Nihilizm

Avatar MorsZDidgeridoo
Wyraźcie tu swą opinię na temat poszczególnych prądów nihilizmu:
1. Ontologiczny
2. Egzystencjalny
3. Epistemologiczny
4. Moralny

Avatar tadeusz999
Wszystkie sprowadzają się do jednego: czego nie zrobisz a nawet jak nic nie będziesz robił, to i tak nie ma, ku*wa, zewnętrznego sensu.

I ja się tym zgadzam, oczywiście jeśli piszemy teraz o nihilizmie w kontekście całej rzeczywistości.

Avatar Deuslovult
Nihilizm jest bardzo bolesny ale prawdziwy. Życie nie ma sensu. Sami go robimy. Życie jest jak glina. Musimy ją lepić by coś z niego uformować

Avatar
Konto usunięte
Nihilizm jest niepotrzebny

Avatar Jastrzab03
Nihilizm jest NIEPOWSTRZYMANY.

Avatar
Konto usunięte
Nihilizm? Właśnie dobijam kolejnego piętra - nihilizm nie ma sensu, skoro nic nie ma sensu, a nasze życie jest skazane na śmierć w niewiadomym momencie.

Po cholerę się tu wysławiam?

Avatar WybraniecZWI
Nihilizm=depresja, a depresję powinno się leczyć. Nie można inaczej nazwać poglądu, który głosi że ogólnie wszystko jest do dupy, nic nie ma sensu, i najlepiej wszyscy popełnijmy zbiorowe samobójstwo, bo wszystko co zrobimy i tak nigdy nie będzie dobre.

Avatar Litops
Moderator
WybraniecZWI pisze:
Nihilizm=depresja, a depresję powinno się leczyć. Nie można inaczej nazwać poglądu, który głosi że ogólnie wszystko jest do dupy, nic nie ma sensu, i najlepiej wszyscy popełnijmy zbiorowe samobójstwo, bo wszystko co zrobimy i tak nigdy nie będzie dobre.

Ad hominem i błąd rzeczowy

Nihilizm nie oznacza depresji, a koreluje z nią. Nawet jeśli, nie oznacza to, że powinniśmy ich poglądy ignorować.

Avatar CzarnyGoniec
Ja bym nawet powiedział, że to depresja prowadzi do nihilizmu, niż nihilizm do depresji.
Choć możliwe, że to działa w obie strony...

Niemniej uważam, że ca całkiem banalny fakt, że "nic we wszechświecie nie ma sensu".
Tylko, że to sprawia, że nihilizm również nie ma sensu. A więc bycie nihilistą nie musi być koniecznością nawet, jeśli jest to pogląd prawdziwy.

Avatar ZnawcaLiteraturyPolskiej
Życie polega na pokonaniu nihilizmu

Uciekanie przed nim jest jeszcze bardziej bezsensowne, niż życie :v

Avatar
Konto usunięte
Co rozumiesz przez uciekanie? Podążanie za jakimiś ideami religijnymi, politycznymi czy filozoficznymi?

Avatar Litops
Moderator
ZnawcaLiteraturyPolskiej pisze:
Życie polega na pokonaniu nihilizmu

Uciekanie przed nim jest jeszcze bardziej bezsensowne, niż życie :v

Po co uciekać? Nie lepiej żyć razem z nim?

Avatar WybraniecZWI
Żyć z chęcią śmierci i poczuciem bezsensu? Nie, dziękuję.
Zresztą na szczęście wiara w Boga broni przed nihilizmem, bo my, Chrześcijanie widzimy sens dobrego życia i to, że nie należy poddawać się nihilizmowi. Natomiast jak ktoś jest ateistą, to radziłbym po prostu cieszyć się z małych chwil szczęścia. Każdy je ma, może niektórzy mniej, a niektórzy więcej, ale nawet w najgorszej sytuacji, kiedy człowieka ogarnia poczucie bezsensu, to każdy ma chociaż jedną osobę którą kocha, albo coś co kocha robić, albo przynajmniej jakieś radosne wydarzenie w życiu, i ateiście radziłbym skupić się na tym, aby nie popadać w nihilizm.

Avatar Litops
Moderator
Czyli wolisz żyć w kłamstwie i/lub bańce informacyjnej?

Avatar WybraniecZWI
Gdybym miał wybierać, żyć z poczuciem bezsensu i tragedii życiowej albo żyć w kłamstwie, to tak, wybrałbym życie w kłamstwie.
Nie mówię że takie życie jest dobre, ale po co znać prawdę z którą i tak nie można nic zrobić? (taki jest pogląd nihilizmu) Po co tylko się dołować beznadzieją danej sytuacji? Po co cierpieć bez żadnego powodu, mając świadomość że twoje życie jest bez znaczenia i sensu, skoro można być szczęśliwym, i paradoksalnie bycie szczęśliwym może być sensem i celem życia? Pytam się po co?
Posłużę się tutaj cytatem, który usłyszałem kiedyś, że "niewiedza to czasami rozkosz". W niektórych aspektach życia niewiedza jest lepsza niż wiedza. (dajmy na to przykład: Jest sobie rodzina, mąż, żona, dwójka dzieci, żyją w jednym domu w mieście. Taka prawdziwa rodzina, gdzie wszyscy się kochają, rodzice wspierają dzieci i siebie nawzajem. Na jednej imprezie [dajmy na to, roboczej] żona upiła się tak, że przespała się z kolegą z pracy. Po obudzeniu się następnego dnia od razu pożałowała tego co zrobiła, zostawiła kolegę i obiecała sobie że nigdy więcej tego nie zrobi. Z tym kolegą zerwała kontakty itd. generalnie przydarzyło jej się raz i nigdy więcej. Nie powiedziała mężowi, żeby nie rozwalać ich małżeństwa. Jeśli mąż się dowie, że żona go zdradziła, będzie chciał rozwodu, skutkiem czego dzieci zostaną oderwane od kochającej matki, a mąż po rozwodzie ulegnie zgorzknieniu. Czy w takiej sytuacji lepiej dla ciebie jest powiedzieć mężowi, że żona go zdradziła, aby osunął się w alkoholizm i depresję, czy może ukryć tą prawdę i dopuścić by rodzina żyła dalej szczęśliwa? Jak uważasz?)

