- Przecież to kompletne łajdactwo i brak honoru z strony kogoś o szlacheckim statusie! - Oburzyła się. Nie interesowała się takimi sprawami, ale wiedziała, iż mężczyzna nie może odrzucić rzuconej rękawicy. - Musiał by przyjąć wyzwanie, inaczej ośmieszyłby się. -
Właściciel
- Gdyby nie to, że jego siepacze zabiliby mnie, nim zdołałbym zbliżyć się do jego siedziby na tyle, aby wyzwać go na pojedynek, to najpewniej tak bym zrobił.
Znów zamilkła na moment. Szlachcic wywołał u niej mieszane uczucia. Oburzenie wobec zachowania Dunu, bijące się z równie silną myślą "Takie jest życie, to nie twój problem", a także chęć pomocy młodemu szlachcicowi, mieszana z tą samą, wcześniej wymienioną sentencją, podpowiadaną jej przez umysł. Rozłożyła bezradnie dłonie:
- Słuchaj, chciałbym Ci...Waszej wysokość-ci? Dobra, nieważne. O co mi chodzi, to to, że chcę pomóc, ale nie mam zielonego pojęcia jak by tego dokonać. -
Właściciel
- Jest nas dwoje. - westchnął ponuro. - Ja już się przyzwyczaiłem, byłem w drodze do majątku mojej odległej rodziny na granicy z Nirgaldem, wuj ma tam spore posiadłości i setkę zbrojnych. Niestety, po drodze zostałem napadnięty przez kilka Ghuli, ale zabiłem je, nim sam trafiłem tutaj. Przeklęte ścierwojady.
- Hmm...- Zastanowiła się znowu, a w jej głowie zaświtał pomysł - A jakbyś dotarł do wuja? Wtedy poszłoby z górki, nie? -
Właściciel
- Nie wiem czy chciałbym tu wrócić, skoro tam po kilku latach zostałbym panem na włościach bez większego trudu.
- No cóż. - Westchnęła i odwróciła się od szlachcica, szukając jeszcze jakichś maści, które mogły by wzmocnić jego osłabiony organizm.
Właściciel
Znalazłaś pełną butelczynę, która nadałaby się w sam raz.
Właściciel
//Ty to wyrodny fan jesteś, żeby o ulubionym cycatym Centaurze zapomnieć?//
//Qwa, usuń ten wątek i kartę Darei. W najbliższym czasie spodziewaj się karty używającej tego samego arta.