Moderator
Zimno jej? Ale czemu... Feck! Szybko odusnął dłoń i obserwował kotkę.
Właściciel
Spojrzała na ciebie jednym okiem i cicho, słabo miałknęła, po czym zwinęła się w ciaśniejszy kłębek i dalej drżała. Ty znowu, zgodnie z przewidzeniami, poczułeś stopniowo napływającą słabość
Moderator
Zaczął cicho rzucać przekleństwami w swym ojczystym języku. Nie dość, że zrobił coś Bogu ducha winnemu kotu, to jeszcze sam zaraz zleci z nóg. Korzystając z tego, iż jeszcze słabość go nie ogarnęła, powlókł się do swojego łóżka po koc, po czym spróbował wrócić z nim do kotki.
Właściciel
Dotarłeś z pewnym trudem do łóżka, jednak nie miałeś już sił wracać, przewróciłeś się na materac, twoje ciało poddawało się wszechogarniającemu zmęczeniu. Powieki zdawały się być takie ciężkie... Tak bardzo chciało ci się spać...
Moderator
Umieram? Nie tak to miało się skończyć, Andreas. A głupoty, nie umierasz. Zawału nie ma, wylewu też nie. Po prostu...zmęczenie.
Poddał się temu uczuciu, nie miał siły mu się przeciwstawić. Przymknął oczy.
Właściciel
Czułeś pod powiekami pulsującą coraz wolniej krew, szybko poddając się objęciom Ole Zmróż Oczko. Zarejestrowałeś jeszcze tylko zapach piżma, po czym zapadłeś w sen.
Byłeś gdzieś indziej, jakbyś wisiał w wilgotnym powietrzu. Promienie słońca przesączały się delikatnie przez twoje powieki
Moderator
Zaspany, powoli otworzył powieki.
Właściciel
Zaskakująco - nie. Tj. otworzył oczy, ale wcale nie był zaspany, jego umysł był trzeźwy jak nigdy. Pewnie mi się to śni wydedukowałeś, co nie było wcale trudne. Po pierwsze przed chwilą zasnąłeś. Po drugie nie wydawało ci się realne, że jesteś zawieszony kilkanaście metrów nad ziemią a dookoła rozpościera się zapierająca dech dżungla. Nie wiem, czy jest coś takiego jak niwpierwotna dżungla, jednak to otoczenia wprost epatowało dzikością i świežością, a wszystko to kumulowało się w miejscu, gdzie leżała ogromna czarna pantera wielkości dwóch koni, o niezwykle błyszczącym futrze i majestatycznej, atletycznej postawie.
Moderator
O Mój Boże... Mimo, że to był sen, to Andreas był szczerze przerażony wizją spadnięcia wprost w szpony ogromnej pantery. Zesztywniał z nadzieją, że brak ruchu utrzyma go w obecnej pozycji.
Właściciel
To nie było trudne, zdałeś sobie sprawę, że ruch, nawet najmniejszy, nie leżał w twoich możliwościach. Dostrzegłeś nagle, że z zarośli wyłania się malutka postać dziecka. Wydawało się bardzo podniecone, ale nie przestraszone, obecnością zwierzęcia. Wskazywało na panterę palcem i z otwartą buzią powtarzało -T’ik’uri ‘inik’u!- na co zwierzę zbliżyło się i polizało twarz chłopca
Moderator
Księga dżungli..? Zapytał sam siebie, obserwując sytuację.
Właściciel
Nie dostałeś odpowiedzi, bo nagle szarpnęło gdzieś w okolicach mostka i straciłeś przytomność.
Po chwili pojawiłeś się znowu, w innym miejscu, ale chyba tej samej dżungli. Na szczycie ogromnego zikkuratu, kilka metrów przed tobą, kilkunastu Indian wyglądających jak z programów historycznych o Aztekach, szaržowało właśnie z dzidami i maczetami na rosłego mężczyznę, niewiele się od nich różniącego. W dłoni trzymał szerokie, czarne, błyszczące ostrze. Uśmiechał się i wzniósł pięść do góry. Z niższych pięter piramidy podniósł się krzyk tysięcy gardeł -T’ik’uri ‘inik’u! T’ik’uri ‘inik’u!-
Rozpoczęła się rzeź. Zaskakująco jednak wydawało się, że to nie pojedynczy wojownik zginie, wręcz przeciwnie - połowa przeciwników już leżała w kałuży krwi i płynów ustrojowych u jego słów, podczas gdy on leniwie parował ciosy pozostałych
Moderator
To tylko zły sen, tylko zły sen..! Będziesz ograniczał filmy przed snem, a szczególnie te z Melem Gibsonem! Mówił sobie, co chwilę odwracając wzrok od szlachtowanych ludzi.