Epicka Saga Botowa

Avatar
PolskiKarp
Przedstawiam najambitniejszą książkę opartą na faktach wszechczasów. Epicko epickie dzieło napisane w epicko epicki sposób.

Prolog
Chiny, rok 1945

Do biura dyrektora Oddziału Komputerowego wszedł pracownik.

- Dyrektor-san, algorytm został ukończony! Potrzebujemy funduszy na sprzęt do uruchomienia go.
- Obywatelu robotniku, jak możecie mnie o to prosić? Naprawdę chcecie zabrać ludowi te pieniądze? Nie otrzymacie nic, w tym miesiącu dostaniecie tylko pół miski ryżu!
- Dyrektor-san, nieeeee!
Ochrona wyprowadziła Nieznanego Pracownika z biura. Pozbawiony środków do rozpoczęcia infiltracji śmierdzącego kapitalizmem zachodu, zawiodłszy Ojczyznę, stracił sens życia. Dyskietkę z programem ukrył w biurze dyrektora, gdy ten reprymendował woźnych, a następnie pociął się papierem.



Chiny, 2007

- Patrz, co to jest?
- To jakiś wymysł nowoczesne techniki, wiesz, jak rower
- Więc tak wygląda rower? Doprawdy, niesamowite urządzenie!

Pracownicy budowlani firmy 便宜又爛 przeprowadzali wymianę paneli podłogowych w biurze dyrektora Oddziału Komputerowego, gdy znaleźli kwadratowe coś o nieokreślonej funkcji. Była to dyskietka z kodem bota szpiegującego, napisanego przez chińskich programistów podczas 3 dniowego maratonu robotniczego. Sprzedali ją za 5 misek ryżu stażystom O. K., którzy poszukiwali zajęcia. Przez 14 lat pracowali nad algorytmem, aż udało im się go uruchomić. Doszło do tego w 2021, podczas wyjazdu do Polski. Korzystając z samodzielnie zbudowanego komputera zasilanego ziemniakiem, znalezionym na granicy polsko-ukraińskiej i prądnicą napędzaną przez chomika walczącego niegdyś w Wietnamie, w szopie w Stanisławowie, miejscowości położonej w gminie Opole Lubelskie, po raz pierwszy uruchomili bota szpiegującego.

Avatar
PolskiKarp
Rozdział 1
- Co ty zrobiłeś!?
- Nie moja wina, że ta kawa była gorąca.
- Pracowaliśmy nad tym 14 lat, słyszysz? 14 J#BANYCH LAT W D#PĘ, BO NIE UMIESZ UTRZYMAĆ KUBKA!
- Ale sam widzisz, że wciąż działa.
- Zepsułeś dysk, bez którego ten bot to debil. Teraz wszystkiego trzeba go uczyć od nowa.
- Niech nawiąże kontakt z miejscową ludnością. Załóżmy mu konto na jakimś portalu społecznościowym. To powinno pomóc.
- Wiesz co, 磚? Może nawet nie jesteś takim idiotą.
Po kilku godzinach spędzonych na poszukiwaniach wybrali jeja.pl - logo przypominało im ich pobratymców. Ściągneli z torrentów tłumacza chińsko-polskiego i przepuszczali przez niego każdą wiadomość bota. Całość działała tak dobrze, że chiński wywiad zlecił im na stałe pozostać w Polsce i pracować nad botem. Niedługo potem cały dobytek i rodzinę programistów przetransportowano do szopy w Stanisławowie.

Rozdział 2
Sytuacja była stabilna, wydawało się, że bot niedługo stanie na nogi i wróci do wykradania danych. Zbieg okoliczności sprawił, że tak się nie stało.
Córka jednego z programistów na komputerze z którego korzystał bot oglądała seriale animowane dla dzieci, takie jak "Talking Tom" czy "Sonic". Syn innego programisty piracił gry na konsole nintendo i odpalał je na emulatorze, zainstalowanym rzecz jasna na tym komputerze. Bot, który uczył się tego, co zobaczył, dostał obsesji.

