Sennik

Avatar Ameron
Właściciel
Tutaj będę pisał o swoich snach. Jeśli ktoś będzie chciał się do nich odnieść to zapraszam na ogólną rozmowe.
A jak ktoś chce napisać swoje "wizje" to w sumie zapraszam, ale jakieś offtopic będzie usuwany :*

W sumie jako pierwsze kilka opisze jakieś stare sny które zapadły mi w pamięć i których nie zapomniałem mimo upływu lat, co raczej rzadko się zdaża.
1. Sen z dinozaurami krążącymi wokół mojego domu.
To był naprawdę zwariowany sen. W moim domu schroniła się grupa ludzi a na zewnątrz domu chodziły dinozaury i zaglądały przez okna. Wyczekiwaliśmy aż przestaną zaglądać by móc zasłonić okno firanką żeby nic nie widziały. Potem jakoś okazało się że w łazience w kiblu konkretnie jest jakiś "teleport" albo "tunel" którym można było sie dostać do świata dinozaurów. Było się po środku jakiejś prastarej dżungli obok klopa. W sumie w Harrym Potterze nie było jakiegoś motywu podróży przez Kibel?
2. MECHANICZNA ROSICZKA
w sumie to był albo krótki sen albo nie wiele z niego pamietam. Skrótowo jestem sobie w stanie przypomnieć że w moim ogródku była ogromna mechaniczna rosiczka. tylko taka dość nie typowa. k...a, chyba dopiero teraz jak o tym myślę uświadomiłem sobie co przypominała.
Zdjęcie użytkownika Ameron w temacie Sennik
tak, miała taki kształt jak ta złowroga rosiczka z kangurka kao 2, no może bez tego jęzora i zębów.
No, tyle że ta w moim ogródku była mechaniczna, Nieopodal stała jakaś wajcha którą się ją urochamiało. No i jak dobrze pamiętam to ją uruchomiłem i zjadła... moją mamke. cóż, dziecięca wyobraźnia nie zna granic.
3.SZYBKI ŚCIER
Tak wiem, ścier to coś tam z drewna, ale tutaj używam go jako inne słowo w innym kontekście.
W sumie tutaj wiele nie pamiętam, ot była taka typowa amerykańsa droga z filmów jak jadą jakąś pustynią i jakiś kolo na motorze. Taki raczej typowy chopper ale w sumie pewien już nie jestem.
No i gości tak jechał tą drogą dość szybko aż nagle zacięło go... ścierać. Od spodu zaczął jakby być ścierany, jakby po tartce. W sumie ciężko to słowami opisać, ale chyba jak już koła się w motorze starły to po prostu tak leżał.
Jestem prawie że pewien że miałem ten sen w wieku koło 10 lat, może nawet mniej, tak jak i reszte z tych snów które tu opisałem. Często mam jakieś zwariowane sny z jakimś poważnym niebezpieczeństwem, zagrożeniem. Muszę przed czymś uciekać, kryć się i chować. Widzę jak ludzie których znam są rozszarpywani przez STAROŻYTNEGO BEHEMOTA, który wyglądał naprawdę realnie, nie tak jak ten w hirołskach trzecich.Zdjęcie użytkownika Ameron w temacie Sennik
No, to na razie tyle, kiedyś jak coś ciekawego mi się przyśni to tu napiszę.

Avatar Ameron
Właściciel
4.Niedźwiedzie polarne i pies.
Dziś raczej krótki opis snu bo jak się obudziłem to szybko zaczął mi znikać z pamięci
no więc byłem w swoim domu i postanowiłem wyjść na spacer z swoim największym psem, bo rzadko zabieram go na spacery. Cywil (bo tak się nazywa) wydawał się być zadowolony tym faktem. Postanowiłem obrać standardową trasę na spacery z psami czyli przez łąki za stodołą aż do tamy bobrów.
Nie jestem pewien czy odrazu jak wyszedłem na dwór była zima, czy dopiero w trakcie drogi pojawił się śnieg, ale koniec końców droga jakoś bardzo się wydłużyła i trafiłem do namiotu w którym były jakieś dwie osoby. Raczej ich nie znałem ale prowadziłem z nimi normalną konwersację. Cywil uznał że zacznie kopać w śniegu, czy może po prostu chciał wyjść z namiotu, ale trafił na NIEDŹWIEDZIA POLARNEGO. Uznałem że oho, trzeba stąd uciekać jeśli mi życie miłe więc zacząłem odkopywać wyjście z namiotu z drugiej strony, bo było zakopane w śniegu. A tam leżał KOLEJNY niedźwiedź polarny. Znalazłem tak jeszcze trzeciego ale udało mi się wyjść razem z tymi dwoma osobami które były w namiocie i zaczęliśmy uciekać. I tutaj kończy się to co pamiętam z tego snu. W każdym razie poraz kolejny motyw jakiegoś niebezpieczeństwa i możliwości utraty bliskiej osoby (no w tym wypadku to akurat nie osoby, ale psa).
Gdy teraz zamykam oczy i próbuję sobie przypomnieć jeszcze jakieś szczegóły to widzę wnętrze tego namiotu. Albo był w nim śnieg albo był rozłożny jakiś biały koc, w każdym razie bardzo dużo było białego koloru.
Przychodzi mi w sumie skojarzenie do gry ACE VENTURA PSI DETEKTYW gdzie główny bohater kopał coś w śniegu i znajdował niedźwiedzia polarnego, ale jednak jest to raczej dośc lużne skojarzenie i sen raczej do tego nie nawiązywał.


