Pamiętajmy, że nie mówimy o Dostojewskim, tylko o utworze o charakterze głównie rozrywkowym.
Myślę, że im bardziej jakiś utwór ma taki charakter tym bardziej opinia niespecjalistów jest ważna w ocenie jego jakości.
Ponieważ dobry utwór rozrywkowy bawi. A jeśli komuś się spodobał to znaczy że go rozbawił.
W innym przypadku np. przy ocenie dzieła filozoficznego fakt, że przyjemnie się to czyta (bądź nie) jest atutem (bądź wadą), ale nie jest kluczowe dla oceny
Trochę zgadzam się z hejterem: opinia osób znających się na danym medium ma rzeczywiście dość dużą wartość. Ale nie jest obiektywna. Bowiem bazuje na obecnie przyjętych standardach.
Chyba była tu jakaś krótka dyskusja o tym, że kiedyś nie rozwijano specjalnie postaci i były dość płytkie, a dopiero od niedawna głębokie postaci są w modzie.
Mówiąc więc, że opowieść z głęboką postacią jest lepsza od takiej z płytką jest prawdziwe dla naszych czasów, ale kiedyś nie zwracano na to specjalnie uwagi.
Natomiast jest tutaj jedna rzecz, którą można ocenić stosunkowo obiektywnie: to, czy postać jest głęboka. I osoba, która zna się na danym medium, zrobi to lepiej niż ktoś "nowy".
I rzeczywiście mogą wtedy mówić, że x jest lepsze od x ponieważ ma głębsze postaci.
Oczywiście podobne rzeczy można robić z wieloma innymi aspektami. Paleta barw, styl, muzyka. Nic z tego nie będzie od razu obiektywnie dobre, ale osoba, która zna się na medium i obecnych trendach w nim, będzie mogła lepiej zrozumieć te elementy i ocenić je. Sama ocena będzie już oczywiście subiektywna. Szczególnie, że zwykle ocenia się coś w porównaniu do innych przedstawicieli medium. Czy jest przeciętne, czy może jakoś wyjątkowo dobre, a może jednak gorsze niż większość? Tutaj tym bardziej nie ma obiektywnej oceny, bo to, co jest przeciętne, cały czas się zmienia.
W sumie mam wrażenie, że podczas kiedy ktoś doświadczony w jakimś medium "wspina się na szczeblach kariery" to w pewnym momencie osiąga w końcu taki poziom w którym jego gustu to kompletna abstrakcja i już nikt tego nie rozumie
Określam takie przypadki jako "oświeconych" i to po prostu ludzie którzy np w anime oglądają wszystkie te "artystyczne" anime w które dla normalnego zjadacza chleba nie mają żadnego sensu. Podobne zjawisko zachodzi w np malarstwie, czy ogólnie sztuce. Dochodzi do powstania bardzo hermetycznych grup których nie ogarnia reszta społeczeństwa. To trochę jakby ćpun zaczynał od lekkich narkotyków poprzez ciężkie, aż skończył pić ziołową mistyczną herbatkę na regeneracji czakry
W sumie jak dla mnie w sztuce przy ocenianiu jakości najważniejsze są 2 główne statystki. Mamy głębie i przystępność. Tym coś jest głębsze, tym bardziej wpływa emocjonalnie na widza, tym jest lepsze, ale jednocześnie zauważyłem, że tym większa głębia, tym cały utwór traci na przystępności. Po prostu coraz trudniej autorowi przekazać co ma na myśli. Innymi słowy nawet jeśli jesteś nawet w czymś dobry to możesz skończyć albo jak Van Gogh mając szczęście, że 100 lat później ktokolwiek zrozumiał twoją twórczość, albo napisać romansidło o wampirach
O, mamy temat o anime.
2 część 3 sezonu Ataku Tytanów jest ZAJEBISTA.
Change my mind
AoT jest ogólnie przeciętne jak większość shounenów.
W całym aot nie podoba mi się to, jak kończą odcinki. W sumie później już można się przyzwyczaić, ale i tak to jest irytujące... Tym bardziej, że przez to mam wrażenie, że niektóre odcinki są o niczym, albo nic się nie dzieje, bo następny będzie w całości poświęcony akcji.
Zupełnie się z tym zgadzam.
Niemniej do momentu otwarcia piwnicy uważam, że seria jest przezajebista w niemal każdym calu (poza pierwszymi trzema-czterema odcinkami, gdy fabuła się rozkręcała i postacie dopiero się tworzyły)
W sumie ja mam taką teorię, że Eren jest tak irytujący przez zamysł autora. W sensie to taki podręcznikowy przykład dziecka obdarzonego zbyt wielką na niego mocą przez swoich fanatycznych rodziców.
Jego umiejętności opierają się tak naprawdę na przemocy, a przez to że jest prawdopodobnie najbardziej OP w całej serii nie jest w stanie się rozwinąć i zmierzyć ze swoimi słabościami. Po prostu depcze wszystko co ma na swojej drodze, bo nikt nie jest w stanie mu się sprzeciwić.