Świątynia położona w centrum cesarstwa Verden, a może to co się z nią stało, leży na bagnie. A bagno jak bagno, to cię coś ugryzie, to cię ukąsi ogólnie nieprzystępny region do życia. W sali głównej świątyni leży zniszczony ołtarz, dookoła okolicy widać gruzy świątyni. Gdzieś na dole podobnie są lochy ale to chyba tylko legenda. Podobno gdzieś w okolicy obóz mają bandyci którzy to gnębią innych bandytów.
Lazar obejrzał się dookoła upewniając się że wsparcie nie przyjdzie. Po tym udał się z powrotem do lochów z swoimi nowymi szkieletami.
Właściciel
//Opisałbyś dokładniej co robisz, bo niezbyt rozumiem "zmobilizują i powstaną." A to, że świątynia jest położona w centrum Cesarstwa Verden napisz w poście, nie w nazwie tematu, bo taka długość zwyczajnie boli w oczy.//
// No i jak zawsze coś popsułem, liczę że już wszystko jest ok
Właściciel
//Wsparcie bandytów, tak?//
Szkielety, jak to bezmózgie pomioty Nekromancji, były Ci całkowicie posłuszne, toteż ruszyły za Tobą bez szemrania i wkrótce wszyscy znaleźliście się w lochach, gdzie wypadałoby znaleźć im jakieś zajęcie czy cokolwiek.
//Tak//
-Przy schodach macie mapę, udowodnijcie swoją wartość i znajdźcie pokój z podpisem "Sala treningowa", tam będziecie trenować, zobaczcie również pokój z podpisem "Baraki", tam będziecie spoczywać. Teraz odmaszerować.-Powiedział po czym udał się do spiżarni by sprawdzić stan i ilość zapasów.
Właściciel
Sprawdzenie zawartości spiżarni musiało poczekać, ponieważ Szkielety nie ruszyły się z miejsca, były niestety zbyt głupie, aby zrobić to, o co ich prosisz, więc stoją bezczynnie, w oczekiwaniu na rozkaz, który będą mogły wypełnić.
Zauważając co się dzieje Lazar odwrócił się, w jego oczach było widać mocne zdenerwowanie.-Wy dzbany cholerne, czy w możecie się ruszyć? Dobra, za mną, zaprowadzę was do sali treningowej, i nawet mnie nie wku*wiajcie że się zgubicie-. Rzekł po czym udał się z swoimi szkieletami do sali treningowej.-Będziecie tam trenować napi**dalając w manekiny-. W końcu dotarli do sali treningowej.Lazar wskazał na manekiny i liczył że się opamiętają.
// Skoro szkielety są mądrzejsze od nieumarłych, to ciekawi mnie co ci mogą zrobić.//
//Ponownie umrzeć
Konstrukty i żywiołaki, to jest to, a nie jakieś ożywione *a tfu!* zwłoki//
Właściciel
//Na przykład to.//
Takie polecenia były w sam raz, więc sprawnie zabrałeś je do sali, gdzie potraktowali manekiny swoimi kościanymi łapami... Taaak, przydałaby im się jakaś broń.
// Czekaj, to oni nie odziedziczyli broni za swojego życia jako bandyci? Myślałem że oni normalnie to podnieśli. A i ja ci dam ożywione zwłoki, to jest rekonstrukcja człowieka,sztuka a nie jakieś kamienie!//
-A wy czegoś nie...-powiedział z zażenowaniem i udał się do ruin świątyni podnieść trochę mieczy z niedoszłej walki.
Właściciel
//Jeśli nie powiesz im czegoś wprost, to nie zrozumieją, proste.//
Odebrali od Ciebie broń i kontynuowali trening, z mieczami w dłoniach szło im o wiele lepiej, zwłaszcza że zdawali się wiedzieć, jak się czymś takim posługiwać, choć do Twojego poziomu szermierki i fechtunku jest im strasznie daleko.
-Nareszcie...co ja tam miałem zrobić? A tak, spiżarnia.- Powiedział i udał się do spiżarni by ocenić liczbę i jakość zapasów jedzenia i krwi.
Właściciel
Wampiry nie musiały jeść tak często jak śmiertelnicy, właściwie to mógłbyś pościć wiele lat, ale i tak masz spore zapasy pożywienia, choć z krwią nie jest już tak różowo i najpewniej starczy Ci na trzy dni, może nieco dłużej, jeśli zdecydujesz się na jej racjonowanie, czy znacznie Cię to osłabi.
-No coż...- powiedział i rozejrzał się w poszukiwaniu jakieś pustej butelki, będzie trzeba się zaopatrzyć.