Zdjęcie użytkownika Ameron w temacie Sennik

Avatar Ameron
Właściciel
5. I w sumie drugi sen który miałem dzisiejszej nocy, a raczej jakieś pozostałe popłuczyny które były poza tym głównym snem, taki luźny opis kilku scen które zapamiętałem.
Pierwsze to to jak obudziłem się w swoim pokoju (co już samo to było dziwne, bo obecnie śpie w innym pokoju) i spojrzałem na żyrandol w pokoju. Na początku dziwiłem się czemu jest tak dziwnie przyłączony, kable jakoś tak na wierzchu były. Dopiero po jakimś czasie ogarnąłem że wisi zupełnie inny żyrandol niż zawsze, mianowicie taki fajny z czerwonym abażurem? czy tam inną osłonką, w sumie nie wiem jak to nazwać. no i tu się kończy ten kawałek
Drugie to to jak znalazłem się jakimś sposobem na jakimś dźwigu, a właściwie to na jego "tyłach". Warto dodać że ten dźwig był jakby w porcie, przy morzu. Jak dźwig się poruszał to jakieś ciężarki się przesuwały i omało co mnie nie gniotły. Nie wiem czemu ale byłem cały poobijany, jakbym miał połamane żebra, gardło mnie bolało i nie mogłem mówić. Widziałem ludzi którzy coś mówili, nawet nie tak daleko, ale nie miałem sił krzyknąć o pomoc, by mnie wyciągneli. Myślałem o skoku do wody, ale w takim stanie nie miałbym sił by utrzymać się na wodzie, pomijam już fakt że nie umiem pływać :)
Siedziałem więc w takim miejscu gdzie wydawało się bezpiecznie i te "ciężarki" mnie nie przygniotą.
i w sumie, to tyle na dziś z tych śmieszniejszych.