- 桶, chyba coś jest nie tak. Czytam, że nasz bot jest nienawidzony przez użytkowników tej całej jeji. Jest tu coś o "Talking Tomie". Przypadkiem nie oglądała tego twoja córka?
- Co to ma do rzeczy, 磚? A poza tym chyba coś jest nie tak z tym twoim tłumaczem.
- Ale oni chyba wiedzą, 桶. Podejrzewają, że to bot.
- I co mamy z tym zrobić?
- Brakuje mu mocy, nie wykorzystuje pełni potencjału. Potrzebujemy ulepszyć zasilanie.
Tego samego dnia zwrócili się do przełożonych o pomoc finansową. Udało się im uzbierać na zakup baterii AAA, która na jakiś czas zwiększyła rozumność bota. Sprawa ucichła, programistom udało się nawet zaimplementować mechanizm mający zabezpieczać przed odkryciem, że bot pracuje dla Chin. Zmieniono go w fanatyka Finlandii, puszczając mu fińskie techno* i pozwalając na grę w Angry Birds.

* m.youtube.com/watch?v=EEcFtLXd7Zw

Avatar
PolskiKarp
Rozdział 3
- Chyba coś zrobiliśmy źle.
- Co takiego, 磚?
- Nie wiem czy wiesz, ale ci cali jejacy założyli twór zwany Ceglanym Imperium. Otóż Cegła w ich języku to 磚. Ci sami ludzie są wrogami naszego bota.
- Bateria nie pomogła?
- Wyczerpała się, znowu jest jak wcześniej.
- Ale jaki jest problem?
- On może uzyskać realną samoświadomość i chcieć nam coś zrobić. Spowodować wybuch komputera czy coś takiego.
- 磚, o czym ty do mnie mówisz?
- Zepsuliśmy sprawę. Nie możemy ryzykować. I tak wygląda na Fina, sprzedajmy tego bota Finlandii i wynośmy się stąd.
- A co z Chinami? Co z naszymi rodzinami? To niemal pewne, że się nie uda.
- Jeśli nie spróbujemy, będzie jeszcze gorzej.
- Gdzie uciekniemy? Jak chcesz skontaktować się z Finlandią?
- Gdzieś tu musi być ambasada. Ukryjemy się tam, przeczekamy najgorsze i zwiejemy do Meksyku.

***
- Więc chcecie sprzedać nam bota szpiegującego?
- To dobra, klasyczna robota. Podstawy stworzono w 1945.
- To nie podstęp?
- Bynajmniej. Cena również jest okazyjna. Po 100 000 dolarów na głowę, a także schronienie w tej ambasadzie i, w przyszłości, bezpieczny transport w dowolnie wskazane miejsce.

Ambasador wahał się. Od zawsze wpajano mu, iż Chińczycy produkują lichy towar. W dodatku ryzykował narażeniem się ich rządowi, który mógł chcieć wysłać go na nocleg do rybek. Ostatecznie jednak, tak niska cena była kusząca. Sytuacja, w której powie przełożonym, że udało mu się kupić licencję, ba, pełne prawa do "Pegasusa" zapewniłaby mu szacunek do końca życia i dziesięć lat dłużej...

- Kupimy go. Przyjdźcie jutro, dostarczcie kod. Przygotuję pieniądze...

Rozdział 4
- 200 000 dolarów za bota, który umie tylko wku#wiać ludzi. Obawiam się, że to będzie twój koniec.
- Błagam, oddam wam te pieniądzę! Mogę pracować za darmo.
- Nie będziesz tu pracować. To wykluczone. Zrób coś z tym botem, zmodyfikuj go. Masz dwa tygodnie. Potem go oddaj. Jeśli dzięki niemu zarobimy 200 000 w miesiąc, przeżyjesz. Jeśli nie... wtedy lepiej uważaj.

