Hejter, wyraźnie udowodniłeś teraz, że nie zrozumiałeś tego, co napisałem oraz że nie myliłem się co do Twojego braku umiejętności zauważenia różnicy między arogancją, a pewnością siebie. Mówię Ci to jako człowiek, który wie, jakie to uczucie postawić się olbrzymiej sile fizycznej i stawić jej czoło w walce. Oraz jako człowiek, który trenuje sposoby walki wręcz nieustannie. I trenuję po to, żeby tego Twojego uczucia nigdy nie zaznać. I nie, nie dostałem lepy na ryj, tylko pełnowymiarowy, soczysty lewy sierpowy (napastnik był leworęczny) z odległości siedemdziesięciu centymetrów. Z zaciśniętej pięści.
W internecie piszę to, żeby inni zrozumieli, jak to jest z tą pewnością siebie. Ona jest naprawdę konieczna w walce wręcz.
Naprawdę mam wrażenie, że nie poświęciłeś należytej uwagi niektórym z akapitów w moim ostatnim poście tutaj (widać to po fragmentach Twojego posta). Poza tym zrobiłem edit i już nie piszę o Tobie jako słabeuszu. Bo uznałem to za nieodpowiednie.
Tak więc nie zamierzam już dłużej prowadzić z Tobą tej dyskusji, dopóki nie zauważysz swoich argumentów w Twoim ostatnim poście, które wyraźnie kolidują z sensem moich (czyli np. ja pisałem, że w życiu codziennym myślę tak, jak wy, a Ty mi piszesz, że "i w tym momencie usprawiedliwasz się tym że "musze tak myśleć podczas walki" to myśl tak podczas walki a nie w życiu normalnym. ") i nie przyznasz, że w takim razie argumentami nie są.
Pobożny:
Przecież wyraźnie napisałem, że każda walka może przerodzić się w cokolwiek. Oczywiście, jeśli miałbym walczyć z 10ma napastnikami z nożami i nie miałbym jak uciec, to przed tą "walką" szybko bym się pomodlił. Bo praktycznie niemożliwym byłoby zwycięstwo.
Zdziwiłem się, bo myślałem, że Ty wczytasz się w mojego posta.
Mijak:
Dlatego już z nim nie będę gadał o tym. Dobrze, że Ty i Goniec widzicie różnicę.