Avatar Ameron
Właściciel
6. KULT DAGONA
Bardzo wyraźny sen, takiego dawno już nie było.
Postacią wokół której toczyła się akcja był jakiś profesor nieznany mi z imienia, koło pięćdziesiątki lat. Całe życie zdaje się że poświęcił badaniu kultu Dagona, niczym z powieści Lovecrafta. Dowiedział się gdzie są mają swą siedzibę ichtioidzi, ryboludzie czczący Dagona, władce wodnego świata. Profesor zabrał aparat powietrzny i począł płynać na dno, głęboko na dno, by dotrzeć do siedziby ryboludzi. Trafił na tunel długi na kilometr w którym coraz to można było natknąć się na różne pojazdy opancerzone i czołgi, musiał więc ostrożnie przepływać obok, a trwało to dośc długo. W końcu dopłynął do włazu gdzie spotkał "komitet powitalny" w postaci trzech ichtioidów które miały zamiar go zaprowadzić do ich przywódcy. Ryboludzie zaprowadzili Profesora do pomieszczenia wyglądającego jak zwyczajne ludzkie biuro, ściany i podłogi były w jakichś ciepłych barwach, najpewniej pomarańczowym lub czymś podchodzącym pod żółty. Tam profesor został przepytany z wiedzy jaką posiada o ryboludziach. Nie pamiętam jednak jakie dokładnie to były pytania, poza ostatnim na które nie udało się odpowiedzieć profesorowi. Ostatnim pytaniem było to, czy zna imie jakiejś przedstawicielki tej rasy. I tu był koniec profesora, choć bardzo usilnie próbował sobie przypomnieć jakieś, nie pamiętał żadnego, co skończyło się tym że dwóch ryboludzi których wcześniej "przywitało" go na wejściu, teraz zabrało go z biura, zapewne po to by z nim skończyć.
I teraz kilka wyjaśnień. Po co ten człowiek tam w ogóle płynął? Co chciał osiągnąć? Zapewne chodziło mu o nieśmiertelność. Dzięki mieszaniu się ludzi z tymi ryboludźmi potomkowie mogli liczyć na niekończące się życie w morskich odmętach. No, co prawda profesor niemiałby takiego "szczęścia" w postaci nieśmiertelności, ale to uświadomiłem sobie dopiero gdy się obudziłem.
Druga rzecz to to czy faktycznie chciał uzyskać tą nieśmiertelność, czy miał jakieś inne cele? Nie wspomniałem o tym wcześniej, ale profesor po zobaczeniu "komitetu powitalnego" najpierw zechciał ich pobić. Czy chcial zaszkodzić ryboludziom, zniszczyć ich? Co do tego pewności nie mam niestety.
I trzecia rzecz to to że cały sen przypominał z deka jakąś gre. Poważnie. Zanim wypłynął do siedziby ryboludzi miał na mapie zaznaczony punkt gdzie powinien się wcześniej udać, zapewne by poznać to nieszczęsne imie. Przed wejściem jeszcze ktoś zapisywał gre, ale tylko na jednym slocie, mimo że było dostępnych koło dziesięciu.
A co do wyglądu ryboludzi: Ciało pokryte łuskami, koloru raczej zgniłego zielonego, lub czegoś w ten deseń. postura lekko zgarbiona, ale tylko lekko. Gdybym miał powiedzieć jakie istoty z jakiejś gry mi przypominają to mam pewien typ: Zdjęcie użytkownika Ameron w temacie Sennik
Nie tak kolorowi, bardziej wyprostowani, bardziej ludzko wyglądający, ale mimo wszystko takich rys jak na tym obrazku.

Avatar przemek1ni
7. JESTEM BATMANEM

Jestem Batmanem, co nie, żyję sobie na tropikalno-górskiej wyspie, która ma jedną wioską i jedną górę. Chodzę sobie w stroju Batmana i w skórze Batmana po tropikalnej wyspie, którą się opiekuję.
Sen się zaczyna od dowiedzenia się z nieokreślonego źródła o fali morderstw mających miejsce we wiosce. No to, będąc jak najbardziej logicznym detektywem Batmanem, zapi*rdalam na najbliższą i jedyną górę, żeby mieć lepszy widok. Góra jest epicko wysoka (ponad sto metrów) i w trakcie zapi*rdalania zapada zmrok, dobrze że w snach noc działa tak jak w filmach, że wszystko jest po prostu niebieskie. Po dotarciu na Górę zastaję tam chłopa, logiczne, że mordercę. No to walę mu lepę na ryja i zanoszę gnoja do jego chaty znajdującej się w wiosce. Chłop ma bardzo stylowe białe kafelki na wszystkich podłogach i ścianach dwupokojowego domku. Sadzam go na krześle, a ten się pruje, żeby wyłączyć światło, bo jak sąsiedzi się dowiedzą, że jest na chacie, to przylezą i go zlinczują za to, że im pomordował wszystkich we wiosce. Stwierdzam logicznie, żeby się pi*rdolił.
Po niedługim czasie atmosfera się zagęszcza. Za oknem słychać oddalone, bardzo ciężkie kroki. Morderca się pruje, że już po nas. Możliwe, że ma rację, bo w tym momencie w oknie widać nabąblowany, szary, zzombifikowany łeb grubola wysokiego na trzy metry, grubego na trochę mniej metrów. Wchodzi se przez drzwi i łazi grubymi, nabąblowanymi, sinymi stopami po czystych kafelkach. Miarka się przelała, łapię typolca za rękę, prześlizguję się pod nogami obrzydliwca, żeby go wywalić. Skulił się, ale nie przewrócił, siłujemy się na podłodze przez jakiś czas, musi to wyglądać kozacko z perspektywy osób trzecich. W czasie mierzenia naszych przeciwstawnych sił logiki i grubolcowości, potworas łapie za nogę mordercę, który siedział sobie przy stole i prawdopodobnie cisnął niezłą bekę z Batmana, który nie jest w stanie wywalić twojego starego lekko nietrzeźwego.
No i łapie go za tą nogę i go gryzie w stopę tuż nad butem, żeby nie zarysować trzewika, ogólnie bardzo niefortunne zdarzenie, bo doprowadzające do zombifikacji. Morderca ma fart, jak to typowy seryjny morderca, wyjmuje z kieszeni nożyczki do paznokci i kilkoma pchnięciami pod kolano jest w stanie pozbawić się balastu niemal tak sprawnie, jak w sławnej scenie z Piły, tylko tu trochę więcej ciała zostaje ucięte. Ja w tym momencie finalnie stawiam na swoim i stawiam zombiaka na podłodze, gdzie jego miejsce. Radośnie uciekamy z mordercą z wioski na Górę, żeby się tam schronić i mieć lepszy widok.
Szczęśliwe zakończenieZdjęcie użytkownika przemek1ni w temacie Sennik

Avatar Bejz_
8. Jakiś sen co mi się śnił wiele lat temu i znalazłem zapisany gdzieś.

