Właściciel
To przez ten budynek codziennie przepływają horrendalne ilości pieniędzy prawie każdego obywatela tego państwa Jest to budynek monumentalny, a o sejfie który znajduję się w sercu banku krążą wręcz legendy jak i o mennicy głęboko w podziemiach.
Właściciel
Się robi! - Doprowadził drugiego konia i gdy tylko wsiadłeś ruszył.
Raptem kilka minut zajęła ci wyprawa do monumentalnego budynku banku narodowego.
- Poczekaj gdzieś tu .- zagadał do Timmiego po czym wyszedł z dorożki i ruszył ku drzwiom banku -.
Właściciel
Wnętrze banku było jeszcze bardziej spektakularnie niż zewnętrzna jego część. Marmurowe ściany, kryształowy żyrandol i tłumy ludzi sprawiały, że czułeś przysłowiowy zapach pieniędzy.
Nieco przytłoczony podszedł do jakiegoś z pracowników i wydusił
- Przepraszam..gdzie znajdę pana Jeana de Argenta ?
Właściciel
- Proszę szukać w gabinecie. - Powiedziała młoda bankierka i wskazała ci windę na piętro. - Na samej górze.
- Dziękuje za pomoc .- powiedział miło po czym odwrócił się i ruszył do owej windy -.
Właściciel
Winda była nowym wynalazkiem, ale z chęcią używanym przez wszystkich. Po kilku minutach dojechałeś na piętro zakończone wielkimi drzwiami.
Jako iż szef wszystkich szefów musi mieć największe drzwi i to te które zazwyczaj znajdują się na końcu korytarza ruszył do owych.
Właściciel
Tuż przy drzwiach napotkałeś na blondynkę w aż nazbyt skąpych ubraniach która właśnie wychodziła przy okazji posyłając ci uwodzicielski uśmiech. Prezes siedział na wielkim skórzanym fotelu za dębowym biurkiem.
Udał że jakoś tego nie zauważył i niczym nie zrażony przywitał się
- Dzień dobry Panie de Argent, przyszedłem zgodnie z zaproszeniem żeby zająć się sprawą obrony banku.
Właściciel
- Och jak miło pana widzieć. - Wstał i podszedł do ciebie z wyciągniętą ręką. - Nawet pan nie wie jaki zaszczyt pana spotkał. Niewielu może zobaczyć drzwi Skarbca.
Uścisnął jego dłoń po czym stwierdził
- A zapewne jeszcze mniejsza ilość ludzi może spróbować owych drzwi bronić .- zaśmiał się -.
Właściciel
Zaśmiał się doniośle. - To zrozumiałe. A teraz zapraszam. - Odpowiedział i wskazał na windę.
Tak więc do owej się skierował, i stanął gdzieś na jej boku dając Prezesowi wybrać piętro.
Właściciel
On nie wybrał piętra tylko przesunął dolną cześć panelu odkrywając dziurkę na klucz. Prezes zdjął z szyi klucz i przekręcił go w dziurze. Po chwili winda zaczęła zjeżdżać na dół.
- Dokładnie czego moje mechanizmy będą miały za zadanie bronić ? Będzie to pomieszczenie czy cały owy skarbiec ?
Właściciel
- Powiem panu na miejscu. - Stwierdził.
Kiwnął głową i oparł się o jedną z bocznych ścian windy czekając aż trafią na miejsce.
Właściciel
Zjechałeś już poniżej poziomu morza gdy po drugiej stronie windy otworzyły się drzwi do długiego, ledwie oświetlonego tunelu.
- Tak więc tu jest skarbiec ?- spytał ruszając do owego tunelu zaciekawiony -.
Właściciel
Gdy wyszedłeś z tunelu powitał cię niesamowity widok. Drzwi skarbca były dwudziestokrotnie większe od ciebie, a chroniły ich schody i trzy gniazda CKMów, jedno na ziemi i dwa podwiesszane po bokach skarbca w których dodatkowo siedzieli snajperzy.. Już chcieli w ciebie wycelować, gdy zobaczyli idącego za tobą prezesa.
- Imponujące, trzeba przyznać .- stwierdził -. To w tym miejscu mam coś przygotować ?
Właściciel
- Niezupełnie. - Rzekł prezes i dał znak snajperom. Ci wsadzili klucze do dziur w gniazdach i przekręcili je. Sprawiło to że podniosły się ukryte schody, oraz ciężki żelazny walec blokujący panel uruchamiający właz. Po schodach tych wszedł de Argent i przekręcił inny klucz. Drzwi skarbca zaczęły się powoli otwierać.
Lekko oniemiał, nawet z nerwów zakaszlał
A więc będę bronił samego skarbca..?- przeszła mu przez głowę myśl a on stał wpatrzony w owe otwierające się wrota jak dziecko w nową zabawkę.