Avatar WybraniecZWI
Zresztą, nihilizm jest błędny, bo ludzkie życie nie tylko miało sens ogólnie, ale śmiem twierdzić że każde ludzkie życie ma sens. Dla niektórych sensem tym będzie urodzenie/wychowanie dziecka, dla innych pomaganie innym ludziom, dla jeszcze innych odkrywanie nieodgadnionych dziedzin nauki i pomaganie ludzkości, a dla wszystkich chrześcijan jednym z sensów życia jest wiara i nadzieja na spotkanie po śmierci z Bogiem w niebie.
Poza tym, jak nihilizm wytłumaczy wielkich odkrywców, rewolucjonistów, filozofów i wynalazców, jak Kolumb, Tesla, Pasteur, Arystoteles czy Platon? Co, ich życie również nie miało sensu?

Avatar Deuslovult
WybraniecZWI pisze:
Gdybym miał wybierać, żyć z poczuciem bezsensu i tragedii życiowej albo żyć w kłamstwie, to tak, wybrałbym życie w kłamstwie.

Tak samo bym wybrał kolego. Czasami lepiej samego siebie okłamać niż żyć bez kłamstwa

Avatar WybraniecZWI
A co do nihilizmu ontologicznego, to uważam że aby go wyznawać ktoś musi być kompletnym idiotą i skończonym głupcem. Bo z każdego punktu widzenia (oprócz osoby wyznającej ten pogląd) nihilizm ontologiczny jest całkowicie bezsensowny! Słowo "logiczny" w wyrazie "ontologiczny" jest taką ironią w stosunku do rzeczy, jakie głosi ten pogląd, że aż chce mi się napisać IKS DE, DE i jeszcze raz DE.
Aby tego dowieść, posłużę się moją ulubioną metodą dyskusji, czyli logiką:

Pierwszy błąd nihilizmu: (ontologicznego)
1. Nawet jeśli przyjąć, że wszystko na tym świecie nie istnieje, to musi być czymś w rodzaju gry albo iluzji, perfekcyjnej iluzji dokładniej rzecz ujmując. Więc nawet jeśli my bylibyśmy jedynie iluzją, to ktoś jak "magik" musiał tą iluzję stworzyć. Jeśli ten magik też byłby iluzją, perfekcyjną iluzją w perfekcyjnym świecie, to ktoś "wyżej" musiałby tego magika również stworzyć. A jeśli ten ktoś nie byłby prawdziwy, to znowu ktoś "wyżej" go stworzył, itd. Przeskoczmy więc nieskończenie wiele "magików" wstecz, a i tak zobaczymy że na samym początku musiała istnieć chociaż JEDNA osoba "prawdziwa", która nieskończenie długi szereg "iluzji" by zapoczątkowała.
1.1: Nie można założyć że nie jesteśmy NICZYM, nawet iluzją, bo tak po prostu nie jest i takie twierdzenie koło logiki nawet nie stało. Wystarczy wziąć jabłko (Dla wielbicieli mocnych wrażeń: cytrynę) i je ugryźć. Czy czujesz smak tego jabłka? Zakładając że nie masz uciętego języka albo poważnego upośledzenia, czujesz. Tak więc to że czujesz smak tego jabłka udowadnia, że ani jabłko przynajmniej nie jest NICZYM, (bo możesz je dotknąć, powąchać, zjeść) ani ty nie jesteś na pewno NICZYM. (Bo możesz je dotknąć, powąchać, zjeść)
1.2: Czy w warunkach iluzji (perfekcyjnej iluzji) dałoby się jabłko dotknąć, powąchać, czy zjeść? Oczywiście by się dało.
1.2.1: Czy iluzja jest niczym? Nie, iluzja nie jest niczym, iluzja jest iluzją. BYTEM, położonym niżej od prawdziwego bytu, ale wyżej od żadnego bytu.
1.3: Pójdźmy jeszcze dalej: Czasami iluzje tworzą się samoistnie, jak np. fatamorgana lub tęcza. Ale żeby nie rozwlekać, powiem po prostu, że i tak to nic nie zmienia, bo nawet jeśli nie byłoby "magika", ani żadnej logicznie myślącej istoty, to musiałoby i tak istnieć COŚ, co mogłoby iluzję zapoczątkować. Tak samo jak tęcza potrzebuje promieni słonecznych i kropel deszczu, aby mogła zaistnieć, tak samo każda iluzja potrzebuje CZEGOŚ, jakiejkolwiek rzeczy lub zdarzenia, aby móc zaistnieć. Iluzja w nicości nie może zaistnieć, dlatego i tak musi istnieć COŚ. Powie ktoś, że to coś też może być iluzją? A więc znowu łańcuch zdarzeń jak w pierwszym przypadku, musi istnieć COŚ co stworzyło to COŚ co jest iluzją, a jeśli to COŚ wyżej też jest iluzją, to musi istnieć COŚ jeszcze wyżej co stworzyło to COŚ.