[początek snu zaginiony na zawsze]
Thorin z hobbita, ja, czarodziej i paru innych wędrujemy sobie przez jaskinie. W pewnym momencie napotykamy dwa mosty, przez które musimy przejść, lecz w trakcie tego mosty się zawaliły. Większość przeszła przez mosty i poszła dalej, w tyle zostaliśmy tylko ja i czarodziej.
Próbowałem przedostać się na drugą stronę przy pomocy lin, które zostały po mostach, a wtedy czarodziej coś do mnie powiedział, po czym w miejscu starych mostów pojawiły się nowe, kamienne. Przeszedłem i niedługo dogoniłem resztę i razem kontynuowaliśmy wędrówkę.
Następnie napotkaliśmy jakieś pomieszczenia. Byłem chętny, aby zacząć je zwiedzać, Thorin był temu przeciwny, ale ostatecznie wszedł razem ze mną do pomieszczenia, które było podzielone na kilka mniejszych. Nagle zaczęły zamykać się wrota pomiędzy częściami tego pomieszczenia, jedne wrota rozdzieliły mnie i Thorina. Wiedziałem, że za chwilę pojawią się jakieś potwory i bałem się, bo zostałem sam. Po chwili otworzyły się wszystkie wrota, dzięki czemu ja i Thorin nie byliśmy już rozdzieleni, ale nie byliśmy rozdzieleni również od potworów, które przybyły do tej komnaty - po otwarciu wrót ukazał nam się troll jaskiniowy i ogromny larwo-wąż. Po pokonaniu ich szliśmy dalej korytarzami, aż doszliśmy do windy.
Weszliśmy do niej. Winda jechała bardzo szybko (do góry), a po otwarciu jej drzwi ukazało nam się niezbyt pasujące do klimatu snu pomieszczenie - coś w stylu sklepu z ubraniami, ale bez ubrań.
Potem Thorin i reszta jakoś tak zniknęli i znalazłem jakiś mały słoiczek z płynem, z etykietą "płyn diamentowy".
Zamiast krasnali pojawili się tam współcześni ludzie. Schowałem płyn pod jakimś kocem, do którego później podszedł jakiś facet. Jak odszedł, sprawdziłem czy płyn tam dalej jest i zamiast niego była zielona farba. Kazałem mu oddać, grożąc policją, ale bezskutecznie. Potem zobaczyłem, że ten płyn ma jakaś kobieta siedząca przy biurku. Kiedy to zobaczyłem podała pod biurkiem innej kobiecie.
Zj...ne zakończenie

Avatar Bejz_
Ameron pisze:
6. KULT DAGONA
A co do wyglądu ryboludzi: Ciało pokryte łuskami, koloru raczej zgniłego zielonego, lub czegoś w ten deseń. postura lekko zgarbiona, ale tylko lekko. Gdybym miał powiedzieć jakie istoty z jakiejś gry mi przypominają to mam pewien typ: Zdjęcie użytkownika Bejz_ w temacie Sennik
Nie tak kolorowi, bardziej wyprostowani, bardziej ludzko wyglądający, ale mimo wszystko takich rys jak na tym obrazku.

Grałeś w Murloc???¿¿¿

Avatar Ameron
Właściciel
Bejz_ pisze:
Grałeś w Murloc???¿¿¿

Jeśli chodzi o to czy istoty ze snu były podobne do murloców to nie, nie były bardziej podobne niż te stworki z titan quest.
ale tak, grałem.

