Właściciel
- Być może zastąpię. - Stwierdził ponuro. - Ale skąd mam wiedzieć, że nie jesteś policjantką, a ja jak tylko stąd wyjdę nie zostanę samemu wpie#doloy przez siepacza?
Prychnęła, krzyżując ręce nieco poniżej klatki piersiowej. -Na razie policja raczej nie rozpracowała slangu. I wątpię, aby to szybko nastąpiło...- mruknęła, zamyślając się lekko, po czym znów spojrzała na rozmówcę. -Ale nie wiem, czy mam jak panu udowodnić, że nie jestem jedną z nich. Jestem tylko rzemieślnikiem, od czasu do czasu także ku#wą. Mam na pana oczach ociosać jakiś stół, aby był pan pewien mojej tożsamości? Bo mogę to zrobić, choć nie sądzę, aby było to mądrym pomysłem...- stwierdziła chłodno.
Właściciel
Warknął cicho i splunął na podłogę. - Niech ci będzie. Przyjdź jutro a może coś dla ciebie znajdę. - Napił się piwa z kufla.
Wywróciła oczami. -A może tak jakaś konkretniejsza godzina? Jutro to już będzie odrobinkę po północy, ale jutro jeszcze będzie też za minutę kolejna północ. O każdej porze można pana tu zastać? Nie brzmi zbytnio prawdopodobnie...- powiedziała, unosząc pytająco jedną brew.
//A mnie siostra zaraziła! Jeeeeej~! *Oklaski i brawa* Teraz też jestem na przeciwbólowych...
Właściciel
- Przesiaduję tutaj wieczorami, kiedy przyjdziesz to zależy od ciebie. - Prychnął.
-Mhm...- mruknęła tylko w odpowiedzi i skierowała się w stronę wyjścia. Będzie dobrze jeśli w ogóle faktycznie zastanie tutaj nazajutrz mężczyznę, a ten da jej jakieś zlecenie i nie wyda jej policji. Kiedyś zdarzył się informator, który chciał ją wydać... Teraz ten informator już nie żyje.
Właściciel
Na ulicy szwendało się kilku robotników którzy wcześniej skończyli pracę. Poza tym było spokojnie.
Postanowiła wrócić do tej dzielnicy, z której przyszła, pogrążając się przy okazji we własnych rozmyślaniach i idąc raczej powoli. W końcu raczej pozostało jej jeszcze trochę czasu do kolejnej zmiany w Srebrnej Fanfarze... Nieprawdaż?
Właściciel
Do końca zmiany jeszcze miałaś nieco czasu, w sam raz by się odświeżyć. Po krótkiej podróży opuściłaś już las kominów.
Achivment unlocked! Zmiana Lokacji!
Właściciel
Rozdarłeś sobie cały płaszcz ale udało ci się nieco boleśnie wylądować na ulicy. Miałeś szczęście że robotnicy jeszcze nie wyszli z fabryki pod którą wylądowałeś.
Na twoje szczęście ulica była pusta, a strażnicy nie zauważyli twojej ucieczki.
Szedł, starając się unikać otwartej przestrzeni, czy głównych ulic.
Cel pierwszy: Opuścić Dzielnicę Fabryczną. Strażnicy przeszukają ją, jako ostatnie wiadome miejsce jego pobytu.
Cel drugi: Zaszyć się gdzieś i czekać, aż cała sytuacja przycichnie.
Cel trzeci: Zemsta na prokuratorze.
Właściciel
Udało ci się zajść w jakąś ciemną uliczkę w pobliżu nieczynnego browaru.
Szedł dalej, pozostając czujnym. Takie uliczki to zawsze niebezpieczeństwo napadu.
Właściciel
Na szczęście nie był to port więc za dnia nie musiałeś siè obawiać napadu. Jednakże z hali browaru usłyszałeś jakiś cichy rumor.
Nie jego problem W sumie to nie jest problem żadnego z uciekinierów. Więc szedł dalej.
Właściciel
Wyszedłeś na ulice i o mały włos nie wpadłeś na uzbrojony patrol policji. Jest jeszcze mała szansa że by cie nie rozpoznali, lecz po co ryzykować.
Od razu się wycofał w tył, sprawdzając ci zachowanie. Sprawdził, czy w pobliżu są jakieś odnogi, bądź drabiny na dach.
Właściciel
Od wspomniany wcześniej browar miał drabinę prowadzącą na dach.
