Podszedł do kasy z produktami i ich wyliczoną ceną.
Od razu poszedł do gabinetu dyrektora.
- Sprawdzimy to?
Właściciel
Shocke:
-Razem 150$.
Mroczny:
I jesteś przed jego gabinetem.
Siergiej:
-Raczej powinniśmy.
Wdowa zmieniła wygląd na symbiotowy i wyszła ze sklepu.
A on za nią.
W takim razie wszedł.
Właściciel
Siergiej:
I widzisz meteor w ulicy, przez sekundę widziałeś w nim jakiegoś czerwonego gluta.
Mroczny:
I nikogo nie było.
Skoro wcześniej wyliczył, ile kosztowało, to wziął wszystkie przedmioty, ale w odpowiedniej ilości. Tak, żeby starczyło.
- Tam coś było.
Zostawił zdobycze na biurku i udał się do swojej kwatery.
Właściciel
Shocke:
-Ale wie pan że zmiana kolejności produktów nie wpływa na zmianę ceny?
Siergiej:
-Też coś tam wyczuwam symbiotem.
Widzisz samochód opancerzony OSCORPU jadący w tą stronę.
Mroczny:
I wszedłeś do swojej kwatery.
No i medytował, musiał zregenerować utraconą energię.
- Powinniśmy się ich obawiać? - spytał, wskazując na samochód.
Właściciel
Shocke:
I wyszło równo 99,99$.
Mroczny:
I tak pogrążasz się w medytacji.
Siergiej:
-Będą chcieli zabrać meteoryt. A to jest akurat nie ich sprawa, problem jest taki że Osborn będzie szukał byle pretekstu aby pozbyć się ludzi z mocami, nawet zatrzymania byle kamienia.
//Mejbi inne tematy, ziąster?//
No to medytuje.
- Więc co robimy?
Zapłacił i poszedł do mieszkania. Musi jeszcze dzisiaj trochę zrobić. Po drodze sprawdził godzinę.
Właściciel
Shocke:
11:30
Mroczny:
I medytujesz.
Siergiej:
-Niestety trzeba będzie oddać meteoryt.
Rozpakował zakupy i sprawdził, czy robią coś ci złoczyńcy, co włamali mu się do domu. Oczywiście używając swojej mocy na ich pistolecie, który wciąż posiada.
- Jako Avengers nie masz autorytetu i władzy, aby im to uniemożliwić?
Wychodzi z pokoju i udaje się na stołówkę.
Właściciel
Siergiej:
-Teorytycznie mam, ale w praktyce to OSCORP. Chociaż, można spróbować najpierw spokojnie, potem może nawet zrobisz użytek z pazurów.
Mroczny:
I jesteś w stołówce.
Shocke:
Srają
Z lekkim obrzydzeniem sprawdził, kim są ci ludzie względem siebie. Kumple, rodzina czy jakiś gang?
- No to ruszajmy.
No to pora coś zjeść, a po posiłku znów iść do gabinetu dyrektora.
Właściciel
Shocke:
Po tym w jaki sposób sra koleś który trzymał broń nic z tych rzeczy o których myślisz nie wywnioskowałeś.
Siergiej:
I podjechał samochód OSCORPu.
Mroczny:
I możesz wybrać albo jedzenie jakie jest zwykle albo to samo co bierzesz zwykle.
Póki jest wizja, sprawdza pomieszczenie, w którym się znajduje. Zwykła łazienka czy jest coś charakterystycznego?
//Zygarde, ja już z założenia pominąłem ten posiłek, nie ma co się rozdrabniać nad szczegółami, bo ani to ciekawe, ani rozwijające, fabuły do przodu też nie pcha.//
No to czeka na ich ruch.
Właściciel
Shocke:
Publiczny toitoi.
Mroczny:
I teraz możesz iść do gabinetu Furiego, może teraz będzie.
Siergiej:
Wysiada jeden naukowiec i próbuje zabrać meteoryt do pojemnika.
-Ten meteoryt należy do Avengers.
-My go tylko zabieramy na badania.
Wdowa spojrzała na ciebie, na twoje pazury i na ciężarówkę. Raczej powinieneś ją lekko zarysować.
No i idzie.
Powoli ruszył w kierunku naukowca, warcząc cicho, aby później zmienić kierunek i przejść obok ciężarówki, zadrapując ją swoimi pazurami.
"Dobra. Skoro niczego się nie dowiem, to dobrze byłoby skończyć tą wizję jak najszybciej. Już niedobrze mi się robi, jak tak na niego patrzę, a jeszcze czeka mnie krwotok z nosa." Starał się wrócić do ciała.
Właściciel
Shocke:
I jesteś znowu w swoim ciele.
Siergiej:
I się przebiły przez ciężarówkę.
-No proszę, ochrona, z bronią która nie jest chyba zbyt legalna co? Było by szkoda gdyby...
-Dobra macie już ten meteoryt.
Mroczny:
I słyszysz rozmowę w gabinecie, w przed gabinetem stało dwóch kolesi w czarnych garniturach, czarnych okularach i z komunikatorami w uszach.
On nie miał zbytnio jak go wziąć, więc czekał.
Domyślił się o co chodzi o wrócił do siebie.
Właściciel
Mroczny:
Z biura wyszedł Trump z Furym.
-Czyli ustalone, dostawy nowych zbroi będą niedługo.