Avatar Bejz_
9.
Jakieś rzeczy moje i nie do końca moje były na brzegach rzeki oraz na jej środku, w skrzyniach.
Zacząłem je stamtąd zabierać, ale jakaś skrzynka czy dwie popłynęły, więc poszedłem dalej, do mostu, żeby wyłowić te skrzynie. Na moście spotkałem sąsiada, a po chwili z wody wynurzyła łeb jakaś nutria, czy inny piżmak, tylko że to nie był taki zwykły szczur wodny. On był wielkości BARDZO dużego psa.
Powiedziałem coś do sąsiada na ten temat, a sąsiad tylko poklepał/pogłaskał piżmaka po głowie.
Piżmak wtedy wyszedł z wody i mnie zaatakował. Nie był pewny w ataku. Raz atakował, potem odpuszczał, odchodził, atakował jeszcze raz, coś w tym stylu, ale mojego sąsiada kompletnie ignorował. Złapałem jakiegoś kija i starałem się jakoś bronić, a on w trakcie tego ten piżmak urósł jeszcze bardziej, aż do rozmiarów niedźwiedzia, więc spie....iłem i wszedłem sąsiadom na parapet, na którym dalej musiałem uważać, żeby mnie ten piżmak pie....ony nie uj...ł w kostkę. Na szczęście pod parapetem zrespiło się parę moich fajnych przedmiotów, m.in. włócznia, chwyciłem więc włócznię i zeskoczyłem z parapetu, drąc mordę i dzielnie szarżując na piżmaka, który stanął na tylnych łapach. Dźgnąłem go szybko w brzuch, a następnie bardzo mocno w szyję, zaraz nad mostkiem, pomiędzy obojczykami. Po tym dźgnięciu trzymałem włócznię w jego szyi i naciskałem nią na piżmaka, a kiedy w końcu ją wyjąłem zaczęła tryskać krew, wyglądająca jak jakiś bardzo słaby efekt specjalny zrobiony amatorsko w programie komputerowym.
I chyba koniec, czy coś.

Avatar Ameron
Właściciel
10.
Dziś dwa sny pod jednym numerkiem, by się nie rozdrabniać. Jeden dość krótki, bardziej jedna scena:
Janusz Korwin-Mikke przebrany za biskupa siedział w studiu telewizyjnym, najpewniej w jakimś programie na żywo, obok po jego prawej był jakiś zwykły ksiądz a po lewej jakiś człowiek w garniaku, pewnie polityk albo ktoś. JKM opowiadał o możliwych scenariuszach przywrócenia monarchi w Polsce, równocześnie składając z jakichś elementów coś na wzór hula hop. I to w sumie tyle, obraz komiczny i wciągający.
Drugi sen, dłuższy pod względem trwania:
Byłem w sklepie, w mieście gdzie chodziłem swego czasu do technikum. W owym sklepie napotkałem i zaznajomiłem się z pewną dziewczyną, która bardziej płynnie mówiła po angielsku, niż po polsku(prawdopodobnie nie była z polski), a chodziła do tej samej szkoły. W sumie teraz nie pamiętam twarzy, ale to raczej nie był nikt kogo napotkałem faktycznie jak chodziłem do szkoły. Postanowiliśmy przejść się po mieście, przechodziliśmy obok jakiegoś bloku który był jeszcze w budowie, ale już był pomalowany na ładny, niebieski (czy może błękitny?) kolor. Nieopodal stała duża grupa ludzi, z wyglądu trochę tacy janusze, mówiący że to koniec patodeweloperki (? XD ) w mieście. A ja myślałem sobie kogo z nich będzie stać na mieszkanie w takim bloku, który wydawał się być dość luksusowy. Wracając do wątku nowopoznanej koleżanki, rozmawialiśmy trochę po polsku, trochę po angielsku. W sumie ciekawe doświadczenie jak na sen.
I muszę przyznać że to była dziwna noc. pierwsze sny od bardzo dawna które jakkolwiek nie mogę skojarzyć z jakąś grą, tylko zwykłe życie bez elementów fantasy.
Chociaż jeszcze teraz po dłuższym zastanowieniu muszę dodać że ten budowany blok w jakiś sposób kojarzy mi się z bramą Isztar i z babilonem, ale nie wiem dokładnie czemu.

Avatar przemek1ni
Januszek by nigdy w zyciu nei przebral sie za biksupa w studiu telewizyjnymZdjęcie użytkownika przemek1ni w temacie Sennik