Wniosek pierwszego błędu nihilizmu: Nieważne jak na to spojrzeć, logicznie da się "udowodnić" jedynie to, że moglibyśmy być iluzją. Pogląd natomiast, który głosi, że nie ma NICZEGO w żadnym istniejącym lub możliwie istniejącym wymiarze żadnego wszechświata, jest po prostu nieskończenie debilny.

Avatar Litops
Moderator
WybraniecZWI pisze:
Zresztą, nihilizm jest błędny, bo ludzkie życie nie tylko miało sens ogólnie, ale śmiem twierdzić że każde ludzkie życie ma sens. Dla niektórych sensem tym będzie urodzenie/wychowanie dziecka, dla innych pomaganie innym ludziom, dla jeszcze innych odkrywanie nieodgadnionych dziedzin nauki i pomaganie ludzkości, a dla wszystkich chrześcijan jednym z sensów życia jest wiara i nadzieja na spotkanie po śmierci z Bogiem w niebie.
Poza tym, jak nihilizm wytłumaczy wielkich odkrywców, rewolucjonistów, filozofów i wynalazców, jak Kolumb, Tesla, Pasteur, Arystoteles czy Platon? Co, ich życie również nie miało sensu?

Ale czy obiektywnie, zakładając, że nie ma nic po śmierci, co jest najbardziej prawdopodobną opcją, to wszystko, co robimy ma sens? Nic po śmierci nie pamiętamy, nie czujemy, bo przestajemy istnieć. Wszystko, co zrobiliśmy dobrego i złego, przyjemnego i bolesnego, nie ma znaczenia na to, co będzie po śmierci, bo nie ma nic. Czy ma sens robienie cokolwiek, skoro i tak wszystko, co zostało przez nas zrobione, odchodzi w zapomnienie? I tak, nawet ludzkość kiedyś wyginie, więc wszystko, co zrobisz, odejdzie w zapomnienie.

Avatar WybraniecZWI
Litops pisze:
Ale czy obiektywnie, zakładając, że nie ma nic po śmierci, co jest najbardziej prawdopodobną opcją, to wszystko, co robimy ma sens? Nic po śmierci nie pamiętamy, nie czujemy, bo przestajemy istnieć. Wszystko, co zrobiliśmy dobrego i złego, przyjemnego i bolesnego, nie ma znaczenia na to, co będzie po śmierci, bo nie ma nic. Czy ma sens robienie cokolwiek, skoro i tak wszystko, co zostało przez nas zrobione, odchodzi w zapomnienie? I tak, nawet ludzkość kiedyś wyginie, więc wszystko, co zrobisz, odejdzie w zapomnienie.

Po pierwsze, wiesz już chyba Litops, że ja się z tym totalnie nie zgadzam, ponieważ ja wierzę że Bóg jest, a już zapraszałem m.in. Ciebie i gońca na temat na katolikach, i tam możemy rozmawiać czy Bóg jest czy go nie ma, a tutaj nie róbmy offtopu.
Po drugie, nawet JEŚLI Bóg by nie istniał i nic by nie było po śmierci (co wcale nie jest najbardziej prawdopodobną opcją, ale nie róbmy offtopu) to tak, nadal wierzę że to co robimy ma sens, bo wtedy sensem naszego życia stałyby się po pierwsze rzeczy, które robimy i dzięki którym nas zapamiętają (W sensie bycie takim człowiekiem jak dawniej Albert Einstein czy Da Vinci, a teraz np. Elon Musk) ale nawet większy sens życia jest w miłości przekazanej,
a) do innych ludzi, co może oznaczać np. wolontariat, pomaganie ubogim, bycie lekarzem ratującym ludzkie życia, ale też może oznaczać zwykłą miłość do np. żony i staranie się polepszać jej życie swoją obecnością i rzeczami które dla tej np. żony robimy by czuła się kochana
ale też b) miłość ogólnie, nawet do swojego psa czy kota, czy jakiegokolwiek innego żywego stworzenia, więc myślę że dla niektórych ludzi praca np. w Zoo czy schronisku może być, a i owszem, sensem ich życia. I w tym przypadku czy ktoś zostanie dzięki pracy w schronisku zapamiętany? Nie sądzę, na pewno nie przez wielki świat. Czy robił jakieś ogromne rzeczy za które podziękuje mu ludzkość? No raczej nie, po prostu ratował zwierzęta. Czy może stać się to jego sensem życia? Moim zdaniem jak najbardziej, i zostanie za to nagrodzony przez Boga.

Duży przypis: Żeby było jasne, nie zrozumcie mnie że mówię "Żeby stać się wartościowym człowiekiem, MUSISZ mieć żonę, dzieci i stać się ogólnie taką typową wieśniacką katolicką rodziną" bo tego nie powiedziałem i jest to stwierdzenie błędne, ale mówię że w wizji wszechświata bez Boga jedynie wielkie czyny lub miłość mogą być sensem życia.