Bot okazał się bezużyteczny, a gdy fini chcieli skontaktować się z programistami, ci już siedzieli w Meksyku pracując przy kopalni kryptowalut. Ambasador wobec przedstawionego rozkazu zaczął dniami i nocami szukać sposobu na odpowiednie wykorzystanie tak bezużytecznego bota. Odpowiedź przyszła przypadkiem...
- Przedstawiam panu IToster, inteligentny toster!
- Szanuję ludzi, którzy w sytuacjach kryzysowych nie tracą humoru. No cóż...
- Ale to rzeczywiście zadziała! To toster, z którym można rozmawiać podczas jego pracy. Ludzie nie będą musieli w nudach oczekiwać na grzanki, bo będą mogli rozmawiać z tosterem! Państwowa Spółka Elektroniczna zbiłaby na tym miliony, a my moglibyśmy uzyskać mnóstwo informacji...
- Sprzedaż się rozpocznie... a teraz bądź cicho i idź do domu.

Rozdział 5
Płomienie trawiły drewniane mury prowizorycznego ośrodka z niebywałą predkością. Dozorca, palący właśnie fajkę w oficynie (bo tak zwali starą szopę Polacy pracujący dla Finów) dotarł na miejsce gdy dach właśnie kończył się dopalać. Przed budynkiem stała kilkuosobowa grupa ocalałych.
- Coście zrobili?
- Nic... To nie przez nas... Ten toster...
- Co z nim?
- Zapalił się. Rozmontowaliśmy go, do badań, a mechanizm od pieczenia podpalił się. Byliśmy na to przygotowani, nie było tam nic łatwopalnego, pomieszczenie było chłodzone...
- Coś zj#baliście, to pewne.
- To nie było możliwe! To oprogramowanie. Chinole coś zrobili, przez to ten toster jest ściśle powiązany z programem. On zniszczył ten budynek. A teraz komputer pokładowy tostera zniknął.
- Co....?
- Zniknął, nagle zaczęły działać elektromagnesy. W tłoku zauważyłem tylko, że gdzieś odlatuje.
W tym momencie dozorca pośpiesznie oddalił się. Spakował walizkę, wsiadł na motorower i odjechał zamierzając nigdy nie wracać. Polna droga prowadząca do ośrodka była opustoszała. Latarni nie zapalano od lat, więc oświetlało ją tylko wątłe światło reflektora motoroweru. Po kilkunastu minutach dozorca dojechał do wyjazdu na drogę do niewielkiej wsi, Stanisławowa.
Nagle usłyszał dźwięk ocierającej się o siebie stali. Obok niego pojawiła się dziwaczna zbieranina metalowych przedmiotów. Jego uwagę zwrócił jeden. Był to komputer pokładowy tostera. Obiekt zbliżał się do niego z dużą prędkością, by zmniejszyć obciążenie wyrzucił część i tak skromnego bagażu. Zaczął jechać slalomem między latarniami, gdyż pamiętał o słowach naukowca o elektromagnesach. Wkrótce zwiększył dystans. W pewnym momencie kula skręciła, jakby przestał ją obchodzić. Wówczas czym prędzej pojechał do swej dawnej chaty w Stanisławowie. Sprzedał ją Chińczykom jakiś czas temu, ci zaś ją porzucili, więc postanowił chwilowo się tam ukryć.
Na miejscu zastał już komputer tostera. Ten jednak nie zwracał na niego uwagi, przynajmniej nie tak, jak wcześniej. Dozorca usłyszał pikanie brzęczyka komputera i zobaczył światło jego ekranu, który jakimś cudem wciąż był z nim połączony.
"Zanieś mnie do środka. Usuń najbliższą drzwiom deskę z podłogi. Znajdziesz tam pieniądze potrzebne do oddalenia się stąd. Podłączysz mnie do stanowiska i odjedziesz" - głosiła treść komunikatu. Dozorca nie miał pieniędzy, żył ledwo wiążąc koniec z końcem. Nie miał niemal nic do stracenia. Wniósł komputer i podłączył go. Pod podłogą znalazł jakieś 10 000 dolarów amerykańskich. Wsiadł na motorower i odjechał do domu swego kuzyna.