Avatar Ameron
Właściciel
11. Skażenie
Początek jest dość dziwny, razem z różnymi nieznanymi i znanymi mi ludźmi w pośpiechu schodziliśmy do schronu pod ziemią. Właściwie to na początku wyszliśliśmy z jakiegoś strzeżonego obiektu wojskowego jak się zdaje, potem szybko byliśmy spisywani do ewidencji a potem dopiero schodziliśmy do schronu. Czemu się kryliśmy? Nuklearna zagłada? Gorzej, albo porównywalnie. Stojąc przy wejściu do schronu rozglądając się w oddali można było bez dostrzec kłęby zielonego gazu. To był jakiś rodzaj trucizny którzy zatruwał ziemie i (chyba) wszystko co żywe.
Zejście do schronu było dość dziwne, wielka dziura w ziemi, kształt prostopadłościanu, gdzie góra i dół miały kształt kwadratu a boki były lekko dłuższe. Tak miernie to obrazując wyglądało to mniej więcej tak:
Zdjęcie użytkownika Ameron w temacie Sennik
schodziło się jakieś 5 minut. nie wiem jaka mogła by to być dokładnie głębokość, ale najwyraźniej była wystarczająca. Na razie nie będę się silił na wyliczanie dokładnej głębokości schronu.
Na dole okazało się że ewidencja gdzieś przepadła, może nie została wzięta, a może nie była dla nas? "Dowódcą" schronu okazała się być dyrektorka z gimnazjum.Jakoś nigdy szczególnie za nią nie przepadałem, ale uznałem jej władztwo w tej sytuacji. Och, i był jeszcze mały przeciek tego zielonego gazu do schronu przez jakąś dziure, ale szybko się tym zajęto. W sumie to ja byłem raczej dość zmartwiony, choć starałem się dla dobra reszty jakoś nie okazywać defetyzmu. Na początku dowódca schronu była nawet miła i serdeczna, ale z czasem zaczęła stawać się despotyczna.
Co do samego schronu, jak on wyglądał? Zaraz po wejściu ujrzałem ulicę, Tak, ulicę. Jakby podziemne miasto, ale wyglądające jak normalne, tyle że panowała jakby noc. I tu jest dla mnie nie jasne, co tu się właściwie działo, ale zakładam że może z czasem sen zmienił koncepcje tego schronu na mniejszy, bardziej klitkowaty. Także na tym drugim, przykrzejszym się skupię, bo z niego więcej pamiętam i jest ważniejszy fabularnie, choć i wygląd tego nie był stały. No więc była jakby jakaś sala konferencyjna, rządek komputerów po środku jak w sali informatycznej w szkole XD i komputer w rogu sali dla dowódcy schronu. W sumie nie wiem jak nazywać tą postać, nie było żadnego zwracania się per dowódco ani nic, ale tak chyba najlepiej będzie pasować. Była toaleta do załatwiania swoich potrzeb fizjologicznych z jedną czy dwoma umywalkami i z koło dziesięcioma dziwnymi pisuarami i toaletami. Serio k...a jakieś j...ne podłużne niby pisuary, nie wiem, dla dwóch osób? XDDDD Łazienki do mycia się jako takiej chyba nie było. a i nie było kabin w sumie, wszystko tak odkryte była, jakby do dobicia uczucia braku prywatności. I nie było podziału damska, męska. Toaleta była współdzielona. Najgorzej było jak chciałeś się kulturalnie odlać a obok stała grupka kobit i gadała sobie najlepsze przy sraczach.
Ogólnie mam wrażenie że w schornie więcej było kobiet jak mężczyzn, ale pewien w sumie nie jestem. Wspominałem że było kilka znajomych mi osób, byli to koledzy z różnych etapów edukacji z którymi mniej lub bardziej się kumplowałem, ale nie wszyscy. Na te chwile jestem pewien że było ich trzech.
Kojarzy mi się scena jak Dowódca szukała chętnych na wyprawę na zewnątrz schronu w celu odnalezienia ewidencji osób. Dzięki temu mogła by mieć pewność ile osób zostało skierowanych do schronu, a ile jest. Ktoś spyta, a po kiego grzyba jej to, przecież widzi kto jest w schronie. No cóż. Po pierwsze było jej to potrzebne do jakiejś papierkowej roboty, miała jakieś swoje rozkazy z góry. Druga rzecz to to że były tunele. Z schronu wychodziło kilka tuneli, podziemnych oczywiście, z których czasem wychodziły różne niebezpieczne stworzenia. Ale o tym potem. W każdym razie tak mogła pilnować czy liczba ludzi w schronie się zgadza czy nie.
Kopaliśmy tunele. Nawet sporo. O dziwo czasem trafialiśmy do jakichś komór, często o nie małych rozmiarach, jakby podziemnych świątyń jakichś plugawych bóstw. Szególnych zdobień nie zauważyłem. Dokładnie nie wiem po co je odkopywaliśmy, chociaż może być by zabezpieczyć się przed atakami. Jak już wspomniałem wcześniej z tuneli coś wychodziło. Były to różne stwory, był nawet jakiś opętany słoń, ale w większości były to istoty duże przynajmniej na dwa metry, niby humanoidalne, o skórze czerwonej jak most Golden Gate. Szli, a raczej biegli przez tunel z włóczniami oraz jakimiś dziwnymi widłami, z zamiarem przebicia cię. Zdarzyło się że kilka osób poległo. Słoń biegnąc tunelem zajmował całą jego szerokość i wysokość, taranując ludzi.
Po jakimś czasie okazało się że w życie zostanie wprowadzona dewiza "kto nie pracuje ten nie je". Dowódca zaczęła rekrutacje do oddziałów raczej militarnych. To wszystko zdawało się być jakby na jakąś wojnę. Ale z kim mamy wojować będąc w schronie pod ziemią? Z tymi diabelstwami?
To chyba było by wszystko, na szybko jeszcze znalazłem na internecie w sumie podobnego diaboła jak te które opisałem.



