Konto usunięte
- Hok iść pozwiedzać.
Hok podniósł się powolnie z gruntu i zaczął kroczyć po jaskini. Może uda mu się kogoś poznać albo zobaczyć coś wartego zapamiętania.
Właściciel
Dobiłaś do brzegu dzikiej wyspy. Cała promieniowała jakąś pogańską energią, lecz ta ci nie przeszkadzała, wręcz przeciwnie, napędzała cię poiła, wprawiała w ekstazę. Śpiew dobiegał z altanki na wzgórzu.
Wynurzyła się z wody i zaczęła iść ostrożnie w kierunku śpiewu, żeby przypadkiem tego kogoś nie spłoszyć.
Właściciel
Idąc brukowaną ścieżką prowadzącą od plaży miała dwa odczucia, obserwacji i to nachlanej, wulgarnej. Z drugiej zaś strony czuła się niemal jak w domu, jakby miała jakiś niejasny związek z tym miejscem.
Zaciągnęła się głęboko swojskim powietrzem, wypięła dumnie pierś i ruszyła w dalszą drogę.
Właściciel
Dotarłaś do miłej białej altanki, zbudowanej w nieco wiktoriańskim stylu. To właśnie z jej wnętrza wydobywał się kuszący dźwięk.
Stanęła przed drzwiami, chrząknęła nieco, i uznając, że już nie ma co się kryć, po prostu zapukała.
- Hej... Przepraszam? Kim jesteś? Masz cudowny głos. Mogę posłuchać, jak śpiewasz?
Właściciel
Usłyszałaś słodki chichot, a podłoga na brzegach altanki przerodziła się w schody prowadzące w głąb wyspy.
Uznając to za zaproszenie, ruszyła nimi i sama zaśpiewała coś miłego dla ucha.
Właściciel
Z każdym schodkiem powietrze robiło się coraz bardziej wilgotne. Gdy dotarłaś na sam dół, trafiłaś do pięknej sali, w większości zalanej wodą. Bawiły się tu różne stworzenia o niezwykłym wyglądzie. Niektóre typowo wodne,inne bardziej naturalne. Ale nawet najfantazyjniejsze blakły przy pięknie istoty siedzącej na koralowym tronie na drugim końcu sali. (//poprzednia strona) Wszystko wskazywało na to, że to ona śpiewała.
Aż otworzyła buzię, zastając tak piękny widok. Wreszcie miejsce, gdzie pasowała. Szła dalej, chcąc siąść u stóp pięknej istoty i zatracić się w jej śpiewie.
Właściciel
- Ach miło mi cię powitać, moja droga. - Powiedziała, a jej głos był lekki jak wiosenny wietrzyk. - Czuj się jak w domu. Bo jesteś w domu. -
- To... To się dzieje naprawdę? Czy tylko w mojej głowie? - Podeszła do istoty.
Właściciel
Zachichotała słodko. - Och to jest jak najbardziej realne. Ja, ty, Amphib - tu wskazała no olbrzymie bydle obok niej. - Całe moje królestwo jest rzeczywistą fantazją.
Usiadła u jej stóp i objęła rękami jej nogę, wlepiając w twarz istoty swoje wielkie oczy.
- Możesz mi jeszcze zaśpiewać? Proszę...
Właściciel
Pogłaskała cię po głowie, a twoje ciało przepełniła ekstaza.
- Oczywiście skarbie. - Z jej ust wydobył się dźwięk tak piękny, że aż narkotyczny. Inny niż ten który cię wzywał, ten wydawał się wręcz... spersonalizowany. Czułaś się jak jeszcze nigdy w życiu nie czułaś. Błogo, słodko, idealnie.
Zadrżała cała, zamknęła oczy i zaczęła cicho mruczeć, pogrążając się w tym stanie.
Właściciel
Nigdy nie czułaś nic podobnego. To było jak narkotyk, jak perfekcyjny sen, lecz śniłaś nie tylko umysłem; całe twoje ciało było w krainie fantazji.
Spojrzała po reszcie zebranych tu stworzeń i zaczęła rozważać opcję, czy nie pozostać w swojej zmienionej postaci już na zawsze.