Avatar ZnawcaLiteraturyPolskiej
Czemu życie po śmierci ma nam nadać sensu? Czy nawet stwórca? Jeśli byt który cię stworzył nie ma sensu istnienia, to tym bardziej ty nie masz.

Avatar Litops
Moderator
WybraniecZWI pisze:
[...]
ale nawet większy sens życia jest w miłości przekazanej,
a) do innych ludzi
[...]
b) miłość ogólnie, nawet do swojego psa czy kota, czy jakiegokolwiek innego żywego stworzenia
[...]
A co jeśli jestem aspołeczną spie**oliną?
Czy może stać się to jego sensem życia? Moim zdaniem jak najbardziej, i zostanie za to nagrodzony przez Boga.
>Zakładamy, że nie ma Boga i nie ma nic po śmierci
>Ktoś zostanie nagrodzony przez Boga

No sorry, ale to jest część Twojego drugiego argumentu, w którym napisałeś na początku: „Po drugie, nawet JEŚLI Bóg by nie istniał i nic by nie było po śmierci...”

WybraniecZWI pisze:
(co wcale nie jest najbardziej prawdopodobną opcją, ale nie róbmy offtopu)
Nie jest? A słyszałeś o takim narzędziu jak Brzytwa Ochama?

Avatar Litops
Moderator
WybraniecZWI pisze:
nadal wierzę że to co robimy ma sens, bo wtedy sensem naszego życia stałyby się po pierwsze rzeczy, które robimy i dzięki którym nas zapamiętają (W sensie bycie takim człowiekiem jak dawniej Albert Einstein czy Da Vinci, a teraz np. Elon Musk)

Ale nawet ludzkość, a tym samym pamięć ludzi nie trwa wiecznie.

Avatar WybraniecZWI
ZnawcaLiteraturyPolskiej pisze:
Czemu życie po śmierci ma nam nadać sensu? Czy nawet stwórca? Jeśli byt który cię stworzył nie ma sensu istnienia, to tym bardziej ty nie masz.

Przepraszam wszystkich obecnych za mocne słowa, ale co ku*wa???
Przede wszystkim tak jak powiedziałem wyżej (a do tego posta się nie ustosunkowałeś) nihilizm ontologiczny jest równie debilny jak twierdzenie że 2+2=5 (choć niektórzy próbują to udowodnić) i nie podlega to żadnej dyskusji. Zresztą jutro wstawię kolejne dowody że tak jest, wtedy musiałem kończyć i nie miałem czasu na pisanie kolejnych powodów.
A to że mówisz że "byt który cię stworzył nie ma sensu istnienia" to tylko pokazuje jak mało wiesz o Chrześcijaństwie i ogólnie idei istnienia Boga. A raczej wynajdując to co może być argumentem przeciwko i kosą pod żebra tezie o istnieniu Boga omijasz podstawowe jej założenia. Zatem wyjaśnię: Bóg nie potrzebuje zewnętrznego sensu istnienia. Bóg jest nim samym w sobie, bo Bóg jest nieskończonością, a więc też i sensem samym dla siebie. (to jeden z paradoksów Boga, którego ludzki umysł nie jest w stanie pojąć). Zresztą, w dodatku wszechświat (lub wszechświaty, co osobiście uważam za dość prawdopodobne) + ludzkość + całe życie na Ziemi i być może gdzie indziej + wszystko co istnieje na Ziemi i w kosmosie są "sensem" życia Boga, bo chociaż Bóg ich nie potrzebuje (Nie straci, nie będzie mniej potężny czy "gorszy" bez tych rzeczy) to cieszy się że istnieją.
A czemu życie po śmierci ma nam nadać sensu życia? Odpowiem, o dziwo, równaniem matematycznym.
Weź najszczęśliwszą chwilę jaką w życiu przeżyłeś.(Nie znam Cię więc nie wiem jaka to będzie, może jakiś ogromny sukces, może miłość, może jakieś wydarzenie lub wspomnienie z dzieciństwa, co tylko chcesz)
Weź osobę którą najbardziej na świecie kochasz.
Jeśli ta osoba była razem z tobą w tej chwili, przejdź do następnego punktu. Jeśli nie, dodaj radość z jej obecności do radości z tej sytuacji.
Dodaj wszystkich swoich przyjaciół, byłych lub teraźniejszych. Wszystkich pewnie wtedy przy tobie nie było, dlatego dodaj ich.
Pomnóż otrzymane szczęście (Od którego pewnie i tak już byś wybuchał) razy 10 000.
Wątpię żebyś dał radę wykonać to równanie, bo takiego szczęścia nie potrafiłbyś sobie nawet wyobrazić, a gdybyś odczuwał je przez choćby minutę, zabiłoby cię.
To co byś otrzymał, gdybyś był w stanie wyobrazić sobie takie szczęście, jest (mocno niedokładnym i nie jakimś oficjalnie kanonicznym) obrazem tego, co będziesz odczuwać w Niebie. I to jest sensem życia. Także tak, życie po śmierci NADA nam sens.

Avatar WybraniecZWI
Litops pisze:
Ale nawet ludzkość, a tym samym pamięć ludzi nie trwa wiecznie.