Zdjęcie użytkownika Ameron w temacie Sennik

Avatar Ameron
Właściciel
12.
Krótki sen z wczoraj (16.12.2021)
Byłem w jakimś mieście z Matulą i Ojczulkiem, zostawili mi samochód do pilnowania, a sami gdzieś poszli. To chyba był renault megane, albo citroen jakiś, nie jestem już pewien. w każdym razie samochodu nie mogłem zamknąć z jakiegoś powodu, nie wiem czemu, możliwe że zamki były popsute. Poszedłem do jakiegoś budynko nieopodal, było tam trochę ludzi, możliwe że z kimś chwile porozmawiałem ale poczułem że musze iść do samochodu sprawdzić czy wszystko w porządku.
OKAZAŁO SIĘ ŻE KTOŚ WSIADA DO SAMOCHODU chyba go ukraść chcial, ale w sumie dziwnie wsiadał bo od pasażera strony, pewnie chciał się potem przesiąść na miejsce kierowcy, nie wiem XD
TO JA PODBIEGŁEM DO SAMOCHODU, wsiadłem za kierownicą i gościa wyj...łem z siedzenia i zacząłem krzyczeć POMOCY. ale jakoś dziwnie krzyczałem, jakbym sił nie miał, ledwo było słychać mnie, ale jednak ktoś przyszedł i zaraz była policja. I DOBRZE, bo koleś miał giwere i już zaczął we mnie celować, ale najwyraźniej wystraszył się ludzi i nie chciał przy świadkach mnie zabijać.
nie wiem kiedy ale w samochodzie z tyłu pojawiła się koleżanka na którą czekałem (no tak, czekałem już chyba w tamtym budynku, ale przyszła dopiero potem). Sen się skończył w tym momencie jakoś, rodzice nie pojawili się z powrotem.

Avatar Bejz_
ja epicki sen mialem srar wars kosmici tam byli

Avatar Bejz_
Ameron mi kazal lepiej opisac:
Byłem w wielkiej kałamarnicy, która była okrętem kosmitów i jakaś inna rasa kosmitów się na nich wk...iła. Przylatuje do nas ich poseł i mówi że zamierzają nas zaatakować, ale oszczędzą nas, jeśli dwóch członków rady opuści portki. Starszy kosmitów mówi aby to zrobili, ktoś inny krzyczy aby tego nie robili (bo honor ważniejszy od życia, niech walczą z cwelami).
Ostatecznie dwóch członków postanowiło to zrobić. Wstają z siedzeń, opuszczają portki i ukazują się wtedy dwa wielkie, niebieskie, kosmiczne k....y do kolan.
Okazało się też wtedy że nasz okręt jak się robi horny to zyskuje moc i dzięki tej sytuacji zyskał moc do rozpie....enia tamtych drugich kosmitów.

