Właścicielka
Creep-chan.: (Timeskip~!)
Yukari ocknął się - jak mu się zdawało - wiele godzin później, delikatnie kołysany przez wóz, w którego wnętrzu się znajdował, czując, jak unoszący się w powietrzu szarawy pył nieprzyjemnie podrażnia mu nozdrza i szczypie w oczy. Bolało go całe ciało, zwłaszcza w okolicach żeber, oraz karku, a potylica pulsowała tępym, powoli przechodzącym w ucisk bólem, sugerując, że nadal nie otrząsnął się w pełni po uderzeniu głową i plecami o maszt. Było mu gorąco i zimno równocześnie. Temperatura zdawała się być wyższa conajmniej trzy razy od tej, do której przywykł na morzu, ale z drugiej strony miał na sobie tylko niewielką przepaskę biodrową, która ledwo mu zakrywała to i owo. Miał ręce związane za plecami, przez co gdyby spróbował się podnieść z podłogi, na której leżał, mógłby mieć z tym całkiem znaczne kłopoty. Przez chwilę nie pamiętał, co się w ogóle działo, że znalazł się w takiej, a nie innej sytuacji... Jednak olśnienie przyszło wraz z gwałtownym nawrotem świadomości, działając na niego niczym kubeł zimnej wody i niemalże natychmiast do reszty oprzytomniał, by zorientować się, że mało tego iż jest przewożony w niewygodnym, ciasnym drewnianym wozie o materiałowym przykryciu, chroniącym go przed szkodliwymi wpływami upału - nie jest tutaj sam. Wokół niego było pełno ludzi, również ubranych w podobny sposób co on (z tym, że nieliczne kobiety miały też przepaski na piersiach), związanych, a w nieznacznej części - również zakneblowanych. Dostrzegł kilka znajomych twarzy, między innymi dość pogodną, oraz pomocną zazwyczaj, a teraz autentycznie przerażoną Arinę, która od niedawna należała do tej samej załogi, Tanera z wielkim guzem na głowie i ociekającymi wodą włosami - prawdopodobnie po tym, jak został wrzucony za burtę, jeszcze nieprzytomnego, oraz kapitana Erenda, ze spuszczoną głową siedzącego w przeciwległym kącie wozu. Swoimi gestami i mimiką nie wyrażał zbyt wiele, jednakże Yukari, znający kapitana już trochę czasu, widział dokładnie, jak zaciskał nieznacznie usta, oraz jak czarne niczym smoła włosy przysłaniają mu teraz oczy, najprawdopodobniej mając kryć żałość spojrzenia. Erend należał do takich żeglarzy, którzy idą na dno ze swoim statkiem - jemu oszczędzono życie i zabrano go na stały ląd. Coś w jego obecnym, przygaszonym sposobie bycia, tak różnym od jego naturalnej werwy i pewności siebie, mówił Yuce, że to już nie ta sama osoba, lecz wrak człowieka. Arina zauważyła przebudzenie Yukari i spojrzała nań wielkimi jak spodki, zielonymi oczami, tak pełnymi bezradności i żalu, że aż za serce ściskało. -O-obudziłeś się. J-jak s-się czujesz?- zapytała delikatnie, wymuszając na twarz lekki, bardzo sztuczny i nikły uśmiech. Nikt poza nią nie zwrócił na Yukę uwagi, każdy z osobna pochłonięty własnymi, czarnymi myślami. Co teraz z nimi będzie?