Konto usunięte
Mieszkanko w kamienicy pracowniczej. Dosyć bogate, bo zawierające aż trzy izby: sypialnie, kuchnię i łazienkę.
Konto usunięte
Pani właściciel najlepszego PBFa na Jeja
- Ty pie**olona ku*wo ladacznico, ja tu haruję na życie, a ty mi się ku*wa z jakimś albanem puszczasz!-
- Xuan, przestań! On mnie zgw*łcił rozumiesz!? Porwał i zgw*łcił! -
- Kłamiesz! Kłamiesz, ku*wo kłamiesz! -
- Nie, ja bym Cię nigd - *Trzask rozbijanej butelki*
- I stul mordę -
Takie to właśnie miłe dla ucha dźwięki obudziły leżącego na kanapie Jirayuia. Dobiegały z mieszkania na przeciwko.
// Dobrze odmieniam jego imię?
- To naprawdę nadal śmieszniejsze od telewizji. Przynajmniej jedyny śmiech jaki usłyszę, jest mój własny. - Nie mówił zbyt głośno, niewydawał się też specjalnie tym dialogiem przejęty, to codzienność. Splątał palce na karku i sluchał dalej.
//pewnie dobrze, ja to imię znalazłam kwadrans temu po wpisaniu frazy 'thailand actors' w google
Konto usunięte
Nie było kolejnych zdań w dialogu, jedynie głuche, jakby wytłumione uderzenia. Pomyślmy optymistycznie! Zapewne obydwoje wyładowują swe emocje na poduszkach!
Albo uprawiają sado-maso na zgodę. Jirayu zapragnął zamknąć oczy i jeszcze na moment pospać. Spróbował sprawdzić, która godzina.
Konto usunięte
Była 6:22. Dosyć wczesna godzina, nieprawdaż? Sen nadszedł dosyć szybko, zaprawiany dźwiękami znad przeciwka, które były niczym kołysanka.
// Wymyślanie o czym mógłby być twój sen in progress
// powodzenia
Nie miał zamieru przerywać owego błogiego stanu, jeśli nie było takiej potrzeby. We śnie raczej nie był świafomy, więc cieszył się podświadomie.
Konto usunięte
A tu zdz*wko, bo był świadomy. Siedział sobie na wielkim, bordowym dywanie w wymyślne wzorki. Ów dywan lewitował setki metrów nad ziemią, spomiędzy chmur co rusz można było dojrzeć morze i jakieś miasto
///XDD cenzura pls
Spróbował sterować dywanem za pomocą myśli. Lubił takie sny, miał ochotę zaszaleć.
Konto usunięte
Dywan posłusznie wykonał wszystkie polecenia jego pilota. Mógł polecieć gdziekolwiek chce
Wobec tego zawyrokował zniżenie się, chciał zobaczyć co to za miasto ma pod sobą.
Konto usunięte
Jest to Rinapur, możesz być tego pewien. Błękitne morze, szare porty i wielokolorowe miasto, z koroną w postaci błyszczących wieżowców
Zaczął kołować nad miastem, nie miał ochoty lądować, wolał raczej patrzeć na to wszystko z góry i udawać, że wcale go tam nie ma.
Konto usunięte
Miasto rzeczywiście prezentowało się ciekawie. Slumsy, niczym szaro-bura folia bąbelkowa, a zaraz koło nich, poukładane w paseczki kamienice Phnagaku, między którymi wąskim wężykiem przesuwała się kolumna zielonych samochodów. Na Estates piętrzyły się bloki, upiększone pióropuszem dymu, dobiegającym z jednego z nich
Cieszył się widokiem i w pewnym momencie przestał skupiać wzrok, pozwalając by wszystko zaczęło się rozmywać w kolorowe plamy. Jeszcze tylko tęczy nad miastem brakowało.
Konto usunięte
Niebo też zapłonęło kolorami, a tęcza powstała jak na zawołanie. Gdyby nie całe zło miasta na dole, można by powiedzieć, że jest to miejsca jak z bajki
To też bajka. O apokalipsie w wersji z lat osiemdziesiątych. Kiczowate kolory, brakuje tylko lecącego w tle techno. Jirayu jednak nie narzekał, śmieszyło go to wszystko.
Konto usunięte
Brakuje techno? Nie mów nic więcej bracie, jedynie delektuj się albumem No UFOs. Gdy tak sobie szybowałeś, zrównał się z tobą starzec, kierujący gigantyczną kartą
Przyjrzał się tej karcie, czy to kredytowa, sim czy co. Następnie spojrzał na starca. Ciekawe, czy też będę tak wyglądał
- Dobra pogoda na latanie, co? - Zagadał.
Konto usunięte
- Aje, aje Synu - Usiadł po turecku na karcie, która okazała się być Jokerem
- Jak to jest? Piekło z lotu ptaka też jest piękne? - zapytał zamyślony.