Avatar Bejz_
Przemkowi na pewno by sie taki sen spodobał

Avatar Ameron
Właściciel
13. Sen sprzed kilku dni aka KRES TYRANA
Sytuacja była taka że byłem w jakimś świecie gdzie był jakiś tyran. Był to człowiek, którzy władał jakimiś maluczkimi ludźmi (dosłownie maluczkimi, wielkości może otwartej dłoni, a nawet i to nie.)
Początkowo dobrze nawet nimi rządził, pozwalał im się rozwijać, zajmować coraz to nowe tereny aż w końcu z niewiadomego powodu uznał DOŚĆ i zaczął wybiórczo mordować niektórych maluczkich ludzików, najczęściej grupami.
Jeśli chodzi o jego posiadłość to mieszkał on jakby nad wodą, taka niby przystań/dok i piętro. Zaraz zrobię taki ubogi schemat i to narysuję.Zdjęcie użytkownika Ameron w temacie Sennik
No dobra, dość prosty ale powinien starczyć by jakkolwiek zobrazować strukture tego miejsca.
czerwony prostokąt to wejście do posiadłości, czerwona pionowa linia to drzwi do sali tronowej tyrana
czerwona linia pod skosem to schody prowadzące na dół, do doków(?)
fikuśna brązowa linia obrazuje gdzie stoją półki z książkami.
Tutaj jeszcze zanim opowiem dokładnie akcję dodam że owy tyran posiadał żonę, niczego sobie w sumie.
A teraz główna akcja snu: w kilka osób postanowiliśmy zakończyć rządy tyrana poprzez uśmiercenie go, pozbyliśmy się strażników na górze, już stałem przed drzwiami, otworzyłem je, w środku ujrzałem masę złota i tyrana który się cofał. Chciałem go zastrzelić ale okazało się że pistolet mi się zaciął więc szybko przymknąłem drzwi by on mnie nie zastrzelił i zawołałem po swych ziomków. Zanim przyszli usłyszałem jak tyran od środka rygluje drzwi, więc wykorzystał moment. Mimo to wcześniej udało się jeszcze uwolnić kilku maluczkich ludzi przed egzekucją. Właściwie w jaki sposób? Wychodziło na to że wcześniej mu służyłem i to ja miałem dokonać tej egzekucji. W każdym razie, wracając do głównej akcji nie mogąc się dostać do sali tronowej tyrana postanowiłem poszukać jego żony która uciekła wcześniej na dół, do doku. Znalazłem ją gdy zrzucała książki z półek do wody, niewiem do końca dlaczego to robiła. w każdym razie złapałem ją za rękę
i tu sen się końcy, obudziłem się.

Avatar przemek1ni
Czy żona była podobna do Wiktorii?

Avatar Ameron
Właściciel
Lol, kobiety w snach zazwyczaj nie przypominają żadnej realnej kobiety z twarzy
a przynajmniej u mnie
więc nie tym razem.

Avatar Ameron
Właściciel
przemek1ni pisze:
Zdjęcie użytkownika Ameron w temacie Sennik

aż się pofleksować musiałeś? XD

Avatar przemek1ni
niefleksujący się przemek1ni pisze:
Zdjęcie użytkownika przemek1ni w temacie Sennik

Amoron pisze:

aż się pofleksować musiałeś? XD

Ja sei nigdy nie fleksowalem ty klamiesz mnieZdjęcie użytkownika przemek1ni w temacie Sennik

Avatar Ameron
Właściciel
Dziś krótki sen, bez numeracji
NAK...IAŁEM POTĘŻNEGO SMOKA
latałem k...a na miotle i biłem się ze smokiem, takim podługowatym.
Zdjęcie użytkownika Ameron w temacie Sennik
Podobny był w sumie do shen longa z dragon balla, ale bardziej koloru czerwonego był.

Avatar przemek1ni
K*rwa, przeczytałem tytuł tematu "Sernik" i ztobiłem się głodny :(
A w ogóle to śniło mi się, że uczyłem grać matkę w Skyrima i wyj*bała z piąchy temu smokowi z prologu

Avatar Lintu
Śniło mi się, że jechałam pociągiem i w przedziale dosiadł się jeden Jejak. Rozmawialiśmy, przytuliliśmy się, nawet chcieliśmy zrobić zdjęcie na pamiątkę, ale wtedy do przedziało wpadło 2 Jejaków, których znam i z którymi się już spotkałam IRL. Byli moją gwardią, okazało się, że jestem w niebezpieczeństwie, bo w pociągu byli skrytobójcy i mnie szukali. Owinęli mnie w kołdrę, żeby zmniejszyć obrażenia, i wyrzucili z jadącego pociągu, a sami zostali, żeby ich wyeliminować. Ze mną nie mogli iść, rzucaliby się w oczy. Wędrowałam tak nocą, z kołdrą owiniętą wokół ramion, i zastanawiałam się, jak przetrwać, skoro nie miałam przy sobie nawet pieniędzy. Ostatecznie pomagałam w punkcie medycznym (prowadzonym przez weta, taki był kryzys). Przekładałam fiolki z lekami, próbkami z cytologii i... krwią. Jedna wyglądała, jakby ktoś do środka dosypał perłowy pyłek. W przerwie wet pobrał mi krew do badań i podarował litrową flaszkę z wit. C w płynie, kazał mi przyjmować, bo martwił się o moje zdrowie.
A to tylko kawałek dzisiejszych snów.

Odpowiedź

Pokaż znaczniki BBCode, np. pogrubienie tekstu

Dodaj zdjęcie z dysku