1. Ja wierzę, że Niebo istnieje, a tym samym w Niebie ludzie będą pamiętać o tym co dla ludzkości zrobili wielcy naukowcy lub filozofowie.
2. Jako że jesteś ateistą, to nie uznasz punktu 1, dlatego podaję punkt 2. Otóż, nie uważam żeby ludzka cywilizacja miała sama z siebie wygasnąć, póki nie będzie Paruzji. Wszystkie katastrofy, że tak powiem, "przyrodnicze" ludzkość przetrwa. Nie mówię że nie zostanie zdziesiątkowana, ale przetrwa. Zanieczyszczenie atmosfery Ziemi? Pewnie nie wszyscy, ale jakaś część ludzi (pewnie najbogatsi) albo zamknie się w strefie otoczonej jakimś "polem siłowym" gdzie zadba o zdrowy ekosystem, powietrze do oddychania i warunki do przetrwania, albo po prostu wyleci na Marsa czy inną planetę podobną lub dawniej podobną do Ziemi i tam zamieszka.
Meteoryt? Naukowcy szacują, że tak wielkich meteorytów zdolnych do zniszczenia ludzkości nie powinno być w okolicach Układu Słonecznego przez naprawdę baaardzo długi czas. A myślę że za kilkaset lat (najpóźniej) ludzkość znajdzie sposób ochrony przed tego typu zagrożeniami z kosmosu. (Na przykład taka prawdziwa adaptacja Gwiazdy Śmierci do rozwalania większych skał ;-) )
Nawet wybuch słońca ludzkość przewidzi kilka tysięcy lat przed tym jak (jeśli) by się wydarzył. A przez tyle czasu można spokojnie się ewakuować z Układu Słonecznego na długo przed "podgrzaniem" atmosfery do stopnia groźnego dla ludzkości.
Także nie wierzę że (przed Paruzją, bo to jest jedno na co ludzkość nigdy nie będzie przygotowana, ale spokojnie, nie ma się czego bać, koniec prowadzi do nowego początku) ludzkości stanie się cokolwiek gorszego niż ewentualnie spadek populacji o kilkanaście do kilkudziesięciu procent.

Avatar Deuslovult
A eksplozja supernowej?

Avatar WybraniecZWI
Litops pisze:
A co jeśli jestem aspołeczną spie**oliną?

>Zakładamy, że nie ma Boga i nie ma nic po śmierci
>Ktoś zostanie nagrodzony przez Boga

No sorry, ale to jest część Twojego drugiego argumentu, w którym napisałeś na początku: „Po drugie, nawet JEŚLI Bóg by nie istniał i nic by nie było po śmierci...”

Nie jest? A słyszałeś o takim narzędziu jak Brzytwa Ochama?


"A co jeśli jestem aspołeczną spie**oliną?"- Więc jeśli nie kochasz nikogo, nigdy nikogo nie kochałeś, nawet żadnego zwierzęcia czy istoty żywej, to myślę że masz 4 opcje:
a) Zacząć robić jakieś wielkie lub dobre rzeczy, wtedy to się stanie Twoim sensem życia,
b) Otworzyć się na ludzi, zacząć kochać kogoś, a jeśli nie potrafisz ludzi to kochać zwierzęta, jeśli i tego nie potrafisz pójść do psychologa, bo możliwe że masz np. depresję,
c) Zacząć wierzyć w Boga, oczywiście samo to nie załatwi wszystkich Twoich problemów, ale pomoże, również pomoże odnaleźć sens życia,
d) Jeśli byłbyś zbyt leniwy (choć lenistwo to głupota, więc jak ktoś jest leniwy to jest po prostu głupi) aby pomóc sobie przez którąś z tych pierwszych trzech rzeczy, a nie umiałbyś kochać ludzi ani zwierząt, ani nie robiłbyś niczego wielkiego, pożytecznego (w sensie jak pomaganie chorym czy biednym) czy chociażby czegoś co kochasz, to wtedy rzeczywiście, najlepszym wyjściem byłoby oczywiście ruszyć dupę do psychologa, ale jeśli z jakiegoś powodu nie chciałbyś tego zrobić, to w takiej sytuacji najlepszym wyjściem byłoby chyba samobójstwo, bo ja nie widziałbym sensu w tak słabym życiu.

">Zakładamy, że nie ma Boga i nie ma nic po śmierci
>Ktoś zostanie nagrodzony przez Boga
No sorry, ale to jest część Twojego drugiego argumentu, w którym napisałeś na początku: „Po drugie, nawet JEŚLI Bóg by nie istniał i nic by nie było po śmierci..."-
Okej, sory, w takim razie poprawiam na: "Moim zdaniem jak najbardziej, ale ponieważ (zakładamy że) nie ma Boga, to nikt mu tego nie wynagrodzi, a jego jedyną nagrodą będzie sens życia i radość z wykonywanej pracy" XD

O Brzytwie Ockhama napiszę jutro, bo to też będzie pewnie długi wywód, a jestem zbyt zmęczony i mam zbyt mało czasu na snucie drugiego tak długiego wywodu.

Avatar WybraniecZWI
Deuslovult pisze:
A eksplozja supernowej?