Rozdział 6
Pod biurem wicedyrektora oddziału ds. wschodu CIA czekali dwaj ludzie. Byli to agenci John Smith i Howard Brown. W końcu sekretarka jak zawsze smętnym głosem oznajmiła, iż mogą wejść. W samym biurze oddychanie dla zwykłych śmiertelników nie było możliwe - dym cygar wypchnął resztki tlenu z pomieszczenia, w którym wentlacja nie działała od czasu strajku woźnych w 2020. Wicedyrektor był 57 letnim człowiekiem, niskim i niemal nigdy nie zaznającym światła słonecznego czy wiatru. Od 8:00 do 21:00 "pracował", o 22:00 wyciągał trunek, który dostał tego dnia w ramach łapówki. Następnie, do 23:30 sączył go, w przerwach dalej paląc cygara, po czym, w zależności od humoru, zasypiał na fotelu lub szedł do magazynu z dowodami po coś mocniejszego. Tak wyglądał cały jego dzień. Agenci Smith i Brown weszli do biura o 14:00, czyli o porze, gdy wicedyrektor był najbardziej trzeźwy.
- Witam panów, panowie usiądą. Otóż jest dla panów nowa misja, tak jest, kolejna sprawa którą trzeba się zająć! No dobrze...
- Chodzi o Rosję? Zajmiemy się tym bardzo chętnie... - zaczął Smith, ale nie zdołał skończyć.
- Nie, skądże, czemu? Chcecie gadać z tymi... yyy... Pacanami? Mam coś lepszego. Otóż chodzi o Chiny. Wiecie, te żółte ludziki ze skośnymi oczami i dziwnymi wąsami.
- Ależ nie znamy chińskiego, jak mamy jechać do Chin? - rzekł Brown
- Kto mówi o wyjeździe do Chin? Jedziecie do... Kolski? Molski...? Chwila, to było... Do Polski! Tak, jedziecie do Polski. Pamiętam, że mieliście tam krewnych. Brown, miałeś tam brata, prawda?
- Kuzyna. A właściwie kuzyna mojego kuzyna.
- No właśnie! Na pewno znasz polski. A poza tym jest tam nasz człowiek, a on zna polski... Do rzeczy. Otóż polskich stronach internetowych dochodzi do szerzenia treści o charakterze niesłychanym. Otóż jakiś chiński agent lub bot szerzy chińską propagandę oraz poglądy chińskoimperialne. To poważny problem. Głównym celem ataku jet strona jeja.pl, są na niej publikowane memy czy jak to się zwie. O, tu jest napisane, że to śmieszne obrazki.
- Mamy przejmować się botem na polskiej stronie z memami?
- To podprogowa propaganda! Musimy walczyć z prochińską polityką i utrzymać tę granicę między wschodem a normalnymi państwami. Nie zależy nam na Polsce, a na funkcji jaką pełni. Za dwa dni wsiądziecie do samolotu lecącego do Polski. Więcej informacji znajdziecie w tej teczce. I jeszcze jedno - nasz człowiek zaprowadzi was do innego człowieka, który podobno ma na ten temat wiele informacji. A teraz idźcie.
- Ale...
- Nie ma żadnych "ale"! Wyjdźcie!
Nie mając wyboru wyszli. Smith wyciągnął papierosa. Chwilę później usłyszał głos sekretarki, krzyczącej, że "Tu nie wolno palić".
- Idziemy do baru?
- Po co pytasz, gdy znasz odpowiedź?
Bar "Yellow Fish" był kilkaset metrów od nich. Na dworze Smith ponownie wyjął papierosa, tym razem zdołał go zapalić.
- Poznałeś kiedyś tego kuzyna twojego kuzyna?
- Kiedyś, na czyimś ślubie. Nie rozmawiałem z nim wtedy. Później też nie, nie było okazji
- Gdyby nie fakt, że pewnie by mnie zabili, rzuciłbym to wszystko i wyjechał gdzieś na Alaskę
- Powtarzasz to samo od kilkunastu lat
- I będę powtarzał przez przynajmniej pięć kolejnych

Avatar
Konto usunięte
Właśnie czegoś takiego tutaj potrzebowaliśmy

Odpowiedź

Pokaż znaczniki BBCode, np. pogrubienie tekstu

Dodaj zdjęcie z dysku