Właściciel
Nazwa tej Dzielnicy wzięła się od nazwy biedoty, którą nazywało się kiedyś "szarą masą." W tej małej Dzielnicy kisili się setkami, a może nawet tysiącami, żyjąc w biedzie i ubóstwie, bez jedzenia, kanalizacji i podstawowych warunków potrzebnych do życia. Chyba nie trzeba mówić, jak szybko rozprzestrzeniła się tam zaraza.
Jest to teraz główny bastion Nieumarłych i największe ognisko zarazy w mieście. Zdrowych ludzi jest tu niewielu, a jeśli już, to żyją pod "ochroną" Bandytów i Najemników, którzy lubią tę część miasta. Armia Królewska i Milicja właściwie w ogóle się tu nie zapuszcza, bo praktycznie każda wysłana tam wyprawa wraca zdziesiątkowana, albo nie wraca wcale.
Poza Nieumarłymi nie ma tu właściwie nic, no chyba, że ktoś szuka towarzystwa Bandytów czy Najemników.
-To tutaj? - spytała się człowieka.
Właściciel
- Owszem. - przyznał Kir. - Miej oczy szeroko otwarte i bądź czujna. To niezbyt przyjemna okolica.
-Ja jestem zawsze czujna. - powiedziała z uśmiechem.
Właściciel
Krasnolud mocniej ścisnął topór, a Kir podsunął poły płaszcza, ukazując oba miecze.
- Nieumarłych tu sporo, ale są gorsi od nich.
Aria także wyciągnęła swoją broń, czyli łuk i czujnie się rozglądała.
Właściciel
Ulica i boczne uliczki były brudne, pełne szczurów, bezdomnych, żebraków, kieszonkowców i złodziei, a także wielu innych mętów.
-Nie boicie się o to, czy się zarazicie tą chorobą, co roznoszą truposze? - Spytała się reszty ekipy trzymając łuk i strzałę gotowe do strzału.
Właściciel
- Wirus roznosi się przez ślinę i krew zarażonych. - wyjaśnił Krasnolud i machnął toporem. - Najpierw musieliby się do nas dobrać, a ja tanio skóry nie sprzedam.
- To tu. - przerwał mu Kir, wskazując na mały i obskurny lokal, który pełnił rolę karczmy.
-Ale co "tu"? - spytała się. - Będziemy walczyć?
Właściciel
- Tu musimy zasięgnąć języka. - sprostował i wszedł do karczmy.
Nic nie mówiąc wbiegła za nim do karczmy.
Właściciel
Już z chwilą, gdy weszłaś uderzyła Cię ostra mieszanka smrodu niemytych ciał, potu, alkoholu i dymu. Karczmę zaludniali bywalcy każdej rasy, no może poza Mrocznymi Elfami. Niemniej, innych nie brakowało. Na dodatek każdy wyglądał na typa spod ciemniej gwiazdy. Oczywiście, wszyscy byli obwieszeni bronią jawnie lub mniej jawnie. A Ty straciłaś z oczu w tym tłumie swoich towarzyszy.
-Ku*wa... Cuchnie tu jak w chlewie... - Powiedziała do siebie i rozglądała się po karczmie w poszukiwaniu grupy.
Właściciel
Idąc, mieli zakryte głowy kapturami, tak jak większość tu przesiadujących, więc nie dostrzegłaś ich.
-Ja... Poczekam na zewnątrz... - Powoli zaczęła się kierować do wyjścia, choć przez smród zaczynało jej się kręcić w głowie.
Właściciel
Byłaś już pod drzwiami, gdy nagle zagrodził Ci je potężnie zbudowany człowiek o żółtych zębach, w których trzymał fajkę, i brodzie tego samego koloru. Ubrania były zniszczone, ale przy pasie lśnił wspaniały miecz. Mężczyzna przyjrzał Ci się uważnie i chuchnął Ci w twarz dymem z fajki.
- Hej! Nie tak szybko. - powiedział z paskudnym uśmiechem. - Ciebie tu jeszcze nie widziałem. - dodał, nadal szczerząc zęby.
-Nie chodzę do takich dziur jak ta... - powiedziała po czym kaszlnęła przez dym, którym chuchnął facet. - A teraz bądź łaskawy i się przesuń.
