-Zatem to trzecie miejsce, które będę musiał prędko odwiedzić... Może doradzi pan gdzie iść na początek. Do krasnoludów czy do elfów?
Właściciel
- Krasnoludy teraz mają mały raban bo im króla zabito, a książę się żelazną ręką osadził . Więc proponowałbym na start Elfów a dopiero później Krasnali .
-Brzmi w miarę dobrze, wyruszę zatem z rana jak tylko się jakoś prześpię, brakuje mi porządnego łóżka od czasu przemieszczania się drogą morską.
Właściciel
- U mnie pokoje dobre, a jak czegoś do jedzenia będzie potrzeba to proszę wołać służkę albo mnie jak się na górę nawinę .
-Byłoby najlepiej gdyby miał pan jakieś suszone bądź wędzone mięso, takie na drogę konkretniej jedzenie, tak to z rana wyruszę i tak to przynajmniej po drodze coś zjem.
Właściciel
- A ryby ? Bo suszonego mięsa to prawie zero .
-Ryby tak szybko się nie psują, może być. W końcu to też jest mięso.
Właściciel
- No to każę ryb napakować bo tego u nas ile dusza zapragnie . Jutro przy ladzie się rozliczymy z tym .
-Oczywiście karczmarzu, a teraz bywajcie.- Rzekł, po czym dopił resztę piwa w kuflu i wstał od lady by udać się do swojego wynajętego na noc pokoju, tam zamknął od środka drzwi i położył się prędko spać.
Właściciel
Pokój był całkiem ładny, a łóżko wygodne . Rano obudziłeś się wyspany
-Ach, pora zatem wykonać swoje zadanie.- Powiedział do siebie, po czym wstał z łóżka, schował miecz do pochwy na plecach, po czym otworzył drzwi od swojego pokoju, wyszedł i udał się z powrotem do lady.
Właściciel
Karczmarz czyścił przy niej kubki, w karczmie póki co nikogo nie było .
-To jak panie karczmarzu, czas na mnie nagli, a wojna czekać nie będzie.
Właściciel
Karczmarz sięgnął pod ladę i wyjął spod niej grubą sakwę .
- Dziesięć rybek, przednich . Pięć złota .
-Doskonale.- Powiedział, po czym wręczył mu 5 sztuk złota. A ma pan jeszcze jakieś chleby i napoje na drogę?
Właściciel
- Mogę tą beczułkę piwa oddać, mocne nie jest więc i pić normalnie się da .- wskazał na małą beczkę z której ci wczoraj nalewał -. I chleba też będzie, za jedno złoto dwa bochenki
Wyjął owe dwa bochenki spod lady
-No to dobrze, tylko to wszystko jakoś załadować i można ruszać w drogę. Jakiś wózek może się przydać.
Właściciel
- Mogę dać panu mój nieużywany plecak, da się przy nim przyczepić beczułkę . Używałem go na spacerach jak jeszcze żona żyła..- nachmurzył się przez chwilę po czym wrócił do radosnego tonu -. Ale teraz mi na nic i mogę oddać .
-Chętnie skorzystam z pańskiej oferty plecaka.- Uśmiechnął się ciepło do karczmarza, następnie wręczył mu kilka sztuk złota jako opłatę za to wszystko.
Właściciel
Monety zebrał a po plecak ruszył gdzieś na zaplecze, zapewne tam miał swoje mieszkanie . Po kilku chwilach wracał z plecakiem przewieszonym przez jedno ramie, na rękach trzymał kota, głaskał go .
- Proszę oto on .- powiedział odstawiając kota na ziemię, do plecaka podpiął beczułkę którą po chwili odczepił od lady -.
-Ciekawego ma pan towarzysza do życia.- Uśmiechnął się nieco, po czym założył plecak od karczmarza. Niechaj Światłość ma cię w swojej opiece, karczmarzu.- Jeszcze raz uśmiechnął się do mężczyzny, skinął w jego stronę głową, po czym opuścił karczmę by szukać stajni, która najpewniej znajdowała się zaraz przy bramie.
Właściciel
Zgodnie z jego przemyśleniami stajnia znajdowała się przy bramie, było tam kilka koni . Przed stajnią siedział kimający mężczyzna . Pora była tak wczesna że nawet niektórzy strażnicy przy bramie ledwie dawali radę .
Zatem udał się on do stajennego, do którego z miejsca zagadał.
-Drogi panie, konia na długą drogę mi potrzeba, stąd się zabieram aż do wolnego państwa elfów.
Właściciel
- W daleką drogę pan jedziesz . Konia będziesz szczędzić ? Czy na jednym tchu tam dojedziesz . Tak pytam, bo łatwiej znaleźć będzie jakiego .- zagadał podnosząc głowę -.
-Raczej wolałbym dostać się tam w miarę szybko, z tamtego miejsca potem musiałbym udać się do miasta krasnoludów, więc wolę go nie przemęczać za bardzo.
Właściciel
- Ten szary, za sto złota jest . Dobry i do długiej jazdy jak i do powolnego galopu .
-No i bardzo dobrze, drogi panie.- Powiedział, po czym wręczył mężczyźnie obiecane sto sztuk złota, a potem odebrał swojego konia i wyjechał przed bramę patrząc się na wartowników.
-Drodzy panowie, koniec warty tuż tuż, trzymajcie się jeszcze tylko tych kilka chwil.
Właściciel
Stajenny zabrał pieniądze i schował je pod swój płaszcz . Gdy podjechałeś do bramy i zagadałeś do strażników jeden się otrząsnął .
- Uh.. nienawidzę nocnej . Zawsze przysnę rankiem .- powiedział
-Jeszcze nie tak dawno sam musiałem kilka godzin walczyć z nieumarłymi, a potem uciekać ze wschodu drogą morską aż tutaj, zawsze mogło być zatem gorzej, strażniku.
Właściciel
Szybko się wyprostował i spojrzał na ciebie z szacunkiem .
- Wybacz panie rycerzu.. chociaż każdy z nas ma swoje problemy..mniejsze czy większe .- wokół was miasto zaczynało się budzić, ludzie powoli wychodzili z domów a gdzieś w oddali słyszałeś bicie młota o kowadło -.
-Nie macie za co przepraszać, strażniku. Każdy ma prawo do ponarzekania sobie na coś, bywajcie i niechaj Światłość ma was w swojej opiece.- Powiedział, po czym konno zaczął poruszać się kłusem, ani to szybko, ani to wolno.
Właściciel
Przejechałeś przez bramę, minąłeś strażników którzy zmieniali wartę i wjechałeś na przedmieścia.. a tak właściwie jeden gigantyczny obóz namiotów . Pełny uchodźców z wschodniej strony .
-Nie jest to w żaden sposób dziwny widok...- Pomyślał, po czym wzdychając ruszył dalej w stronę królestwa elfów.
Właściciel
Po wielogodzinnej jeździe i kilku postojach w końcu tam dotarłeś
//Ja zacznę w "Wielkiej Puszy w Księstwie Karkoo"
Właściciel
______________________________________________________________________________
Sezon II
Opis pozostaje ten sam .