Uciekłeś z lekcji na której mówili o supernowych, czy może jeszcze do tej klasy nie doszedłeś?
Prędzej słońce spaliłoby ziemię swoim ciepłem, niż wybuchło, bo nie wiem czy wiesz (a sądząc po powyższym poście, raczej nie) że aby powstała supernowa gwiazda musi najpierw napuchnąć, stać się czerwonym olbrzymem, potem żółtym, a na końcu dopiero albo stać się albo białym (a następnie czarnym) karłem, albo, a to tylko w szczególnych przypadkach gwiazd masywniejszych co najmniej SIEDEM RAZY OD SŁOŃCA może stać się supernową. A nie wydaje mi się aby takie gwiazdy zagrażały naszemu układowi, a nawet gdyby, to i tak ludzie przewidzieliby wybuch co najmniej kilkaset lat przed jego nastąpieniem.

Avatar Deuslovult
Nie uciekałem xD tylko typek od fizyki gada że ten ogon gwiazdy supernowej to by rozwalił ziemię w jedną sekundę (w sumie on gada wiele rzeczy i to taki trochę foliarz ale to zapamiętałem dobrze)

Avatar WybraniecZWI
Jaki ogon gwiazdy supernowej? Ogon to ma pies albo ewentualnie kometa :-)
A tłumaczę Ci, że w pobliżu naszego układu NIE MA żółtych superolbrzymów, czyli gwiazd z potencjałem na wybuch. A zanim słońce stałoby się żółtym czy chociażby czerwonym olbrzymem to ludzkość pewnie będzie daleko poza zasięgiem takiego wybuchu.

Avatar Jastrzab03
aLe ZaNiM dO tEgO dOjDzIe ZnIsZcZy NaS gLoBaLnE oCiEpLeNiE 11111

Avatar Litops
Moderator
Znaczy GO nas raczej nie unicestwi, ale może znacznie pogorszyć naszą jakość życia m.in. przez napływ uchodźców z miejsc, w których zabraknie wody i/lub temperatura będzie niezdatna do życia, a także z zalanych powodzią terenów. Może to wywołać nawet III WŚ, bo ci uchodźcy uznają północ za winną i będą żądać własnego nowego, zdatnego do życia kawałka ziemii, czego Europa, Azja i Ameryka Północna nie zrobią zbyt chętnie.

Avatar WybraniecZWI
Jastrzab03 pisze:
aLe ZaNiM dO tEgO dOjDzIe ZnIsZcZy NaS gLoBaLnE oCiEpLeNiE 11111

Jastrząb, Jastrząb, co ja mam z tobą zrobić XD
Jakby co, to Globalne Ocieplenie to oczywiście realny problem, ale ludzkość sobie z nim poradzi, o ile niedowiarstwo i przekonanie że "jeszcze nie jest tak źle" nie zwycięży w ludziach. Wtedy rzeczywiście, Ziemia może mieć lekko przeje**ne :-)

Avatar Litops
Moderator
Ziemią bym się nie przejmował, wróci do równowagi, nawet jeśli efekty GO zakończą ludzkość.

Avatar WybraniecZWI
Ale np. Antarktyda i Arktyka mogą zniknąć z powierzchni kuli ziemskiej

Avatar Litops
Moderator
Antarktyda to kontynent, więc nie. Najwyżej lądolód na niej.

Avatar WybraniecZWI
Racja, mały błąd gramatyczny :-) Dzięki za poprawienie :-)

Avatar CzarnyGoniec
Tak w ogóóóleee to:
Za wikipedią:

Nihilizm ontologiczny traktuje o nieistnieniu żadnego bytu. W starożytności reprezentowany przez Gorgiasza. Według innego rozumianego nihilizmu tylko niektóre aspekty życia nie istnieją, jako takie (zob. też rzecz sama w sobie), jak również, że nie istnieją konkretne obiekty będące desygnatami istniejących pojęć (przykład: „Andrzeja Partuma nihilizm ontologiczny”).

Nihilizm epistemologiczny (zob. epistemologia) ukazuje, iż poznanie nie jest w ogóle możliwe (skrajny sceptycyzm poznawczy) i nie istnieje żaden sposób otrzymania wiedzy pewnej (skrajny sceptycyzm metodologiczny), albo zaprzecza nawet istnienia jakiejkolwiek formy wiedzy pewnej.

Nihilizm egzystencjalny głosi brak celu, sensu, znaczenia i wartości życia (zob. aksjologia).

Nihilizm moralny wyraża pogląd nieistnienia pewnych ani absolutnych, niewychodzących poza abstrakcję wartości moralnych (zob. normy moralne, etyka – niektóre systemy etyczne).

Tak jak już mors zaznaczył w pierwszym poście - jest nihilizm i nihilizm.

Avatar CzarnyGoniec
Z mojej strony myślę, że na pewno prawdziwy jest nihilizm moralny.

A nihilizm egzystencjalny tylko jeśli założymy, że "nie istnieje sens wyższy". Bo nie widzę powodu dla którego nasz prywatny sens życia, który sobie nadamy (i który istnieje) miałby być traktowany jak coś gorszego.

Nihilizm epistemologiczny to to o czym napisałem poprzedni post trochę - jeśli wszystko jest bez sensu i niepoznawalne to nihilizm epistemologiczny też i elo.

A ontologiczny nihilizm jest dziwny xD

Avatar WybraniecZWI
CzarnyGoniec pisze:
Z mojej strony myślę, że na pewno prawdziwy jest nihilizm moralny.