Właściciel
O ile znalezienie butelki nie było trudne, to gorzej będzie z jakimś źródłem krwi, w końcu to rejon niezbyt przyjazny życiu...
-Pora rozprawić się z lokalnymi bandytami, pewnie mają gdzieś tu obóz.- Przed zapadnią sprawdził czy jest noc czy dzień. W wypadku nocy wyszedł i zrobił mały zwiad dookoła świątyni licząc na jakiś trop.
Właściciel
Bagna miały to do siebie, że utrudniały zostawienie na nich jakichś śladów, tudzież szybko je zacierały, więc nie znalazłeś żadnych poza własnymi, nawet tych należących do bandytów, których kości miałeś obecnie pod swoim władaniem.
-Cholera, ale ktoś tu musi być!- Udał się trochę dalej szukając patroli, karawan i innych podróżników.
Właściciel
Na bagna nie zapuszczał się nikt o zdrowych zmysłach, w końcu nie było tam nic ciekawego, a groźnego - jak najbardziej. Tak więc wypadałoby wrócić z powrotem do ruin i tam przygotować się na wypad poza bagno, żeby zdobyć uszczuplone zasoby krwi.
-No cóż, z tymi debilami wątpię by się coś udało ale co innego mogę zrobić?.- Powiedział sam do siebie po czym sprawdził ile nocy mu jeszcze zostało.
Właściciel
Przynajmniej kilka godzin, chociaż czy naprawdę będą one zmarnowane? Dostrzegłeś jakąś sylwetkę, która okazała się przygarbionym mężczyzną idącym o lasce, który z wielkim mozołem przedzierał się przez bagna, psiocząc na nie pod nosem.
-Hmmm?- Spróbował określić rasę i powili zbliżał się do niego próbując poruszać się po drzewach by zostać niezauważonym.
Właściciel
//Na bagnach zwykle nie rosną drzewa.//
Sądząc po jego posturze oraz tempie chodu to stary, ludzki mężczyzna, który nie powinien być dla Ciebie wielki wyzwaniem... Chociaż, czy byłby nim dla kogokolwiek?
Właściciel
//Wolałbym jednak na przyszłość trochę bardziej szczegółowe opisy tych ataków.//
Udało Ci się go usiec i powinien paść martwy.... Powinien, ale nie padł. Zamiast tego wyprostował się, zanosząc się z chwili na chwilę coraz głośniejszym śmiechem. Ty zaś poczułeś, że tracisz panowanie nad swym ciałem, nie mogąc choćby drgnąć.
-Od razu był podejrzany...- szepnął zostając w bezruchu. Starał się utrzymywać spokój i czekał na dalszy rozwój wydarzeń.
Właściciel
Mężczyzna zrzucił z siebie swój płaszcz z kapturem, pozostawiając na sobie jedynie buty, spodnie i resztę dolnej garderoby, ukazując Ci umięśnione ciało pokryte licznymi szramami, bliznami i tatuażami, których znaczenia, o ile jakiś był, mogłeś się tylko domyślać. Jego czaszka była łysa, a tak właściwie to cały jego zarost stanowiły wyłącznie brwi i rzęsy. Jednakże tym, co go najbardziej wyróżniało, było posiadanie kłów, czerwonych oczu i bladej skóry. Przy pasie nosił dwie skórzane pochwy, z których wystawały rękojeści ozdobnych mieczy jednoręcznych.
- Taki brak rozsądku przypłaciłbyś życiem już dawno temu, więc ciesz się, że nie jestem tu, aby Cię zgładzić, Lazarze. - powiedział Wampir, który jakimś cudem znał Twoje imię, a widzisz go po raz pierwszy w życiu. - Mam za to dla Ciebie pewną propozycję.
Lazar uśmiechnął się. -Nawet się nie starałem. Co to za propozycja?- rzekł do wampira.
Właściciel
- Każdy, choć minimalnie uzdolniony, Wampir jest w dzisiejszych czasach na wagę złota czy innego cennego kruszcu... Pośród naszej rasy trwa obecnie wielka walka o władzę, w której stronami jest Vladimir Valescu i jego bluźnierczy Kolektyw Cienia, Nosgoth wraz z wielką twierdzą Angband oraz mój pan, najpotężniejszy żyjący Wampir, jeden z tych, którzy powstali jako pierwsi na początku Elarid i dożyli do tych czasów, Wyklęty... Przybywam tu jako poseł, mający nakłonić Cię do dołączenia do mojego mistrza.
-Ta? Z niby jakiej racji miałbym się dołączyć?- Odrzekł niezbyt przejęty propozycją.
