- Ja akurat już mam papiery, potrafię zrobić, zielony, trujący ogień, więc typ od papierów wysłał mnie tutaj. I oto jestem. A i przy okazji, chcę aby te papiery były ważne, prawie dzisiaj zginąłem przez brak tej pieczątki, czy innej odbitki......
Właściciel
- Mogę podpisywać papiery tylko członkom kolegium.
Rzekł chłodno mistrz
- To jak zostać tym członkiem?
Tak jak przewidział, zignorował wspomnienie o zielonym ogniu. Czyli takie przypadki to jednak norma...
Właściciel
- Cóż... jest u nas tradycja że byle guślarzy nie przyjmuje się do kolegiów, musza oni albo mieć za sobą tok nauczania, albo przejść próbę... jako iż nie masz raczej czasu an proces edukacji, to zmuszony jesteś do wykonania zadania jakie ci zlecę... Jeśli ci się uda, witamy w kolegium bursztynu, jeśli nie, spłoniesz... proste.
Rzekł z ironią w głosie starzec podchodząc do Saraid
- A panienka chyba zabłądziła, panienka jest szamanką lodu... wie panienka że to nielegalne w imperium ? Jak nie to już wie. Nie ma dla panienki licencji, bo jest panienka z północy. Freickie klany jeszcze oficjalnie nie zostały włączone do Imperium z powodu zbyt dużego odsetku waszych plugawych guseł i rytuałów... o obcowaniu z wilkami nie myślę wspominać. Co za tym idzie, aby panienka mogła żyć w imperium, musi albo oficjalnie zrzec się magii i nosić ithorytowe bransolety, albo umieć poradzić sobie z inkwizycją co nei jest legalne... ale przez poszanowanie imperusa do innych ras nie jest też nielegalne... inkwizycja to popie**olona wypaczona od środka grupa, która niby służy światłości, a faktycznie jest poddana tylko sama sobie... jednakże bez odpowiedniego opanowania magii to raczej dobrze nie wyjdzie, ale znam pewną staruszkę, wdowę po, oh ironio, kapitanie przybocznym dowódcy inkwizycji, matka tego małego co przedawkował cukier i stoi przed kolegium jest również waszą szamanką mrozu, co za tym idzie mogłaby was sporo nauczyć panienko.
Odszedł od niej i ustał idealnie naprzeciw was obojga
- No i tu wasza podróż znów się zahacza, oboje macie wyruszyć na wyspę Yster'Heim na zachód od naszego wspaniałego miasta i odzyskać przynajmniej jedno z ostrzy żywiołów, a dokładniej o ostrze żywego ognia, które jest jakby nie patrzeć bronią godną naszego kolegium. Terytionie, ty załatwił byś tą sprawę, a Sara by mogła zaczerpnąć przy okazji nauki od Staruszki.
Jeżeli ten siwawy elf mówi o freitce z wyspy "Staruszka" to dowodzi o jej faktycznej długowieczności...
- Dwa pytania. Czy jeżeli odbyłem tok nauk, w mojej rodzinnej wsi, to to się nadam. Akurat nie opanowałem jej, jest na dzikim, ponieważ, pechowo, uciekłem rok przed tymi próbami... Więc, mimo to muszę iśc na to zadanie? A jeżeli tak, to co może mnie czekać po drodze? I poza tym, nie wyjdę z tego kolegium do tych wariatów, bez papierów, bo mnie znowu będą chcieli zabić...
Konto usunięte
- KU*WA! - pierwsza myśl.
- Nie skończyłam szkolenia - skwitowała.
- Choć trudno było zbiec stamtąd... przez to... - ściągnęła jednym dłoni ruchem woal z głowy patrząc magowi w oczy - Czy wie Pan może jak mogę się tego pozbyć? - zapytała.
- Albo chociażby co to oznacza? I gdzie ewentualnie mogłabym sprawdzić sobie te bransolety? - zapytała a jej głos przez cały ten czas wyrażał zmęczenie, choć uważny człowiek mógłby wychwycić nutę czystej wściekłości.
Właściciel
-Terytion, niestety musisz to zrobić... co do tych idiotycznych inkwizytorów, dostaniesz dokumenty od razu po zakończeniu zadania.
Spojrzał na Sarę
-O chol...ender.... cóż freitka kiedyś miała coś podobnego z oczami, teraz nie ma, może ona poradzi... wiem tylko ze jest to mutacja spowodowana zbyt dużym stężeniem many we krwi... o do bransolet... to droga sprawa, lepiej walcz. Przy okazji zrobisz coś dobrego dla świata.
- Bez zapewnienia, że jak wyjdę, to będę bezpieczny od tych czubków, nie ruszę się z kolegium.
Właściciel
- Milcz, myślisz że jestem głupcem i wysłałbym was bez chwilowych uprawnień ?
Spytał retorycznie mistrz po czym wyjął z szuflady jakieś dwa kawałki papieru i na szybko zapisał na nich treść uwiarygodnienia waszych osób jako magów w trakcie szkolenia an czas wykonania zadania, a co za tym idzie wydania faktycznych papierów.