Trump z ochroniarzami odeszli w stronę lądowiska. Fury podszedł do ciebie.
-Mam mało czasu, o co chodzi?
Siergiej:
Wdowa podeszła do meteorytu i włączyła komunikator.
-Stark, mógłbyś podlecieć Avenjetem?
- Śledztwo w sprawie tej broni trwa, udało mi się przechwycić część dostawy, żeby dobrać się do czegoś więcej muszę zinfiltrować szajkę od wewnątrz.
Czekał.
Poszedł do łazienki, zmył krew z twarzy i poczekał, aż krew spłynie do końca, przystawiając namoczony papier i przechylając głowę do przodu.
Właściciel
Mroczny:
-Bardzo dobrze, możesz się zająć też infiltracją od wewnątrz.
Siergiej:
Po chwili podleciał do was Avenjet.
-Tony, spróbuj załadować ten meteoryt.
Z Avenjeta wyszedł Iron Man i wziął meteoryt
Shocke:
Po minucie przestało.
Poszedł pomyśleć nad rozwiązaniem do jego pomysłu akceleratora //tego z karty postaci//. Może coś teraz uda mu się zrobić.
- Potrzeba mi danych i kontaktów, muszę mieć punkt zaczepiania, później powinno pójść gładko.
Fajnie. Patrzył i czekał.
Właściciel
Shocke:
I myślisz jak to zrobić.
Siergiej:
Tony wyszedł do Wdowy.
-Widziałaś może Wiewiórę, Hulka i Thora?
-Nie, myślałam że są z tobą na spotkaniu z Furym i Trumpem.
-Ja byłem pewny że Wiewióra jest z tobą i tym, no Siergiejem.
-Czyli mamy ich teraz szukać?
Mroczny:
-Dane są w komputerze TARCZY, masz do niego dostęp, kontakty dam ci jak tylko odprowadze prezydenta, wyśle ci komunikatorem.
Zaczął od sprawdzenia jeszcze raz wszystkich równań, czy nie popełnił, w którymś błędu.
- Zapowiada się ciekawie.
Skinął głową i udał się do komputera, aby skorzystać z jego bazy danych.
Właściciel
Siergiej:
-My z Siergiejem poszukamy Thora i Hulka.
Mroczny:
I masz dostęp, pozostaje znaleźć informacje o tym handlu bronią.
Jeśli nie znalazł błędu w równaniu, sprawdził projekt akceleratora, czy nie zapomniał czegoś dodać lub usunąć.
I zaczął szukać.
Dalej czekał.
Właściciel
Shocke:
Niby powinien działać.
Mroczny:
I znalazłeś to czego potrzebujesz.
Siergiej:
Odwróciła się w twoją stronę.
-Czy wolisz poszukać wiewióry?
- Mogę spróbować.
A co znalazł dokładnie?
"To jakim cudem to się nie udało?" Zaczął myśleć, co mogło pójść źle. Dlaczego w Oscorpie ten akcelerator wybuchł? Co mogło to spowodować?
Właściciel
Cóż, miał 99,9% szans na wybuchnięcie.
Mroczny:
Kilka lokalizacji gdzie handlują oraz informacje osób być może powiązanych z tym handlem. Sęp i Shocker.
Siergiej:
-Naipierw sprawdźmy kręgielnie.
- Coś mi nie pasuje... Jakim cudem miał 99,9% szans na wybuchnięcie, skoro w obliczeniach wyszło, że szansa na to wynosi ok. 0,1%?
//W KP napisałem, że wybuch powstał przez inną osobę. Frank jest geniuszem i wybierał bacznie materiały, itd., żeby zmniejszyć prawdopodobieństwo jakiejś katastrofy. Nie zaryzykowałby przy takiej szansie, a na pewno nie na początku swojej kariery.
Właściciel
//fak, autokorekt mi usunął nie przed wybuchnięcie//
No to ruszył do kręgielni.
Nieciekawie. Jakie to lokalizacje?
- Może chodzi o środowisko. Teoretycznie w takim budynku szansa wybuchu powinna zmaleć nawet do 0,001%, ale wiadomo, że w praktyce może wyjść różnie... - próbował znaleźć możliwe rozwiązania, dlaczego tak się wydarzyło.
Właściciel
Shocke:
Pech.
Siergiej:
W mieście jest ich kilka.
Mroczny:
Park, Queens, niedaleko wieży Avengers, dzielnica Chińska.
- Nie... To nie mógł być zwykły pech. Coś musiało się zmienić albo nie jestem tak dobry jak myślałem. Możliwe, że w środowisku zmieniły się czynniki, które mogły mieć znaczący wpływ na moją pracę. Może i zwątpiłem w swój geniusz. Może i nie jestem tak dobry jak kiedyś. Może i nigdy nie byłem. Ale nie pozwolę, by pech był usprawiedliwieniem. Musiało się coś zadziać, ale nie wiem co... Pamiętam, jak sprawdzałem wszystkie parametry przed startem. Na początku wszystko działało sprawnie, ale później coś się zepsuło i wylądowałem w szpitalu.
Szukał jakichś pomysłów, co mogło się zmienić w tak krótkim czasie
- Chyba powinienem przestać gadać do siebie... A przynajmniej w tych chwilach, gdy mówię o swojej historii zamiast o faktycznym problemie.
Ruszył do najbliższej.
W Chinatown już był, więc wybrał się dla odmiany do Queens.