Właściciel
- Ponieważ Wyklęty jest najpotężniejszym Wampirem jakiego wydał spod swych rąk Melkis, który potrafi nagrodzić sojuszników, a ukarać wrogów... A i bez jego pomocy nigdy nie rozwiniesz tego... Czegoś. - prychnął, wskazując na odległą świątynię. - Nigdy nie stworzysz armii, nie rozwiniesz skrzydeł, nie wyszarpniesz dla siebie choćby kawałka tego świata.
-Cóż, lepsze to niż nic nie robienie. Ważniejsze pytanie, skąd wiesz jak mam na imię, gdzie spoczywam i jakie mam plany? Zgaduje, że to wszystko było zaplanowane.-Powiedział do wampira Lazar.
Właściciel
- Bycie najpotężniejszym równa się byciu najlepiej poinformowanym. - odparł Uzgor i machnął ręką, zwracając Ci kontrolę nad ciałem. - Jeszcze dziś otrzymasz pierwszą partię kości i świeżych zwłok do wskrzeszenia, a jeśli dobrze się sprawdzisz, wrócę tu z armią, która wesprze Twoje plany, Lazarze. - powiedział i wymruczał pod nosem jakąś dziwną formułkę w nieznanym Ci języku, która to najpewniej przyczyniła się do tego, że nagle zniknął Ci sprzed oczu. Dosłownie.
-No cóż, pewnie jego pomoc mi się przyda.- Powiedział sam do siebie i obejrzał się dookoła po czym udał się do jego lochów by sprawdzić co z jego szkieletami.
Właściciel
Nieniepokojony przez nikogo wróciłeś do swej siedziby, gdzie zastałeś Szkielety wciąż ćwiczące walkę, tak jak im to rozkazałeś, nim ruszyłeś na łowy.
Zastanowił się ale po chwili doszedł do wnioski że i tak się nie zmęczą. Po tym udał się do jego komnaty by odpocząć.
Właściciel
Mimo iż nie potrzebowałeś tak wiele snu jak ludzie czy inni śmiertelnicy to jednak był to jakiś sposób na zabicie czasu, a więc zasnąłeś, budząc się dopiero rankiem, następnego dnia, z dwóch powodów: Pierwszym był dojmujący głód, rzecz jasna krwi, oraz rażący Twoje nozdrza zapach zgniłego mięsa unoszący się z okolicy.
-Cholera co to jest?! Chłopi sobie kompostownik zrobili?- Rzekł sam do siebie ze złością po czym udał się do spiżarni by zaspokoić potrzeby głodu i pragnienia.
Właściciel
Zarówno zwykły głód, jak i głód krwi, oraz pragnienie zaspokoiłeś bez problemu, ale wciąż z zewnątrz unosił się olbrzymi fetor, który powoli staje się coraz bardziej uciążliwy.
-Czekaj, czy to jest to co ja myślę? To albo mnie gazują.- Powiedział już uspokojony, na wszelki wypadek sprawdził co robią szkielety i gdzie one są.
Właściciel
Jako iż nie kazałeś im przerwać, a i same nie musiały odpoczywać, to wciąż ćwiczyły walkę, tak jak wcześniej.
-Może coś z nich będzie...- powiedział sam do siebie po czym wyszedł z lochów by sprawdzić co się dzieje.
Właściciel
Nic ciekawego, poza tym, że na zewnątrz czekał na Ciebie co najmniej niecodzienny widok, czyli dwa równe stosy, z czego na jednym spiętrzone były ludzkie, lub podobne, kości, czaszki i tym podobne, zaś na drugim piętrzyło się kilkadziesiąt gnijących zwłok ludzi, Elfów, Drowów, Krasnoludów, Goblinów i Orków, a więc to wszystko, co Uzgor Ci obiecał, abyś zaczął tworzyć armię.
//Segregacja rasowa. :')//
Właściciel
Bóbr:
Pojawiłeś się znienacka w zupełnie nowej scenerii, jakichś ruinach pośrodku bagna. Kas'im zniknął chwilę później, a Twoja potrzeba zwymiotowania wzrosła, gdy do Twoich nozdrzy dopłynął zapach gnijącego mięsa. Nic dziwnego, niedaleko dostrzec mogłeś przynajmniej setkę Nieumarłych i Szkieletów, z czego wszyscy byli uzbrojeni, przeważnie w rozmaitą broń białą, trudno było doszukać tu się jakiejś jednolitości, choć jedna trzecia kościanych wojów miała łuki oraz kołczany pełne strzał. Pomiędzy nimi dostrzegłeś też jednego Wampira, a chwilę później zabudowę opuścił również znany Ci z Ur wampirzy fechmistrz - Uzgor.
Podszedł bliżej do wampirzych kolegów.