Konto usunięte
- W takim razie dziękuję za informacje - założyła z powrotem na głowę magiczny przedmiot, wzięła papier dla siebie, skłoniła lekko i skierowała do wyjścia. Przed drzwiami jednak zatrzymała się - Ej, płomienny chłopcze. I tak się dzisiaj sporo razy o śmierć otarłeś. Kilka razy więcej nie zaszkodzi. Weź przestań się mazać i chodź. Muszę na coś przyjmować ewentualne postrzały. - zadrwiła.
- Nooo... patrząc na to, że jak wcześniej wspomniałem, że nie wyjdę do tych wariatów, to ty skwitowałeś to, że dostane papiery zaraz po robocie. Więc w zasadzie jak miałem myśleć?
Teraz spojrzał na freitkę.
- Nie więcej, niż ty w najbliższej przyszłości, dziewczynko.
Powiedział do niej, idąc i wymijając ją, będąc gotowym na unik.
Konto usunięte
- Spokojnie, nie gryzę. To domena Gwenifer - wyszła z pomieszczenia.
- No tak, nie gryziesz. Ty w ogóle nic nie robisz. Sprawiasz wrażenie osoby znudzonej życiem, lepiej więc je skończ, a nie zatruwasz życie innym.
Konto usunięte
- A mogłam sobie dać spokój jednak, żeby cię spalili -.
Właściciel
Szliście tak aż trafiliście na nowo do miasta, szedł za wami ten mały sukinkot od mroźnego ognia.
- Każdy popełnia w życiu błędy. Niektórzy częściej niektórzy nie. Ale popatrz na to z innej strony, bo gdyby nie ja, to byś nie zawitała do tego kolegium, czyli byś się nie dowiedziała o tych rzeczach, czyż nie?
Odwrócił się w jego kierunku.
- Co tym razem?- spytał się nieco zrezygnowany. Był też gotów wykonać unik, gdyby znowu chciał się bawić ogniem.
Właściciel
- Proszę pana, No bo ja wiem co powiedział mistrz, no i ja chciałem się z wami zabrać, odwiedził bym moją matkę, a za razem łatwiej byłoby wam namówić ją na nieodpłatną naukę wtedy...
Rzekł mały
Konto usunięte
Świadoma telepatii malca aka bachora "powiedziała w myślach" - Jak chcesz na kimś potrenować to polecam jego -.
- I nie oberwałabym piorunem - dokończyła zalety spotkanie Terytiona
- Mi tam obojętne. Jak chcesz, to idź, jak nie, to zostań. Proste? Proste.
Właściciel
Młody pstryknął palcami by zapalic jeden z nich, a po tym vawił się płomueniem tak by przeskakiwał on z palca na palec
"Nie dzięki" usłyszyła w głowie Saraid
I szedł za wami.
Konto usunięte
- Jaka szkoda. A czy mógłbyś swoją drogą jednak nie zaglądać mi w głowę? - kontynuowała telepatyczną konwersację z młodym interlokutorem kontynuując swój chód.
Szedł więc dalej tam, gdzie iść powinni.
Właściciel
" niestety aż tak nad tym nie panuję..."
Usłyszała odpowiedż w głowie po czym młody rzekł
- Wiecie co ? Szybciej będzie gdy zamówimy sobie powóz do stolicy, znam dobrego przewoźnika który da nam zniżkę...
- A sama cena, nawet ze zniżką, będzie wysoka? I jak już, to jak się dzielmy? Każdy płaci jedną trzecią, czy...?
Właściciel
- Mój bilet za darmo, wasze po pół krajowej czyli to 25 orłów od głowy... przy czym pani Sara może dostać zniżkę jak opowie mu swoją historiè... on też ledwo uszedł od bycia druidem...
- Czyli zniżka za jakąkolwiek opowieść, czy konkretnie za te druidzkie?
Właściciel
- Druidzkie... zwłaszcza freickie...
- Szkoda, bo też mam ciekawą, ale właśnie nie druidzką....
Konto usunięte
- W takim razie prowadź -.
Właściciel
Młdy pokierował waz do stajni.
- To ten freita który głaszcze swojego konia...
Czekał więc dalej, an rozwój wypadków. Może mały ich sobie przedstawi, bo taki był zwyczaj? No, mniejsza, po prostu czekał.
Konto usunięte
- Ej, piromanto, może Ty nam opłacisz podróż? W końcu gdyby nie ja to by cię tu nawet nie było - zawołała do terka
- Każdy od siebie. Tak będzie równo. Poza tym, ty otrzymasz zniżkę, więc nie widzę powodu, żebym musiał za ciebie płacić, skoro ja i tak będę musiał więcej.
Właściciel
Weszliście wiec do stajni było tam kilka elfów różnego pochodzenia i na końcu szeregu boksów był jeden w którym samotny freita głaskał swego małego konia,marszczył jego skórę, pieścił włosy i ogółem dotykał go...
Konto usunięte
- Czy trafiliśmy na przewoźnika - zapytała w rodzimej mowie samotnika.