Konto usunięte
- Popatrz w dół młodzieńcze. Czy widać stąd ból i krzywdę? Czy widać stąd umierających i ich katów? - Odpowiedział, przymykając oczy
- Nic a nic. Jak gdyby tego nie było. A jest. - westchnął cicho. - Szkoda, że nie da się zmienić tego miasta.
Konto usunięte
- Aje, aje. - Przytaknął starzec i zamyślił się głęboko - To miasto potrzebuje Robin Hooda. Czemu ty nie staniesz się jednym? -
- Bo umrę za pierwszym zakrętem. Gdybym zabierał pieniądze bogatym, a dawał biednym, bogaci wzięliby swoich goryli, goryle zabiłyby biednych i odzyskałby w ten sposób hajs. Tak działa to miasto. I tak pewnego dnia umrę, bo skrecę w złym kierunku i trafię na strzelaninę czy coś. Wolę grać, póki mogę. A właśnie, grywasz w pokera?
Konto usunięte
- Aje, aje synu. - I połączył swoją kartę z twoim dywanem. W waszych dłoniach pojawiły się talię
//talie że po 54 czy tyle co rozdawanych w pokerze?
//XD
To napiszmy że sobie grali, nieważne
Z chęcią rozegrał podniebną partyjkę w pokera.
Konto usunięte
Co tu długo mówić, przegrał sromotnie. Starzec uśmiechnął się szeroko :
- Aje, aje, wygrałem, aje, aje - Zaśpiewał. Tymczasem, na rozbitej, latającej butelce, zbliżył się do nich jakiś mężczyzna.
W snach dawał innym wygrywać. To nie miało aż takich konsekwencji.
- A to kto? Kapitan Baryłka?
Konto usunięte
Mężczyzna na butelce zadawa się nie podzielać twego optymizmu. Głowę miał zwieszoną i cicho łkał. Z nieba zniknęła tęcza.
- Synu, czemuś smutny? - Butelkowy jeździec nie odpowiedział
- Co się stało? Miałeś stłuczkę? - wbrew pozorom Jirayu pytał poważnie. Nie zwykł żartować ze zmartwień.
Konto usunięte
- Uderzyłem. Uderzyłem mą radość mym złem. Radość zabiłem. - Odrzekł posępnie, a niebo przybrało szary kolor. Starzec także wydawał się smutniejszy
- Wszyscy jesteśmy źli, jak ten świat, jak wszyscy inni ludzie niszczący go. - podchwycił melancholię Jirayu. - Nie ma sposobu, by przestać o tym myśleć?
Konto usunięte
- Zwykle topiłem smutki w morzu alkoholu. Jednak, tutaj, wszystkie butelki są puste. - Westchnął, a do klucza zbliżał się latający sierp, a na nim jeździec z rozwianymi włosami
Konto usunięte
// taka formacja latawidł. Na przykład o ptakach mówi się że lecą w kluczu
//to akurat wiem, po prostu nie skojarzyłam tego ze sobą
- Wszystkich dosięgnie czas i nieprzewidziane zdarzenie. - westchnął, dostrzegając postać, którą uznał za kostuchę.
Konto usunięte
- To nie kostucha Synu. Gorzej. - Przeraził się starzec. Na sierpie podróżowała bowiem osoba, którą każdy przebywający w Rinapurze kojarzył. Jedna z najniebezpieczniejszych kobiet w mieście, Katiusza Iwanienko, znana też jako Caryca. Na jej twarzy, oszpeconej wielką blizną, malował się głęboki ból.
//zamiast kobiet przeczytałam kotlet, przez mój mózg już nie wczuję się w powagę sytuacji
- O kurde, ma minę jakby rodziła traktor. Czemu nie spieprzamy przed nią?
Konto usunięte
- Synu, nie potrafię. Ma karta mnie nie posłuszna więcej - Odrzekł Starzec. - I mej butli też to się tyczy. - W międzyczasie sierp zrównał się z formacją. Nie leciał równo, targało nim na boki. Jego pilot natomiast był całkowicie milczący
Poczekał na rozwój wypadków, miał w głowie awaryjny pomysł.
Konto usunięte
Do kolumny dołączyła jeszcze jedna osoba, ciemnoskóra, elegancka, kobieta kończąc klucz, który teraz przedstawiał się tak:
1 - Jiray
2 3 - Starzec i butelkowy jeździec
4 5 - Caryca i murzynka
Ty prowadziłeś. Sen zaczął przeistaczać się w koszmar. Z nieba chlusnął deszcz i raziły pioruny, a miasto w dole zapłonęło wielkim ogniem, z którego krzyczało tysiące głosów
Zeskoczył z dywanu, mając nadzieję, że to pomoże mu się obudzić.