Właściciel
Jak sama nazwa wskazuje, nie ma tu nic.
A może?
Niektórzy twierdzą, że właśnie tutaj znajduje się organizacja walcząca z O.H.S.
Wstaje z ziemi - Cholera, kolejny dzień wędrówki- powiedział do siebie, po czym ruszył.
Właściciel
Co zobaczył? Nic, zbliżała się jesień, a następnie zima.
Jeżeli nie dostanie się do metra, Moskwy, Londynu lub Warszawy przed zimą, zamarznie na śmierć.
Myślał, że przecież idąc ciągle przed siebie, musi gdzieś dotrzec, tylko kiedy? Nie myśliwszy długo pomyślał, że do zimy musi wytrzymać, idąc po drodze, rozciął nożykiem w i tak nie dzialającym telefonie kabelki, zrobił małe spięcie i zapalił zdjęcie rodziny, niby mało, ale jednak jakiś promyczek ciepła...
/nie wiem czy tutaj funkcjonuje taki offtop, ale zapytam, gdyż to chyba mój drugi PBF, czy mam teraz usunąć te przedmioty z ekwipunku w mojej karcie postaci?
Właściciel
//nie, nie edytujemy karty postaci po zaakceptowaniu.
Po drodze spotkałeś ok. 3 zombie, nie powinny stanowić problemu, jednak chwila nieuwagi i zgon.
Nie chcąc być w żaden sposób zainfekowany, wziąłem swoją kurtkę i koszulkę i owinąłem wokół dłoni, po czym chciałem po kolei, odciągając od reszty, bo jestem zmęczony nie dałbym rady wszystkim naraz, i z pomocą noża i siły zabijać,
Właściciel
Taktyka okazała się skuteczna, pokonałeś zombie.
Patrząc na to że to chyba zainfekowani ludzie z nadzieją w sercu przeszukiwałem ich kieszenie
Właściciel
Znalazłeś jakiś klucz, oraz scyzoryk.
Wyjąwszy z kieszeni przedmioty mówi pod nosem- kluczyk może się przydać, drugi nóż średnio, ale sobie lepiej zachowam- odwiązał z ręki koszulke o kurtke i założył- trzeba iść przed siebie z nadzieją, że przed zimą cokolwiek znajdę- jak powiedział tak zrobił
Właściciel
Gdybyś się nie zatrzymał wpadłbyś w tunel metra, prawdopodobnie z niego mógłbyś się dostać do innych miast, jednak musisz znaleźć wejście, tutaj z łatwością złamałbyś sobie nogę.
Staje i krzyczy - Wreście cokolwiek znalazłem!- po czym popatrzał - na tunel i się rozejrzał - ale gdzie mogę wejść?- postanowił pochodzić po okolicy, nie tracąc ze wzroku tunelu i pomyśleć jak mógłby wejść.
Właściciel
Zauważyłeś w oddali jakieś miasto, z każdą godziną zbliżałeś się coraz dalej.
Był to Paryż, zanim jednak tam dojdziesz, musisz przeżyć zbliżającą się noc.
//znalazłem to wejście do tunelu i teraz nim idę czy co?//
Właściciel
///Byłeś dość blisko Paryża, jednak go nie widziałeś. Idziesz powierzchnią.///
Zauważyłeś mały budynek, bez okien i drzwi, jednak nadawał się na schronienie.
-Raz kozie śmierć- krzyknąwszy to wszedłem do środka z nożem w ręku
Właściciel
Było kilka mebli, którymi nawiasem mówiąc można zabarykadować drzwi i okna, jednak ani jednej żywej duszy.
-tymi meblami można zabarykadować drzwi i okna, ale jestem genialny...- Przeszukiwuje meble po czym barykaduje
Właściciel
W meblach nic, udało się zabarykadować wszystkie wyjścia.
Teraz tylko miejsce do spania...
-Spartańskie warunki, aż się wojna przypomina- wziął swoją kurtkę, złożył ją a całość włożył do kaptura. Jest poduszka, teraz na ziemie, ale pierw poczuł jak długa podróż zrobila wrażenie na jego gardle, nie chcąc umrzeć z pragnienia, przypomniał mu się trick z czasów, kiedy w wojsku miał karę na jedzenie i picie, wziął swoją koszulkę, nasikał na nią, przy czym obczyścił swój moc z bakterii i wypił to, po czym poszedł z nożem w ręku spać
Właściciel
Trochę chore, lecz pożyteczne.
//Panowie, do wszystkich: Gramy tak do godziny 19, później wolne do jutra :V
// zgadzam się panie kapitanie
Wstał porankiem, zrobił dziurę w jednym z mebli robiąc prowizorycznego Judasza, wyjrzał przez niego na zewnątrz
Właściciel
Czysto, teraz tylko dostać się do Paryża.
Pełen świeżej energii idzie szybkim marszem w strone miasta oglądając się za czymś ciekawym z nożem w ręku
Właściciel
Instynkt ni stąd ni zowąd podpowiedział ci, by rzucić się na ziemię.
Jako iż ufałem swoim instynktom, rzuciłem się na glebę i gwałtownie zacząłem się rozglądać.
Właściciel
Upadłeś pomiędzy dwoma wyższymi stertami piasku, obok ciebie przejechał opancerzony wóz, nikt cię nie zauważył.
Zmierzali w stronę miasta.
-cholera, czy jest sens tam zmierzać, to wygląda niebezpiecznie...- pomyślał, stanął w miejscu, po chwili znacznie zwolnił i spokojnie szedł w stronę miasta uważając na kolejne wozy
Właściciel
Nie było.
Nagle w powietrzu zauważyłeś... myśliwiec.
Jakim cudem można znaleźć działający myśliwiec po III Wojnie Światowej?!
-Może to O.H.S?- szepnął pod nosem, bardzo bał się iść w stronę miasta. może być niebezpiecznie.- Może tylko przejeżdżali tędy? Mieć tę nadzieję, serio, nie chce się spotkać mając tylko nóż na starcie z karabinem, lub co gorsza czołgiem...- powiedział sobie, co miało go troche zmotywować, poszedlem z stronę Paryża
Właściciel
Zbliżałeś się, jeszcze tak z trzy godziny.
//mogę już zrobić coś w Paryżu?
Właściciel
-Jesteście najbardziej normalnymi ludźmi, jakich spotkałem od lat.
Aion jechał przez pustkowia.
-Dziękuje... W sumie tego się nie spodziewałem... Zazwyczaj nazywali mnie dziwakiem, przez to ,że byłem przygotowany na... No cóż, na teraz.
Właściciel
-Teraz jesteś z kolei najnormalniejszym człowiekiem, jakiego spotkałem.
-Miło... To kiedy będziemy na miejscu?
//się ciągnie te 10 minut...
Właściciel
//dziesięć minut w fabule, a nie czasu rzeczywistego ._.
//Wię... To co mamy robić by już minęło?
//k
-To co będziemy tam robić?
Właściciel
-Walczyć głównie z wrogiem, również szukać lekarstw na tego wirusa...
-Ehem... A ile was, lub jeżeli mogę już tak powiedzieć, nas jest?
Właściciel
-Pomyślmy... oprócz was i mnie, znajdzie się jeszcze dowódca, ten ksiądz, trzech innych, Pimpuś, jeszcze komandos, no i oczywiście ten chory skur*syn Jack. Może jeszcze o kimś zapomniałem, jest jeszcze ze stu innych, prostych żołnierzy i tym podobnych.
-No dobra... To, nie... A, nie też nie... Hm... To chyba tyle...
Właściciel
-To dobrze, dojeżdżamy.
//Patrz nowe tematy, już robię...