A nihilizm egzystencjalny tylko jeśli założymy, że "nie istnieje sens wyższy". Bo nie widzę powodu dla którego nasz prywatny sens życia, który sobie nadamy (i który istnieje) miałby być traktowany jak coś gorszego.

Nihilizm epistemologiczny to to o czym napisałem poprzedni post trochę - jeśli wszystko jest bez sensu i niepoznawalne to nihilizm epistemologiczny też i elo.

A ontologiczny nihilizm jest dziwny xD

Co do nihilizmów epistemologicznego i ontologicznego nie mam się co wykłócać, bo sam się z tym co Goniec napisał zgadzam :-)
Co do egzystencjalnego, to tutaj się nie dogadamy, bo ja wierzę że Bóg istnieje, a Ty nie wierzysz.
I tak:
jeśli Bóg istnieje, to istnieje Niebo itd. a trafienie do Nieba i przebywanie z Bogiem i ukochanymi przez siebie ludźmi to cel życia ludzi.
Jeśli zaś Bóg nie istnieje, to jest tak jak napisałeś, że jeden nadrzędny cel życia by nie istniał, zaś istniałyby tylko pojedyncze.
(Oczywiście trafienie do Nieba jako cel życia nie wyklucza innych, prywatnych, a wręcz spełnianie prywatnych celów życia (jeśli nie są złe) pomaga w osiągnięciu tego pierwszego)

Avatar WybraniecZWI
CzarnyGoniec pisze:
Z mojej strony myślę, że na pewno prawdziwy jest nihilizm moralny.

Zaś co do nihilizmu moralnego, to mam pytanie:
Czyli skoro mówisz że jest w 100% prawdziwy, to nie widzisz nic złego w tym, żeby ludzie którzy uważają że "dla ich systemu moralnego zabijanie to nie zło" rozstrzeliwali innych ludzi na ulicy?

Avatar Litops
Moderator
WybraniecZWI pisze:
Racja, mały błąd gramatyczny :-) Dzięki za poprawienie :-)

*rzeczowy :-)

Avatar Litops
Moderator
WybraniecZWI pisze:
Zaś co do nihilizmu moralnego, to mam pytanie:
Czyli skoro mówisz że jest w 100% prawdziwy, to nie widzisz nic złego w tym, żeby ludzie którzy uważają że "dla ich systemu moralnego zabijanie to nie zło" rozstrzeliwali innych ludzi na ulicy?

Znaczy to ma dla nas, ludzi, znaczenie ewolucyjne. Poza tym nie ma obiektywnego, absolutnego wyznacznika moralności.

Avatar Litops
Moderator
CzarnyGoniec pisze:
Nihilizm epistemologiczny to to o czym napisałem poprzedni post trochę - jeśli wszystko jest bez sensu i niepoznawalne to nihilizm epistemologiczny też i elo.

Mocno uprościłeś. Zbyt mocno. Nic nie jest w 100% poznawalne i nie ma wiedzy pewnej, ale to nie znaczy, że nie można posługiwać się prawdopodobieństwem i brzytwą Ockhama. Dalej należy też mieć świadomym, że jedno odkrycie, może całkowicie podważyć nasze postrzeganie świata. Sama nauka przechodziła to wielokrotnie, zwłaszcza fizyka. I to nie jest tak, że wszystko jest bez sensu, ale bardziej, że po prostu nie jesteśmy w stanie wszystkiego dokładnie określić i zbadać. Zawsze może znaleźć się coś, co będzie sprzeczne z naszymi oczekiwaniami czy wiedzą. BTW to, co napisałeś, że nihilizm epistemiologiczny neguje sam siebie, jednocześnie go potwierdza.

Avatar CzarnyGoniec
Litops pisze:
Mocno uprościłeś. Zbyt mocno. Nic nie jest w 100% poznawalne i nie ma wiedzy pewnej, ale to nie znaczy, że nie można posługiwać się prawdopodobieństwem i brzytwą Ockhama.
No właśnie wydaje mi się, że nihilizm poznawczy odrzuca nawet prawdopodobieństwo i brzytwę Ockhama.
Tzw. skrajny sceptycyzm.

Możesz poprawić mnie jeśli źle myślę co myśli nihilizm, ale bazując na artykule z wiki tak to rozumiem.
(i bazując na tym, że w takiej jednej książce o postmodernizmie gość cisnął po nihilistach epistemologicznych i bronił zasadności używania prawdopodobieństwa w badaniach).
Niemniej nigdy żadnego nihilisty bezpośrednio nie czytałem, więc moja interpretacja to tak bardziej na poszlakach jest oparta, niż na wiedzy

Avatar Litops
Moderator
To nie jest tak, że tego typu pogląd zazwyczaj wyznaje się w 100%. Większość wyznawców niemal każdego nurtu trochę się z nim nie zgadza. Nauka z tej dziedziny czerpie dużo, ale nie popada w skrajność. Ten pogląd jest racjonalny, ale nie w skrajnej wersji, a lekko łagodniejszy.

Avatar CzarnyGoniec
WybraniecZWI pisze:
Zaś co do nihilizmu moralnego, to mam pytanie:
Czyli skoro mówisz że jest w 100% prawdziwy, to nie widzisz nic złego w tym, żeby ludzie którzy uważają że "dla ich systemu moralnego zabijanie to nie zło" rozstrzeliwali innych ludzi na ulicy?
Widzę w tym dużo złego.
Bo zabijanie ludzi na ulicy jest złe i bez sensu.

