Cóż, najwyraźniej mężczyzna zrozumiał. Ale i tak nie jest to pewne, bo nie wie ile blondyn jeszcze może mieć przed nim tajemnic.
- Magicznym,- Tu akurat mógł być pewny, że to wiele mu wyjaśni. Teraz pozostaje czekać, co odpowie mu na to mag. Sądził, że atakiem, ale może się miło zaskoczy?
Właściciel
Mężczyzna odszedł powoli dwa kroki od kasy. Odwrócił się plecami do Nicolaisa, splatając obie ręce z tyłu za głową. Stał tak przez parę sekund, po czym odezwał się.
- Coś tak myślałem, że to możesz być ty. Gapisz się na mnie, od kiedy wszedłem tutaj, kupić sok pomidorowy. Teraz pie**olisz coś o magii. A ja czuję od ciebie wibracje, od kiedy minąłeś nas wtedy, obok baru. Nie sądziłem, że sam wejdziesz mi w ręce, ale miło się zaskoczyłem...
Ostatnie zdanie go zaniepokoiło. Odsunął się nieco od lady, bardziej w stronę zaplecza.
- Czego... dokładnie chcesz?
Właściciel
- Ciebie - usłyszał nagle cichy szept zza swoich pleców.
Szybko zerwał się biegiem w stronę wyjścia ze sklepu, tego dla klientów, przeskakując przez ladę i strzelając przy okazji pociskiem w kształcie kruka w blondyna. No, strzelił w sumie przed samym przeskoczeniem.
Właściciel
Usłyszał, jak ktoś z tyłu mówi zaklęcie w dziwnym języku. Przez głowę przeleciała mu myśl, że to Faust używał takiego języka podczas szkolenia Nicolaisa. W tym momencie kruk uderzył w stojącego tyłem do niego mężczyznę, z rękami wciąż założonymi za głowę. Ale zamiast padającego człowieka zobaczył czarną chmurę, rozpadającą się przy kontakcie z jego krukiem. Podpucha! Ale Nicolais już był przy drzwiach. Wypadł przez nie, jak mu się wydawało, na ulicę.
Hm, też zna iluzję, dobrze wiedzieć. Teraz zaczął biec do domu, nie oglądając się za siebie. Właściwie, jedyne co go niepokoiło, to wypowiadane zaklęcie.
Właściciel
Gdy starał się to zrobić, zdał sobie nagle sprawę, że wcale nie jest na ulicy. Wbiegł właśnie z powrotem do sklepu, tylko że drzwiami z zaplecza. Zakręciło mu się lekko w głowie. Nagle poczuł, że coś zaciska się na jego ramionach. Coś rzuciło go na ścianę i przygwoździło do niej. Okazało się, że został czymś spętany. Stał tak, owinięty czymś wokół tułowia i przyciśnięty do ściany za ladą, a mężczyzna w płaszczu znowu stał przed nim, po drugiej stronie lady. Patrzył mu w oczy.
- Tylko to utrudniasz, stary - powiedział, tonem niemal znudzonym, z rękami w kieszeniach płaszcza.
Nicolais zdał sobie sprawę, że został związany... skarpetkami! Skarpetki na sprzedaż z kosza w rogu sklepu jakimś sposobem powiązały się między sobą i owinęły go niczym sznur.
//Wolę mieć pewność, są w magazynie czy w sklepie? Albo gdzie jest ten typek?
Właściciel
//drzwiami Z zaplecza, czyli wbiegł do głównej sali sklepu. Taka teleportacja. Jest przygwożdżony do ściany, do której sprzedwca zwykle stoi tyłem. A typek stoi za ladą, tam, gdzie zwykle klienci.//
Szybkie spojrzenie, czy za typem jest jakiś regał z gazetami.
Właściciel
Nie za nim, gazety znajdują się na ścianie po jego lewej stronie, pięć metrów dalej. Facet zaczął mówić:
- Potrzebuję cię do czegoś...
Mimo związania, próbował za pomocą magii wywalić regał na obcego.
Właściciel
Udało się, regał przewrócił i przygniótł mężczyznę, grzebiąc go pod różnymi artykułami, a skarpetki rozluźniły się i opadły na podłogę.
Tyle dobrego. Odstawił regał na miejsce patrząc, czy jest pod nimi. Następnie, jeśli się dało, próbował magią sprawdzić czy żyje. Jak nie, to po tradycyjnemu, czyli sprawdzić puls, czy oddycha i tym podobne czynności. Przy tym miał też gotowe skarpety do związania.
Właściciel
Kiedy podnosił regał, zobaczył, że pod nim nikogo nie ma. Nagle poczuł silne uderzenie w tył głowy i zapadła ciemność.