Właścicielka
Regina: *nie zwróciła na niego uwagi i lewituje dalej gdzies*
Karen: *Ona niczym piesek idzie za nią*
MICHAL; ej chlopaki kupe chce
Jacob: Spoko mam kibel w pokoju
michał ok *idzie kupe* *kupe robi* lubie robic kupe
Jacob: Fuuu!!!! Ale po kebabie jest Spoko
Właścicielka
Karen: *kiedy Regina nie patrzy wbiega do nich do pokoju i siada pod scianą* Regina uważa siebie za królowie a mnie za jakąś jej służąca... Gdybym jej się sprzeciwia, nie miałabym życia w tej szkole... Ukrycie mnie błagam *wstaje*
Jacob: Dobra spoko mogę Cię ukryć pod moim łóżkiem
mich: *wyciera pupke ;D* *myja raczki* *wychodzi* Siema
Właścicielka
Karen: Ych.. Problem z tym że chodzę z Reginą na każdą lekcje dodatkową... A na lekcje trzeba chodzić... Czyli albo dalej będę jej służąca albo mogę już pakować walizki...
// bonk.io/?r=80532624&p=okpa
Jacob: Kurde to trzeba coś z nią zrobić.
Właścicielka
//nope.
Karen: Tylko co...
Właścicielka
//mhm. Nie chcę. Chcę mieć pewność że nie będę miała wirusa na telefonie.
Karen: Ech...
Konto usunięte
Ziggy: Może zabijemy ją siekierą? *spojrzał na gablotkę ze zdjęciem ojca*
Właścicielka
Karen: *zaczyna się powoli wycofywać na korytarz bo zauważyła siekierę* Em...
Konto usunięte
Ziggy: Spokojnie, żartowałem! To święta siekiera. Od niej umarł nasz ojciec! *zaśmiał się, wyjął kebaby z maszyny. Zaczął jeść*
Jacob: He, he! *też się zaśmiał i zaczął jeść jedzonko*
Właścicielka
Karen: *no to przestaje się cofać* Ygh... Ale nie chcecie wiedzieć, co się stało też z siekierą i od tego momentu... No... Mam lęk przed siekierami... No trudno...
Jacob: Spoko, nasz ojciec też miał lęk przed siekierami. Dokładniej objawił się on 29 kwietnia ale to inna historia.
Konto usunięte
Ziggy: Zamknij się! *syknął w stronę brata* Nie mów jej jak powstrzymać przywołanego Zombie Ojca!
Jacob: Ale śmieć * mruknął pod nosem*
Konto usunięte
Ziggy: Zapraszam do tańca, sku*wielu
Jacob: Dobra spoko *wyjmuje siekiere z gablotki i rzuca nią w krocze brata*
Konto usunięte
Ziggy: *unika* Co ty robisz? To nasz święty artefakt! *podniósł siekierę z ziemi, wrzucił ją do gablotki i kontynuował jedzenie kebaba*
Jacob: Zrobię z Ciebie pięknego kebaba! *ponownie wyjął siekierę i zaczął tłuc nią w głowę brata tak jak kiedyś ojca. Ach, piękne czasy.*
Właścicielka
Karen: *No to ona zamarla. Nie potrafi się nawet ruszyć, próbuje coś powiedzieć ale wymawia tylko pojedyncze literki*
Właścicielka
//coś już mówiłam! Jeden czas naraz. Zostaje tylko to w radiowezle, a godzina to 1:00