Średniej wielkości forteca krasnoludzkiej roboty umiejscowiona na granicy Lasu Rozboju. Znaczy się, pierwotnie miała być na polu, ale że kawał czasu minął, to też to swoje zrobiło w postaci wyrośnięcia drzew. Jest to forteca, która kiedyś szczyciła się masą odpartych najazdów ze stron różnorakiego ścierwa, takiego jak Orki, Gobliny, Drowy i tym podobne. Obecnie? Kawał sporej budowli w większości zarośnięty mchem zostawionej przez Krasnoludy z niewiadomych przyczyn. Na sam widok można uznać ją za opuszczoną, gdyż gdzieniegdzie ma małe ubytki w murze, brak szkła w okien z racji tego, iż ktoś zdążył nawet to wykraść czy też roślinność na murach. Krążą plotki, iż ten zamek jest nawiedzony przez zmarłego tutaj Krasnoluda-Hrabię, który zmarł na skutek otrutej potrawy podczas uczty. Ale to są plotki okolicznych wieśniaków, także wierzenie w takie coś byłoby cholernie głupim pomysłem. Aczkolwiek, w każdej opowieści jest ziarno prawdy, czyż nie?
Właściciel
//Wywal z opisu wzmiankę o Podziemiach, podaj dokładniejsze ulokowanie fortecy (najlepiej koło jakiej lokacji się znajduje) i rozdziel opis fortecy z postem startowym (w poście, który piszesz podczas zakładania tematu ma być opis lokacji, później dodajesz drugi, osobny post, a nie wszystko w jednym.
Popraw, wtedy odpiszę.//
Rivalton
Siedział na kamieniu przy bramie wejściowej do fortecy, robiąc z solidnych odpowiedniej wielkości gałęzi, piór i żelaza strzały do swojego łuku. No halo, co to za łuk bez strzał?
Właściciel
//Lokacji, a ten Las Rozboju lokacją nie jest, bo nie istnieje jako osobny temat...//
Normalny, z tym że bez strzał. Ewentualnie bezużyteczny. Niemniej, w wyrabianiu owych nikt Ci nie przeszkadzał, bo pozostali członkowie bandy byli zajęci swoimi obowiązkami, a i okolica spokojna.
//Stworzę go kiedy będziemy gdzieś iść.//
Rivalton
Dalej wykonywał swoją czynność dopóki albo ktoś mu jej nie przerwał, albo mu się skończyły surowce, których miał sporo.
Właściciel
Wykonałeś równo tuzin strzał i pewnie zrobiłbyś drugie tyle, gdyby Krasnolud nie zaczął zwoływać wszystkich na zbiórkę.
Rivalton
Zwinął swoje manatki i spakował strzały do kołczanu, po czym wstał i udał się na zbiórkę.
Właściciel
Zebranie Waszej miniaturowej bandy nie trwało długo, jedynie Mag się trochę ociągał, ale przybył po chwili, mierząc każdego z Was wzrokiem.
- Szykujcie się, wyruszamy do Lasu Rozboju jak najszybciej... Mamy tam zlecenie od jednego kupca. Pytania?
Rivalton
-Można wiedzieć jakie ścierwo mamy wytłuc?
Właściciel
- Dowiemy się na miejscu. - burknął, choć nie mogłeś mieć pewności ile było w tym prawdy, bo zawsze mógł w ten sposób spróbować Was zbyć, żeby nie tracić czasu i nerwów na odpowiadania na tego typu pytania. Niemniej, z racji braku innych pytań, zarządził wymarsz i w ciągu pięciu minut macie być gotowi do opuszczenia fortecy.
Rivalton
Ten już ogarnął swoje manatki i może iść. Czeka na resztę, przypatrując się swojemu skuhwesyńsko błyszczącemu łuku.
Właściciel
Jak zwykle wygląda zajebiście, acz wiele się nie wpatrywałeś, bo musieliście w końcu ruszyć.
//Zmiana tematu. Dodajesz ten Las Rozboju i czekasz, aż Ci zacznę.//
Właściciel
A wraz z Tobą reszta ekipy. Nie przedłużając, mistrz ceremonii, czyli Mag, rozdzielił pomiędzy Was łupy, a więc wypłatę, z której dla siebie zachował lwią część, jednakże i każdemu z Was trafiło się po sto pięćdziesiąt złota na łebka, co nie jest złą kwotą jak na kilka godzin ganiania po lesie za bandą debili. No i mieliście resztę dnia wolnego.
Właściciel
Pozostali rozeszli się do swoich zajęć, tudzież żeby odpocząć, Ty też mógłbyś wymyślić sobie coś konstruktywnego do zrobienia.
No a więc udał się na tamtą skałkę, po czym kontynuował wyrabianie strzał.
Właściciel
Do wieczora wyrobiłeś kolejnych piętnaście, dalece uzupełniając to, co dziś wystrzeliłeś.
Spakował swoje manatki i poszedł w swój "kącik".
Właściciel
Trafiłeś tam bez problemu, ale nie zagrzałeś w swym kąciku miejsca, bo swoje zrobił okrzyk Krasnala wzywającego na kolację.
Zaklął w elfickim języku i udał się na kolację, przeto odkładając na należyte miejsce kołczan i łuk.
