- Schowaj do jakiejś skrzyni i niech leży, na pewno przyda się później.
Właścicielka
Tak też zrobił, skrzynię oznaczył wycięciem w kształcie ''X'.
Skoro to już załatwione, dalej czekał na przybycie ćpunów wraz z nowymi gośćmi.
Właścicielka
Po kilkudziesięciu minutach do magazynu wrócili twoi ludzie wraz z trzema potencjalnymi dilerami.
- Po co nas tu sprowadziliście? - Zapytał jeden z nich.
- Słyszałem, że nie chcieliście do nas dołączyć... Nadal podtrzymujecie swoje stanowisko, panowie?
Właścicielka
- A kim wy niby jesteście ? I po co mielibyśmy dołączać do jakiejś małej grupki?
- Siła tkwi w liczbie, jako niezależni dilerzy jesteście narażeni na ataki oraz zarabiacie mniej, niż w grupie. Teraz macie swoją ostatnią szansę, aby zmienić zdanie.
Właścicielka
- Pieprz się, ja nigdzie nie dołączam.
- Ja... Możemy to obgadać, tylko chcę poznać szczegóły. - Odparł drugi diler.
- Ta, czemu nie. Też chciałbym wiedzieć więcej. - Stwierdził trzeci.
- Mam zaufane źródło towaru, z którego będę czerpać dla Was po zaniżonej cenie, a może i za darmo, jeśli współpraca nam się ułoży. Poza tym możecie znaleźć tu bezpieczną przystać i dostać przynajmniej jednego ćpuna do ochrony. Najważniejsze jest tylko to, żeby nie wchodzić w drogę innym, większym gangom... Więc jaka decyzja?
Właścicielka
- Ja wychodzę, żegnam. - Stwierdził pierwszy, skierował się do wyjścia, mogłeś go powstrzymać.
- Można spróbować, jestem chętny.
- Ja też.
- W takim razie witam na pokładzie. - powiedział do dilerów, zaś do drugiego skierował słowa: - Ty nigdzie nie pójdziesz, odmowa była Twoim ostatnim słowem.
Po chwili wycelował w niego pistolet i odbezpieczył go, polecając dwójce uzbrojonych w Glocki narkomanów zrobić to samo.
- Na kolana i żadnych sztuczek. - powiedział, a sam przeszukał go, głównie pod kątem pieniędzy, narkotyków, broni i tym podobnych.
Właścicielka
Diler wykonał polecenie.
- Śmiecie. Na co wam moja śmierć? - Twoi ludzie celowali w niego. Znalazłeś portfel, w którym był dowód osobisty, 500 dolarów oraz 100 gramów mety. Gdy skończyłeś go przeszukiwać splunął Ci na buty.
Zabrał wszystko, a później ruszył do skrzyni, z której wyjął dwie szmatki oraz linę, z której uciął trzy krótkie fragmenty.
- Żadna śmierć, to tylko biznes. - odparł, związując mu ręce w dłoniach, ramionach i przedramionach za pomocą liny. Później jedną ze szmatek zawiązał mu oczy, a drugą zakneblował usta.
- Leć do Doktora, sprawdź czy nie ma teraz klientów i może nas przyjąć. - polecił jednemu z ćpunów.
Właścicielka
Narkoman uzbrojony w kastet wyszedł z budynku i skierował się do Doktora. Diler tylko mamrotał coś przez knebel, nic oczywiście nie rozumiałeś.
Nie miał zamiaru, niech mruczy dalej, od tego był właśnie knebel. Niemniej, czekał na powrót gońca.
Właścicielka
Po chwili ćpun wrócił.
- Można przyjść. - Odparł krótko.
- Między magazynem i meliną jest ktoś, kto mógłby nas zauważyć?
Właścicielka
- Nie, raczej nie. Wejście jest w alejce, nie powinno być problemów.
Pokiwał głową, później sprawdził więzy, szmatkę na oczach i knebel dilera, poprawiając je, gdyby były za luźne. Następnie podźwignął go na równe nogi i pchnął w kierunku wyjścia, przykładając mu pistolet do pleców.
Właścicielka
Niechętnie wykonał polecenie a po chwili trafiliście do Doktora.
// Zmiana tematu. Zacznę.//
Właścicielka
Kuba:
Po chwili trafiłeś do magazynu .
Wszedł do środka, odłożył szmatki na miejsce, do skrzyni, i sprawdził, co robią zebrani, oraz jaka jest pora dnia.
Właścicielka
Było południe a twoja grupa narkomanów kręciła się bez celu w magazynie.
W takim razie rozegnał ich do roboty, a mianowicie tych nieuzbrojonych do werbowania, dilerów do handlu, a tych z bronią białą, aby służyli za obstawę reszty. Pozostałym polecił zostać i pilnować magazynu, a sam ruszył do slumsów, miał w końcu sporo czasu i jeszcze więcej narkotyków na handel.
Właścicielka
// Zmiana tematu. Zacznę.//
Właścicielka
Kuba:
Po pewnym czasie wróciłeś do znanego ci magazynu. Na warcie stało dwóch ludzi, nikogo więcej nie było.
Postanowił jeszcze na nich zaczekać, późna pora sprawia, że raczej powinni wracać, a chciał jeszcze ocenić efekty ich pracy.
Właścicielka
Po pewnym czasie wrócili wszyscy, osiemnastu ludzi.
- Więc? - zapytał krótko, chcąc ich zachęcić w ten sposób do złożenia raportu z postępów. O ile jakieś były...
Właścicielka
- Nikogo nowego nie mamy. - Stwierdził jeden z nich. - Ale sprzedaliśmy większość towaru, mamy trochę szmalu.
- Dawajcie, przeliczę wszystko i podzielę się z Wami, a jutro kupię więcej prochów, żeby tym Wam odpłacić, wedle umowy.
Właścicielka
Wszyscy zostawili swoją kasę na prostokątnej skrzyni, po przeliczeniu wyszło około pięciu tysięcy dolarów.
Uznał, że po stówie na łebka wystarczy, więc tyle wręczył każdemu z nich. Były jakieś obiekcje?
Właścicielka
Nie, raczej nie. Może jakieś obiekcje zostawili sobie w głowie, żeby nie robić zamieszania.
- Obiekcje, pytania, cokolwiek?