Właściciel
Gdy tylko się otworzył z jego wnętrza wydobył się taki blask że nawet przez maskę musiałeś zasłonić oczy. Prezes zaprosił cię do środka skinieniem ręki i sam wszedł do środka.
Podążał więc za nim patrząc w ziemie, nie miał zamiaru spoglądać w tak ostre światło.
Właściciel
Po chwili zobaczyłeś odmieniający widok. Setki ton złota, banknotów wszystkich znanych walut i różnych innych kosztowności tworzyły cenne góry i złote korytarze pośród których można byłoby się zgubić.
Chociaż Hans Leoncouer na pewno nie należał do ludzi którym brakowało pieniędzy i mógłby se swoich zbudować małą górkę ledwie szedł przytłoczony taką ilością pieniądza wokół siebie.
Właściciel
- Jak pewnie pan zauważył ochronę na zewnątrz mamy najwyższej jakości. - Powiedział z dumą prezes banku. - Problem jest tak, że jeśli ktoś jakimś cudem wedrze się do sejfu to nie mamy żadnej wewnętrznej linii obrony.
- Mam dwie propozycje w sprawie rzeczy które broniłyby sejfu, i obie są skrajnie niebezpieczne dla osoby która się tu włamie.- odparł dopiero po chwili zauważając że prezes coś mówi -. Obie będą należały do rzeczy dość nowatorskich.
Właściciel
- Na to właśnie liczymy. - Zarechotał prezes.
- W takim razie pierwszą mogłyby być rozpylacze tego .- sięgnął wgłąb swych kieszeni i wydobył z nich flakonik z cieczą o fioletowym kolorze -.
Właściciel
Wziął od ciebie fiolkę. - Interesujące, ale trucizna nie może być toksyczna w dotyku. Nie chcemy rozdawać skażonych pieniędzy. - Stwierdził podziwiając fiolkę.
- Jedynie jej opary są trujące i to tylko przez około dzień po wydostaniu się na powietrze, więc wydaje mi się że jest to bardzo dobry sposób.. o ile ktoś nie ma maski gazowej z filtrami.
Właściciel
- Jeśli tak to już mogę wystawiać czek! - Zaśmiał się. - A ten drugi pomysł?
- Słupy wytwarzające silne wyładowania elektryczne..jednak ten projekt jest póki co tylko prototypem i obawiam się że jedno z wyładowań mogłoby przypadkowo podpalić pieniądze..chociaż umieszczenie ich jeszcze w korytarzu wejściowym mogłoby temu zapobiec.
Właściciel
- Korytarz jest dobrze zabezpieczony, a pieniądze są najważniejsze.- Odpowiedział drapiąc się po głowie. - Chyba jednak wezmę gaz.
- Też wydaje mi się łatwiejszą sprawą do załatwienia .- zaśmiał się -. Potrzebować będę jednak wykonać w podłodze lub ścianach..tudzież suficie kilka nawiercenie żeby umieścić w nich zbiorniki z cieczą.. i muszę wykonać więcej owej trucizny, bo jest autorska.
Właściciel
- Niech pan przygotuje projekty, a nasi dzielni inżynierowie się wszystkim zajmą. - Stwierdził pogodnie.
- Jedyną rzecz o jaką poproszę jeszcze skoro tu jestem to plan skarbca, będąc u siebie wszystko rozrysuję i osobiście dostarczę do pana kiedy będzie gotowe.
Właściciel
- Emmm... dobrze. - Powiedział niepewnie i wyjął zza płaszcza zwinięty kawałek papieru. - To tylko kopia, ale bardzo cenna. Nie może pan jej stracić.
- Nie popełniłbym tak prostego błędu .- zaśmiał się po czym wziął ją i dokładnie schował w jednej z ukrytych kieszeni -. Zabiorę się do pracy od razu i plan powinienem dostarczyć jeszcze dzisiaj lub jutro..a truciznę.. to już zależy od tego jakie zapasy mają okoliczne apteki.
Właściciel
- Oczywiście. Nke wyznaczamy panu żadnego terminu, ale pokładamy w panu wielkie nadzieje. - Odpowiedział.
- Nie zawiedzie się pan, miałem już dość wielu zadowolonych klientów..- odparł lekko drapiąc się po szyi -.
Właściciel
- W takim razie nie marnujmy czasu. - Odprowadził cię do windy i odpalił ją. Gdy byliście już na poziomie holu głównego on rzekł - Do zobaczenia, panie Leoncouer.
- Do zobaczenia .- odparł po czym opuścił windę i ruszył ku wyjściu..nadal czuł się lekko przytłoczony tym co zobaczył w skarbcu -.
Właściciel
Timmy jak zwykle czytał gazetę na koźle wozu.
- No Timmy, wracamy do domu -. zagadał wspinając się na dorożkę -.
Właściciel
- Się robi! - Odłożył gazetę i popędził konie.
Szykuje się robutka! Zmiana Lokacji!