Właściciel
- Bo? - zapytał, nie przestając się szczerzyć. Teraz jego prawica powędrowała ku rękojeści miecza, a lewą dłonią niespodziewanie złapał Cię za tyłek. - Możemy się przecież dogadać, nie?
-Eee... - Cała poczerwieniała i spróbowała ściągnąć dłoń faceta.
Właściciel
Udało Ci się, on wybałuszył gały, wymamrotał jakieś przeprosiny i zniknął w tłumie klientów.
-Dziwny człowiek... - Powiedziała do siebie i wyszła z karczmy.
Właściciel
Wyszłaś, a tuż za Tobą Kir. Teraz chociaż wiesz, czemu tamten uciekł.
//Hammer.//
-Już skończyłeś rozmawiać? - Spytała się zdziwiona.
//W Hammer przecież już dawno odpisałam.//
Właściciel
- Nie powinnaś się oddalać. - powiedział, zupełnie ignorując Twoje pytanie. - Tamten typ ma tu złą sławę. Na Twoje szczęście, ja mam gorszą.
-Nie moja wina, że nie nadążam za Tobą... - Powiedziała naburmuszona i skrzyżowała ręce.
Właściciel
Przewrócił oczyma.
- Następnym razem trzymają się blisko. Są tu gorsze typy, niż tamten.
-Oczywiście... - Powiedziała cicho i spuściła głowę.
Właściciel
I tak staliście. Czasem minął Was jakiś człowiek, albo wyjątkowo tłusty szczur. Jednak po chwili dołączyli do Was Elf i Krasnolud.
-Gdzie teraz idziemy? - Spytała się reszty, po czym podniosła głowę, choć jej twarz pokazywała lekki smutek.
Właściciel
Nikt nic nie powiedział, ale wszyscy ruszyli w jakimś kierunku. Elfy trzymał się obok Ciebie.
- Coś się stało? - spytał.
-Nie, nic... - Odpowiedziała.
Właściciel
Skinął głową. Widać, że nie miał ochoty drążyć tematu. A Wy zbliżaliście się do centrum Szarej Dzielnicy.
-Po co byliśmy w tamtej karczmie? - Spytała się elfa.
Właściciel
- Potrzebowaliśmy informacji. - odparł krótko i na temat.
-Ach... - Odpowiedziała dźwięcznie.
Właściciel
Więc odpowiedziałaś, a i przy okazji zauważyłaś znacznie więcej osób, niż wcześniej: Ludzie, Krasnoludy, Orkowie, Elfy, Gobliny. W sumie brakuje tylko Drowów, ale to nawet dla Was lepiej, że ich tu nie ma.
-Teraz po co idziemy? - Spytała się Elfa.
Właściciel
- Teraz będą potrzebne nam twoje umiejętności tropienia.
-Wreszcie nie będę tutaj tylko od chodzenia... - powiedziała do siebie i uśmiechnęła się. - A dokładnie, to co mam tropić? - spytała się dodatkowo.
Właściciel
Skierowali się do jednej z bocznych uliczek. Tam pokazano Ci ślad, którego właściciel mógł mieć stopę o długości trzykrotnie większej, niż u Orka i wielkich szponach.
Spróbowała określić ile czasu minęło od zrobienia tego śladu.
Właściciel
Niewiele, a wskazywał na to fakt, że był całkiem ciepły.
-To coś może być jeszcze w pobliżu. - Powiedziała do reszty, nadal patrząc na ślad. Sprawdziła w którą stronę dokładnie wskazywał ślad bestii, czy co to tam jest.
Właściciel
Co ciekawe, ślad prowadził prosto na ślepą uliczkę. Nie przeszkodziło to jednak Krasnoludowi dobyć topora, człowiekowi miecza, a Elfowi nałożył strzały na cięciwę.
Podeszła do ściany i przyjrzała się jej.
Właściciel
Ceglana, nowa nie jest, ale poza tym zwykła ściana.
-To "coś" musiało zniknąć, albo przeskoczyć nad tym murkiem. - Powiedziała do innych nadal przyglądając się ścianie, może znalazłaby jakiś ślad.
Właściciel
Zależy co rozumie jako "ślad."A co do przeskoczenia to mało to prawdopodobne. Dziesięć metrów w górę?
Ślad jako jakieś głębsze ślady po pazurach. Ale jeśli owych śladów nie znalazła, to zaczęła rozglądać się wokół za jakąś poszlaką.