Właściciel
Najbardziej odległy od planety i zarazem najszerszy z pierścieni Saturna. Pierścień Febe jest tak rozrzedzony, że mało kto prowadzi tutaj działalność gospodarczą. Statkom zbierającym lód bardziej opłaca się kursować bliżej planety, ze wzgląd na gęściej występujące odłamki oraz lepiej zabezpieczoną przestrzeń. Jednak nie jest to kompletnie opuszczony sektor. Podczas Wojny Syntetyków - a zwłaszcza pamiętnej Drugiej Bitwy o Febe - zniszczonych zostało wiele statków, których szczątki wciąż krążą wokół Saturna. Zmyślni poszukiwacze są w stanie znaleźć tu parę fantów - o ile wcześniej nie dołączą do unoszących się w przestrzeni trupów za sprawą piratów bądź nadgorliwych patrolowców.
Właściciel
Statek wyłączył napęd jonowy. Widok malowniczej planety zasłaniały im miliony odłamków skał, tworzące słynne pierścienie Saturna.
- Jaka sytuacja, panowie?
Właściciel
- Jak na razie nie wykrywamy nic nadzwyczajnego - powiedział załogant, nie spuszczając oczu z radarów - I tak może pozostać. Większość pierścienia to monotlenek diwodoru w formie stałej. Obecnie nasłuch*jemy, czy nie ma żadnych transmisji radiowych w terze.
- Skanujcie. Jeśli nic nie znajdziemy przeniesiemy się w bardziej uczęszczane okolice.
Właściciel
- Oczy, uszy i odbiorniki mamy szeroko otwarte.
- Czyli nic tylko czekać na wyniki.
Właściciel
Czekali więc. Na statku panowała cisza, jakby wszyscy piraci czekali w napięciu. Nagle załogant przy radarze odezwał się:
- Chyba coś mamy. Wygląda jak... meteoroid. Kilka metrów średnicy. Z jakiegoś metalu - zmarszczył brwi - To dość nietypowe w tych okolicach?
- Uzbroić działa i lecimy tam na średniej prędkości.
Właściciel
- Robi się - powiedzieli jednocześnie pilot i operator dział. Statek zmienił tor lotu i skierował się w stronę tajemniczego obiektu. W tym samym momencie na pokład wszedł także pierwszy oficer.
- Byłem nadzorować funkcje hydrauliczne statku. Jak wygląda sytuacja?
- Lecimy właśnie do czegoś co można określić "metalowym meteoroidem." Choć obstawiam, że to jakiś satelita lub boja.
Właściciel
- Ciekawe. Jakie są rozkazy?
- Maksimum mocy osłon, wyciszyć napęd i przygotować działa każdego kalibru.
Właściciel
- Powiem to tym fajtłapom w maszynowni. Czy ktoś ma zakładać kombinezon?
- Nie zanosi się na abordaż, albo rozszczelnienie kadłuba.
Właściciel
- Jak pan uważa. Pójdę zawiadomić załogę o planie.
- To niepotrzebne - wtrącił się pilot, po czym wskazał maleńką kropkę na radarze - Jesteśmy niecałe sto tysięcy kilometrów od celu. Dolecimy tam w trymiga.
- No to lećmy. Ale najpierw przeskanujcie ten obiekt, jeśli się da.
Właściciel
Statek wzniósł się ponad główny pierścień i przyśpieszył nieco. Celu naturalnie nie było jeszcze widać.
Nie pozostało mu nic, jak tylko czekać, aż cel będzie widoczny.
Właściciel
Po jakiś trzech minutach dolecieli na miejsce. Przez szybę dało się zauważyć lecący na równi z nimi kamień o żółtawym kolorze.
- Czy to coś jest zrobione z...? - zapytał pilot
- Owszem. Dziesięć ton złota z domieszką lodu i pirytu - odezwał się operator skanerów.
- Oświeci mnie ktoś po ile chodzi złoto na rynku układu?
Właściciel
- A jak ma chodzić? To jeden z podstawowych komponentów w elektronice, nie wspominając o wartości estetycznej. Taki kawał... czy to może być jakiś przemyślany podstęp?
- Możliwe. W końcu to byłby łakomy kąsek dla przemytników czy piratów. A taka bryła raczej nie lata na luzie po orbicie... No dobra. Podlećmy jeszcze kawałek, ale pamiętajcie o działach i osłonach.
//Zapomniałeś o Angbandzie ;-;//
Właściciel
//Często tyle się namyślam, co napisać, że zapominam, że nie napisałem//
Statek zmniejszył nieco dystans.
- Ale... jak miałoby to działać? Jeśli to bomba, to jest zdecydowanie zbyt kosztowna. Nie wysyła żadnych sygnałów radiowych a pobliżu nie ma żadnych statków - pilot rozważał wszystkie możliwości. Pierwszy oficer stał obok, najwyraźniej rozmyślając o tym samym.