Właściciel
- Tak, droga współsiostro.
Rzekł przewoźnik w tym samym dialekcie
Konto usunięte
- Ile będzie kosztować podróż do Stolicy? - zapytała.
Właściciel
- Cóż... lubię opowieści... jeśli opowiecie mi jakąś ciekawą to się uszczknie z ceny siostro...
Konto usunięte
- Opowiedziałabym, ale niezbyt mam sił na rozdrapywanie starych ran. Tamten mag coś z kolei chciał opowiadać. - odparła.
Właściciel
- Umie w naszym czy w unifikowanym ?
Spytał freita
Właściciel
Zapytał więc w unifikowanym
- To co za opowieści mi niesiecie ?
- O mojej niezwykłości. Ale muszę wiedzieć, że nic nie powiecie nikomu o tym, jasne?
- Więc... urodziłem się w jakiejś wiosce na pograniczy Imperium, gdzie czci się głównie ogień, może nie do rangi bóstwa, ale goście, którzy odwiedzą tamtejsze rejony tak twierdzą. Są w błędzie, przywiązujemy do niego dużą wagę, a tym bardziej do magii. Wracając, byłem więc szkolony na maga ognia, ale i też miałem treningi szermiercze. W wieku szesnastu lat, wuj wyzwał mnie na pojedynek a magię ognia. Posiadamy specjalne pancerze, która niweluje działanie tejże magii, używana głównie do walk lub treningów. Podczas walki, niekontrolowanie użyłem pewnego rodzaju ognia, taki zielony, coś jak demoniczny, ale... zatruwał. Zabiłem nim swojego wuja, potem wszyscy mnie wytykali palcami, duchowieństwo chciało mnie spalić, ale rodzice zazwyczaj mnie ratowali. Teraz mam 25 lat, a za rok miało się odbyć ostateczne szkolenie, dzięki któremu moja magia byłaby bardziej opanowana, bo w dzieciństwie głównie przywiązujemy naukę do czarów, niż do kontroli, bo bywa prostsza, tym bardziej że od małego uczymy się naszych rodowych czarów, które zajmują całe dzieciństwo. Tak więc, nie wytrzymałem już, wziąłem jakiś dobytek i... uciekłem. Ale, zamierzam tam wrócić, jak już się pozbędę tego cholerstwa, lub je w większym stopniu opanuję, aby nie używać tego przypadkowo, jak to miało miejsce dziewięć lat temu.
Właściciel
Freita tylko lekko ziewnął
- trochu przydługa, ale ujdzie, nie codziennie widzimy w tych stronach mutanta tak niskiego stopnia by funkcjonował w miarę normalnie... jak dorzucisz jej historię to płacicie tylko za jedno miejsce cała trójka...
Powiedział wskazując na Sarę.
Pytanie tylko - czy Terytion zna jej historię
Mutanta? Czyżby chodziło o niego? Nie no, na pewno o niego, bo o kogo jeszcze? Może się później o to podpyta...
- Wybacz, ale nie znam jej tak dobrze, żeby ją opowiedzieć, Mogę co najwyżej zarzucić bodaj dwoma ogólnikami? I co rozumiesz poprzez stwierdzenie, "mutant"?
Właściciel
- Człowiek który albo na skutek obcowania ze sprymi pokładami wypaczenia lub mając do czynienia ze zbyt niestabilną i potężną magią był nieświadomie poddany drobnej modyfikacji genetycznej rzutującej na jego parametry w dany sposób. W twoim przypadku wygląda to tak jakby twoje naczynia maniczne w płucach były lekko zmodyfikowane tak by ich mana miała lekko inne właściwości niż jest to bazowo przewidziane... młody na ten przykład miał ojca mutsnta i matkę szamanke lodu dlatego poprzez przetasowanie zmutowanego genu ojca oraz zwykłego genu matki u niego mutacja obrała inny bieg niż u jego ojca bo ogień młodego jest odrotny temperaturowo do normalnego i takoż odwrotnie do niego działa... tak u ciebie ktoś w rodzinie musiał mieć coś do czynienia z truciznami... być może nimi władał... być może był alchemikiem... a być może mutacja faktycznie dostała się na skutek manifestacji chaosu... nie wiem acz stawiam na dziedziczną bo chaos ma to do siebie że jego mutacje bardziej dotykają stricte fizycznych cech i odbierają powoli kontrole nad organizmem... a magia ta nie wygląda na odbierającą ci kontrolę... ani nie jest czymś fizycznym.
Mutant? Nie, nie był nim. Na pewno. To tylko jakieś elfie bzdety. I serio, to nie jakieś wymówki, które sobie człowiek wmawia, kiedy panikuje, tylko prawda. Wszędzie istnieją jakieś legendy, powiedzenia i tym podobne, więc elfy mogły sobie wierzyć w takie mutanty. No nic, przynajmniej posłuchał sobie czegoś. Teraz pozostaje pytanie, co z przewozem? Opowiedział i czy to znaczy, że on pójdzie za pół ceny, a jego gburowata towarzyszka i malec.
- To... ile w końcu łącznie będziemy płacić?