Właściciel
To miejsce dawało ci taką możliwość, bez wątpienia. Istoty tutaj były cudowne i fantazyjne, z drugiej zaś strony prawie na pewno nie mogły ci zapewnić kilku... przyjemności jakie można znaleźć wśród ludzi.
Zagryzła wargi, a potem przeniosła wzrok na istotą, której nogę przytulała. Znowu wlepiła w nią wielkie oczy.
Właściciel
Była na prawdę majestatyczna, prawdziwa królowa snów, nie koszmarów. Wydawała się taka spokojna, jakby wiedziała że nie musi się martwić o nic.
- Muszę już iść... - Wyznała z żalem - Ale będę mogła tu jeszcze wrócić?
Właściciel
- Och skarbie... - Mówiła do ciebie jak do własnej córki. - To jest twój dom. Zawsze możesz tutaj wrócić. -
Uśmiechnęła się słodko, ucałowała ją w stopę i powolnym krokiem skazańca ruszyła w drogę powrotną.
Właściciel
Pomachała ci na do widzenia, choć jej wzrok sugerował jakbyś miała wrócić. Co zapewne było prawdą. Schodami na górę szło się ciężej, ale po krótkiej chwili wróciłaś na altankę.
Rozłożyła skrzydła, wzniosła się trochę i zaczęła powoli lecieć w kierunku swojego drzewa.
Właściciel
Aleś ty niezdecydowany. Zmiana Tematu!
Właściciel
Dante
Wylądowałaś tuż obok znajomej altanki. Śpiew oczywiście był tu wyraźniejszy.
Czerwony
Dotarłeś na brzeg wyspy, z której to trzewi wydobywała się słodka pieśń. Dostrzegłeś starą altankę, stojącą na szczycie małego klifu po drugiej stronie.
Od razu się tam skierowała, chcąc wlecieć do podziemi.
Konto usunięte
Co lub kto stoi za tajemniczą muzyką? Co spotkało Jacka? Ile czasu leżał na dnie? Protagonista na wszystkie pytania znajdzie odpowiedź tutaj lub na zawsze zatonie w otchłani niewiedzy. Postawił pierwszy krok po wyjściu z brzegu, powiedział do siebie dla poprawy nastawienia i ruszył do altanki rozglądając się po wyspie. Może siła natury powie mu ile czasu minęło.
- To mały krok dla człowieka, ale dla karła normalny.
Właściciel
Dante
Prostym susem wleciałaś przez już otwarte schody prowadzące do jaskini niesamowitości.
Czerwony
Do celu prowadziła ścieżka przechodząca przez las. Była dzika, zupełnie jak otaczające cię drzewa. Jakby wewnątrz jej kryło się coś niezwykłego.
Udała się wprost do tronu kobiety.
Właściciel
Siedziała tam, jak zawsze majestatyczna i uśmiechnięta. Gdy weszłaś przestała śpiewać, ale jej głos długo unosił się echem po jaskini.
Konto usunięte
- Pogrążony w otchłani. - ruszył ścieżką równie dziką co on sam, kiedy jeszcze miał dziewczynę.
Podeszła do niej, lekko dygnęła.
- Wzywałaś, Pani?
Właściciel
Dante
- Och tak, moja droga. - Posłała ci matczyny uśmiech. - Odczuwałam twój niepokój i zmartwił mnie on. - Opowiedz, co się dzieje. -
Czerwony
Dotarłeś do altanki którą widziałeś na plaży. Była starsza niż się zdawało, cała porośnięta pnączami. Muzyka dobiegała z podziemi, pod altanką.
- Miałam... Dziwny sen, o Pani. Ludzi, których spotkałam. Zaczęli mnie bić, a ja wszystko czułam, rano nawet miałam ślady.
Konto usunięte
- Zniszczyli mi życie! - wściekł się Jack po dogłębnym obejrzeniu altanki nie ma co, ząb czasu robi swoje. W gniewie poszukał źródła muzyki.
Właściciel
Dante
- A wiesz, co to byli za ludzie? - Zapytała spokojnym, choć nieco zmartwionym głosem.
Czerwony
Muzyka dobiegała z dołu, z podziemi. Prowadziły do niej schody, które dopiero co pojawiły się przed tobą.
- Ci, których znałam. Którym dałam szczęście... I których uwiodłam.