///Widzę, że nie pozostawiasz wyboru///
Wrócił tam i wspiął się na dach.
Właściciel
Drabina była nieco przerdzewiała, ale bez problemu udało ci się dostać na dach pokryty trójkątnymi świetlikami.
//Jak mi od wątku uciekasz :/
Poszukał optymalnej drogi po dachach.
///To nie specjalnie.
Właściciel
Dałoby się przeskoczyć na dach obok, ale do tego potrzebny jest solidny rozpęd.
Spadał powierzchnie swojego dachu, a później na oko tego drugiego.
Właściciel
Oba były wyłożone dachówkami i miejscami świetlikami.
Wziął rozbiegł sprintem, by na koniec wyskoczyć. Tak samo, jak w skoku w dal.
Właściciel
Niestety podczas próby rozbiegu nieopatrznie wszedłeś na świetlik który na twoje nieszczęście pękł. Poleciałeś w dół i wpadłeś do kadzi pełnej szyszek chmielu.
///Lomik? Zula? A może Sybilla?
Wstał i dokładnie się otrzepał, badając przy okazji stan swojego ciała.
Właściciel
Cały byłeś w chmielu, ale poza tym i kilkoma niewielkimi otarciami upadek nic ci nie zrobił.
Właściciel
Najpewniejszym były wielkie wrota z furtką służące za główne wejście. Zanim się zebrałeś usłyszałeś jakiś dziwny szmer w pobliżu skrzyń.
//Znając życie, najpierw zbadać szmer, by odblokować drogę ucieczki?
Właściciel
//Przecież masz drzwi :/ Nie jestem aż tak liniowy.
Ruszył więc w stronę drzwi, by następnie przez nie wyjrzeć.
Właściciel
Drzwi prowadziły prowadziły niemalże na główną ulicę. Jedyną przeszkodą był dziedziniec zakończony bramą. Na placu stał wóz pełen beczek piwa, co sugerowało że gdzieś jest stajnia.
Rozglądał się za istotami żywymi.
Właściciel
Poza tajemniczymi szmerami zauważyłeś na uboczu podgniły budynek przypominający stajnię.
Spróbował się do niego dostać po cichu, co pewien czas zatrzymując się i badając sytuację dookoła.
Właściciel
Dotarłeś tam szybko. Wewnątrz spróchniałego budynku stał siwy koń. Był nieco za chudy i w niektórych miejscach miał blizny, lecz mimo to patrzył na ciebie oczyma pełnymi nadziei.
-Jesteśmy tak bardzo do siebie podobni...
Rozejrzał się.
///Dzięki Bogu, że nie dodałeś pewnego potwora. Bo to byłoby wredne w tym momencie.
Właściciel
Na terenie placówki nie było nikogo, a ulice były póki co niemalże puste.
Poszukał siodła do konia, a następnie czegoś do jedzenia. Oczywiście dla zwierzaka, nie Jokera.
Właściciel
Obok stodoły było całkiem zużyte, lecz jeszcze zdatne do użytku kiedyś-brązowe siodło. Pod nim znalazłeś do połowy pełen worek owsa.
Zabrał worek i siodło i wrócił do konia.
Nakarmił go i osiodłał.
Właściciel
Koń dopadł się do jedzenia gdy tylko je dostał i jadł z wręcz niepokojącą łapczywością. Zdążyłeś go bez problemu oporządzić i osiodłać.
Pogłaskał go i dosiadł, gdy skończył jeść.
Właściciel
Koń był nie przyzwyczajony do miłego dotyku. Nie opierał się gdy go dosiadłeś.
Nie używał wodzy, bo były zbędne. Tylko denerwuje konie. Delikatnym ruchem nóg przycisnął brzuch konia tak, żeby zwierzę samo skierowało się do wyjścia.
///Szkoła jazdy im. Johna Flanagana, autora "Zwiadowców".
Właściciel
Zwierzak posłusznie przeszedł przez bramę i udał się, najpewniej z przyzwyczajenia" w stronę portu.
//Bardzo dobra książka, polecam!
Skierował go jednak w stronę Małego Quadrala.
-Nie przyjacielu, koniec pracy dla tych idiotów. Jesteśmy wolni i jesteśmy przyjaciółmi.
Pogłaskał go po szyi.
///Przeczytałem wszystkie części. Mój oficjalny numer jeden///
Właściciel
Koń parsknął szczęśliwie i odbił w lewo w kierunku północnym. Chyba zostaniecie dobrymi przyjaciółmi.