Właścicielka
- Oczywiście, polać? - Spytał spoglądając na butelkę.
Właścicielka
Skinął głową i nalał Ci kieliszek twojego zamówionego trunku.
- Dziesięć dolców.
Co za czasy, tyle bulić... Jednak, zapłaciła tą sumę.
Właścicielka
Łapczywie barman przyjął pieniądze i schował a ty mogłaś pić swoją tequilę.
I popijała ją wolno. Wśród klientów baru, byli jacyś ciekawi?
Właścicielka
Raczej nie, zwykli mieszkańcy miasta.
No cóż, więc tylko spijała zawartość naczynia. Wolno, bardzo wolno.
Właścicielka
I dobrze zrobiłaś, bo tak należy pić ten trunek, smakował Ci.
Właścicielka
A więc wyszłaś z baru, bez żadnych problemów.
Więc, po przyjemnie spędzonym czasie tutaj, powróciła na South Beach. Gang gangiem, ale Carmelita ma też inne sposoby utrzymania się.
Właścicielka
// Zmiana tematu . Zacznę.//
Właścicielka
Kuba:
Mijając parę ulic dostałeś się do baru w klimatach azjatyckich, takiego też przedstawiciela znalazłeś za kontuarem w formie barmana. Klientów było kilku.
Skierował się w stronę kontuaru.
- Serwujecie jakieś schłodzone napoje alkoholowe? - zagadnął barmana, gdy znalazł się na miejscu. Przy okazji liczył, że ten będzie potrafił mówić po ludzku.
Właścicielka
- Pewnie, polać coś takiego? - Spytał. Mówił bardzo dobrze po angielsku z lekkim chińskim akcentem.
- Zawsze byłem ciekaw tej Waszej sake, także może być. Ile?
Właścicielka
- Pięć dolarów. - Podał cenę i sięgnął po butelkę owego trunku.
Położył pieniądze na ladzie i czekał.
Właścicielka
Po chwili Azjata nalał Ci do kieliszka sake i mogłeś się rozkoszować smakiem.
Tak też zrobił, przy okazji rozglądając się po barze.
Właścicielka
Napój ci smakował. W barze było jeszcze kilka osób. Dwóch azjatów pijących ze sobą, pewnie jacyś znajomi. Byli też amerykanie. Jakaś para, może na randce...
Skrzywienie zawodowe dało o sobie znać, więc rozejrzał się za czymś, co mógłby im potencjalnie zarąbać.
Właścicielka
Amerykański mężczyzna nosił na lewej ręce srebrny zegarek a kobieta miała położoną torebkę na podłodze obok siebie. Ale szczerze mówiąc, ciężko będzie coś ukraść bez ich zauważenia.
Niby dla chcącego nic trudnego, ale fakt, może być ciężko. W takim razie postanowił nie myśleć o pracy, a odpoczywać i relaksować się przy egzotycznym trunku.
Właścicielka
W takim razie relaksowałeś się, w spokoju.
- Co u pana słychać, w pracy dopisuje? - Spytał barman chcąc przerwać ciszę przy kontuarze.
- Jakbyś zgadł, brachu. - odparł i postawił przed nim opróżnioną szklankę. - Całkiem niezłe. Nalej jeszcze jedną kolejkę.
Właścicielka
Tak też zrobił, kieliszek znów został napełniony napojem.
- Tak trzymać. - Skinął głową. Oparł się o ladę i spoglądał na pozostałych klientów.
Ponownie wysączył trunek i zapłacił, a następnie opuścił bar, skoro chwilę przerwy miał już za sobą.
Właścicielka
Zatem wyszedłeś z lokalu i stanąłeś przed wejściem. Wystarczyło obrać kolejny cel.
Dalej wzdłuż plaży, aktualnie miał czas, który równie dobrze mógł wykorzystać właśnie na takich spacerkach.
Właścicielka
Zatem powoli szedłeś sobie po chodniku, samochody przejeżdżały obok a co chwilę mijałeś jakichś ludzi. Normalka.
Aż się prosi, żeby skroić jakiegoś frajera. W sumie to czemu nie? Zaczął rozglądać się za takowymi.
Właścicielka
Co parę minut mijałeś kogoś z widocznym portfelem. Jednak przez wszechobecne tłumy niełatwo będzie niepostrzeżenie dokonać kradzieży. Najlepiej będzie przypadkowo wpaść na jakiegoś przechodnia i zabrać mu portfel z tylniej kieszeni.
Tłumy właściwie nawet powinny to ułatwiać, zwłaszcza zniknięcie z łupem. Niemniej, spróbował właśnie tak zwinąć komuś portfel i jak najszybciej skryć się pośród innych ludzi, żeby być daleko, im ofiara zrozumie, że czegoś jej ubyło.
Właścicielka
Zwinnym ruchem sięgnąłeś po portfel, wpierw wpadając na przechodnia. Szybko się oddaliłeś w tłumie.
- Uważaj jak chodzisz, durniu! - Krzyknął ci z daleka.
Milczał, nie odwrócił się i dopiero po kilku minutach, w jakiejś alejce czy uliczce, rzucił okiem na zawartość swojego łupu.
Właścicielka
Łącznie pięćset dolarów i karta płatnicza.
Przyzwoicie. Zabrał pieniądze, a kartę i portfel wyrzucił tak, żeby nikt tego nie zauważył i nie znalazł zbyt szybko. Później dalej ruszył przed siebie główną ulicą.
Właścicielka
Z powrotem trafiłeś na pełną tłumów ulicę.
Postanowił okraść jeszcze jedną osobą, więc spróbował po jakimś czasie powtórzyć swoją sztuczkę w identyczny sposób.
Właścicielka
Udało się ponownie po paru minutach gdy wykorzystałeś idealną okazję. Ofiara cię obraziła gdy na nią wpadłeś ale szybko się oddaliłeś i zniknąłeś w zaułku.
Lepsze słowne pogróżki niż zagrożenie bronią albo rękoczyny. Niemniej, na chwilę zanurzył się w jakiejś pustej bocznej uliczce, żeby móc w spokoju przeliczyć łupy.
Właścicielka
Zdobyłeś tysiąc dwieście dolarów, reszta to nieważne rupiecie.
Zabrał pieniądze, resztę wyrzucił gdzieś w uliczce, i odszedł w kierunku domu, rzucając okiem na zegarek.
Właścicielka
Zbliżała się siedemnasta, a ty poszedłeś do swojego domu.
// Zmiana tematu. //