Właściciel
Jako iż Krasnal wołał, to i Krasnal gotował, a więc miałeś pełną miskę ciepłego, gęstego i parującego gulaszu z przyprawami, mięsem i warzywami oraz kufel piwa i jakąś "specjalność zakładu," która jeszcze nie była gotowa, a o której brodacz nie chciał nic więcej powiedzieć. Oczywiście, do Twojej, jak i reszty, dyspozycji był również chleb, zimne mięso w rodzaju szynki czy kiełbasy, masło, grzyby, owoce i warzywa, tak jak zawsze.
Bez zbędnego pi*rdolenia razem z resztą zaczął jeść.
Właściciel
Chwilę po tym, jak skończyłeś, Krasnolud postawił na środku stołu wielki, parujący jeszcze gar, zapewne ze swym specjałem.
- Jak który głodny, to dawać miski, ale potem mi nie ryczeć, jak poczujecie z czym zadarliście. - powiedział niskopienny kucharz.
Jako, że o dziwo czuł jeszcze głód, to dał mu zgodnie z poleceniem miskę.
-Raz kozie śmierć. -rzekł do siebie w myślach.
//a to nie było tak, ze mysli pisze sie po prostu kursywa?//
Właściciel
W gruncie rzeczy przypominało to gulasz, który przed chwilą jadłeś, ale więcej w nim było mięsa i jakichś czerwonych oraz zielonych warzyw, a i sam miał kolor zbliżony bardziej do pomarańczowego, niż brązowego. Ponadto jeszcze bulgotał, nawet w misie, oraz wydawał dosyć smakowitą woń przez liczne zioła, których użył tu Krasnolud.
Właściciel
Chyba nie żartował z tym zadzieraniem, ponieważ już po kilku łyżkach oczy zaczęły Ci gwałtownie łzawić, zaś przełyk zaczął palić żywym ogniem. Uczucie to rozchodziło się w miarę spożywania posiłku, a więc ostatecznie zatrzymało się na żołądku. Przypominało Ci to chwile, gdy piłeś na jakiejś misji osławioną Kosę Śmierci, z tym, że obecnie nie było aż tak źle.
Ni łysy ch*j, jak zaczął tak teraz musi skończyć.
Właściciel
Krasnolud docenił Twój wyczyn, bowiem z całej bandy byłeś jedynym, który zdołał dokonać tego karkołomnego wyczynu i przeżyć, chociaż obecnie czujesz się tak źle, że wolałbyś chyba jednak wyzionąć ducha i mieć spokój.
Mówi się trudno, prędzej czy później mu przejdzie. Dopił piwo, podziękował za kolację i udał się do siebie. Jego kącikiem był pokój zmarłego Hrabiego, w całkiem dobrym stanie w porównaniu do reszty zamku - ba, jest tu nawet jego łóżko, nierozkradzione, aczkolwiek posiadające ślady czasu.
Właściciel
Jakoś dowlokłeś się do swojej komnaty, jako pierwszy odstępując od biesiadnego stołu. W komnacie nic się nie zmieniło.
Położył się na łóżku I spojrzał przez dziurę w której powinno być okno, która to pora dnia.
Właściciel
Sądząc po tym, co dostrzegłeś, jest już późny wieczór, czego można się było spodziewać, w końcu niedawno jedliście kolację...
No. Jako, iż nie miał co robić to poszedł w kimono.
Właściciel
Sen, jak zawsze, przyszedł szybko i skończył się dopiero, gdy poranne promienie słoneczne zaczęły padać na Twoją twarz.
Wstał i bez zbędnego pieprzenia się, jak przeciąganie itp. zszedł na dół.
Właściciel
Nikogo jeszcze nie zastałeś, więc albo są u siebie, albo wstałeś jako pierwszy w całej fortecy.
Jako, iż jeszcze nikogo nie było to dzisiaj on robi śniadanie, jak to oni mają w zwyczaju (Kto pierwszy staje ten robi śniadanie, jakby co). Udał się do "spiżarni" po czym wziął odpowiednie składniki, udał się do "kuchni" i zaczął przygotowywać polewkę piwną z twarogiem dla wszystkich, w tym i dla siebie.
Właściciel
Porcję dla całej zgrai skończyłeś chwilę przed tym, jak do kuchni zawitał drugi przytomny z bandy, w tym konkretnym wypadku Krasnolud, od razu po krótkim przywitaniu nalewając sobie piwa.
Bez wymiany ani jednego zdania wziął jeszcze po 4 wcześniej przygotowane grzanki na miskę i udał się z jedzeniem do miejsca pełniącego funkcje jadalni.
Właściciel
Tak właściwie to było ono w tym samym pomieszczeniu, a konkretniej mowa o dużym stole, przy którym i wcześniej spożywaliście posiłki. Krasnal bez pytania nabrał sobie Twojej potrawy i chleba, a później usiadł z tym wszystkim i, oczywiście, piwerkiem, aby bez zbędnych wstępów wziąć się za konsumpcję.
Bez pierdzielenia nabrał sobie przygotowaną przez siebie polewkę, wziął grzanki a następnie zasiadł z tym wszystkim do stołu i zaczął to jeść.
Właściciel
Krasnolud uwinął się szybciej, więc skończyłeś już sam, gdyż on wyszedł w swoich sprawach, ale cholera wie jakich.
Wstał od stołu. Opyla się obudzić te śpiące królewny?
Właściciel
Nie, jeśli mogą Cię przez to zabić, na przykład poprzez spalenie żywcem.
No, czyli nie obudzi żadnego z nich. Czeka, który fagas szybciej wstanie - zielony sku*w czy Pan Pochodnia.
Właściciel
Wybór padł na tego drugiego, który również zaczął dzień od śniadania. Goblin pojawił się niewiele później.