- Też uważam, że ten obiekt jest raczej bezpieczny, ale chyba taki łut szczęścia nie zdarza się często, nie?
Właściciel
- Racja - odpowiedział pilot - Sądzę, że jeśli będziemy trzymać oczy na skanerach możemy...
- Rozwalmy to - bezceremonialnie wtrącił się Archer. Reszta piratów spojrzała na niego ze zdziwieniem.
- Najlepsza odpowiedź w historii naszych pirackich dyskusji. - mruknął po czym dodał: - A to czemu?
Właściciel
- Pomysłowość ludzka nie zna granic. Ta rzecz może jakoś zmylać nasze czujniki, być zdalnie aktywowana albo być częścią bardzo skomplikowanej pułapki. A nasz statek pomimo wszystkich modyfikacji nie jest zbyt wytrzymały. Jeśli coś pójdzie nie tak... możemy wszyscy zginąć.
- Lekka paranoja, ale możesz mieć rację.
Właściciel
- Lekka? Równie dobrze możemy dać sobie spokój z piractwem bo zbyt niebezpieczne - odezwał się pilot
- Życie pirata jest krótkie, ale za**biste. - odpowiedział. - Ech... Zestrzelcie to gówno, a potem lecimy dalej. Może trafi się jakiś transporter. - dodał głośnie, by usłyszała go cała załoga mostka.
Właściciel
Załoganci zaczęli namierzać działa, aczkolwiek niechętnie. Po chwili cztery lasery były wycelowane centralnie w meteoroid.
- Mi też to niezbyt pasuje. - mruknął. - Ognia.
Właściciel
Działa wypaliły jednocześnie, i już po chwili meteoroid rozpłynął się na wszystkie strony. Tylko tarcze magnetyczne zdołały ochronić statek od oberwania płynnym złotem.
- I to by było na tyle. Zmywajmy się stąd.
Właściciel
- Zaraz - pilot się czymś zaniepokoił - To coś w chwili zniszczenia wysłało krótki sygnał. Nie wydaje się mieć żadnej treści, ale z pewnością nie jest to coś naturalnego.
- Czyli jednak było to jakiś urządzenie namierzające lub coś w tym rodzaju.
Właściciel
- Możliwe. Wypadałoby czym prędzej opuścić to miejsce, ale nie wykonamy skoku w takim miejscu. Trzeba będzie wylecieć albo ponad pierścień, albo z niego.
- Wybierzcie krótszą drogę. Im szybciej nas tu nie będzie, tym lepiej.
Właściciel
- Dobra, to zajmie tylko chwilę.
Statek wzniósł się ponad morze odłamków lodu.
Nie pozostało mu nic innego jak tylko czekać.
Właściciel
Gdy pojazd unosił się już nad głównym pierścieniem, ponownie odezwał się pirat od radaru.
- Bardzo złe wieści. Chyba ściągnęliśmy na siebie czyjąś uwagę.
- Patrolowce? - domyślił się Siergiej.
Właściciel
- Jeśli tak, to dosyć niecodzienni. Nie próbują nawiązać kontaktu, tylko z miejsca nas otaczają. Pięć statków konkretnie.
- Bratać się nie będziemy. Obrać jakąś drogę ucieczki i spieprzamy.
Właściciel
- To może być problem. Są szybcy. Bardzo szybcy... Uwaga! - krzyknął pilot, po czym poderwał ster. Statkiem mocno szarpnęło, wytrącając wszystkich stojących z równowagi.
- Co to, do cholery, było?! - zapytał łapiąc się kurczowo czegoś, dzięki czemu nie wyląduje na podłodze.
Właściciel
Udało mu się chwycić krawędzi fotela.
- To nie są normalne patrolowce! - odpowiedział, majstrując jednocześnie przy kontrolkach - Nie mają żadnych skrzydeł do lotu w atmosferze, żadnych okien, a pędzą wręcz absurdalnie! - jakby na potwierdzenie słów pilota na radarze zaczęły się pojawiać migające punkty symbolizujące potencjalnych wrogów.
- Nie ma co. Nie damy rady przed tym uciec. Ale z doświadczenia wiem, że ciężko utrzymać wytrzymałość kadłuba i osłon, a zarazem utrzymać taką prędkość. Czyli po jednym strzale z naszych laserów powinny się rozlatywać.
Właściciel
- Ciężko zaprzeczyć... ale gdy tylko wychylimy się, aby zniszczyć jeden, reszta prawdopodobnie nas dopadnie.
Statek piracki zanurzał się z powrotem w morze lodu, podczas gdy statki wroga zachowywały pewien dystans.