Uznaję za fakt relatywizm moralny, ale to nie znaczy, że uważam:
1. Że każda z tych relatywnych moralności jest równowarta
2. Że moralność nie jest ważną wartością, którą należy się kierować w życiu
3. Że każda z moralności ma tak samo wartościowe podstawy

Np.
Zabijanie jest złe, bo to (między innymi) sprawianie cierpienia (zabijanemu i najbliższym). Cierpienie jest złe, bo człowiek nie chce czuć cierpienia. Zresztą człowiek też nie chce być zabijany. Robienie czegoś, czego inny człowiek chce żebyś nie robił jest złe.
Jasne, że powyższa linia argumentacyjna nie jest perfekcyjnie domknięta, bo wciąż rozmawiamy o filozofii, a nie o nauce. Ma jednak sens, jest intuicyjna, zrozumiała dla każdego oraz opisuje zachowania ludzi, którzy nie zajmują się filozofią (i bez filozofowania wiemy, że zadawanie cierpienia innym jest raczej złe, niż dobre).

Dla przykładu:
Zabijanie jest dobre, bo zmniejsza przeludnienie, a cierpienie nie jest ani złe, ani dobre.
Żeby obronić to stanowisko należy użyć gimnastyki filozoficznej i odwołać się do nieintuicyjnych argumentów.
Czemu cierpienie nie jest złe ani dobre? Czyli jak torturujesz kogoś to to jest czyn neutralny? Jasne, możesz sobie to założyć i na poziomie filozoficznym nie będzie to błędem (nawet dla sportu można sobie tak złożyć), ale z punktu widzenia realistycznego życia jest to absurdalnie absurdalne.
Już nie mówiąc o próbie wyjaśnienia tego stanowiska innym, czy o jego beznadziejnie niskiej praktyczności.

Plus - dobrze żeby system moralny działał tak, żeby ludzie używając go powszechnie nie popadli w autodestrukcje i wszystko inne.
Fakty są takie, że nawet jeśli na poziomie filozoficznym założymy, że "zadawanie cierpienia jest OK" to pomimo całej plastyczności ludzkiego mózgu ludzie wciąż będą unikali cierpienia i będą czuli do niego anty-pociąg, odpychanie, niechęć, potrzebę oddalenia.
A już podstawy filozofii etyki mówią, że "zło" w etyce ma swoje źródło w "złu" definiowanym jako "anty-pociąg wobec czegoś, niechęć, odrazę etc".
Więc albo wytworzy się jakaś osobna moralność pod inną nazwą w której zadawanie cierpienia będzie złe, a oficjalna "moralność" stanie się czymś, co ludzie formalnie uznają, ale starają się postępować z innymi wytycznymi, a ta nowa "moralność" stanie się czymś pełniącym funkcje moralności...
...albo cały świat dozna prania mózgów, ale to jest przykład tak hipotetyczny, że jest to materiał na osobną dyskusję.

Co prawda to co napisałem to tylko wstęp, ale myślę, że zarysowuje na czym opieram moje założenie o tym, że pomimo braku "obiektywnej, kosmicznej moralności" wciąż możemy wartościować moralności na lepsze i gorsze.
Argument od "ludzkiej natury" i "absurdalnych wniosków" to tylko jeden z argumentów, ale ostatnio mój ulubiony.

Avatar CzarnyGoniec
Litops pisze:
Ten pogląd jest racjonalny, ale nie w skrajnej wersji, a lekko łagodniejszy.
No ja to postrzegam tak, że jeśli nie wyznajesz skrajnej wersji sceptycyzmu to nie jesteś już nihilistą.

Bo każda definicja nihilizmu epistemologicznego nie zawiera w sobie "sceptycyzmu", a "radykalny sceptycyzm".

Niemnieeeej... po wgłębieniu się nieco w temat zauważyłem, że są nihiliści, którzy definiują nihilizm tak jak Ty twierdzisz
choćby pan stąd:
naukowy.blog.polityka.pl/2012/08/08/nihilizm-i-prawda/

I prowadzi do to wniosku, że albo pan nihilista z wywiadu nie do końca wie czym jest nihilizm
albo - że wikipedia i podobnego typu strony mają nieścisłe definicje.
I myślę, że bardziej prawdopodobna jest opcja nr 2

Avatar Litops
Moderator
Chyba właściwie nie jest możliwe stworzenie definicji, która będzie zawsze w 100% ścisła. Zwłaszcza w takich tematach jak filozofia, sztuka i inne mocno subiektywne sprawy.

Avatar
Konto usunięte
Tylko po co wtedy taka definicja skoro mamy już słowo "sceptycyzm"?

Odpowiedź

Pokaż znaczniki BBCode, np. pogrubienie tekstu

Dodaj zdjęcie z dysku

Dodaj nowy temat Dołącz do grupy +
Avatar Mijak
Właściciel: Mijak
Grupa posiada 52095 postów, 1182 tematów i 322 członków

Opcje grupy Wielki Zderz...

Sortowanie grup

Grupy

Popularne

Wyszukiwarka tematów w grupie Wielki Zderzacz Poglądów