało kata?
W pewnym momencie samozwańczy król Okinawy wprowadził zakaz nie tylko posiadania broni, ale i spotykania się na treningach walki. I wtedy zaczęto spotykać się potajemnie. No ale wiadomo - trening potajemny nie daje nawet ułamka możliwości, jakie daje trening jawny, codzienny. Więc Okinawczycy wymyślili układy walki "z wyimaginowanym przeciwnikiem", żeby Mistrz np. podczas cotygodniowego tajnego treningu pokazał uczniowi jedno kata, a uczeń miał przez tydzień robić to w domu, w nocy i interpretować każdy ruch. A zawsze można było wytłumaczyć się władzom, że są to choreografie taneczne. W rzeczywistości każdy ruch w kata ma olbrzymią ilość możliwych interpretacji, które każdy sobie sam odkrywa, na drodze do poznania swojego własnego stylu walki.
Tak naprawdę kata nie uczy takiej statycznej walki, z przechodzeniem i dziwnymi blokami, jak to wygląda z zewnątrz. Każdy ruch w kata może mieć dowolną, morderczą i skuteczną interpretację, którą właśnie mamy odkryć przez refleksyjny trening kata. Jakie na przykład interpretacje? Proszę:
youtu.be/ExCbjLqnQb0
Polecam Damiana. On mówi prawdę, a nie to, co ludzie chcą słyszeć. I za to go lubię.
Trzecia rzecz: podstawy. Podstawy są najważniejsze w samoobronie i w konsekwencji w sztukach walki również. Musimy umieć uderzać, żeby umieć kogoś uderzyć, musimy umieć łapać, żeby kogoś złapać i przewrócić itd itd. Dobrym dowodem jest boks: cały boks składa się z samych podstaw. Uderzenia proste, sierpowe, z boków, z przodu, z góry i z dołu. I tyle. I właśnie dlatego to bokserzy (boks przecież wywodzi się ze zwykłych walk na pięści, mordobicia) są jednymi z najlepszych ulicznych zabijaków. Bo oni ciągle maksują podstawy. Trenują cały czas to samo. Jak powiedział Bruce Lee: "Nie boję się człowieka, który zna tysiąc uderzeń. Boję się człowieka, który wykonał tysiąc razy jedno uderzenie".
Nie ma sensu stale uczyć się nowych technik, jak robią niektórzy "karatecy" (w konsekwencji kiedy dochodzi do sytuacji na ulicy, przegrywają), bo jeśli nie wymaksujesz sobie podstaw, tamte superduperkopnięciazwyskoku nic ci nie dadzą, kiedy dostaniesz strzała w ryj od boksera. Tak szybkiego strzała, że nawet nie zauważysz.
Dlaczego ja po dziesięciu latach treningu karate podczas sparingu z kolegą używam tylko około dziesięciu technik (i to jest wszystko razem, nogi i ręce)? Bo najczęściej bez sensu jest używać głupich efektownych technik. Dobrze pokazują to pojedynki capoeiry z MMA. MMA to też podstawy (tak btw to zerknijcie na Liyoto Mashidę. Same karate i BJJ. A jaki koks). Jedno uderzenie i capoeira leży.
3. Podsumowanie.
Czy powyższy tekst zainspirował cię do zmiany dotychczasowego spojrzenia na walkę wręcz? Czy chciałbyś może zacząć chodzić na zajęcia z samoobrony bądź zmienić klub? Oto więc podsumowanie przydatne w wyborze klubu:
- samoobrona to unikanie zagrożenia, nie odpowiedź na nie;
- samoobrona powinna skupiać się na podstawach;
- samoobrona powinna mieć mało skomplikowane (proste) techniki, co nie znaczy, że mają być od początku łatwe w wykonaniu;
- trening samoobrony powinien zawierać sparingi, podczas których sami będziecie mogli sprawdzić skuteczność poznanych technik i nauczyć się łączenia ich w serie. Ta umiejętność jest serio potrzebna na ulicy;
- dobre umiejętności samoobrony to dobre umiejętnoścj walki wręcz, po prostu. Dlatego bokserzy i prawdziwi karatecy wygrywają na ulicy.
- jeszcze raz: PODSTAWY!!! Nie tylko boskerzy i karatecy, ale i Sebki spod Biedry właśnie dlatego wygrywają na ulicy - bo wymaksowali sobie trzy techniki, a nie poznali ich sto, nie maksując ani jednej;
- prawdziwe sztuki i systemy walki (prawdziwe karate, prawdziwa krav maga) są bardzo dobrym sposobem nauki walki. Jeśli więc interesuje Cię oprócz nauki walki także piękna filozofia życiowa, karate może być idealnym wyborem;
- PRECZ Z GOTOWCAMI!!!
- atakuj PIERWSZY!
- walcz nieczysto;
- jeśli możesz, ćwicz sparing walki wręcz z partnerem;
- walka wręcz wymaga pewności siebie. Którą możesz sam w sobie wyćwiczyć, tak samo jak mięśnie i techniki karate
Koniec. Dziękuję za uwagę i mam nadzieję, że okazałem się pomocny. Piszcie, jeśli macie jakiekolwiek opinie o tym tekście. Tylko błagam, gotownicy, przynieście tym razem coś innego niż "HURR DURR BĘDZIESZ MIAŁ GOTOWĄ REAKCJĘ, HURR DURR".
Bo już na to odpowiedziałem.